– Wiesz, wszystko sobie obmyśliłam – powiedziała, jakby zdradzała Caitlyn wielki sekret. – Zawsze zabijałam ich po tym, jak wcześniej spotkali się z tobą. Pamiętasz, jak odwiedziłaś ciotkę Alice Ann? Pamiętasz, jak mi o tym opowiedziałaś? A potem te zamachy na życie Amandy. Zadbałam o to, żebyś wcześniej była w garażu, żebyś dotknęła jej samochodu, żeby znalazły się na nim twoje odciski palców. Musiało to wyglądać jak zamach na jej życie – powiedziała, a Caitlyn zauważyła, że Amanda jest teraz Atropos – morderczynią, zupełnie inną osobowością.
No, Caitlyn, spróbuj się ruszyć. Spróbuj, do cholery!
– Wiedziałam, że nie będziesz nic pamiętać. – Atropos oderwała na chwilę wzrok od swoich nitek. – Nie powinnaś mi mówić o swoich spotkaniach z psychologiem. Ostrzegłaś mnie. Wiedziałam, że coś się dzieje, że się zmieniasz, stajesz się silniejsza, ale nie wiedziałam, co jest grane, dopóki nie zobaczyłam, jaka zaszła w tobie zmiana po tych seansach hipnotycznych. Raz widziałam na własne oczy, jak zmieniasz osobowość. Dziwne uczucie, naprawdę byłam pod wrażeniem. Zorientowałam się, jak można sprowokować w tobie taką przemianę, jak można sprawić, że serce zacznie ci szybciej bić, jak przywołać Kelly, gdy będzie mi potrzebna. Ale domyśliłam się też, że Rebeka Wade odkryła twoje rozdwojenie osobowości, więc włamałam się do jej gabinetu. Faktycznie, wszystko było w komputerze. Zrozumiałam, że zamierzała napisać o tobie książkę, byłaś niezwykłym przypadkiem. Więc ona też musiała za to zapłacić. To było ciekawe doświadczenie, wrzucić jej narkotyk do kawy, o nie, zaraz, to nie była zwykła kawa. – Zawahała się i podparła brodę palcem. – To była duża kawa z odtłuszczonym mlekiem i z lekką pianką, tak mi się wydaje. – Znów się zaśmiała, rozbawiona swoimi słowami. – Podobał ci się mój pomysł zapożyczony od mafii? Obcięłam jej język, żeby przestała nim mleć, choć i tak przecież już nie żyła.
O Boże, nie. Rebeka też!
Caitlyn poczuła coś. Jakieś mrowienie. Czy to jej wyobraźnia, czy rzeczywiście może ruszać palcem?
Nie słuchaj jej. Rusz się, na litość boską. Rusz się. To twoja jedyna szansa. Głos Kelly krzyczał w jej głowie.
– Ale notatki pani psycholog pomogły mi – ciągnęła. – Podpowiedziały mi, jak przywołać Kelly. Więc znalazłam sposób na wywołanie u ciebie przyśpieszonego oddechu i zwiększenie ciśnienia. Wtedy zjawiała się Kelly. A ty nie pamiętałaś, co się z tobą działo. I nie miałaś alibi.
Hannah zajęczała przeraźliwie.
– Sprytne? – zapytała Amanda, zawiązując sznurek.
Nie, ty wariatko. Psychiczne. Chore. Okropne. Amanda zabiła tylu ludzi, torturowała ich, wykorzystywała, a potem chciała wrobić w to Caitlyn. Ale Caitlyn odzyskała właśnie czucie w nogach i rękach. Nie uniosła głowy i nie dała nic po sobie poznać. Na razie, dopóki nie odzyska sił, lepiej udawać niezdolną do żadnego ruchu.
– A teraz musisz umrzeć tutaj, w tej kryjówce… Zeznam, że było odwrotnie, że to ty mnie tu uwięziłaś. Spójrz. – Podniosła ręce i pokazała sińce na nadgarstkach. – Kajdanki – wyjaśniła. – Będzie to wyglądało, jakbyś przykuła mnie do barierki w piwnicy. Uwolniłam się, potem była szarpanina, poprzewracałyśmy stoły, a w końcu cię zabiłam. W obronie własnej, oczywiście.
Zawiązała kolejny sznurek. Czas uciekał.
– Ułatwiłaś mi zadanie… a może to była Kelly… dokonując zamachu na życie Josha. Nie wiedziałaś, że przyjechałam tam przed tobą i widziałam, jak Josh pije wino. Gdy nie patrzył, dodałam mu do wina narkotyk. Uciekłam na patio i obserwowałam. I wiesz co? Wtedy pojawiłaś się ty. Josh nie domyślał się, że w jego winie jest narkotyk, więc nalał ci kieliszek. Świetnie, upiekłam dwie pieczenie przy jednym ogniu.
