Dziewczyna otulona jest w zniszczony, stary płaszcz wojskowy, skrócony tak, by na nią pasował. Wyraźnie widać jednak, że zmieniła się w ciągu ostatniego roku. Ze smukłej niedoświadczonej dziewczyny przeobraziła się w piękną kobietę. Jej ciemnoblond włosy spływają luźno puszczonymi pasmami z tyłu, sięgając aż do talii. Wiatr rozwiewa je, plącząc niemiłosiernie. Szczupłe ręce, ukryte pod rękawami spłowiałej, błękitnej sukni z bawełny, złożyła na kolanach. Pomimo panującego chłodu ma bose stopy. Jak mogłaby poczuć ziemię, jak mogłaby poczuć życie, wyjaśniła kiedyś, jeśli ciągle byłaby obuta?
Major Neville Wyatt, lord Newbury, siedzi w swobodnej pozie nieco dalej, trzymając w dłoniach kubek gorącej herbaty. Przygląda się jej. Nie widzi jej twarzy, może sobie jednak wyobrazić malujące się na niej uczucia, kiedy dziewczyna spogląda na leżącą poniżej dolinę, na przepływające po niebie obłoki i krążącego w górze samotnego ptaka. Na pewno jej twarz jest rozmarzona i pogodna. Nie, te określenia nie oddają całej prawdy. Na pewno jej twarz promienieje, a oczy są rozświetlone.
Lily dostrzega piękno wszędzie. Kiedy żołnierze dziewięćdziesiątego piątego pułku i kobiety, które podążają za nimi przez Półwysep Iberyjski, przeklinają pogodę, niekończące się marsze, ponure obozy, jedzenie i siebie nawzajem, Lily zawsze znajduje we wszystkim coś pięknego. Jednak nie gniewają się na nią za tę nieustanną pogodę ducha. Wszyscy ją uwielbiają.
Jeszcze niedawno była dziewczynką. Ale już nią nie jest.
Neville wyrzuca fusy z herbaty na trawę i wstaje. Rozgląda się wokół najpierw zerkając na kompanię żołnierzy, których zabrał ze sobą na wyprawę zwiadowczą, by upewnić się, że Francuzi przestrzegają niepisanego prawa i zimą zostają na swoich pozycjach w Hiszpanii lub w leżącej na granicy fortecy Ciudad Rodrigo, którą brytyjskie siły mają zamiar oblegać, kiedy nadejdzie wiosna.
Spogląda na przeciwległe wzgórza i położoną niżej dolinę. Wszędzie panuje spokój. Właśnie tego się spodziewał. Jeśli istniałoby jakieś realne zagrożenie, nigdy nie pozwoliłby, by kapral Graery zabrał ze sobą żonę, a sierżant Doyle córkę. Rutynowa misja okazała się niespodzianie nad wyraz przyjemna – zazwyczaj o tej porze zaczynały się już deszcze. Jutro wrócą do głównego obozu. Jednak jeszcze dzisiaj będą nocować tutaj.
Wreszcie nie może się już powstrzymać. Idzie w kierunku siedzącej na skale dziewczyny i, siadając obok niej, zakrywa oczy przed słońcem i udaje, że z zainteresowaniem spogląda znów na dolinę. Ona patrzy na niego i uśmiecha się. Nie jest pewien, kiedy jej wygląd i uśmiech zaczęły wywoływać takie poruszenie w jego sercu. Próbował traktować ją nadal jak młodą – zbyt młodą – córkę swojego sierżanta. W ostatnich czasach nie bardzo mu się to udaje. Dziewczyna skończyła już przecież osiemnaście lat.
– Czy zauważyłaś może francuski regiment skradający się ukradkiem doliną, Lily? – pyta, nie patrząc na nią.
Dziewczyna wybucha śmiechem.
– Tak naprawdę aż dwa, proszę pana – odpowiada. – Kawalerii i piechoty. Czy powinnam o tym zameldować?
– Nie. – Uśmiecha się do niej i znów coś go chwyta za serce, kiedy spogląda na jej rozradowaną twarz. – To nie jest ważne. Chyba, że stary Boney przybywa z nimi.
Lily śmieje się znowu. Neville zastanawia się, siedząc obok niej, czy dziewczyna zdaje sobie sprawę, jakie wrażenie robi na mężczyznach… na nim. Z pewnością nie jest jedynym, który zauważył, że stała się już kobietą.
– Podejrzewam, Lily – mówi do niej. – Że potrafisz ujrzeć piękno nawet w tym opuszczonym przez wszystkich miejscu?
– Wcale nie jest opuszczone – odpowiada gwałtownie, jak zazwyczaj. Nawet nagie skały mają w sobie pewną majestatyczność, która budzi niepokój. Widzi pan? – Unosi smukłe ramię i wskazuje. – Trawa. A tam nawet kilka drzew. Natury nie można powstrzymać. Zawsze się odradza.
