Выбрать главу

— Witaj w Domu, Sanie — powiedział, podnosząc dłonie do piersi i krzyżując pięści.

Chłopiec zaczął się wyrywać.

— Zostawcie mnie, przeklęci! Oszukaliście mnie! Mężczyzna nie przestał się uśmiechać.

— Wiesz, nigdy nie sądziłem, że przyjdziesz do mnie z własnej i nieprzymuszonej woli. Muszę wyznać, że grzeszyłem nikłą wiarą. Moja wina — przyznał, pochylając głowę.

San zacisnął i rozluźnił pięści, rozpaczliwie próbując przywołać swoje moce. Czul się pusty.

Mężczyzna zauważył to i nie oszczędził sobie satysfakcji, aby chłopca przestraszyć.

— Nie masz co się w ten sposób wysilać. Zablokowałem twoje moce prostym zaklęciem. — Potrząsnął głową i zachichotał. — Jestem Najwyższym Strażnikiem Gildii. Mam na imię Yeshol. Przykro mi, ale przeciwko mnie nic nie możesz zrobić.

San w mgnieniu oka pojął własne szaleństwo, niepotrzebną pychę, która popchnęła go do nory wilka, właśnie tam, gdzie Gildia pragnęła go przywieść. Jak mógł nawet pomyśleć, że sam pokona takiego nieprzyjaciela jak ten?

— Pomyśl, wnuk osoby, która zniszczyła sen Astera, pomoże mu powrócić na tę ziemię. Cóż za zachwycający zbieg okoliczności, nie sądzisz? A może to tylko wola Thenaara.

San poczuł, jak łzy rysują mu policzki. Pomyślał o Idzie, o ich ostatniej kłótni, i zrozumiał, że wszystko skończone.

— Nie pozwolę ci mnie użyć, za cenę śmierci!

— Nie wątpię. Wasza rasa składa się z nieuleczalnych uparciuchów, gotowych na każdą głupią ofiarę. Ale nie umrzesz, zanim nie przyjmiesz do siebie Astera. Wtedy przez moment jego oczami zobaczysz Przegranych, którzy będą padać setkami, i będziesz wiedział, że to twoja zasługa. Królestwo Thenaara zejdzie na Świat Wynurzony z całym swoim gniewem, tylko dlatego, że się nam ofiarowałeś.

San zaczął wrzeszczeć, ile tchu w płucach.

— Zabierzcie go — rozkazał Yeshol, podnosząc się.

Żołnierze zakryli twarz Sana kapturem i powlekli wierzgającego chłopca ku czeluściom Domu.

CZĘŚĆ TRZECIA

Kiedy ma się do czynienia z zakazanymi formułami takiej mocy, wolno z nimi walczyć przy użyciu zaklęć czerpiących siłę właśnie z metod naszych nieprzyjaciół. Tak samo w celu uwolnienia siłą przywołanych do życia duchów, zawieszonych między jednym światem a drugim. Zaklęcie, które teraz objaśnię, zostało bowiem stworzone w oparciu o zakazane formuły natury elfickiej. Czarodzieja nie powinna ta świadomość przerażać. Czasami, aby tylko pokonać zło, należy położyć na szali nawet własną duszę. Zresztą rytuał jest tak złożony i wymaga tak wielkiej siły, że często zdarza się, iż podczas jego realizacji zostaje strawione całe życie czarodzieja. W ten sposób ten, kto przywołuje zaklęcie, płaci daninę za użycie czarów tak bliskich zakazanym formułom, przywracając naturalny porządek.

Z Kompendium walki z Mrocznymi Siłami

25. Broń nieprzyjaciela

Pierwsze, co dotarto do Dubhe zaraz po przebudzeniu, to niski, natarczywy odgłos. Pamięć powróciła do niej tylko fragmentarycznie, ale obraz Learchosa odlatującego na grzbiecie smoka szybko wypełnił cały jej umysł.

— Learchos!

Podniosła się jednym ruchem, a okrycia zsunęły się na bok. Zaraz potem zgięła się w pół na skutek silnego ukłucia w brzuchu.

Znajdowała się w kamiennej komnacie, w miękkim, śnieżnobiałym łóżku. Za oknem widowiskowy obraz wodospadu spadającego na bastiony wielkiego pałacu, aby potem przebiec jego ściany na złamanie karku. Laodamea.

— Wszystko dobrze, to nic poważnego.

