Na szczęście drzwi się otworzyły i do pokoju weszła Elizabeth, uśmiechając się wesoło.
– O Boże! – powiedziała. – Pan Stanwick lubi sobie pogadać, kiedy mu się tylko da sposobność. Przepraszam, że cię opuściłam, Neville. Mam jednak nadzieję, że Lily zajęła się tobą. Potrafi świetnie prowadzić konwersację.
– Nie narzekam – odparł Neville.
– Przejdźmy do bawialni na herbatę – zaproponowała. – Kazałam tam napalić w kominku. Jak na letni dzień jest raczej chłodno, nieprawdaż? I wilgotno.
Lily spojrzała w okno salonu. Rzeczywiście, dzień był szary i pochmurny. Na szybie widniały krople deszczu, chociaż wydawało się, że w tym momencie nie pada. Przypomniała sobie, że rano pogoda popsuła jej humor.
A teraz miała wrażenie, że słońce świeciło przez całe popołudnie. Myliła się jednak.
Elizabeth zawsze otwarcie przyznawała, że Neville jest jej ukochanym bratankiem. Wiedział, że obchodzi ją jego szczęście. Wiedział również, że zdawała sobie sprawę z głębi uczuć, jakie żywił do Lily. Nie zamierzała jednak naciskać dziewczyny, by do niego wróciła. Była na to zbyt uczciwa. Postanowiła umożliwić Lily zdobycie umiejętności, dzięki którym dziewczyna mogła stać się bardziej pewna siebie, by mogła wybrać sama swoją przyszłość. Jeśli Lily zdecydowałaby się go poślubić, Elizabeth byłaby szczęśliwa. Jeśli postanowiłaby inaczej, Elizabeth umocniłaby ją w tym postanowieniu.
Kobiety, kiedy tylko się zjednoczą, pomyślał ponuro Neville, są twarde i niewzruszone, niczym skały Gibraltaru.
Bardzo chciał zabrać Lily do jubilera. Wiedział, że medalionik jest dla niej niezwykle cenny i chciał pomóc jej go zreperować, by mogła go znów nosić. To przede wszystkim nim kierowało, tego był pewien. Była to również, oczywiście, wymówka, dzięki której mógł spędzić z dziewczyną trochę czasu.
Jednak podczas popołudniowej herbaty Elizabeth oznajmiła mu, że następny dzień absolutnie nie wchodzi w rachubę. Rano Lily będzie zajęta lekcjami, a po południu wybierają się na przyjęcie ogrodowe do Foglesów. Chce, by Lily towarzyszyła jej przy takich okazjach. A jeszcze następnego dnia dziewczyna miała rano lekcje, a po południu naukę tańca. Tego dnia również Elizabeth przyjmowała wizyty i chciałaby, by jej dama do towarzystwa siedziała obok i pomagała zabawiać gości.
Neville'owi pozostało jedynie, skoro nie dostał zaproszenia na przyjęcie ogrodowe, odwiedzić ciotkę następnego popołudnia, siedzieć nad filiżanką herbaty i rozmawiać z grupką przybyłych gości, ale nie z Lily. Dopiero nazajutrz dziewczyna w końcu mogła pojechać z nim do jubilera. A nawet wtedy Elizabeth była skłonna wybrać się razem z nimi, gdyby nie zapewnił jej, że weźmie otwarty powóz i służącego.
Elizabeth, oczywiście, bardzo się przejmowała względami przyzwoitości. Traktowała jednak Lily bardziej jak nieoceniony skarb niż jak płatną przyzwoitkę. To było denerwujące, ale Neville odkrył, że również się z tego cieszy. Zbyt wielu młodych ludzi przychodziło do Elizabeth na herbatę nie z innego powodu, niż chęć adorowania jej damy do towarzystwa.
Nareszcie znowu pojawiło się słońce, a Lily miała na sobie elegancką modną zieloną suknię i kapelusz ze słomki. Neville podał jej rękę, gdy wsiadała do faetonu. Wziąwszy lejce od stajennego, usiadł obok niej i poczekał, aż chłopak usadowi się z tyłu.
– Powiedz mi prawdę, Lily? – powiedział, kierując pojazd w stronę Bond Street. – Jak się czujesz?
Namyśliła się nad odpowiedzią.
– Czuję się… swobodnie – powiedziała. – Czuję, że mogę teraz obracać się niemal w każdym towarzystwie, w którym kiedykolwiek w życiu będę miała okazję przebywać. To dobre uczucie, milordzie.
– Czy uczysz się tego, co zawsze chciałaś umieć?
