Dubhe zacisnęła w pięściach prześcieradło.
— Pozwolicie im zatem umrzeć?
— Nie, mówię tylko, że akcję należy zaplanować w najmniejszych szczegółach. A aby to zrobić, musimy dogłębnie ocenić naszą sytuację. Należy zaatakować potężnie i zmieść Gildię raz na zawsze.
Dziewczyna opadła na poduszkę. Czuła, że jej ciało potrzebuje odpoczynku, ale umysł nie przerywał pracy, a serce wciąż pompowało rozpaczliwie.
— A teraz już wiecie, jak rozmieścić wszystkie pionki?
— Teraz tak. Sennar i twój przyjaciel wrócili.
Na wzmiankę o Lonerinie i wiadomość, że jest cały, poczuła tylko słabą ulgę. Był już osobą należącą do przeszłości.
— Dziś wieczorem zbierzemy Radę i spróbujemy znaleźć stosowną strategię. Potem, kiedy będziemy gotowi, wyruszymy.
— Chcę w niej uczestniczyć.
Ido przesunął dłonią po oczach.
— Ty nigdy tak naprawdę nie brałaś udziału w tej historii. Twoje cele były inne i nie ma powodu, abyś uczestniczyła w naradzie.
— Moja misja zawsze była jej częścią, jeśli się nie mylę...
— Miałaś swoją szansę, ale odniosłaś porażkę. Teraz kolej na nas.
— Teraz jednak mam dobry powód, aby walczyć. — Popatrzyła na Ida z żarem.
— Znalazłaś to, czego szukałaś, prawda?
Dubhe zaczerwieniła się. Nie zapomniał zatem o ich spotkaniu sprzed kilku miesięcy.
— Tamtego wieczoru na bastionach wiedziałem, że pewnego dnia ujrzę w twoim spojrzeniu zdecydowanie, którego wtedy ci brakowało. Ten, kto jest zagubiony tak jak ty, zawsze w końcu odnajduje swoją drogę.
Dubhe poczuła, jak łzy napływają jej do oczu, i nawet nie starała się ich powstrzymać.
— Muszę iść i odbić to, co mi odebrano.
— Przyłączysz się do nas tylko pod warunkiem, że rany ci na to pozwolą.
— Muszę tam pójść, choćby nie wiem co.
Ido podniósł się z trudem. Zdawało się, że postarzał się przez te miesiące, a teraz wyglądał jej na osobę, która prowadzi ostatnią walkę swojego życia prawie wbrew sobie.
— Nie rób mi tego, Ido, zaklinam cię — powiedziała, chwytając go za ramię. Wiedziała, że nie powinna zwracać się do niego w ten sposób, ona, która w porównaniu z nim była nikim.
— Rada nie była poinformowana o twojej misji. Tylko ja byłem w nią wtajemniczony. Co mogłabyś powiedzieć dziś wieczorem, aby zmienić sytuację? To na nic, teraz musisz nam zaufać.
Lonerin był wściekły. Pośpiesznie przemierzał korytarze z sercem przepełnionym udręką i mrowiącymi dłońmi.
— Rozmowa z nią na nic ci się nie przyda — ostrzegł go Sennar.
— Chcę tylko wiedzieć.
— Właśnie. Nie znajdziesz odpowiedzi na twoje pytania.
Nie posłuchał go. Bezczynność go niszczyła, a brak wiadomości przyprawiał o szaleństwo.
On i Sennar dotarli do Laodamei jako pierwsi. Ido przybył tydzień później, ale Theany — ani śladu. Lonerin był jednak absolutnie pewien, że wkrótce wróci.
Jest razem z Dubhe, a ona jest niepowstrzymana — powtarzał sobie przez te wszystkie dni oczekiwania.
Powolne skapywanie wiadomości dręczyło go do ostatniej chwili. Nikt nie wiedział, co się stało, nieprzewidziane okoliczności wywróciły do góry nogami plan wyjściowy, a teraz, kiedy Dubhe wróciła sama, jego najgorsze obawy przemieniły się w pewność.
Wreszcie Ido opowiedział mu z grubsza to, czego dowiedział się o przygodach obu dziewcząt.
— Dlaczego ona? — spytał Lonerin z rozpaczą, ale odpowiedź sama cisnęła mu się na usta. Theana była córką heretyka. Dzieliła z Gildią tę samą wiarę, ale czystszą i szlachetniejszą. W oczach Zwycięskich był to grzech niewybaczalny.
— To zdrajczyni, a Dohor chce przykładnej kary: takie są jego metody — odpowiedział Ido.
