Выбрать главу

Mimo to nie uznał się za pokonanego. Kiedy zrozumiał, że córka mówi zupełnie serio, odłożył łyżkę.

– Jak ci się wydaje, co będziesz robiła, jeśli tu zostaniesz? – zapytał zjadliwym tonem. – Wstąpisz do wojska, tak jak to chciała uczynić twoja niedorozwinięta siostra?

Margaret poczerwieniała z gniewu, ale ugryzła się w język i nic nie powiedziała, czekając na słowa, które wytrącą ojcu z rąk wszelkie argumenty.

– Pojadę do Niemiec – oświadczyła Elizabeth.

Ojciec był tak zdumiony, że aż stracił na chwilę głos.

– Kochanie, czy nie wydaje ci się, że posunęłaś się trochę za daleko? – zapytała matka.

– Oto, co się dzieje, kiedy dziewczętom pozwala się dyskutować o polityce! – powiedział Percy z nadętą powagą, doskonale naśladując głos ojca. – Wszystko przez tę Marię Stopes, która…

– Cicho bądź! – syknęła Margaret i dała mu sójkę w bok.

Zapadła cisza. Kelner zabrał nietkniętą zupę. Zrobiła to – pomyślała Margaret. – Miała dość odwagi, żeby mu to powiedzieć. Czy jednak jej się uda?

Widziała, że ojciec jest zbity z tropu. Łatwo było mu potępiać Margaret za to, że chciała zostać w kraju i walczyć z faszystami, znacznie trudniej natomiast potępić Elizabeth, która opowiadała się po tej samej stronie co on.

Jednak takie drobne moralne wątpliwości nigdy nie zaprzątały na dłużej jego uwagi.

– Kategorycznie ci tego zabraniam! – oświadczył, kiedy kelner oddalił się od stolika. Ton, jakim to powiedział, świadczył, że uważa dyskusję za zakończoną.

Margaret spojrzała na siostrę. Jak zareaguje? Nawet nie uznał za stosowne przedstawić jej swoich racji.

– Obawiam się, że nie możesz mi niczego zabronić, drogi ojcze – odparła zadziwiająco łagodnie Elizabeth. – Mam już dwadzieścia jeden lat i wolno mi robić wszystko, na co tylko przyjdzie mi ochota.

– Na pewno nie wtedy, kiedy jesteś ode mnie zależna finansowo – zripostował.

– W takim razie będę musiała obejść się bez twojej pomocy. Dysponuję własnymi, skromnymi środkami.

Ojciec wypił łyk wina, po czym powiedział:

– Nie pozwalam ci na to, i już.

Zabrzmiało to bardzo mało przekonująco. Margaret zaczęła wierzyć, że Elizabeth uda się postawić na swoim. Nie bardzo wiedziała, czy cieszyć się z powodu zwycięstwa siostry nad despotycznym ojcem, czy rozpaczać, dlatego że Elizabeth postanowiła przyłączyć się do nazistów.

Podano solę z Dover, ale jadł tylko Percy. Elizabeth była blada z przejęcia, lecz usta miała zaciśnięte w wąską kreskę świadczącą o całkowitej determinacji. Margaret podziwiała jej odwagę, choć potępiała przekonania.

– Skoro nie lecisz do Ameryki, to po co w ogóle wsiadłaś do pociągu? – zapytał Percy.

– Mam wykupiony bilet na statek odpływający z Southampton.

– Nie uda ci się dotrzeć statkiem do Niemiec z tego kraju! – oświadczył triumfalnie ojciec.

Margaret przeraziła się. Ojciec miał rację. Czy Elizabeth popełniła błąd? Czyżby jej plan miał się nie powieść z powodu tego drobnego potknięcia?

– Płynę do Lizbony – odparła spokojnie Elizabeth. – Przesłałam już pieniądze do tamtejszego banku i zarezerwowałam miejsce w hotelu.

– Podstępne dziecko! – syknął ojciec tak głośno, że siedzący przy sąsiednim stoliku mężczyzna spojrzał w ich stronę.

– Stamtąd na pewno uda mi się jakoś przedostać do Niemiec – dokończyła Elizabeth, nie zwracając uwagi na jego wybuch.

– A potem?. – Zapytała matka.

– Dobrze wiesz, mamo, że mam przyjaciół w Berlinie.

– Tak, kochanie – przyznała matka z ciężkim westchnieniem. Sprawiała wrażenie bardzo przygnębionej; Margaret zrozumiała, że matka właściwie już pogodziła się z decyzją córki.

– Ja także mam przyjaciół w Berlinie – oświadczył głośno ojciec.

Tym razem już kilka osób skierowało na nich zaintrygowane spojrzenie.

– Ciszej, mój drogi – poprosiła matka. – Wszyscy doskonale cię słyszymy.

– Moi przyjaciele odeślą cię z powrotem, jak tylko tam się pojawisz – dodał ojciec nieco spokojniej.

Margaret mimowolnie aż uniosła rękę do ust. Ojciec rzeczywiście mógł skłonić niemieckie władze, by deportowały Elizabeth. W kraju rządzonym przez faszystów wszystko było możliwe. Czyżby ucieczka Elizabeth miała skończyć się przy biurku jakiegoś urzędnika, który pokręci głową nad jej paszportem i odmówi zgody na wjazd?

– Nie zrobią tego – odparła Elizabeth.

– Zobaczymy – powiedział ojciec, ale Margaret wyczuła, że nie jest zbyt pewien siebie.

– Powitają mnie z otwartymi ramionami. – Nuta zmęczenia w głosie Elizabeth sprawiła, że to, co mówiła, wydawało się bardziej przekonujące. – Ogłoszą w prasie, że uciekłam z Anglii i przyłączyłam się do nich, tak samo jak angielskie pisma brukowe rozdmuchują sprawę każdego znanego Żyda, któremu uda się wydostać z Niemiec.

