Выбрать главу

– To prawda – zgodziła się Elizabeth. – A beau monde zwraca uwagę na takie sprawy jak urodzenie i koneksje. To, że ktoś zachowuje się jak dama, nawet według najbardziej wygórowanych wymagań, nie czyni jeszcze tej osoby damą. Istnieją jednak wyjątki. Nie zapominaj, Lily, że stałaś się sławna. Twoja historia – przyjazd w środku ślubu Neville'a i Lauren, jego oświadczenie, że jesteś jego żoną, o której myślał, że nie żyje, jego opowieść o waszym ślubie i twojej domniemanej śmierci – stanie się w Londynie sensacją. Reszta historii – odkrycie, że twoje małżeństwo jest mimo wszystko nieważne, twoja odmowa, by uczynić je ważnym, odnawiając śluby małżeńskie z samym hrabią Kilbourne – sprawi, że wszyscy w towarzystwie będą chcieli o tym słuchać. Będą koniecznie chcieli cię poznać, przynajmniej zobaczyć przez chwilę. Gdy okaże się, że mieszkasz ze mną, posypią się zaproszenia. My jednak każemy wszystkim czekać w niepewności. Gdy wreszcie pokażesz się publicznie, Lily, zawojujesz cały Londyn. Oprócz związanej z tobą historii, mamy jeszcze twoją naturalną urodę, wdzięk i urok. A zanim się publicznie pokażesz, dodamy do tego doskonałe maniery i modny wygląd. Jestem pewna, że mogłabyś poślubić księcia, gdybyś tylko zechciała i jeśli znalazłby się jakiś odpowiedni kandydat. – Roześmiała się lekko. Widać było, że świetnie się bawi.

– Nigdy nie wyjdę za mąż – powiedziała Lily, próbując opanować podniecenie, jakie wywołał obraz odmalowany przed chwilą przez Elizabeth. Pogładziła ręce w rękawiczkach, spoczywające na kolanach.

– Dlaczego? – Pytanie zostało zadane spokojnie, ale takim tonem, że nie mogło pozostać bez odpowiedzi.

Lily zamilkła. Ponieważ już mam męża. Ponieważ go kocham. Ponieważ kochałam się z nim i oddałam mu nie tylko ciało, ale całą siebie. Ponieważ, ponieważ.

– Nie mogę – odparła w końcu. – Dobrze wiesz, dlaczego.

– Tak, moja droga. – Elizabeth pochyliła się ze swego siedzenia i ścisnęła jej rękę. – Cóż by znaczyło, gdybym ci powiedziała, że czas leczy rany? Nigdy nie doznałam uczucia choć w części tak intensywnego, którego ty doświadczyłaś i doświadczasz, i nie wiem, czy w ogóle takie rany jak twoja potrafią się zaleczyć. Jesteś jednak kobietą wielkiego ducha i o silnym charakterze. Jestem pewna, że mój sąd jest słuszny, kochanie. Przeżyjesz, moja droga. Nie pogrążysz się w marnej wegetacji. Mam zamiar wesprzeć cię swoimi pieniędzmi i koneksjami, ale najważniejsze będzie zależeć od ciebie. Uczynisz to dla siebie. Wierzę w ciebie.

Lily nie była pewna, czy to zaufanie zostało dobrze ulokowane. Jej odwaga znów zaczęła słabnąć. Z każdym mijanym żywopłotem i słupem milowym zwiększała się odległość dzieląca ją od Neville'a, odległość, która nigdy się nie zmniejszy. W tej cennej chwili nie była pewna, czy zdolna jest nawet do marnej wegetacji, czy w ogóle ma siłę żyć.

– Dziękuję – powiedziała.

– Powiedz mi – Elizabeth odezwała się po jakimś czasie, kiedy przejechały kawałek drogi w milczeniu. – Co się z tobą działo w czasie tych kilku miesięcy, kiedy Neville myślał, że nie żyjesz?

Lily przełknęła ślinę.

– Chcesz znać prawdę?

– Przyszło mi do głowy, że przecież Francuzi daliby znać Brytyjczykom, że od jakiegoś czasu znajduje się u nich w niewoli żona oficera. Mogli nawet dokonać korzystnej zamiany na jednego lub więcej oficerów znajdujących się w angielskiej niewoli. Ale tak się nie stało, prawda?

– Nie.

– Lily, chociaż, jak widzę, nie masz zamiaru pozwolić mi, bym zapomniała, że pracujesz dla mnie, chcę, żebyś wiedziała, że masz prawo do własnego życia. Nie musisz mi nic mówić. Wychowałaś się jednak wśród mężczyzn, moja droga. Może nie wiesz nawet, na czym polega przyjaźń z osobą tej samej płci, z kimś, z kim mogłabyś dzielić się swoimi przeżyciami i doświadczeniami.

