Выбрать главу

— Czego sobie życzycie? — spytał, obrzucając ich spojrzeniem z dołu do góry.

— Przybywamy z Krainy Słońca, mamy w Makracie sklepik. Dotarliśmy aż tutaj, bo nawiązaliśmy kontakt z pewnym młodzieńcem z waszych ziem, niejakim Tarikiem...

Sennar zrobił wystudiowaną pauzę i rzeczywiście, gnom podniósł brew. Poza tym pozostał niewzruszony.

— Wczoraj jednakże odkryliśmy, że jakiś czas temu umarł...

Gnom przybrał zmartwiony wyraz twarzy.

— Właśnie, taka smutna historia... Zabito i jego, i żonę, i to dla rabunku, który zakończył się niepowodzeniem! Nawet nie zdążyli wynieść z ich domu nic cennego...

Właśnie, na szczęście ty o tym pomyślałeś...

Sennar ugryzł się w język. W stosunku do tego gnoma odczuwał instynktowne obrzydzenie. Patrzył na jego dłonie, zakrzywione, chude i wysuszone, i wyobrażał sobie, jak grzebią w domu jego syna. Poczuł za sobą czyjąś obecność, bardzo lekkie dotknięcie dłoni na plecach. Lonerin. To go uspokoiło.

— No właśnie... Powiedziano nam, że to wy zajęliście się cennymi rzeczami, jakie pozostały w domu.

— Dokładnie tak. Wiecie, tych dwoje prowadziło bardzo odosobnione życie, nie mieli przyjaciół, którzy mogliby upomnieć się o ich własność, nie mieliśmy też żadnych informacji o jakichkolwiek krewnych. Również żadnego śladu testamentu.

Gnom usiadł za tym, co miało być ladą, a było tak naprawdę drewnianym kwadratowym blatem obstawionym przynajmniej czterdziestoma bibelotami wszelkich kształtów i kolorów.

— W dalszym ciągu jesteśmy zainteresowani zakupem — dodał Sennar.

Gnom westchnął.

— Nie będzie to łatwe... Minęło już kilka miesięcy od grabieży, a rzeczy szybko się rozeszły. Nikt nie mógł przypuszczać, że mogły tam być cenne towary.

— Zróbmy tak — wtrącił się Lonerin. — My powiemy wam, co do jakich przedmiotów umówiliśmy się z tamtym człowiekiem, a wy nam powiecie, czy je macie.

— Jak sobie życzycie.

Sennar wziął sprawy w swoje ręce. Trzeba było podjąć pewne ryzyko. Lonerin nigdy nawet nie widział Tarika, więc jedynie on sam mógł przynajmniej próbować wyobrazić sobie gusta swojego syna. Na początek wspomniał o kilku obrazach. Z uciskiem w żołądku przypomniał sobie, że Tarik już od małego wykazywał niesamowite zamiłowanie do rysunku i że wypełniał dom szkicami — coraz piękniejszymi i coraz bardziej szczegółowymi.

Nie przestał rysować nawet po śmierci matki. Po prostu zaczął trzymać je dla siebie: wyklejał nimi ściany swojego pokoju, ale nie pozwalał, aby je stamtąd zabrano ani by jego ojciec wziął je i umieścił gdzie indziej.

— Rozeszły się jako pierwsze; były wartościowe, a poza tym było ich sporo — odpowiedział gnom. — Znaleźliśmy pod kredensem całą paczkę pergaminów pełnych rysunków: przede wszystkim wspaniałe smoki i mnóstwo portretów Nihal, we wszystkich możliwych sytuacjach i pozycjach.

Sennar przełknął ślinę. Sytuacja stawała się trudniejsza niż myśleli, jeżeli chciał iść naprzód, musiał uzbroić się w cierpliwość, w wiele cierpliwości.

— Mówił nam też o jakichś dawnych klejnotach — wtrącił Lonerin.

Sennar pochwalił w duchu jego przytomność umysłu.

— Pewnie mówicie o biżuterii jego żony. Nie sądzę, aby trzymał je na sprzedaż, wydawały się raczej rodzinnymi pamiątkami. Może jednak coś mi z nich zostało...

Pewnym krokiem przeszedł do dość zakurzonego, ciemnego skrzydła sklepu i wyciągnął jakąś drewnianą skrzynkę. W środku znajdowało się kilka naszyjników o mizernej wartości. W większości wykonane były z tanich materiałów: kutego żelaza i szklanych paciorków. Sennar z trudem odpędził napływające łzy. Tak wyglądała biżuteria jego synowej: prezenty, które pewnie otrzymała jako dziecko, pamiątki po urodzinach, być może prezenty od męża. Całe życie, o którym nigdy niczego się nie dowie.

