„Nieznane dzieło elfickie”, „Prawdziwy kronikarski opis wydarzeń Wieku Archaicznego”, „Zbiór Formuł w nieznanych runach”.
Wszystko to kopie. Kopie niedawne. A oryginały? Co się z nimi stało? A te wszystkie tomy spisane przez Tyrana, dlaczego posiadał je Dohor, skoro nie miała ich żadna z bibliotek Świata Wynurzonego?
Potem odkryła, że w pomieszczeniu brakuje części dokumentów wskazanych w bibliotecznym katalogu. Miały one, jak wszystkie inne, swój kod położenia, ale kiedy szła do odpowiedniej szafy, na ich miejscu znajdowała inne książki, skatalogowane jako stojące gdzieś indziej. Czyżby zaginęły? A jeżeli tak, to dlaczego tego nie odnotowano?
Długo dręczyły ją wątpliwości. Wydawało jej się to zagadką bez rozwiązania. Tylko przypadkiem zauważyła drobną różnicę pomiędzy opisami tych zdublowanych tomów: symbol, malutki symbol zaznaczony na czerwono z boku brakujących ksiąg. Przerysowała go uważnie na pergamin i pomyślała, że najlepiej będzie pomówić o tym z Dubhe. Czuła się podekscytowana; po wielu dniach spędzonych na poszukiwaniu jakiejkolwiek wskazówki, wreszcie coś się pojawiało.
Już miała odejść, kiedy jej uwagę przyciągnął tytuł: Droga Poświęconego.
Jej serce stanęło i zdawało się, że i czas się zatrzymał: przeszłość wychodziła jej na spotkanie.
Zdarzyło się to pewnego wieczoru, kiedy miała osiem lat. W słabym świetle świecy ojciec czytał jej Kroniki Świata Wynurzonego. Ten fragment słyszała już dziesiątki razy i zdążył stać się dla niej tym, czym rozważania o Thenaarze i Shevraarze. Długie i nudne, a co więcej sekretne. Nigdy nie wolno jej było z nikim rozmawiać o ich tożsamości, tak jak nigdy nie mogła publicznie pokazywać swoich umiejętności przyszłej kapłanki. Ojciec uśmiechał się, kiedy widział, jak dziewczynka prycha: rozumiał ją, ale jedyny inny tekst, mówiący o kulcie w sposób nieskażony kłamstwami Gildii, zaginął. Nazywał się Droga Poświęconego. W książce tej opowiadano o roli Poświęconych i ich potędze w świecie, będącej dowodem wielkości i wielkoduszności ich boga. Theana na te słowa nadstawiła uszu i zapytała, czy tamta książka mówiła też o jej bohaterce, Nihal.
— W pewnym sensie — odpowiedział jej ojciec, a ona zaczęła fantazjować, jak gdyby był to początek bajki.
Theana nie była w stanie się powstrzymać. Odszukała wskazówki i skierowała się ku odpowiedniej szafie — jednej z najbardziej zakurzonych i najsłabiej oświetlonych. Znalazła to, czego szukała, wśród innych tomów zniszczonych przez upływ lat.
Książka miała okładkę z jasnej skóry i miedziane, pozieleniałe ze starości okucia. Natychmiast pomyślała o swoim ojcu; o tym, jak bardzo by pragnął odnaleźć ten tekst. Musnęła go palcami, a wspomnienie jego głosu, czytającego jej Kroniki, poruszyło coś w jej duszy.
Ostrożnie wyciągnęła egzemplarz z półki. To nie była kopia. Była to autentyczna księga, ta, która przetrwała przez całe stulecia i nie wiadomo jakim sposobem trafiła aż tu, w ręce ostatniej kapłanki Thenaara. Serce Theany nie mogło nie rozpalić się w modlitwie, kiedy dziewczyna przycisnęła do piersi ten mały tomik, książkę, której z pewnością nikt tam w środku nigdy nie przeczytał, którą uznano za tak mało wartościową, że umieszczono ją w drugorzędnej szafie, tam, gdzie nikt nie mógł jej zobaczyć.
Tym razem było łatwiej. Wystarczyło troskliwie umieścić ją pod gorsetem, bez najmniejszego wahania. Ten tom w jakiś sposób do niej należał. Kiedy Volco przyszedł zawołać ją na kolację, Theana wyniosła książkę z biblioteki, ściskając ją troskliwie przez ubranie jak drogocenny skarb.
Dubhe nie było, jak zawsze w nocy. Świeca ledwo oświetlała pokój. Theana delikatnie otworzyła książkę. Zapach pleśni wydobywający się ze stronic wydał jej się wonią dzieciństwa i rzeczy utraconych.