Lily oparła głowę o poduszki, zamknęła oczy i opowiedziała wszystko, wszystkie bolesne, wstrętne, poniżające szczegóły, które zataiła przed Neville'em tamtego dnia w domku. Kiedy skończyła, Elizabeth trzymała ją mocno za rękę. Dotyk ten był zadziwiająco pokrzepiający, dotyk kobiety oznaczający współczucie. Elizabeth potrafiła zrozumieć, co oznaczało bycie jeńcem, któremu odebrano wolność, a na koniec, ku największemu poniżeniu, zabrano ciało, wykorzystując je dla własnej przyjemności. Druga kobieta potrafiła zrozumieć wielką wewnętrzną walkę, którą Lily musiała toczyć każdego dnia i nocy, by pozostać sobą, by nie zapominać o godności i o tym, kim jest. O tym, czego gwałciciel – a może nawet morderca - nie mógł jej odebrać.

– Dziękuję – odezwały się jednocześnie po chwili krótkiego milczenia. Obydwie roześmiały się, chociaż w tym śmiechu nie było radości.

– Wiesz, Lily – odezwała się Elizabeth. – Mężczyźni mają takie śmieszne nastawienie, że powinni powstrzymywać się od łez, mimo najokropniejszych rzeczy, które ich spotykają. Kobiety nie są aż tak głupie. Nie ma nic złego w płaczu, kochanie.

Lily zaczęła płakać. Szlochała tak, że zdawało się, że płacz rozerwie ją na strzępy. Szlochała z głową na kolanach Elizabeth, a starsza kobieta głaskała ją po włosach i mruczała coś, czego dziewczyna nawet nie słyszała.

W końcu wyprostowała się, wytarła oczy, potem nos i przeprosiła za wilgotną plamę, która została na sukni Elizabeth. Roześmiała się drżąco.

– Zastanowisz się dwukrotnie, zanim pozwolisz mi znów płakać – powiedziała.

– Czy Neville wie o tym?

– O najważniejszym. Ale nie o szczegółach.

– Ach – powiedziała Elizabeth. – Mądra dziewczyna. Tak. Teraz zastanówmy się, co dalej, zaplanujmy wszystko. Lily, moja droga, czeka nas naprawdę świetna zabawa.

Znów roześmiały się razem.

*

Neville czekał przez miesiąc.

Próbował żyć normalnie. Wyjąwszy fakt, że normalne życie po jego powrocie z wojny na Półwyspie Iberyjskim oznaczało bliskie kontakty z siostrą i kuzynką, a także stopniowe nieuchronne zabiegi o względy Lauren.

Przyjaźń została zburzona. Nie chciał zwodzić Lauren, nie chciał, by uwierzyła, że może znów obdarzyć ją uczuciami, a ona najwyraźniej dawała do zrozumienia, że tego od niego oczekuje. Z kolei Gwen czuła się po prostu skrępowana. Jak Lauren powiedziała przy obiedzie tego wieczoru przed wyjazdem Lily, nic już nie będzie takie samo.

A mimo to najwyraźniej oczekiwano, że on i Lauren pobiorą się. Sąsiedzi, którzy przyjeżdżali z wizytą pod jakimkolwiek pretekstem i którzy przysyłali więcej niż zazwyczaj zaproszeń na obiady, gry w karty, tańce i pikniki, byli zbyt dobrze wychowani, by wspomnieć o tym otwarcie, ale ukradkowo i na różne sposoby napomykali o tym i próbowali wybadać sytuację.

Czy mogą liczyć na ponowny przyjazd barona Galtona, dziadka panny Edgeworth, do Newbury w najbliższym czasie, spytała pewnego dnia lady Leigh. To taki dystyngowany dżentelmen!

Czy hrabina Kilbourne ma zamiar ponownie wprowadzić się do domu, chciała wiedzieć panna Amelia Taylor. Pytała o to, w razie gdyby razem z siostrą przyjechała pewnego dnia i okazało się, że hrabina mieszka w rezydencji. Zarumieniła się na myśl o tym.

Czy jego lordowska mość nadal planuje wyprawę nad jeziora, zastanawiał się sir Cuthbert Leigh. Jego kuzyn ze strony żony właśnie stamtąd wrócił i oznajmił, że to przepiękne miejsce i w dobrym tonie.

Jego lordowska mość musi się czuć obecnie samotnie w Newbury Abbey, od kiedy jego siostra i kuzynka już tu nie mieszkają, powiedziała mu pani Cannadine.

Czy jego lordowska mość uspokoił się już po tym małym zamieszaniu, dopytywała się pani Beckford, żona pastora, tym uspokajającym, współczującym tonem, jakim jej mąż przemawiał u łoża umierających. Ona i wielebny mieli nadzieję – słowu nadzieja towarzyszyło figlarne spojrzenie, nie pasujące do żony pastora – że sprawy przybiorą wkrótce szczęśliwy obrót.