Выбрать главу

– Przecież przednia szyba jest z klejonego szkła.

Kelnerka przyniosła napoje i obiecała wrócić za chwilę z kanapkami. Morrisette włożyła do kubka słomkę i upiła tyk coli.

– Stary Montgomery był pasjonatem. Kochał stare samochody i jechał właśnie jednym ze swoich cacek. Starym modelem jaguara. Wtedy nie było jeszcze klejonych szyb.

– To miał pecha – zauważył Reed, popijając piwo. Coś mu się w tym wszystkim nie podobało.

– A to dopiero wierzchołek góry lodowej. – Morrisette pociągnęła duży łyk coli, Bravesi właśnie zdobyli punkt, aż facet przy barze krzyknął z radości. Morrisette rzuciła okiem na telewizor i mówiła dalej. – Kilka lat później najstarszy syn. Kolejny „dziwny wypadek”. Ile dziwnych wypadków może się wydarzyć w jednej rodzinie? Było tak: wszyscy pojechali do Wirginii Zachodniej, do domku łowieckiego. Na Święto Dziękczynienia. Charles poszedł na polowanie. A skończył ze strzałą w piersi. Zgadnij, kto go znalazł? Caitlyn.

– Pani Bandeaux?

– Tak. Biegała po lesie i w pewnym momencie się zgubiła. Mówi, że wpadła na niego, gdy już umierał. Wyciągnęła strzałę, a biedny Charles wykitował.

– Ile miała wtedy lat?

– Jakieś dziewięć czy dziesięć.

– Jezu!

– Wezwano lekarza, jakiegoś konowała, nazywa się Fellers. To ich lekarz od wielu lat. Twierdzi, że nic już nie mógł zrobić, bo strzała została wyrwana. Obrażenia były zbyt poważne. Chłopak stracił dużo krwi. – Bez zbytniego entuzjazmu kelnerka postawiła przed nimi jedzenie. Reed dostał zapiekaną kanapkę Morrisette, a Morrisette dostał się jego cheeseburger.

Sylvie zamieniła talerze.

– Do diabła, zawsze się muszą pomylić. Jak oni to robią? – zapytała głośno, żeby znudzona kelnerka usłyszała. – Nie przyszliśmy tu całą paczką. Jest nas tylko dwoje, na miłość boską, i nie ma tu żadnego ruchu.

– Może zrobiła to specjalnie, żeby cię zirytować.

– No to jej się udało. – Wzięła ze stołu plastikową butelkę z keczupem i wycisnęła na frytki długą czerwoną wstęgę. Reedowi skojarzyło się to z nadgarstkami Bandeaux. Nacięcia zrobione pod dziwnym kątem, struga krwi. Morrisette podkradła mu jedną frytkę i ugryzła kawałek. – Uwielbiam je, ale nigdy nie zamawiam. Tuczące.

– Poczęstuj się – powiedział.

– Wiedziałam, że nie będziesz miał nic przeciwko temu. W ten sposób żadne z nas się nie utuczy.

– A ja zapłacę.

– Tym lepiej. – Chwyciła kolej na frytkę, unurzała ją w kałuży keczupu i powiedziała: – Jest jeszcze coś, o czym mało kto mówi. Może to nic takiego, ale jedno z dzieci umarło na zespół nagłej śmierci łóżeczkowej niemowląt. Dziecko, które urodziło się między Troyem a Hannah… dobrze mówię? Tak, Parker. Miałby teraz dwadzieścia kilka lat.

– Myślisz, że został zamordowany?

– Pojęcia nie mam. Licho ich wie, tych Montgomerych. A ten cały doktor Fellers, ten konował, na pewno by im pomógł ukryć rodzinne sekrety. Nie zapominaj też, że w rodzinie jest choroba psychiczna. Ciotka Caitlyn miała mocno nie po kolei i – tak, wiem, że to nie jest poprawne politycznie – była tak nienormalna, że zamknięto ją w jednym z tych luksusowych domów wariatów. Któregoś dnia spadła ze schodów i złamała sobie kark. Nikt nie widział, jak to się stało. Stwierdzono nieszczęśliwy wypadek, ale jedna z jej przyjaciółek – też wariatka oczywiście – upierała się, że to samobójstwo. Biedna ciotka cierpiała na depresję – a kto by w takiej sytuacji nie cierpiał, nie? – i często mówiła o śmierci.

Morrisette zjadła połowę kanapki. Reed jeszcze nawet nie tknął swojego cheesburgera.

– A co z Caitlyn?

– Myślisz, że zepchnęła ciotkę ze schodów?

– Nie, ale przyszło mi coś do głowy. Zastanawiam się, czy nie moglibyśmy zdobyć nakazu sądowego i przejrzeć notatki jej psychoterapeuty. Znalazłaś ją już, tę doktor Wade?