Z podziwem patrzyła na swoją pracę. Caitlyn starała się nie ruszać. Zaczynała czuć mrowienie w kończynach, wracało jej czucie w rękach i stopach.
– Wiesz – powiedziała Amanda – sposób, w jaki zginął Josh, był idealny. Nie uważasz? Josh, krwiopijca, sam stracił życiodajną krew. – Skończyła zaplatanie. Caitlyn uważniej przyjrzała się siostrze. Jak ona mogła mordować wszystkich po kolei, tak metodycznie, z zimną krwią!
– …z małą Jamie nie było łatwo.
Co? Jamie?
Nie, o Boże… Nie! Nie! Nie! Jej ciałem wstrząsnął ból, szarpał ją wściekłym i pazurami, wdzierał się w każdy zakątek umysłu. Tylko nie dziecko. Proszę, proszę, nie moje ukochane, najdroższe dziecko.
Caitlyn drżała, czuła, że traci świadomość. Nie… nie teraz, nie może się teraz poddać. Nie pozwoli dojść Kelly do głosu. Musi walczyć. Musi wygrać. Caitlyn zawsze była słaba, ale teraz nie zrezygnuje. Nie!
– I tak by umarła – kontynuowała Atropos z błogim uśmiechem. – To wspaniałe dziecko, ale wiemy przecież, że była poważnie chora, że nie było już nadziei.
Serce Caitlyn zamarło. Jak ten potwór może to mówić, tak zimno, tak obojętnie?
– Zrobiłam to z przykrością. Ale musiałam jej pomóc, tak jak matce. Wiesz, że była spadkobierczynią. Przeszkadzała. Zanim to zrobiłam, nagrałam Jamie na taśmę. Leżała w szpitalu i była przerażona. Zeszłaś na dół na obiad, to był jedyny moment, kiedy została sama. „Odwiedziłam” ją z dyktafonem w kieszeni. W telefonie słyszałaś głos Jamie i mój udający ją. – Przerwała na moment i dodała wystraszonym głosem: – Mamusiu… mamusiu… gdzie jesteś?
Caitlyn próbowała krzyczeć, próbowała się ruszyć. Jej dziecko! Jej własna siostra zabiła jej dziecko! Poczuła przypływ adrenaliny. Ogarnęła ją wściekłość. Palce zacisnęły się na krawędzi biurka.
Hannah wydała z siebie stłumiony jęk.
– Jesteście takie żałosne. Aż trudno uwierzyć, że mamy wspólne geny. – Spojrzała gniewnie na Hannah, a potem wycelowała palec w Caitlyn. – Teraz ty jesteś problemem. Caitlyn? Kelly? Bliźniaczki. Dwie osoby w jednym ciele? – Amanda zaczęła przemierzać pokój. – Myślę, że najlepiej byłoby przeciąć cię na pół. Przez sam środek. I ułożyć połówki osobno. Ale zrobiłby się straszny bałagan… Już raz narobiłam takiego bałaganu. Utoczenie krwi Josha i rozpryskanie jej w twoim pokoju… myślisz, że to takie łatwe? Byłaś nieprzytomna, a potrzebowałam odcisku twojej dłoni. Na szczęście rozbiłaś sobie nos, gdy upadłaś w gabinecie Josha. Założę się, że wpadłaś w panikę, gdy obudziłaś się następnego ranka, prawda? Myślałaś, że za dużo wypiłaś? – Zaśmiała się szatańsko. Caitlyn przeszedł dreszcz, ale próbowała wziąć się w garść. Mogła się ruszać. Z dużym trudem, ale mogła. Odzyskiwała ostrość widzenia i wydawało jej się, że poza monotonnym głosem Amandy słyszy też czyjeś kroki. Ale to chyba tylko złudzenie.
– Caitlyn, nigdy więcej nie pozwól, żeby ktoś dosypał ci narkotyk do drinka. Traci się wtedy świadomość i pamięć. – Uśmiechnęła się i stanęła obok potwornego drzewa rodowego. – Zresztą my ślę, że nie będziesz już musiała się o to martwić. Już o nic nie będziesz się martwić. – Hannah stopniowo przesuwała się w stronę Amandy. Spojrzała na Caitlyn, która mrugnęła, mając nadzieję, że siostra zrozumie.
Amanda nie przerywała swojej paplaniny, ale jej słowa ledwie docierały do Caitlyn. Skoncentrowała się na próbach poruszenia palcami rąk i nasłuchiwała. Czy to schody skrzypnęły? Omal nie podskoczyła… i poczuła, że odzyskuje kontrolę nad własnym ciałem. Jeśli spróbuje… W skupieniu próbowała podnieść palec prawej ręki.
Hannah zobaczyła ten ruch i zamarła.
Amanda patrzyła z podziwem na swoją pracę.
– A teraz – powiedziała do Caitlyn – najprzyjemniejsza część. Atropos przetnie nić. – Długimi nożyczkami chirurgicznymi przecięła czerwono-czarny sznurek.