Dubhe odwróciła się i zauważyła drobną, krępą postać gnoma, który wpatrywał się w nią, siedząc na krześle przy jej łóżku.

Ido.

— Zabrali Learchosa — odezwała się Dubhe, patrząc na niego z rozpaczą.

Ido pozwolił sobie na sarkastyczny grymas.

— Mają także Sana, skoro już o tym mowa.

— Chcą go złożyć w ofierze Thenaarowi, musimy iść mu na ratunek!

Poruszyła się, aby zejść z łóżka, ale gnom ją zatrzymał.

— Twoje rany wymagają odpoczynku. W takim stanie nigdzie nie pójdziesz.

— Ale ja muszę to zrobić, jest z nim też Theana!

Ido westchnął.

— Zacznijmy od początku. Opowiedz mi wszystko.

Nie było to wcale proste. W ciągu tych miesięcy wydarzyło się zbyt wiele, a jakiś dziwny wstyd hamował ją przed wyznaniem mu najintymniejszych aspektów.

Jaki sens mogła mieć w oczach obcego więź, jaka narodziła się między nią a księciem? A jednak musiała to zrobić, w przeciwnym razie Ido nie zrozumiałby roli, jaką Learchos spełnił w tym skomplikowanym meczu, rozgrywającym się w Krainie Słońca.

Gnom słuchał w milczeniu, powoli paląc fajkę. W jego spojrzeniu nie było osądu, jeżeli już — coś w rodzaju surowej jasności umysłu.

— W dniu spisku okazało się, że Dohor musiał już wcześniej zaalarmować wszystkich sprzymierzeńców, aby móc położyć mu kres za pomocą rzezi — zakończyła Dubhe. Czuła, jak pożera ją niepowstrzymany niepokój, a jednak w tej chwili nic nie mogła zrobić.

Gdzie jest Learchos? Czy już dotarł do Domu? Ile czasu zostało jej, aby iść go ratować? Myśl o tym, że nie ma o nim żadnych wieści, że jest pogrążona w całkowitej nieświadomości co do jego losu, przyprawiała ją o szaleństwo.

— Dohor robi czystki nie tylko na swoim terytorium. Nastąpiły morderstwa również poza granicami Krainy Słońca — odparł Ido.

Dubhe popatrzyła na niego nieuważnie. Gnom odłożył fajkę.

— Wiem, co przeżywasz: ja czuję się tak samo. San poszedł do Gildii z własnej woli, po tym, jak się ze mną pokłócił. I wciąż nie potrafię sobie tego przebaczyć — wyznał jej z gorzkim uśmiechem.

Dubhe chciałaby uczestniczyć w jego bólu, ale nie mogła. Nie mogła powstrzymać się od myśli, że coś najcenniejszego, co kiedykolwiek miała, jest teraz gdzieś bezbronne, w niebezpieczeństwie.

— Tak czy inaczej mamy jeszcze tydzień — dodał Ido.

Dubhe spojrzała na niego pytająco.

— Rytuał, podczas którego Aster powstanie, a książę i twoja przyjaciółka zostaną złożeni w ofierze, nie nastąpi przed upływem siedmiu dni.

— Skąd o tym wiecie?

— Powiedzmy, że spotkałem kogoś z Gildii, takiego dziwnego typa, oślizgłego i podstępnego jak wąż. Znasz go?

Sherva. To nie mógł być nikt inny.

— On wam tak powiedział?

— Tak.

— Chcecie powiedzieć, że zdradził sektę?

W gruncie rzeczy nie byłoby to nic tak niesamowitego. Już w czasach, kiedy ona porzuciła Dom, Sherva nie krył swojej nienawiści do Yeshola; czekał tylko na dobrą okazję, aby go zabić.

— W pewnym sensie. Jak się zdaje, jego powody żalu do Gildii okazały się wystarczające, aby podszepnąć mi tę informację.

— To może być kłamstwo.

— Jednak doskonale pasuje do twojej opowieści. To on powiedział mi, że Learchos i Theana stanowią część planu.

Dubhe patrzyła z niedowierzaniem.

— Wiedzieliście o tym i nic nie zrobiliście? Czy już wysłaliście kogoś tropem Zabójców, którzy ich pochwycili?

Ido znowu wsunął fajkę do ust.

— Mądry pomysł. Weźmiemy oddział żołnierzy i wyślemy ich, aby zapukali do drzwi świątyni. Jeżeli grzecznie poprosimy, być może nawet oddadzą nam także Sana, i to z przeprosinami.