Выбрать главу

— Powiedziałaś mu, że umiesz czytać?

Theana potrząsnęła głową, a Dubhe uśmiechnęła się do niej.

— Szybko się uczysz...

— Powiedz mi, jak wyglądają te dokumenty.

Dubhe usiadła koło niej na łóżku.

— Nie mogą się tam znajdować.

— Jakie miejsce może być lepsze na schowanie pergaminu, jeżeli nie pośród innych pergaminów...

— Kiedy je ukradłam, były zamurowane w sekretnym pokoiku za arrasem.

Theana nie zniechęciła się.

— Pozwól mi spróbować. Dubhe westchnęła.

— Nie charakteryzowały się niczym szczególnym. Były spisane na zwiniętym pergaminie, zamkniętym lakowaną pieczęcią, prostą, czerwoną, bez żadnego znaku.

— A co w nich było?

— Nie mam pojęcia.

Theana wydawała się zawiedziona.

— Czy myślisz, że gdyby były łatwiejsze do zidentyfikowania, już bym ich nie znalazła? Tak czy inaczej biblioteka jest wielkim źródłem informacji: z pewnością nie zmarnujemy takiej okazji.

Theana nie kazała sobie tego dwa razy powtarzać.

Zaczęła już pierwszego dnia, kiedy Volco zostawił ją samą. Postarała się szybko uporać z kilkoma książkami, chociaż tak naprawdę nikt nie podał jej terminu, w jakim powinna skończyć te prace. W każdym razie lepiej będzie, jeśli Volco nie nabierze podejrzeń.

Stanęła pośrodku pokoju i rozejrzała się wokół. Nie miała najmniejszego pojęcia, od czego zacząć. Jak znaleźć przedmiot, o którym nie wiadomo, jak wygląda, który być może jest gdzieś zamurowany, a może nawet nie ma go tam, gdzie się go szuka?

Nigdy nie robiłaś podobnych rzeczy, niepotrzebnie próbujesz bawić się w szpiega...

Theana poczuła ukłucie gniewu. Nie, do diabła! Postanowiła pójść razem z Dubhe właśnie po to, aby uniknąć tego głupiego robienia z siebie ofiary. Powinna przestać się nad sobą użalać i wziąć się do roboty.

Zaczęła od katalogu. Z doświadczenia wiedziała, że każda biblioteka taki ma: z reguły była to wielka księga zawierająca spis wszystkich dzieł oraz wskazówki, gdzie można znaleźć je w sali.

Zaczęła przeszukiwać różne szafy i zdumiało ją, jak wiele holograficznych tekstów Astera znajdowało się w tym miejscu. Większości z nich nie znała; zresztą sporo manuskryptów Tyrana zostało spalonych na stosach, jakich mnóstwo zapłonęło w okresie euforii, która zapanowała po jego upadku. Dostrzegła również wiele tekstów elfickich spiętrzonych na półkach. Anonimowy kopista, który je przepisywał, prawdopodobnie nie znał nawet dobrze ich języka, bo niektóre runy były zniekształcone i nierozpoznawalne.

W końcu wysiłek, jaki włożyła w poszukiwania, został nagrodzony: w głębi jednej z dwóch biblioteczek, pogrzebana pod stosem gęsto zapisanych notatkami pergaminów, leżała biała, dość zniszczona książeczka, zawierająca dane o lokalizacji różnych tomów. Najwyraźniej nie używano jej przez dłuższy czas. Być może Volco miał cudowną pamięć do tego miejsca i znał rozmieszczenie oraz naturę wszystkich zgromadzonych tam tekstów. Nie było to w końcu zadanie tak znowuż uciążliwe, oceniła na oko Theana, rozglądając się dookoła: książek nie było więcej niż kilka tysięcy. Milia, kustosz biblioteki w Laodamei, znał na pamięć położenie i zawartość dobrej połowy ze stu tysięcy przechowywanych tam ksiąg.

Ostrożnie otworzyła książkę i wyrwał jej się jęk. Wydawało się, że jest zaszyfrowana. Nie było tam pełnych tytułów książek, lecz inicjały z kropkami. Również określenie pozycji na półkach kierowało się dziwną logiką. Być może skryba przyjął taki sposób zapisu, aby ułatwić sobie pracę.

I co teraz?

Theana zawahała się. Wyniesienie rejestru poza bibliotekę mogło być niebezpieczne: Volco mógłby się zorientować, że go brakuje. Ale nie mogła tak łatwo się poddać.

Tutaj to rozszyfruję — powiedziała sobie. — Usiądę w kąciku i rozszyfruję.

