Выбрать главу

– Tam będzie się trudno dostać – mruknął Bob.

– Próbuj – zachęcił Jupe.

Komórka R-12 miała gęste zasieki zabezpieczeń. Bob pokonał kilka, odnajdując kody oryginalnym sposobem przez siebie opracowanym, ale wciąż jawiły się nowe bramki, coraz bardziej szczelne.

NOD. Jak to rozszyfrować? Nadzwyczajna Ochrona Danych? Numer Otwarcia Dostępu? Może Nowo Otwarte Dochodzenie?

– Nie mogę złamać tego skrótu – westchnął. – Nic nie pasuje.

Pete stanął za jego plecami, popatrzył na monitor, potem na Jupe’a.

– Ja bym spróbował kombinacji najprostszej – powiedział.

– Odkryłeś w sobie talent hakera? – zapytał Bob z uśmieszkiem.

– Dla mnie NOD to Noc Ognistych Demonów – odparł Pete.

Bob puknął się palcem w czoło. Błyskawicznie wystukał na klawiaturze propozycję Pete'a i w odpowiedzi uzyskał natychmiast: ZAAKCEPTOWANE.

Dlaczego wysoka specjalizacja odciąga od prostoty myślenia?

Monitor wyświetlił skład gangu. Mike Sullivan – herszt, pseudonim “Bonza”. Kilkanaście innych nazwisk i pseudonimów. Chuligaństwo, rasistowskie ekscesy – jako przykrywka. Podejrzani o handel narkotykami, przemyt papierosów i alkoholu. Agenci R-12 prowadzą obserwację i działania operacyjne. Dowodów jeszcze nie skompletowano.

– Na liście nie ma Victora Morgana – poinformował Bob. – Nie występuje ani razu w wykazie kontaktów.

– Tak przypuszczałem – powiedział Jupe. – Swojego człowieka Bonza nie nazwałby pajacem. Chyba że…

– Co masz na myśli? – zapytał Pete.

Jupe przestał skubać dolną wargę.

– Głęboką konspirację – odparł. – Victor Morgan byłby dla nich cenny, zwłaszcza jako syn senatora. Są przebiegli. Mogą stosować podwójne maskowanie: puszczają słuch, że jest z nimi, a potem ma się okazać, że nie jest.

– Co ze stu tysiącami dolarów, o których mówiła pani Morgan? -zapytał Bob.

– Jedno nie przeczy drugiemu – powiedział po pauzie Jupe. – Swojego się nie szantażuje. Chociaż, z drugiej strony… – Jupiter znów poskubał wargę, zmarszczył czoło. Swój swoim, a tatuś niech płaci. Tak też mogłoby być. Musimy zbadać, czy Victor należy do Demonów i czy faktycznie go szukaja.

– Przecież sprawdzałeś – powiedział Pete.

– Ale nie uzyskałem pewności i jestem u nich spalony – odparł Jupe. – Teraz kolej na was. Mam plan…

Nie zdążył jednak wyłożyć swego pomysłu, bo w przyczepie zadzwonił telefon, Jupe odebrał. Słuchał w milczeniu.

– Dobrze, proszę pana – powiedział na zakończenie. – Będę o drugiej. – Odłożył słuchawkę i popatrzył w zadumie na kolegów. – Mamy problem. Martin Morgan poprosił mnie o spotkanie, nie mogłem mu odmówić. Skąd on wie, że mamy jakiś związek ze zniknięciem Victora? Żona nie powiedziała mu na pewno.

– Będziesz miał niezłą gimnastykę – zauważył Bob.

Dżip zatrzymał się nieopodal jeziora. Zachodzące słońce kładło na niebieskawość sosen trochę czerwieni, a lustro wody u stóp urwiska podświetlało gasnącą pozłotą. W głębokim cieniu drzew myśliwski domek wyglądał tajemniczo i mrocznie.

Angela rozejrzała się: w pobliżu nie parkował żaden samochód, nic się nie poruszało, ciszę naruszał tylko świergot ptaków. Skradając się, podeszła do okna, zajrzała przez szybę. Zobaczyła brata leżącego na łóżku z książką w rękach. Poskrobała paznokciem szkło. Victor podniósł głowę i spojrzał w jej kierunku. Nie wyglądał na przestraszonego. Po chwili rozpoznał Angelę i dopiero wtedy się zdziwił.

Wyszedł przed dom.

– Jak tu trafiłaś? – zapytał niechętnie.

– Nie cieszysz się, że mnie widzisz?

– Mam dość tej dziury – mruknął. – Czytam “Solaris” Lema już po raz trzeci. Nie powinnaś była tutaj przyjeżdżać.

Angela objęła brata, pocałowała go w policzek.

– Ojciec jest u kresu sił – powiedziała cicho. – Rozpętała się afera.

– Zrezygnował z kandydowania?

