Выбрать главу

— Jestem gotowy — powiedział, a ona kiwnęła głową. Lecący za nimi niebieski smok zaczął rysować obszerne kręgi, zniżając lot.

Oarf zbliżył się do ziemi.

Dubhe wyciągnęła buteleczkę z torby. Wlała do gardła całą jej zawartość, prawie ze złością. Była gorzka i część spłynęła jej po podbródku aż do piersi. Intensywne ciepło otoczyło całe jej ciało. Ogarnęło ją przerażenie, ale nie miało to już znaczenia.

Jestem nieżywa — pomyślała ze zgrozą. — Nie muszę się już bać, bo już nie żyję.

Ledwo usłyszała grzmot osiadającego na ziemi Oarfa i dźwięk głosów. Potem nadeszło szaleństwo, niszczące i przerażające. I wszystko stało się białe.

27. Dom

Wszystko stało się nagle. Huk wstrząsnął świątynią aż po fundamenty, a sklepienie Domu zadrżało. Yeshol przyglądał się, jak pył opada z sufitu jego gabinetu, a korytarz wypełniał się głosami jego ludzi, którzy biegali jak oszalali.

Wyszedł i zatrzymał pierwszego Zabójcę, który był w pobliżu.

— Co się dzieje?

Tamten w odpowiedzi tylko potrząsnął głową i nie był w stanie wypowiedzieć ani słowa. Jego twarz była maską strachu.

Yeshol zadrżał. Nie teraz, nie teraz, kiedy wszystko jest gotowe.

Cały poranek spędził przed kulą, w której przechowywana była dusza Astera. Kontemplował jego postać tworzącą się i rozwiewającą w fioletowych oparach i modlił się do utraty głosu. Wreszcie nadszedł ów tak długo wyczekiwany moment. Tej nocy wyleje łzy radości. Aster powróci i zaprowadzi sprawiedliwość, wszystko było już na najlepszej drodze. Nawet Thenaar mu to potwierdził. Machina ruszyła i nikt już nie mógł jej zatrzymać. Jego serce przepełnione było feerią determinacji i wiary.

Jakiś Zwycięski pokłonił się przed nim, pięścią dotykał ziemi, a plecy podnosiły się i opuszczały w zadyszanym oddechu. Yeshol nie musiał nawet pytać.

— Przed świątynią są dwa smoki i niszczą wszystko wokół siebie. To był niespodziewany atak, nie mogliśmy nic zrobić.

— Ilu ludzi? — Ton Yeshola, w odróżnieniu od głosu Zwycięskiego, nie zdradzał żadnego niepokoju.

— Trudno powiedzieć, jeszcze nikogo nie widzieliśmy.

— Głupcze! Dwa smoki nie mogły dotrzeć aż tutaj same!

Zwycięski popatrzył na niego z zagubionym wyrazem twarzy.

— Wasza Ekscelencjo, w Domu jest coś innego, co dziesiątkuje naszych ludzi. Jeszcze nie udało nam się jej zatrzymać, to jakaś nieludzka bestia, nigdy nic podobnego nie widzieliśmy.

Kropla potu spłynęła po skroni Yeshola.

— Zatrzymajcie ją!

— Mój panie, my nie jesteśmy...

Kolejny huk i grzmiący ryk. Bicie serca Najwyższego Strażnika przyśpieszyło i wyryły się w jego umyśle słowa Dohora.

„Ido... przyprowadzi ze sobą waszą zdrajczynię”.

Zrozumiał, że czegoś zaniedbał, że nie pomyślał o czymś, co było nie do pomyślenia. Lękliwa i drżąca Przegrana, która jakiś czas temu przyszła uklęknąć przed jego obliczem, aby tylko ocalić swoje życie, znalazła w sobie odwagę, aby przyjąć najstraszniejszą ze śmierci. I to wszystko tylko po to, aby zniszczyć jego. Przełknął ślinę. Bestia należała do Thenaara, była jego umiłowaną córką, jak to możliwe, że zwracała się teraz przeciwko nim?