Lonerin wystąpił do przodu i przyjrzał się im krytycznym okiem, po czym zaczął targować się o cenę. Po raz pierwszy Sennar był zadowolony z obecności chłopaka: dawał dowód żelaznych nerwów i inteligencji, dwóch cech, których jemu w tej chwili brakowało.

Młodzieniec uzgodnił zakup pary kolczyków i naszyjnika, ale zanim zapłacił, wreszcie przeszedł do sedna.

— Tarik mówił nam jeszcze o wisiorze, którego tu nie widzę... Gnom zrobił się czujny.

Teraz wtrącił się Sennar.

— Jakiś czas temu dał nam rysunek, szkoda, że nie mam go teraz ze sobą. To było coś w rodzaju dużego medalionu ozdobionego ośmioma kolorowymi kamieniami, z okiem pośrodku.

— Ach, jasne! Ten zniszczony!

Sennar zobaczył talizman przed oczami, jak gdyby nigdy nie opuścił jego domu. Okrągły, podzielony na osiem sektorów, a każdy z nich zawierał święty kamień, znaleziony przez Nihal podczas podróży przez Świat Wynurzony. W jego centrum — oko, którego tęczówkę stanowił opalizujący klejnot. Słynny talizman władzy. Dobrze pamiętał chwilę, w której Nihal zniszczyła go, aby ocalić życie męża i syna. Uśmiech, jaki skierowała do niego w tamtej chwili, wyrył się ogniem w jego umyśle i nigdy nie potrafił go zapomnieć.

— Miałem pewne problemy, aby go sprzedać — zakończył kupiec.

Ramiona Lonerina wyraźnie opadły, ale Sennar starał się nie okazać zawodu.

— Zatem już go nie macie?

Gnom potrząsnął głową.

— Wziął go pewien kolekcjoner. Okazał prawdziwy entuzjazm na myśl o jego kupnie i zapłacił mi za niego cenę zdecydowanie przesadzoną jak na jego rzeczywistą wartość. Patrzył na niego z błyskiem w oku, przysięgam, a...

— Nie pamiętacie imienia osoby, której go sprzedaliście? — Sennar przerwał, nie czekając, aż antykwariusz skończy.

Gnom długo mierzył go podejrzliwym wzrokiem.

— To mój stały klient, przybywa tu raz w miesiącu i z wielką pasją przeszukuje sklep. Lubi przebywać wśród starych rzeczy. To mieszkaniec Krainy Morza, bogacz z Baraharu, nazywa się Ydath.

Sennar zanotował to w pamięci. Zdawało się, że wszystko w tej misji odsyłało go do przeszłości. Po Krainie Wiatru, teraz przyjdzie mu udać się do swojej rodzinnej ziemi.

— Rozumiem...

— Chcecie to od niego odkupić? — zapytał gnom.

Było oczywiste, że zastanawiał się, dlaczego tyle ludzi okazywało zainteresowanie tym przedmiotem.

Sennar wzruszył ramionami.

— Zobaczymy, chociaż pewnie będzie to trudne. My, kolekcjonerzy, przypisujemy takim rzeczom wielką wartość i ostatecznie nigdy nie chcemy się ich pozbywać.

— Skoro już o tym mowa, to interesuje nas jeszcze jedno.

Sennar odwrócił się do Lonerina. Nie rozumiał.

— Słucham was.

— Chodzi o miecz, piękny miecz z czarnego kryształu.

Oczy gnoma zabłysły, a serce podskoczyło w piersi Sennara.

Zobaczył miecz zamknięty w pochwie, oparty w nogach łóżka.

— Zawsze będziesz go tu trzymać? — pyta Nihal z uśmiechem.

Ona patrzy na niego z rozbawieniem.

— Przez jakiś czas. Muszę zobaczyć, w jaki sposób może stać się częścią mojego nowego życia.

I całuje go ze słodyczą.

— To bardzo cenna kopia miecza Nihal, tego, który nasza bohaterka ze sobą zabrała. To nadzwyczajne dzieło, nigdy nie spotkałem się z kopią tak udaną, a zapewniam was, że wiele ich widziałem — powiedział z dumą kupiec. — Chodźcie za mną.

Poruszył się zwinnie na swoich krótkich nogach i zaprowadził ich za drzwiczki, które wydawały się dostosowane do jego wymiarów. Po ich drugiej stronie znajdowało się jedyne uporządkowane pomieszczenie całego sklepu. Gnom trzymał tam najcenniejsze przedmioty. Zobaczyli tam przede wszystkim szczególnie zdobioną broń, poza tym sprzęty i naczynia, które wcale nie wydawały się tak tuzinkowe, jak te z drugiego pokoju. Wszystko było troskliwie rozmieszczone na regałach, odkurzone i wypolerowane.