Выбрать главу

Elizabeth miała jednak rację, trudno było opiekować się człowiekiem, którego darzy się uczuciem. Kiedy ktoś kocha głęboko, wie, że śmierć ukochanego pozostawi ziejącą pustkę, której nigdy nie da się wypełnić. Na domiar złego Lily miała świadomość, że zraniła go kula przeznaczona dla niej. I nikt nie wiedział, dlaczego to się stało.

Nie powiedziała mu, że aż do chwili śmierci będzie go uważała za swego męża, bez względu na to, jakie przeciwności będą stwarzać kościół i państwo, i że nigdy nie przestała tak uważać. Nie powiedziała mu, a teraz było już może za późno.

Rano złapał jej dłoń z gorącym, mocnym uściskiem.

– Powinienem zatrzymać ją u swego boku na czole kolumny, nieprawdaż? – Patrzył na nią oczami błyszczącymi od gorączki. – Nie powinienem powierzać jej bezpieczeństwa innym. Nie powinienem tego robić. Powinienem umrzeć w jej obronie.

– Zrobiłeś, co mogłeś, Neville. – Pochyliła się bliżej. - Nie byłeś w stanie nic innego zrobić.

– Mogłem oszczędzić jej… Czy to prawda, że to los gorszy od śmierci? Wolałbym umrzeć, niż ją na to narażać.

– Nie ma rzeczy gorszej niż śmierć – powiedziała. – Po tej stronie grobu zawsze istnieje promyk nadziei. Tak długo, jak długo pozostawałam przy życiu, mogłam marzyć, że do ciebie wrócę. Kochałam cię. Zawsze cię kochałam.

– Nie mów tak, Lauren. Proszę, nie mów tak, moja droga.

Po południu Lily w końcu dała się przekonać, by pójść do swego pokoju, ale dopiero wtedy, kiedy Elizabeth obiecała, że nie będzie się sprzeciwiać, by dziewczyna znów czuwała przy nim w nocy. Dolly czeka na nią, wyjaśniła Elizabeth, grozi, że wyciągnie swoją panią siłą. Przygotowała gorącą kąpiel i łóżko.

– Obudzę cię, kiedy będzie się coś działo – obiecała. – Jest twardy, Lily. Nic mu nie będzie.

Dobrze wiedziała, że Elizabeth mówi prawdę, ale tu chodziło o jej ukochanego. Tak rozpaczliwie chciała, by żył.

Okazało się, że spała głęboko, bez marzeń sennych, całe cztery godziny. Kiedy zadzwoniła po Dolly, pokojówka poinformowała ją, że książę Portfrey prosi, by poświęciła mu kilka minut, zanim uda się do pokoju rannego.

Lily stanowczo pragnęła zapomnieć o wszystkim, co zdarzyło się w Vauxhall. Łatwiej było to postanowić niż uczynić. Nie chciała rozmyślać nad tą straszną tajemnicą. Nie mogła, nie, nie teraz. Musiała zebrać wszystkie siły dla Neville'a. Jednak strach powrócił, kiedy tylko dowiedziała się, że na dole czeka na nią książę i kiedy przypomniała sobie, że pojawił się nagle w Vauxhall. I miał na sobie długi, ciemny płaszcz.

Mimo to zeszła na dół.

Podbiegł do niej, rozkładając ręce.

– Lily, moja droga! – Na jego twarzy malowało się współczucie.

Dziewczyna cofnęła się do drzwi i za plecami złapała za klamkę.

Opuścił dłonie i zatrzymał się o kilka kroków od niej.

– Niestety nie złapaliśmy go. Tak mi przykro. Czy widziałaś go? Przyjrzałaś mu się? Przypominasz sobie coś jeszcze, oprócz ciemnego płaszcza i pistoletu?

– Czy to był pan? – wyszeptała.

Spojrzał na nią, nic nie rozumiejąc.

– Czy to pan strzelił do Neville'a? – podniosła głos.

Długo nie odzywał się.

– Dlaczego myślisz, że to ja? – spytał w końcu.

– Stał pan na ścieżce rododendronowej. Czy to pan śledził mnie w lesie? To pan zepchnął ten głaz z urwiska, próbując mnie zabić? Czy to pan próbował przejechać mnie w Hyde Parku? Wiem, że w Vauxhall mierzono do mnie, a nie do Neville'a. Czy to był pan? – O dziwo, czuła się zupełnie spokojna. Zauważyła, że pobladła mu twarz.

– Ktoś próbował cię zabić, kiedy byłaś w Newbury? A potem w Hyde Parku?