Z drżeniem przeczytała pierwsze wersy. Tom rozpoczynał się modlitwą, którą ona dobrze znała, modlitwą, którą ojciec kazał jej recytować każdego poranka i którą wciąż powtarzała za każdym razem, kiedy zaczynała nowy ryt.
Chwała Shevraarowi, chwała Panu błyskawicy i Panu miecza, stworzycielowi i niszczycielowi, władcy wiecznego cyklu życia, chwała. W jego imię ja, Heiraal, opowiem o jego ukochanych dzieciach, o tym, jak przychodzę na świat i w jaki sposób Bóg się nimi posługuje. Niech Bóg natchnie moje słowa i z powodzeniem doprowadzi mnie do końca owego przedsięwzięcia.
Na marginesie stron Theana od razu dostrzegła jakieś notatki. Kiedy je przeczytała, krew zmroziła jej się w żyłach. „Thenaar, nie Shevraar”. „Poświęcony, Aster”.
Nie było wątpliwości, że ta książka przeszła przez ręce Gildii. Nikt poza Zabójcą nigdy nie nazwałby Astera Poświęconym.
Pogrążyła się w lekturze z mieszaniną wzruszenia i pogardy. Świadomość, jak głęboko przeniknęły kłamstwa sekty, jak już nikt nie pamiętał o Shevraarze i tym, kim naprawdę był, a tylko o Thenaarze, wstrząsnęła nią.
Czasami Poświęceni zostają wybrani przez Boga: przywódcy i wojownicy, mędrcy i czarodzieje, kapłani, ludzie przeznaczeni do służby, którzy od początku okazują szczególne skłonności do walki lub troski o pokój. Ponieważ dwoiste jest oblicze Shevraara i nigdy nie należy o tym zapominać.
„Herezja” — zaznaczono z boku na czerwono. Theana poczuła, jak przepełnia ją złość. To tak Gildia napiętnowała jej ojca, gdy odkryła jego nauczanie. Heretyk. Zaczęli go prześladować, kiedy ona była mała. Ledwie pamiętała szczęśliwe czasy, kiedy jeszcze byli rodziną i żyli, nie musząc się przed nikim ukrywać.
Poświęceni pojawiają się przede wszystkim w momentach wielkiego zamętu i są środkiem, za pomocą którego Bóg przywraca na świecie porządek. Bowiem wieczna równowaga pomiędzy pokojem a wojną, między śmiercią a życiem, nigdy nie powinna zostać zachwiana. Taka jest ich funkcja: przywrócenie porządku przez własne działanie.
Miravar był czwartym Poświęconym. To on pokonał Wielkiego Nieprzyjaciela, odsyłając go w głębie piekieł, z których pochodził. Dotyczące go proroctwo zostało wypowiedziane przez Krissę, kapłankę ze świątyni w Seferdi, która zapowiedziała jego nadejście podczas szerzącej się Ostatecznej Wojny.
Odległe fakty, o których słyszała tylko z ust swojego ojca. Wielki Nieprzyjaciel był tym, przeciwko któremu Miravar przywołał talizman władzy, tak jak Nihal przeciwko Tyranowi. Seferdi była wówczas stolicą królestwa Elfów.
Lektura wciągnęła Theanę, zaś notatki wywoływały jej oburzenie. Spostrzeżenia dotyczące herezji, fragmenty podkreślone i obalone zgodnie z doktryną Gildii. To wszystko wydawało jej się nieznośne. To, co Sennar powiedział Lonerinowi podczas ich pierwszego spotkania, było prawdą: w Świecie Wynurzonym istniały siły, które działały w celu zniszczenia wszystkiego, co było czyste. I tak głębia jej wiary rozproszyła się przez wieki, została zepsuta, wręcz wynaturzona. Theana wreszcie zrozumiała swojego ojca, owo poczucie samotności, które gnębiło go przez te wszystkie lata, kiedy błąkał się z nią z jednej krainy do drugiej. Być ostatnim, jedynym. Nie mieć nikogo, z kim można by dzielić najgłębiej ukryte w sercu tajemnice, wątpliwości i pewniki, a wręcz znosić wyśmiewanie i szyderstwa, jak często traktowała ją Dubhe.
Jaki był plan ukryty w tym cierpieniu, na które został wystawiony jej ojciec, a teraz i ona? Często mówił o tym, że taki plan istnieje, chociaż oni w tej chwili go nie widzą. Był plan, którego częścią był Miravar, również Nihal coś prowadziło po jej drodze. A ona? Jaki sens miało jej cierpienie, jej samotność?