A jednak dojechałam, pomyślała, zstępując na miękki różowo – zielony dywan. Musiała unieść brzeg koszuli nocnej, by na nią nie nadepnąć. Koszula była za długa co najmniej o piętnaście centymetrów, a może to ona była za mała o piętnaście centymetrów. No cóż, raczej to drugie. Przybyła tutaj w stanowczo kłopotliwych okolicznościach, kłopotliwych i denerwujących. Neville jeszcze jej nie wyrzucił, chociaż powiedziała mu całą prawdę, a po jej wyznaniu powinien się jej pozbyć bez zbędnych ceregieli.
Oczywiście, nadal istniała taka możliwość. Potraktował ją uprzejmie, mimo że zrujnowała mu plany na przyszłość. Z pewnością da jej, lub przynajmniej pożyczy, trochę pieniędzy, by mogła wrócić do Londynu. Może pani Harris będzie tak dobra i pomoże jej znaleźć jakieś zajęcie, chociaż Lily sama nie wiedziała, co mogłaby robić.
Delikatnie nacisnęła klamkę w drzwiach prowadzących do przebieralni. Tym razem miała mniej szczęścia. Wewnątrz ktoś był.
– Och, przepraszam – powiedziała, szybko zamykając drzwi.
Otworzyły się jednak znowu niemal natychmiast i ukazała się w nich twarz zaskoczonej dziewczyny w jej wieku. Miała na sobie taki sam prześliczny czepeczek jak służąca, która poprzednio przyniosła Lily tacę z jedzeniem.
– Przepraszam, milady – odezwała się. – Właśnie skończyłam przygotowywać pani ubrania. Pani Ailsham powiedziała, żebym została i pomogła się pani ubrać i uczesać. Powiedziała, że jego lordowska mość ma przyjść za pół godziny, by zaprowadzić panią na herbatę.
Ach. – Uśmiechnęła się Lily, wyciągając do niej prawą dłoń. – Jesteś pokojówką. Co za ulga. Jak się masz? Nazywam się Lily.
Dziewczyna kątem oka spojrzała na wyciągniętą dłoń. Nie podała swojej, ukłoniła się jedynie.
– Miło mi panią poznać, milady – powiedziała. – Jestem Dolly. Moja mama i tata dali mi na chrzcie Dorothy, ale wszyscy nazywają mnie Dolly. Pani Ailsham powiedziała, że mam pani usługiwać, dopóki nie przyjedzie pokojówka.
– Pani Ailsham? – Lily weszła do przebieralni i rozejrzała się wokół. Zauważyła, że ktoś wyniósł wannę.
– Gospodyni, milady.
Wtem Lily zauważyła swoją torbę na krześle stojącym przed toaletką. Podskoczyła do niej i pospiesznie przeszukała z niepokojem. Wszystko w porządku. Na dnie torby wymacała dłonią medalionik. Wyjęła go i zacisnęła w dłoni. Gdyby go zgubiła, to jakby straciła część siebie. Jednak brakowało kilku innych rzeczy. Rozejrzała się po pokoju.
– Pozwoliłam sobie wziąć pani suknię i koszulę z torby. Wyprasowałam je. Bardzo się wygniotły.
Rzeczywiście leżały starannie ułożone na oparciu krzesła – bawełniana koszula i kosztowna, śliczna muślinowa suknia koloru jasnozielonego, które pani Harris kupiła jej w Lizbonie.
– Wyprasowałaś je? – Uśmiechnęła się ciepło do pokojówki. – To miło z twojej strony. Mogłam to zrobić sama. Cieszę się jednak, że nie musiałam. Jak zdołałabym trafić do kuchni? – Roześmiała się.
Dolly odpowiedziała śmiechem, choć nieco mniej pewnym.
– Jest pani bardzo zabawna, milady – powiedziała. – Trudno sobie wyobrazić, by mogła pani pójść do kuchni z sukienką przewieszoną przez ramię i pytać o żelazko. – Myśl o tym wyraźnie ją ubawiła.
– Zwłaszcza tak ubrana jak teraz – dodała Lily, unosząc koszulę, aż wreszcie odsłoniła nagie palce stóp. – Całą drogę nadeptywałabym na brzeg.
Roześmiały się obydwie, jak para małych dzieci.
– Pomogę się pani ubrać – powiedziała w końcu Dolly.
– Pomożesz mi? Po co?