Po raz kolejny Gildia próbowała zabrać mu życie osoby, którą kochał. Najpierw jego matka, potem Dubhe, a teraz Theana.
Skręcił w korytarz i zarysowały się przed nim drzwi, za którymi odpoczywała Dubhe. Pomyślał o tym, co się między nimi wydarzyło w Nieznanych Krainach, o tym, jak jej pragnął i jak bardzo cierpiał, kiedy ona go odrzuciła. Teraz jednak nie było w nim już miejsca na żadne z tych uczuć.
Nawet nie zapukał. Po prostu otworzył drzwi.
Dubhe siedziała przy oknie i wpatrywała się w zachód słońca barwiący wodospad krwistymi pobłyskami. Nie zmieniła się, miała tylko bledszą cerę i dłuższe włosy. Dopiero kiedy się do niego odwróciła, Lonerin zauważył w jej oczach jakieś inne światło. Już nie studnie ciemności, ale labirynty przepełnione niepokojem podobnym do tego, który sam tak intensywnie odczuwał.
Na oboje spadło raptowne skrępowanie. Wydawało się, że tych kilka miesięcy rozłąki zatarło to wszystko, co między nimi było, łącznie z ową zażyłością, którą z takim wysiłkiem osiągnęli. Poruszony Lonerin zadał sobie pytanie, czy to naprawdę była ta sama dziewczyna, dla której podczas swojej poprzedniej podróży narażał wszystko, co tylko mógł.
— Powiedzieli mi, że wróciłaś — mruknął, nie znajdując nic lepszego do powiedzenia.
— Tak — odpowiedziała, dotykając przelotnie włosów. Były to jej naturalne włosy; mikstura Theany przestała już działać.
Patrzyli na siebie przez kilka chwil, a on wreszcie znalazł odpowiedź na pytanie, które prześladowało go podczas tych wypełnionych oczekiwaniem dni: tak, uczucie między nim a Dubhe skończyło się już dawno, a może nawet nigdy się nie zaczęło.
— Powiedz mi, co się stało z Theaną.
Dubhe nie zdawała się zdziwiona tym żądaniem. Popatrzyła na niego ze zrozumieniem.
— Zostaliśmy zaatakowani. Byliśmy o krok od granicy, kiedy nadszedł Forra ze swoimi ludźmi, na smoku. Zwierzę pochwyciło ją w swoje szpony.
Lonerinowi nie udało się powstrzymać drżenia rąk.
— Związali ją i zabrali razem z Learchosem.
Lonerin spojrzał w ziemię. Poczuł się niegodziwcem. Bo nic nie obchodziły go cierpienia Dubhe ani to, co wydarzyło się w ciągu tych miesięcy. Przeżyli razem noc miłosną i on ją kiedyś kochał, ale teraz czuł tylko gniew, bo założył, że ona nie pozwoli, aby coś złego stało się Theanie.
— Powinnaś była ją ochronić! — Nie był w stanie się powstrzymać.
Dubhe nie zdziwiła się.
— Uciekaliśmy po porażce spisku, sądzę, że wiadomość o tym do ciebie dotarła. A ona nie poszła ze mną dla towarzystwa.
Lonerin podniósł dłonie do twarzy i osunął się wzdłuż drzwi do pozycji siedzącej.
— Wybacz — szepnął, ale Dubhe nawet nie słuchała jego słów.
— Była cenną sojuszniczką. Uratowała mi życie przy wielu okazjach i była dla mnie wsparciem w najgorszych chwilach. Przykro mi, Lonerinie, naprawdę.
Siedziała i patrzyła na niego. On trzymał głowę w dłoniach.
— Nie powinienem był pozwolić jej iść... — wyrzucał sobie cicho.
— Theana nie jest bezbronną dziewczynką. Decyzja o tym, aby ze mną wyruszyć, była dobrze przemyślana.
Te słowa go zraniły. Dubhe zdawała się rozumieć Theanę lepiej niż on kiedykolwiek podczas wszystkich lat nauki u Folwara. Cały świat zdawał się znać prawdę, tylko nie on, który od zawsze miotał się wśród niedorzecznych wątpliwości, niezdolny do zaakceptowania prostej rzeczywistości tego, co miał przed oczami.
— Wszystko zepsułem...
Usłyszał, jak Dubhe się podnosi, jej ciężkie i utrudzone kroki. Pochyliła się przed nim, a w jej spojrzeniu nie było żadnego potępienia, tylko współczucie.
— Ja też straciłam kogoś, kto teraz jest w Domu razem z Theaną i skończy tak samo jak ona, jeżeli nie pójdziemy ich ocalić.