– Nie. – Morrisette skrzywiła się. – Też dziwna historia. Doktor Wade zaplanowała wycieczkę, a potem zrezygnowała. Poprosiłam o jej rachunki za telefon, komórkę i spis transakcji kartą kredytową. Dostałam też wyciąg z banku. Zrobiła rezerwację w drogiej miejscowości wypoczynkowej w stanie Nowy Meksyk i nigdy się tam nie pojawiła ani nie zadzwoniła. Straciła wpłaconą zaliczkę. – Reed słuchał, gryząc cheeseburgera. – Ostatnie zakupy zrobiła w sklepie sportowym w Savannah. Kupiła buty turystyczne i sprzęt sportowy. Przez internet zamówiła książki i mapy. Zostały dostarczone już po jej zniknięciu. Są teraz u właścicielki domu.

– Mapy czego?

– Arizony, Nowego Meksyku i południowej Kalifornii, w tamte strony miała właśnie pojechać.

– Gdzie jest jej samochód?

– Zniknął.

– A co z jej gabinetem?

– Jeszcze nie wiem, sprawdzam. – Podwędziła kolejną frytkę. – Myślisz, że ma to związek ze śmiercią Bandeaux?

– Trudno powiedzieć. Ale zniknęła akurat wtedy, kiedy bardzo by nam się przydała. Zbieg okoliczności?

– Naprawdę chcesz przyszpilić panią Bandeaux?

– Chcę to po prostu wyjaśnić. – Ugryzł kanapkę i popił piwem. Był prawie pewien, że Caitlyn zabiła męża, ale coś jeszcze budziło jego wątpliwości. Coś mu się nie zgadzało.

– Pani prokurator dobrała mi się do tyłka.

– Każdemu się dobiera. Tej jesieni czekają ją powtórne wybory. Musimy być ostrożni z Montgomerymi. Opłacają nie tylko sędziów i senatorów. To dzięki łapówkom ich kartoteki są czyste. Słyszałeś, że dziadek posuwał swoją sekretarkę, Mary Lou Chaney? Miała z nim córkę, Copper Chaney. Więc ta Copper wyszła za miejscowego łobuza, Earla Deana Biscayne’a i urodziła trójkę dzieci. – Morrisette wytarła kąciki ust serwetką i dokończyła colę. – I wiesz co? Zasnęła z papierosem i zginęła w płonącej przyczepie, bo oni mieszkali w przyczepie. Jakoś w tym samym czasie zniknął Earl Dean. Niektórzy mówią, że to on podpalił przyczepę, inni twierdzą, że zniknął dużo wcześniej, ale wiesz, co w tym jest najciekawsze? Copper miała romans z prawowitym synem Benedicta, Cameronem.

– Ojcem Caitlyn?

– Tak. – Morrisette pomachała w kierunku kelnerki pustą szklanką. – Pieprzyła się z przyrodnim bratem.

– Jeśli to prawda.

– Witaj na Południu, kotku.

– Daj spokój.

– Masz rację. Nie jesteśmy wylęgarnią kazirodców.

Reed zastanawiał się nad tym, co usłyszał. Morrisette, ta wygadana cwaniara, była świetną policjantką i znała się na swojej robocie.

– Czy Montgomery miał alibi na noc pożaru?

– Niepodważalne. Był w domu z Bernedą, tak przynajmniej zeznał.

– A ona co mówiła?

– Potwierdziła jego słowa, ale to schorowana kobieta. Chodząca apteka. Pewnie już z nim wtedy nie spała. Wiesz co myślę? Powiedziała, co musiała. Zamknęła prasie usta i uratowała męża przed krzesłem elektrycznym. Wątpię, czy kiedykolwiek dowiemy się prawdy.

– Jeszcze jedną colę? – Kelnerka podeszła do nich, lawirując między pustymi stolikami.

– Tak.

– A pan? – zwróciła się do Reeda. – Jeszcze jedno piwo?

– Tak, poproszę.

– Zaraz przyniosę. – Uśmiechnęła się do Reeda.

– Leci na ciebie – zauważyła Morrisette, patrząc za długonogą kelnerką odchodzącą w kierunku baru, gdzie właśnie usiedli dwaj mężczyźni w czapeczkach bejsbolowyeh, koszulach roboczych, niebieskich dżinsach i kowbojkach.

– Skąd wiesz, że to nie na ciebie leci?

– Chyba stąd, że gdy spojrzała na ciebie, jej oczy mówiły „bierz mnie”.

– Może tylko odgrywa przed tobą trudną do zdobycia.

Sylvie uśmiechnęła się, dwaj faceci sprawdzili wynik w telewizorze, zabrali drinki, poszli do stołu bilardowego i zaczęli grać.

– Nie jest w moim typie. Lubię duże blondyny z wielkimi cyckami. – Mrugnęła do Reeda. – Zawsze podobały mi się silne kobiety.