– Widziałam sylwetkę na ścieżce rododendronowej, ktoś stał nieruchomo i wypatrywał mnie, siedziałam wtedy na drzewie. A kiedy zeszłam, natknęłam się na pana. Dlaczego pragnie pan mojej śmierci?

Zasłonił zamknięte oczy dłonią.

– Jest tylko jedno wyjaśnienie - wymruczał. Otworzył oczy i spojrzał na nią. – Jak na Boga ma to udowodnić? – Zamrugał i popatrzył na nią bardziej przytomnym wzrokiem. – Lily, to nie byłem ja. Przysięgam. Nie chciałbym wyrządzić ci krzywdy. Wręcz przeciwnie. Gdybyś tylko wiedziała… – Potrząsnął głową. – Nie mam dowodów… żadnych. Proszę, uwierz, że to nie ja.

Nagle zrozumiała, że jej podejrzenia są niemądre. Nie wiedziała, czemu w nie uwierzyła. Ale myśl, że ktoś pragnie jej śmierci, również była niedorzeczna. Poza tym trudno byłoby uwierzyć, że najbardziej podejrzana osoba przyzna się swej ofierze, że śledzi ją od ponad miesiąca.

– Jeśli chcesz zachować spokój ducha, uwierz mi, proszę – powiedział książę. – Och, Lily, gdybyś tylko wiedziała, jak bardzo cię kocham.

Znów ogarnął ją strach, przywarła do drzwi, tak że klamka boleśnie wpijała jej się w plecy. O co mu chodzi? Kochają? Jakże to? Był w takim wieku, że mógłby być jej ojcem. Poza tym zabiegał o względy Elizabeth.

Przeczesał palcami siwiejące włosy i odetchnął głęboko.

– Przebacz mi. Nigdy nie zachowałem się równie niestosownie. Idź do Kilbourne'a, Lily, i poproś Elizabeth, by do mnie przyszła. I proszę cię na wszystko, uwierz mi.

Nie odpowiedziała. Odwróciła się, otworzyła drzwi i wybiegła. Miała teraz wiele powodów, by mu nie wierzyć. Co miał na myśli, mówiąc, że ją kocha? A jednak, kiedy prosił ją, by mu uwierzyła, była skłonna to uczynić.

*

Gdy Neville otworzył oczy, w pokoju panowały ciemności. Nie wiedział, ile dni upłynęło odkąd został ranny. Czuł się osłabiony. Ramię mu zesztywniało i potwornie bolało. Odwrócił głowę i skrzywił się z bólu. Lily leżała obok niego, z odwróconą ku niemu głową i otwartymi oczami.

– Jeśli to sen, nie mów mi tego. – Uśmiechnął się do niej.

– Gorączka zaczęła opadać dwie godziny temu – powiedziała. – Jesteś głodny?

– Spragniony.

Kiedy wstała z łóżka i poszła w stronę stolika, by nalać mu wody, zobaczył, że ma na sobie tylko cienką koszulkę. Przytrzymała szklankę, kiedy próbował wstać. Zajęło mu to chwilę, ale nie chciał, by mu pomagała. Kiedy wziął od niej szklankę, utworzyła z poduszek oparcie. Skończywszy pić, opadł ostrożnie na łóżko.

– Życie w cywilizacji osłabia, Lily. Gdyby to się stało w Hiszpanii, już bym wrócił na pole bitwy.

– Wiem – odparła.

Poklepał obok siebie miejsce i wziął jej dłoń, kiedy usiadła obok niego.

– Pewnie nikogo nie złapano.

Potrząsnęła głową.

– Nie musisz się bać. – Tak naprawdę nie mógł sobie wyobrazić Lily trzęsącej się ze strachu. – To zapewne jakiś szaleniec, albo wziął cię omyłkowo za kogoś innego. Coś takiego nigdy się już nie zdarzy.

– Zdarzyło się już przedtem.

Przez chwilę nie dotarło do niego, o czym Lily mówi. Poczuł, jak ogarnia go chłód. Nie wierzył w głębi duszy w swe wyjaśnienia, po prostu nie wiedział, co jej powiedzieć. Czyżby ktoś chciał zabić Lily lub jego?

– Ktoś już do ciebie strzelał? – Nie mógł w to uwierzyć.

Potrząsnęła głową.

– Nie strzelał. – Opowiedziała pokrótce o tym, jak na ścieżce rododendronowej zobaczyła czyjąś sylwetkę w ciemnym płaszczu i o uczuciu, które ogarnęło ją w lesie, że znów widzi kogoś ubranego tak samo. Opowiedziała o głazie, który stoczył się z urwiska, kiedy wspinała się na skałę. I o tym, jak była bliska śmierci w Hyde Parku.