– Dostałem twoją wiadomość na pager. Rozmawiałem z lekarzem.
Uniosła brwi.
– W sprawie Bandeaux?
– Tak.
– Coś ciekawego?
– Nawet bardzo. – Krótko streścił jej, czego dowiedział się od St. Claire’a. – Szybko się z tym uwinął. Jutro będziemy mieli gotowy pisemny raport.
– GHB? Jezu, o co tu chodzi? Przecież nie o gwałt na randce.
– Może o morderstwo na randce. Chyba że Josh chciał sobie poeksperymentować.
– Z narkotykiem gwałtu? Musiałby mieć nierówno pod sufitem. – Wstała i przeciągnęła się, jakby kręgosłup ją bolał. – Więc sądzisz, że ktoś go zabił.
– To bardzo możliwe. Na to wygląda.
– Tylko po co upozorował samobójstwo? – zapytała Morrisette.
– Dobre pytanie. I dlaczego tak spieprzył sprawę? A co z tym winem? Czy to morderca popełnił błąd? Czy nie zdawał sobie sprawy, że Josh jest uczulony, i podał mu narkotyk z alkoholem?
– Ale przecież Bandeaux uważałby, co pije.
Reed wzruszył ramionami.
– Może nie wiedział, że to wino zawiera siarczyny. Poza tym może to nie było wino. Musimy skontaktować się z lekarzem Bandeaux i dowiedzieć się, na co dokładnie był uczulony.
– W porządku, ale na razie załóżmy, że to jednak wino.
– Dobra.
– Gdyby twoje życie zależało od tego, jakie pijesz wino – powiedziała, marszcząc wyskubane brwi – nie sprawdziłbyś, co pijesz?
– Jasne, że tak, ale pewnie tylko butelkę, a nie samo wino.
– A to oznacza?
– Że butelka mogła być sfałszowana, zamieniono etykiety albo ktoś nalał wino w innym pokoju i przyniósł je Bandeaux.
– Ktoś, komu ufał – dodała.
– Czy znaleźliśmy w domu jakąś butelkę z winem?
– Tylko ze dwie setki w piwnicy, ale wszystkie pełne – powiedziała, pochylając się nad biurkiem i sięgając po teczkę. – Wydaje mi się, że w śmieciach była jakaś butelka; zobaczmy… Mam tu listę wszystkich znalezionych rzeczy… – Wyciągnęła wydruk komputerowy i przesunęła srebrnym paznokciem wzdłuż pierwszych kilku stron. – Jest… butelka po winie Pinot Noir. Z importu. Z Francji.
– Korek?
Spojrzała jeszcze raz na spis.
– Tak, jest.
– Nic podejrzanego?
– Nic więcej tu nie napisali. A o co ci chodzi?
– W laboratorium sprawdzili, czy coś zostało w butelce? Chcę zobaczyć, co to było i czy ktoś majstrował przy korku. Czy zawartość odpowiada etykiecie… A co ze szminką na kieliszku?
– Jeszcze nic nie wiadomo.
Reedowi nie podobało się to wszystko. Niektóre elementy układanki w ogóle tu nie pasowały. Morderca zupełnie spartaczył robotę. Z pośpiechu? Z głupoty?
– A ty co myślisz? – spytał Morrisette. – Samobójstwo czy morderstwo? – Opadła na fotel, potrącając komputer. Ekran zamigotał i pojawiło się na nim zdjęcie leżącego na biurku, martwego Josha Bandeaux.
– Po co ktoś miałby próbować go zabić dwa razy?
– Może to samobójstwo. Tak, wiem, wiem, nie wierzę, że Josh Bandeaux chciał popełnić samobójstwo, ale załóżmy, że tak, i zobaczmy, dokąd nas to doprowadzi – tylko teoretycznie. Może biedny Josh cierpiał na depresję, a wino i GHB działały zbyt wolno, więc chwycił za nóż.
– I pociął się? Rany, od których zginął, zostały zrobione innym narzędziem, nożem chirurgicznym lub myśliwskim. – Reed nie kupował tej teorii.
– Którego nie znaleźliśmy. – Przygryzła dolną wargę, studiując raport.
– No i GHB. Czy to pasuje nam do układanki?
– Nie. – Potrząsnęła głową i popatrzyła na ekran. – Nic nie pasuje. Jeśli został zamordowany, dlaczego morderca, który poświęcił czas, żeby upozorować samobójstwo, zostawił kieliszki, butelki, ślady po winie?
– To może świadczyć albo o głupocie – odezwał się Reed – albo o bezczelności morderczyni, która gra nam teraz na nosie zadowolona, że się tak łatwo wywinęła.
– Morderczyni? – powtórzyła Morrisette. – Na przykład pani Bandeaux?