Spędziła na tym całe popołudnie. Pismo było bardzo drobne, a co więcej — mało czytelne. Co jeszcze bardziej komplikowało sprawy, skryba nie zawsze używał tych samych skrótów na określenie jednej rzeczy. Raz „Kroniki” oznaczone były zwykłym „K.”, kiedy indziej jako „Kr.”, a czasami to samo „K.” oznaczało „Kartoteki”. Theana poczuła, że ogarnia ją frustracja.

Potem zaskrzypiały drzwi. Dziewczyna odruchowo podniosła oczy i jej spojrzenie padło na prostokąt okna. Ciemny. Szybko ukryła katalog pod szatami i błyskawicznie chwyciła pierwszą z brzegu księgę oraz listek laurowy. Volco wszedł ostrożnie do środka, a ona starała się opanować serce, które waliło jak szalone.

— Jeszcze tutaj jesteś? — odezwał się starzec z uśmiechem.

— Czas szybko upływa, kiedy ma się zajęcie — odpowiedziała, próbując przyjąć jak najniewinniejszy wyraz twarzy.

— Wkrótce pora kolacji. No już, skończysz jutro.

— Tak, ale książki...

— Zostaw wszystko tak jak jest — powiedział Volco, machając lekceważąco dłonią. — Jutro zaczniesz tam, gdzie przerwałaś. I tak to miejsce odwiedzam już tylko ja i książę, kiedy jest na dworze.

Theana wyszła z pokoju z ledwo stłumionym jękiem. Książka, przyciśnięta pod ubraniem do piersi, wydawała się palić jej ciało.

— Co to?

Zapadła noc, a Dubhe przygotowywała się do wyjścia. Przed nią leżał szczegółowy plan pałacu. Tylko przy niektórych pomieszczeniach brakowało jeszcze notatek. Było tam zapisane wszystko. Przy każdym pomieszczeniu jego typ, liczba drzwi i okien, a przede wszystkim zwyczaje mieszkańców: o której zasypiali, jak spali, ilu strażników ich pilnowało.

Theana natomiast wyciągnęła katalog i otworzyła go, opierając na łóżku.

— Katalog biblioteki — wyjaśniła.

Dubhe podeszła, żeby zobaczyć.

— Zaszyfrowany.

— Niestety nie... Też tak myślałam, ale skróty wydają się przypadkowe. Widzisz to? W tym miejscu „S.” określa szafę, ale dalej ta sama wskazówka połączona jest z numerem i pozostaje na końcu tytułu.

Dubhe przyjrzała się temu z uwagą. Następnie powoli przeniosła wzrok z książki na Theanę. Przyglądała jej się przez kilka chwil, dopóki czarodziejka nie poczuła się skrępowana.

— O co ci chodzi? — spytała zmieszana.

— Ukradłaś ją? — Dubhe uśmiechała się.

Dziewczyna zaczerwieniła się po korzenie włosów.

— Volco zaskoczył mnie, kiedy ją przeglądałam, i nie zdążyłam odłożyć jej na miejsce, musiałam się śpieszyć i...

Dubhe oddaliła się, nie przestając uśmiechać się chytrze.

— Moje towarzystwo jest zaraźliwe...

— Wcale tego nie ukradłam! — wybuchnęła Theana. — To... to tylko pożyczka.

Dubhe spoważniała.

— Tylko się z tobą droczyłam. Dobrze zrobiłaś — powiedziała. — Jesteś mi coraz bardziej przydatna — dodała, związując sobie włosy. Następnie przeszła przez drzwi z miękką elegancją kotki.

Niewiele czasu zajęło Theanie rozszyfrowanie tych zapisków. Na pergaminie wynotowywała sobie informacje o tomach, które mogły ją zainteresować. Były to przede wszystkim oficjalne pisma pałacu, akty sprzedaży i rejestracje. Czarodziejka żywiła jednak potajemną nadzieję, że znajdzie jakąś wskazówkę, która mogłaby pomóc Dubhe wytropić dokumenty, które były jej potrzebne.

Kiedy tylko wróciła do biblioteki, zaczęła przeglądać tomy, które sobie wypisała. Zaczęła żeglować wśród mórz cyfr i mniej lub bardziej nieznanych imion, po kawałku odtwarzając historię tego miejsca. Odkryła, że większość zakazanych ksiąg, przede wszystkim tych rzadkich, pochodziła z tego samego źródła. „G. T.” — określił je gorliwy bibliotekarz, który w tym przypadku o dziwo użył tego samego skrótu dla wszystkich tomów.