– Nic nie rozumiem z tego wszystkiego. – Angela potrząsnęła jasną czupryną, blond grzywka spadła jej na oczy.

– Nie musisz – rzucił Victor.

– Należysz do Ognistych Demonów? Brałeś udział w ich zadymie? Tylko to mi powiedz, Vic. Do licha, jestem twoją siostrą!

Victor uśmiechnął się leciutko. Zapewne tutejsze powietrze sprawiło, że miał na policzkach dużo mniej pryszczy.

– Chyba nie wypaplałaś ojcu, gdzie się ukrywam? – zapytał. – Za parę dni wrócę do domu.

– Jutro ukaże się w gazetach nowe zdjęcie z Nocy Ognistych Demonów. Można będzie cię na nim rozpoznać – Angela patrzyła prosto w oczy Victorowi. – Wuj John już widział tę fotografię i twierdzi, że to ty, na sto procent.

Twarz Victora wykrzywił grymas – gniewny i jakby gorzki.

– Nasz kochany wujaszek… – mruknął, odwracając głowę. – Tak bardzo się martwi o naszą rodzinę.

– A ty ją hańbisz. Narozrabiałeś i kryjesz się jak szczur. Masz gdzieś udrękę ojca i to, że przez ciebie przegra wybory.

Victor nie od razu odpowiedział. Ważył słowa.

– Każdy żyje na własny rachunek – odezwał się w końcu. – Nie jestem dzieciakiem, odpowiadam za siebie. Ojciec może się mnie wyprzeć, proszę bardzo. Zmienię nazwisko, jeśli trzeba. Spadaj stąd, siostrzyczko. I nikomu pary z ust, że mnie widziałaś. Bo będzie tragedia.

– Demony cię szukają? – strzeliła. – Naraziłeś im się? Czegoś chcą?

– Spadaj, proszę,

– Jeśli jutro w “Los Angeles Sun” zamieszczą to zdjęcie…

– Nasz ojciec nie musi być senatorem – przerwał jej brat z krzywym uśmieszkiem. – Niech dalej prowadzi swoją kancelarię adwokacką. Dobrze na tym wyjdzie.

– Jak śmiesz tak mówić o ojcu?! – wykrzyknęła Angela.

Victor już otworzył usta, aby zareplikować, ale powstrzymał się, zacisnął wargi. Widać było, że nie przyszło mu to łatwo. Z twarzy znikł arogancki wyraz, ustępując miejsca goryczy i bezradności.

– Kiedyś zrozumiesz – powiedział cicho. – Musi być, jak jest. I, błagam, ani słowa tacie, że się ze mną widziałaś. Jedź już.

Angela z nisko pochyloną głową ruszyła w stronę samochodu. Wsiadając do dżipa, obejrzała się i zobaczyła nieruchomego Victora, który odprowadzał ją smutnym wzrokiem. Poczuła bolesny ucisk w sercu.

ROZDZIAŁ 4. AUTENTYK CZY FAŁSZYWKA?

Uśmiech na sympatycznej twarzy Martina Morgana tym razem nie wyglądał naturalnie – był raczej uprzejmością wobec gościa, pokrywającą niepokój i wyczerpanie. Kandydat na senatora miał podkrążone oczy i zapadnięte policzki, obciągnięte szarawą skórą. Wyszedł Jupiterowi na spotkanie, uścisnął mu dłoń, wskazał na skórzaną kanapę w rogu gabinetu.

– Będę mówił wprost – odezwał się zmęczonym głosem. – Na moim synu ciążą podejrzenia, że jest związany z gangiem Ognistych Demonów. Jeśli to prawda, wycofam się z wyborów. Ale mój syn zniknął i nie mogę tego wyjaśnić.

Zamilkł, czekając na reakcję Jupe'a.

Jupe, aby wygrać na czasie, chciał zapytać, dlaczego pan Morgan zwraca się z tym do niego, ale uznał, że z tym udręczonym człowiekiem nie należy bawić się w ciuciubabkę. Morgan musiał wiedzieć albo domyślać się, że Trzej Detektywi badają tę sprawę.

– Obawiam się, że wyjaśnienie nie jest proste – powiedział. – Pana syn chyba znał Demonów, bo bywał często w “Hadesie”. Jedna z wersji zakłada szantaż. Demony żądają od Victora pieniędzy, pod groźbą, że skompromitują pana. Ponieważ zapłacić ma Victor, nie zrobią żadnego ruchu, póki się z nim nie skontaktują. To może być powód, dla którego pański syn się ukrywa.

– Nie sądzę – Morgan pokręcił głową. – Kampania kompromitacji już się zaczęła. Jutro w “Los Angeles Snu” ma się ukazać zdjęcie Victora jako jednego z Ognistych Demonów, zrobiono je owej słynnej Nocy, podczas pogromu.