– To ledwie namiastki drzew. – Neville patrzy we wskazanym przez nią kierunku. – A mój ogrodnik w Newbury Abbey z pewnością wyrzuciłby bez namysłu tę trawę do śmieci.
Lily odwraca się i spogląda na niego, a jemu braknie tchu w piersiach. Jednocześnie pragnie odsunąć się od niej jak najdalej i pragnie zbliżyć się do niej tak bardzo, że…
– Jaki jest tam ogród? – W jej pytaniu słychać wyraźną tęsknotę. – Tatuś twierdzi, że nie ma nic bardziej uroczego niż angielski ogród.
– Zielony – odpowiada. – Soczystą, bogatą zielenią, której nie opiszą żadne słowa. Rośnie tam trawa, drzewa i kwiaty wszystkich kolorów i gatunków. Całe mnóstwo. Powietrze jest aż ciężkie od zapachów lata.
Neville rzadko kiedy odczuwa tęsknotę za domem. Czasami, kiedy zdaje sobie z tego sprawę, czuje się winny z tego powodu. Nie chodzi o to, że nie darzy uczuciem matki i ojca. Kocha ich. Został tak wychowany, żeby pewnego dnia przejąć rolę ojca jako hrabia, został wychowany, by poślubić Lauren, swą daleką kuzynkę, która dorastała razem z nim w Newbury Abbey i była mu równie droga, co własna siostra Gwen. Ale nastał czas, kiedy rozpaczliwie zapragnął żyć na swój sposób, marząc o czynach, przygodzie, wolności…
Zranił rodziców, zostając żołnierzem. Podejrzewa, że jeszcze bardziej zranił Lauren, kiedy odjeżdżając poinformował ją, tak delikatnie, jak mógł, że nie obiecuje, by prędko powrócił i nie oczekuje, że ona będzie na niego czekała.
– Tak bardzo chciałabym je zobaczyć i poczuć ich zapach. – Lily zamyka oczy i powoli wdycha powietrze, jakby wąchała róże rosnące w Newbury.
– Pewnego dnia tak się stanie. – Nie namyślając się, sięga ku niej i jednym palcem odgarnia kosmyk włosów z policzka dziewczyny. Jej skóra jest gładka i ciepła, włosy wilgotne. Czuje jak w jego lędźwiach rodzi się gwałtowne pożądanie i szybko cofa palec.
Dziewczyna uśmiecha się do niego. Nagle robi coś, czego przedtem nigdy nie robiła. Rumieni się i wzrokiem ucieka w bok.
Ona wie.
Neville'a zasmuca ta myśl. Traktował zawsze Lily jak przyjaciółkę, odkąd cztery lata temu Doyle został jego sierżantem. Dziewczyna ma żywy umysł i zachwycające poczucie humoru, a także obdarzona została naturalnym wyrafinowaniem zachowania, pomimo że nie umie czytać ani pisać. Rozmawiała z nim o swym życiu, zwłaszcza o latach spędzonych w Indiach, gdzie umarła jej matka, a także o ludziach i doświadczeniach, które dzielili. Kiedyś pokłóciła się z nim, gdy znalazł ją po potyczce na polu bitwy i skrzyczał za to, że zajęła się rannym, umierającym francuskim żołnierzem. Człowiek to po prostu człowiek, istota ludzka, odparła wtedy. Jego szarża nigdy nie robiła na niej wrażenia, chociaż tak jak ojciec i wszyscy jego ludzie zwracała się do niego „proszę pana”. Wtedy na polu bitewnym przyklęknął obok niej i podał Francuzowi wodę z własnej manierki.
Jednak wszystko się zmieniło. Lily dorosła. A on jej pożądał. Dziewczyna chyba to przeczuwała. Będzie musiał wycofać się z tej przyjaźni, ponieważ Lily nie mogła stać się dla niego niczym więcej. Była córką Doyle'a, a on szanował swojego sierżanta, chociaż pochodzili z różnych klas społecznych. A poza tym Lily była niewinna, a on miał obowiązek bronić jej honoru, a nie nastawać nań. Co więcej, ona również pochodziła z innej klasy. Niestety, takie sprawy miały w życiu duże znaczenie. Chociaż miał buntowniczą naturę, Neville nie potrafiłby zerwać ze swym światem i nigdy tego nie zrobi. Wpojono mu poczucie obowiązku wobec własnego rodu. Jest dżentelmenem, oficerem, wicehrabią, przyszłym hrabią.
Nigdy nie zostanie kochankiem Lily.
– Lily. – Stara się myśleć tylko o przyjaźni, stłumić inne, niepożądane uczucia. – Czego oczekujesz? Co chcesz zrobić ze swym życiem? O czym marzysz?