Muszę zacząć normalnie żyć. Żadnych facetów – nawet gdyby jakiś ze złota tu się zaplątał!
Zadzwonił Hirek. Że on mi wszystko wytłumaczy. Że jestem światłem jego oczu. Itd.
Zaproponowałam mu, żeby się bujał.
Wczoraj w nocy ktoś nam chodził pod oknami. Wiem, że to nie ma nic wspólnego z niczym, ale się boję. Nie śpię. Dzwonię do Uli. Ula obiecuje wyjrzeć przez okno. O trzeciej w nocy słyszę jej krzyk:
– Złodzieje!
Widziała, jak ktoś przeskakiwał przez nasze płoty. Dzwonimy po policję. Policja jest na bójce w drugim końcu miasteczka. Ten ktoś ucieka. Ustalamy wspólnie, że zgłaszamy się do agencji ochrony. Po południu zakładają nam alarmy. Dodatkowo dostajemy dwa piloty napadowe. Wystarczy tylko nacisnąć, jak ktoś nas napadnie.
Dlaczego ja się chciałam tu wyprowadzić?
Siedzimy sobie wczoraj z Tosią i oglądamy Archiwum X. Borys leży na kanapie. Zaraz skacze radośnie po kwiatkach, wyrzucam go do przedpokoju. My zajadamy zamówioną pizzę – Tosia nie jest anorektyczką. Agentka Scully właśnie wchodzi do ciemnego pomieszczenia, gdzie czai się facet, który morduje, a przedtem się zamienia w jakiegoś potworka. Agentka Scully, mimo że o tym wie, włazi do tych magazynów, jak gdyby nie wiedziała. Trzyma przed sobą nędzny pistolecik, a my słyszymy oddech tego potwora!
I wtedy wpadają panowie w czarnych ubraniach z bronią w ręku. Nie w telewizorze. Do nas. Do domu.
Tosi pizza wypada z ręki, ja martwieję.
– Był napad! – mówi jeden z panów. – Hasło.
Agentka Scully zostaje zaatakowana przez potwora, jej marny pistolecik toczy się po podłodze jakiegoś hangaru.
– Hasło!
Tosia podnosi z dywanu pizzę.
– Nasze? – pyta inteligentnie moja córka.
Nie wiem, po kim odziedziczyła te resztki zdrowego rozsądku.
– Chcemy zobaczyć mieszkanie, mieliśmy sygnał o napadzie.
O Boże, to tylko ci, co mnie chronią, a nie napadają! Dzięki ci. Panie! Niestety muszą obejrzeć mieszkanie.
W kuchni burdel, bo wypakowałam wszystko z szafek z zamiarem ich umycia. Jutro skończę. W łazience burdel, bo jutro zacznę. Obrzeża! W pokoju Tosi burdel, bo ona nie zacznie i nie skończy, bo ma prawo do swojego miejsca na ziemi. Panowie sprawdzają wszystko. Próbuję przysięgać, że nie byłyśmy napadnięte. Niestety, nie pamiętam hasła i muszę zadzwonić do Uli. Ula pamięta. Mówię hasło. Odwołuję alarm napadowy. Panowie patrzą na mnie dziwnie. I kiedy wychodzą, pod nogi wpada im Zaraz. Zgadniecie, czym się bawi? Pilotem napadowym!
Pan drugi odwraca się w drzwiach i mówi:
– Niech pani jednak zamontuje jakiś zamek. Przecież myśmy weszli, bo było otwarte.
A niech mnie. W ramach zmiany trybu życia zamontuję ten cholerny zamek.
Zadzwonił Hirek.
Czemu on, do cholery, dzwoni?
Bardzo porządnie stosuję się do swojego planu zajęć. Udało mi się dzisiaj również zrobić gimnastykę. O dziewiątej rano siadłam do komputera. Sięgnęłam po kopertę.
Droga Redakcjo,
mam mnóstwo kłopotów i problemów, ale z jednym nie daje się żyć. Ratujcie! W łazience pojawiły mi się małe ruchliwe żyjątka, prawie przezroczyste, bez skrzydeł. Nie wiem, co to jest ani jak to wytępić.
Droga pani, czy nie chciałaby się pani ze mną zamienić? Zamienię swojego ukochanego na rybika. Mogę nawet wziąć ich całą masę. Czy marzy pani o poważniejszych kłopotach? Być porzuconą żoną, mieć córkę z kolczykiem w nosie i ukochanego, który jest mafiosem? Niech pani sobie kupi kozę i trzyma ją razem z rybikami przez trzy tygodnie. A potem proszę usunąć kozę. Rybiki przestaną pani przeszkadzać…
Nie będę przenosić swojej złości. Będę teraz uczciwie pracować.