Pokojówka nie odpowiedziała. Wskazała na zniszczone pantofelki, jedyną parę, jaką posiadała Lily. Buciki również kupiła pani Harris, zapewniając ją, że zapłaciła za nie armia. Wojsko, według pani Harris, było coś Lily winne. Wojsko zapłaciło również za torbę i opłaciło podróż statkiem do Anglii.
– Wypastowałam je, proszę pani – oświadczyła Dolly. – Przydałyby się jednak nowe buty, jeśli chce pani znać moje zdanie.
– Nie muszę cię nawet o to pytać – odparła Lily, ubierając się pospiesznie. Czuła się zadziwiająco lekko. – Pewnego dnia zrobię jeden krok, a moje buty zdecydują się pozostać w miejscu i to będzie ich koniec.
Już od bardzo, bardzo dawna nie śmiała się tak wesoło.
– Ma pani piękną figurę, milady – powiedziała Dolly, mierząc ją wzrokiem. – Drobną i filigranową, nie tak jak ja – tylko ręce, nogi i łokcie. Z pewnością będzie pani pięknie ubrana, kiedy przybędą pani bagaże.
– Ja z kolei chciałabym być tak wysoka jak ty – westchnęła Lily. – Czy znalazłaby się tu jakaś wstążka, którą mogłabym przewiązać włosy? Zgubiłam wszystkie szpilki.
– Och, sama wstążka nie wystarczy, proszę pani. – W głosie pokojówki słychać było zdumienie. – Nie na popołudniową herbatę. Proszę usiąść tutaj, na krześle, zdejmę tylko z niego tę torbę i uczeszę panią. Nie musi się pani martwić, umiem układać włosy. Czesałam czasami lady Gwendoline, zanim przeniosła się do wdowiego domku, a nawet poprzedniego wieczoru układałam włosy lady Elizabeth, kiedy jej fryzura została nieco zburzona, a ona nie mogła znaleźć swej pokojówki. Powiedziała, że dobrze się sprawiłam. Chciałabym zostać osobistą pokojówką, zamiast sprzątać pokoje. To moje wielkie marzenie, milady. Ma pani piękne włosy.
Lily usiadła.
– Nie mam pojęcia, co można z nimi zrobić – odezwała się z powątpiewaniem w głosie. – Kręcą się okropnie, istny gąszcz. Dzisiaj zachowują się wyjątkowo niesfornie, ponieważ je umyłam. Och, co za nowość, nikt nigdy mnie nie czesał.
Dolly roześmiała się.
– Opowiada pani śmieszne rzeczy – odparła. – Znam kogoś, kto zabiłby, żeby mieć takie włosy. Niech pani spojrzy, jak się ładnie układają na czubku głowy i nie opadają jak ciasto, kiedy za szybko otworzy się drzwi od pieca. Proszę, jak pięknie się kręcą bez lokówek czy papilotów. Zrobiłabym wszystko, by mieć takie włosy.
Lily spoglądała w lustro na powstającą fryzurę, jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia.
– Masz zręczne ręce, Dolly. Jesteś bardzo zdolna. Nie wiedziałam, że moje włosy w ogóle można poskromić.
Pokojówka zarumieniła się z radości i wsunęła na miejsce ostatnią szpilkę. Wzięła małe lusterko z toaletki i ustawiała je pod różnymi kątami, by Lily mogła zobaczyć, jak fryzura wygląda z boków i z tyłu.
– Taka fryzura pasuje na herbatę, milady – orzekła dziewczyna. – Jednak dzisiaj wieczorem potrzebujemy czegoś specjalnego. Pomyślę nad tym. Mam nadzieję, że pani pokojówka nie przyjedzie zbyt szybko, nie powinnam jednak tego mówić, prawda? – ciągnęła, roztrzepując krótkie rękawy sukni Lily i oceniając efekt swych wysiłków w lustrze. – Skończyłam, milady. Jest już pani gotowa na przyjście jego lordowskiej mości.
Wcale to nie pocieszyło Lily. Neville miał zamiar zabrać ją na herbatę. Cóż to miało oznaczać? Nie było jednak czasu na zastanowienie. Niemal natychmiast rozległo się pukanie do drzwi przebieralni i Dolly pospieszyła, by je otworzyć. Lily skoczyła na równe nogi.
Neville zdjął wreszcie jasny weselny strój. Wyglądał bardziej znajomo w ciemnozielonym surducie, chociaż lepiej uszytym i bardziej dopasowanym niż kurtka wojskowa, którą nosił kiedyś. Zmierzył ją wzrokiem od głowy po czubki palców.