– Stanowczo nie – odparła. – Wątpię, by ktokolwiek był w stanie nauczyć się lub chociażby w części poznać wszystkie fascynujące fakty i tajemnice życia. Uczę się wolniej, niż się spodziewałam. Ledwo umiem czytać, a przecież mam lekcje od ponad miesiąca. Kiedy jednak czuję się zdenerwowana i nieszczęśliwa, przypominam sobie, że zawsze chciałam się uczyć. I nie zapominam, jaka jestem szczęśliwa, że mogę w końcu spełnić swoje marzenia.
Westchnął.
– Nie chciałem, byś się zmieniała, Lily – powiedział. – Lubiłem cię taką, jaką byłaś. Kiedy powiedziałem to Elizabeth, wytknęła mi, że to bardzo samolubne z mojej strony. Z przyjemnością zauważam, że czujesz się, jak to ujęłaś, swobodnie. – Uśmiechnął się do niej. – I podoba mi się twoja fryzura.
– Mnie również.
Uśmiechnęła się wesoło i podniosła rękę, by pomachać dwóm damom, które wychodziły od modystki. W tym samym momencie George Brigham, który przechodził przez ulicę, dotknął ronda kapelusza laseczką i skłonił się jej.
Neville zdał sobie sprawę, że Lily sprawia wrażenie młodej damy i tak jest traktowana. Dzięki własnej odwadze i wsparciu Elizabeth dziewczyna przestała się ukrywać i zachowywała się bez skrępowania. Natomiast on chroniłby ją i bronił. W ten sposób sprawiłby, że zawsze czułaby się zażenowana i nieszczęśliwa. Niełatwo było mu się do tego przyznać.
Zaprowadził ją do najlepszego jubilera, gdzie wyjaśnił, że panna Doyle nie chciałaby zostawiać medalionika i odbierać go później, lecz pragnie przyglądać się naprawie. Usiedli tak, że cenny przedmiot nie zniknął jej z oczu.
Medalionik był złoty. Łańcuszek również. Trudno było uwierzyć, że zwykłego żołnierza stać było na taką ozdobę, skoro jeszcze nie otrzymywał żołdu sierżanta, kiedy została zakupiona. Neville widywał medalionik setki razy na szyi Lily. Był jakby nieodłączną częścią dziewczyny. Nigdy się jednak nad nim nie zastanawiał. Na zewnętrznej stronie znajdował się jakiś zawiły ornament, ale nie próbował pochylać się bliżej, by mu się dokładniej przyjrzeć. Z niewiadomych przyczyn Lily nie lubiła, kiedy ktoś się nim interesował. A on szanował jej życzenia.
Zapłacił za zreperowanie łańcuszka, a Lily schowała medalionik ostrożnie do torebki.
– Nie chcesz go założyć? – spytał, kiedy wyszli ze sklepu.
– Nie nosiłam go tak długo… – powiedziała. – Chciałabym więc założyć go ponownie z jakiejś specjalnej okazji. Nie wiem kiedy. Pomyślę, gdy nadejdzie odpowiednia chwila.
– Może pójdziemy do Guntera na lody? – zaproponował.
Zagryzła wargę, ale skinęła głową.
– Dobrze – powiedziała. – Dziękuję, milordzie. I dziękuję, że mogłam zreperować medalionik. Jest pan bardzo uprzejmy.
Zatrzymał się na chodniku i pochylił się nad nią, by spojrzeć jej prosto w oczy.
– Lily, nie łudź się, że uczyniłem to z uprzejmości – wyjaśnił. – Znów zachowałem się samolubnie. Mam nadzieję, co więcej, wierzę, że kiedy ponownie założysz medalionik, będzie ci przypominał nie tylko o rodzicach, ale również o mężczyźnie, który zawsze będzie uważał się za twojego męża.
– Proszę, nie. – Spojrzała na niego błękitnymi oczyma.
– Będziesz o tym pamiętała, prawda?
Nie odpowiedziała, ale po chwili skinęła niemal niedostrzegalnie głową.
Lily bała się tego popołudnia. Modliła się, by Elizabeth wybrała się razem z nimi. Kiedy postanowiono, że pojadą faetonem, modliła się o deszcz, ponieważ wtedy powinni jechać zakrytym powozem i Elizabeth musiałaby koniecznie im towarzyszyć.
Była taka słaba. Patrzyła na niego, rozmawiała z nim, przebywała z nim sam na sam, z trudem panując nad sobą, by nie odkryć przed nim prawdziwych uczuć. Przerażeniem napawała ją myśl, że gdy on wróci do domu, pozostaną jej tylko wspomnienia.