– Mam tylko nadzieję, że nie dowiedzą się o babci Fishbein – zauważył Percy z niewinną miną.

Elizabeth była przygotowana na każdy atak ze strony ojca, ale okrutny żart brata trafił w czuły punkt.

– Przestań, okrutny chłopcze! – wykrzyknęła i zalała się łzami.

Kelner ponownie zabrał nietknięte talerze. Następne danie stanowiły kotlety z jagnięcia z warzywami. Kelner dolał wina, a matka natychmiast wypiła mały łyk, co oznaczało, że musiała być bardzo zdenerwowana.

Ojciec zaatakował mięso nożem i widelcem i zaczął je przeżuwać z wściekłością. Wpatrując się w jego twarz Margaret stwierdziła z zaskoczeniem, że pod maską gniewu kryje się zszokowane zdziwienie. Po raz pierwszy w życiu widziała wstrząśniętego ojca; zazwyczaj jego niesłychana arogancja pozwalała mu przetrwać każdy kryzys. Nagle uświadomiła sobie, że świat, taki, jaki znał i jakim chciał go widzieć, zwalił mu się na głowę. Wojna stanowiła koniec jego nadziei; pragnął, by naród brytyjski pod jego przywództwem padł w ramiona faszyzmu, lecz zamiast tego naród wydał faszyzmowi wojnę, a jego skazał na wygnanie.

W rzeczywistości już w połowie lat trzydziestych znalazł się na uboczu życia publicznego, lecz do tej pory wmawiał sobie, że dzieje się tak tylko chwilowo i że w godzinie próby zostanie poproszony o pomoc. Był taki okropny chyba właśnie dlatego, że cały czas żył kłamstwem. Jego zapał przerodził się w obsesję, wiara we własne siły w chełpliwość, a ponieważ nie pozwolono mu zostać dyktatorem Wielkiej Brytanii, musiał zadowolić się tyranizowaniem swoich dzieci. Teraz jednak nie mógł już ignorować prawdy. Opuszczał swój kraj, do którego być może już nigdy nie miał powrócić.

Jakby tego jeszcze było mało, w tej samej chwili, kiedy wszystkie polityczne nadzieje rozpadały się w pył, dzieci także zaczęły się buntować. Percy starał się dowieść, że ma żydowskie pochodzenie, Margaret podjęła próbę ucieczki, a teraz przeciwstawiła mu się również Elizabeth – jedyna, która do tej pory szła bez szemrania w jego ślady.

Margaret wydawało się, że powinna powitać z radością szczeliny pojawiające się w zbroi ojca, ale zamiast radości odczuwała niepokój. Jego niewzruszony despotyzm stanowił do tej pory niezmienny składnik jej życia; perspektywa, że teraz może go zabraknąć, napawała ją lękiem. Podobnie jak naród, który nagle stanął w obliczu rewolucji, była wystawiona na pastwę lęku i niepokoju.

Spróbowała coś zjeść, lecz prawie nie mogła przełykać. Matka przesuwała przez chwilę po talerzu kawałek pomidora, po czym odłożyła widelec i zapytała:

– Czy w Berlinie czeka może na ciebie jakiś chłopiec?

– Nie – odparła Elizabeth.

Margaret wierzyła jej, choć pytanie matki było bardzo trafne. Margaret doskonale wiedziała o tym, iż zauroczenie jej siostry Trzecią Rzeszą miało związek nie tylko z ideologią. W wysokich, jasnowłosych żołnierzach ubranych w nieskazitelne mundury i błyszczące buty z cholewami było coś, co bardzo mocno oddziaływało na duszę Elizabeth. Poza tym, podczas gdy w Londynie traktowano ją po prostu jako niezbyt urodziwą dziewczynę z ekscentrycznej rodziny, w Berlinie byłaby kimś niezwykłym: angielską arystokratką, córką długoletniego faszysty, cudzoziemką podziwiającą niemiecki nazizm. Ucieczka przedsięwzięta na samym początku wojny uczyniłaby ją słynną; uznano by ją za bohaterkę. Najprawdopodobniej zakochałaby się w jakimś młodym oficerze lub funkcjonariuszu partyjnym pnącym się szybko w górę po szczeblach kariery, a potem wyszłaby za niego za mąż i rodziłaby jasnowłose dzieci, które mówiłyby wyłącznie po niemiecku.

– Podejmujesz się bardzo niebezpiecznej rzeczy, moja droga – powiedziała matka. – Twojemu ojcu i mnie chodzi wyłącznie o twoje bezpieczeństwo.

Margaret mocno wątpiła, czy ojcu rzeczywiście chodzi o bezpieczeństwo córki. Matce – na pewno, on jednak przede wszystkim był wściekły z powodu okazanego mu nieposłuszeństwa. Być może pod pokładami jego gniewu kryła się cienka warstwa łagodności, bo przecież nie zawsze był taki oschły. Margaret pamiętała z wczesnego dzieciństwa chwile radości i rodzinnego szczęścia. Na myśl o tym zrobiło się jej bardzo smutno.

– Wiem, że to niebezpieczne, mamo, ale w tej wojnie gra toczy się o moją przyszłość – odparła Elizabeth. – Nie chcę żyć w świecie rządzonym przez żydowskich bankierów i prymitywnych komunistycznych działaczy związkowych.

– Co za bzdura! – nie wytrzymała Margaret, ale nikt nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi.

– W takim razie, leć z nami – zaproponowała matka. – W Ameryce na pewno będziesz się dobrze czuła.