Droga Pani,
rybik cukrowy jest niewielkim, 7-10 mm, miękkim, bezskrzydłym owadem, podobnym do małej rybki. Ciało jego jest pokryte mieniącymi się metalicznie, srebrzystoszarymi łuskami. Pojedyncze owady spotyka się szczególnie w mieszkaniach z wielkiej płyty. Rybiki lubią miejsca, gdzie jest wilgotno, ciepło i ciemno. W naszych mieszkaniach występują więc w szafkach pod zlewozmywakiem, w okolicach rur kanalizacyjnych, pod wannami, w wykładzinach. Można je zobaczyć po zapaleniu światła.
Tylko ja jakaś ślepa jestem. Wszystko widzę po fakcie. Eksio – bardzo proszę. Przyszedł, powiedział, że nie może ze mną żyć. Nie będę myśleć o mężczyznach. Będę myśleć o rybikach. Zawsze. Wyłącznie.
Rybiki mogą wspinać się po powierzchniach pionowych, ale chropowatych – z umywalki czy wanny nie mogą wyjść. Lubią węglowodany – cukry, mąki, kasze, klej do tapet, suszone zioła. Ich rozwój trwa około roku, a żyją nawet do trzech lat.
Jaja rybików nie rozwijają się, jeśli temperatura spada poniżej dwudziestu dwóch stopni, a wilgotność powietrza jest mniejsza niż pięćdziesiąt procent. Nie są szkodliwe – rzadko zdarza się taka inwazja, żeby uszkadzały tapety czy książki.
Książki najbardziej uszkadza rozwód. Nie mam połowy swoich książek. Wszystko dlatego, że świat jest pełen mężczyzn. Świat pełen rybików jest światem lepszym.
Nie należy dopuszczać do powstawania trwałych plam wilgoci pod wykładzinami podłogowymi, szafkami, wannami. Jeśli owadów jest dużo, można rozstawić trutkę: „Detia Silberfischen Koderdose Baygon Ungezieferkoder” lub trutki przeznaczone do zwalczania prusaków i karaluchów. Zamiast trutek można stosować również preparaty aerozolowe. Opryskiwać trzeba tylko miejsca występowania rybików – powierzchnie pod wannami, szafkami, zlewozmywakami.
Dlaczego na biedne, urocze, nieszkodliwe rybiki ktoś wynalazł tyle trucizn? Dlaczego nikt nie wynalazł środków, którymi można by opryskiwać nieuczciwych mężczyzn? Czegoś, co by zapobiegało zagnieżdżaniu się takowych i nie dopuszczało do ich rozmnażania? Eksio jednak był uczciwy. Nie oszukiwał mnie ani przez moment. Od razu uczciwie powiedział, że Jola jest kolejną kobietą jego życia. Dobrze mu tak.
Druga koperta. Czy Niebieski kpi ze mnie jak zwykle? To bez znaczenia.
Drogi Panie,
jest jeden sposób – zdaniem znanego terapeuty – żeby spotkać partnera uczciwego, dobrego, czułego i mądrego. Najpierw należy takim człowiekiem się stać.
Jeśli pyta mnie pan rzeczywiście o radę w sprawie kobiet, myślę, że wbrew pozorom kobiety nie potrzebują wiele. Chcą kochać i chcą być kochane. Ale nie jestem zbyt mądra w tych sprawach, ponieważ w moim życiorysie nie było dobrych i trwałych związków. I jak myślę o tych wszystkich listach do pana – łapię się na tym, że na pana pierwszy list dzisiaj odpisałabym inaczej. Ale wtedy byłam w dość fatalnym humorze. Napisał pan jako porzucany mąż do redakcji z prośbą o pomoc, a odpisała panu porzucana właśnie żona. Proszę mi wybaczyć ten pierwszy list – rozżalonej i zgnębionej wtedy kobiety.
Porzucam więc swoje chęci dołożenia mężczyznom i odpowiem tak szczerze, jak mnie na to stać: wiem, jak łatwo jest zrobić kobiecie przyjemność – słuchając tego, co ona mówi i nie próbując od razu rozwiązywać jej problemów. Wystarczy słuchać. To jest ten rodzaj wsparcia, którego tak naprawdę ona potrzebuje.
Z rzeczy bardziej przyziemnych doradzę panu dbanie o nią. Jeśli lubi kwiaty – to ma te kwiaty dostawać. Jeśli lubi podróże – to niech pan z nią wyjedzie, nawet kosztem debetu na koncie. Zwróci się. Jeśli lubi łzawe filmy – niech pan z nią pójdzie czasami na taki. Są gorsze rzeczy niż łzawe filmy – niech mi pan wierzy.