– Niewątpliwie jest na liście podejrzanych.
– Razem z połową mieszkańców Savannah. Wygląda na to, że każdy, kto znał Bandeaux, miał z nim na pieńku – mruknęła. – Josh Bandyta był powszechnie znany.
Reed nie mógł się nie zgodzić. Morrisette miała rację; byli jeszcze inni podejrzani, których trzeba zbadać. Ale mimo to wina Caitlyn Bandeaux wydawała mu się coraz bardziej oczywista. Przeczytał kopię pozwu Josha oskarżającego żonę o spowodowanie śmierci dziecka. Ohydna sprawa. Bandeaux oskarżał Caitlyn o zaniedbanie i brak odpowiedzialności. Sąsiedzi widzieli, jak wielokrotnie przychodziła do Josha; nawet pokojówka, która znalazła ciało, przysięga, że Caitlyn była regularnym gościem w jego domu. Chociaż wiedziała, że Bandeaux miał przyjaciółkę.
– Czy znaleziono już Naomi Crisman?
– Jeszcze nie. Jeden ze znajomych Josha mówi, że nie ma jej w kraju. Pewnie nie wie nawet o jego śmierci.
– A co z wiadomościami na sekretarce i z pocztą elektroniczną?
– Albo nie było żadnych wiadomości, albo zostały skasowane.
– A poczta?
– Wciąż szukamy, przeszukujemy także śmieci. Do tej pory wiele nie znaleźliśmy. Tylko guzik na podłodze koło biurka. Wygląda jak guzik od koszuli Bandeaux.
– Urwany?
– Nie, odcięty. Nitka jest równo przycięta, a nie poszarpana. Ktoś celowo go odciął i musiał to zrobić tamtej nocy. Niemożliwe, żeby Josh włożył koszulę bez guzika.
– Po co ktoś miałby ucinać guzik?
– Może nie udało mu się wcelować w żyłę.
– A może nie – powiedział Reed, tknięty nagłą myślą. – Może ten, kto to zrobił, chciał coś wyrazić.
– Na przykład? Hej, Josh, lepiej by ci było ze spinkami do mankietu?
– Nie, raczej: Hej, Josh, zobacz, co mogę z tobą zrobić.
Reed próbował wyobrazić sobie tę scenę. Zobaczył sparaliżowanego Bandeaux leżącego na biurku, dwa kieliszki wina i otwarte drzwi na werandę. Sytuacja wydała mu się jakaś taka intymna. – Myślę, że morderca chciał zwiększyć napięcie. Bandeaux był sparaliżowany, nie mógł się ruszać. Więc może ktoś chciał mu pokazać, jak ostrą bronią dysponuje? Może poświęcił trochę czasu, żeby go porządnie nastraszyć?
Rozdział 10
Pogrzeb był dla Caitlyn wstrząsającym przeżyciem. Czuła na sobie ciężar spojrzeń dziesiątków par oczu. Nie tylko w kościele, ale i tu, na cmentarzu, kiedy pastor zakończył ceremonię modlitwą, a między chmurami zabłysły promienie słońca. Żałobnicy stali rozproszeni wokół grobu, z posępnymi twarzami, spuszczonymi oczami i schylonymi w modlitwie głowami. I cały czas szeptali między sobą.
Minęły trzy dni, odkąd znaleziono ciało Josha, a zainteresowanie mediów jeszcze wzrosło. Policja najwyraźniej podejrzewała morderstwo, w każdym razie spekulacje na temat samobójstwa ucichły, choć wciąż go nie wykluczono.
Na pogrzeb przyszli dziennikarze, a nieco na uboczu, oparty o pień starego dębu, stał detektyw Pierce Reed w ciemnych okularach. Caitlyn była pewna, że bacznie przyglądał się ludziom, którzy przyszli pożegnać jej męża. A może to ją obserwował?
Cała ceremonia w kościele wydawała jej się surrealistyczna. Muzyka organowa, modlitwy, świece i mowa pożegnalna zdawały się nie na miejscu, podobnie jak kondukt żałobny, który przeszedł ulicami miasta na odległy stary cmentarz.
Poza dwiema byłymi żonami Josh nie miał innej rodziny. Zepsuty jedynak, urodził się, gdy rodzice byli już starsi. Jego matka umarła prawie dziesięć lat temu, wkrótce po śmierci ojca. Caitlyn nie poznała nigdy nikogo z rodziny Josha. Tylko jego pierwszą żonę Maude i pasierba Gila, którzy również przyszli na pogrzeb. Nie zabrakło też Naomi Crisman ubranej w elegancką czerń. Nie zjawił się żaden wujek, żadna ciotka czy kuzyni; Caitlyn nigdy też o nich nie słyszała. Jako żona, to ona poprosiła o wydanie ciała.