— Rozkaż wszystkim ludziom, aby zebrali się przy schodach. Bestia nie może dotrzeć do basenów, zanim nie zostanie zakończony ryt. Wyślij jedną grupę po chłopca i pozostałych dwóch więźniów i przyprowadź ich do mnie. Biegiem!

Wrócił do swojego gabinetu, oparł dłonie na biurku i popatrzył na stojący przed nim posąg Astera. Popełnił błąd. Musiał znaleźć rozwiązanie, nie dając się ponieść panice. Wbił wzrok w jego kamienny uśmiech i w te młode a jednocześnie tak poważne męskie oczy, i zrozumiał.

Nie zatrzymają nas. Nieważne, że muszę działać sam, ale nie pozwolę, aby twój lud nie mógł radować się twoją obecnością, obiecuję ci to.

Nie było niczego, czego należałoby się obawiać. Thenaar był z nim.

Biel. I wrażenie, że nie ma już ciała. Ani rąk, ani ust. Nawet płuc.

Śmierć była inna niż to, co Dubhe sobie wyobrażała. Kosztowanie tego powolnego rozpływania się w doskonałości Wszystkiego, nie dopuszczającego żadnych różnic, było niemal przyjemnością.

Ból wyłaniał się w jej świadomości stopniowo. Najpierw były to palce, dłonie, ramiona, mięśnie. Potem wszystko zarysowało się w tej porażającej bieli jak piekło ognia. Poczuła, jak żyły pompują krew ponad miarę, jak serce nabrzmiewa w jej piersi, rozrywając ją. Nie było powietrza. Tylko wrażenie bolesnego klina w duszy, ciężaru, który wdzierał jej się do mózgu, pomiędzy jedną myślą a drugą, niszcząc, rozdzierając, roztrwaniając.

Pragnienie krwi. Głód śmierci. Nagląca i niszcząca, nieznośna żądza.

Nie, nie chcę!

Ale opieranie się nie miało żadnego sensu. W pewnym momencie wszystko zabarwiło się na czerwono. Krople krwi zmieszały się, tworząc skomplikowane arabeski w tym mlecznym jeziorze. Kwilenie Bestii rozpłatało jej umysł na dwoje, przepełniając ją zgrozą. Ciało stało się bolesną rzeczywistością, a jeszcze bardziej rozdzierająca była świadomość, że nie może nad nim panować. Dubhe poczuła, że jest tylko bezradnym widzem tego, co się dzieje. I ta pewność zmazała wreszcie ostatnią nadzieję, że może stąd zawrócić.

Długo mi odmawiałaś, zgniatając mnie pomiędzy sercem a przeponą. Musiałam oddychać niezdrowym powietrzem ciemnych miejsc, w których mnie zamknęłaś, ale zawsze tam byłam. Byłam twoją przyjemnością, kiedy zabiłaś Gornara, byłam twoim szaleństwem, kiedy się mściłaś. Teraz wróciłam i już nie będziesz mogła mnie spętać. Jestem twoją najgłębszą istotą, prawdziwym obliczem, obnażonym z wymówek, jakimi się okrywasz, kiedy poruszasz się wśród innych istot ludzkich. Zostaję tylko ja. Twoja czarna dusza, prawdziwa Dubhe.

Poczuła, jak coś ciągnie ją w dół. Nagle jej oczy otworzyły się szeroko. Ciemność, w której pogrążona była świątynia, rozdzierały błyski pożarów. Na równinie smoki walczyły z całych sił swych ogni, pazurów i kłów, rozbijając w pył mury z czarnego kryształu. Na ziemi mali ludzie gorączkowo i bezładnie biegali we wszystkie strony, przypominając żałosne mrówki.

Mięso. Mięso dla jej głodu. Krew dla jej pragnienia.

Bestia rzuciła się na nich bez litości.

Nie cieszysz się ze mną? Nie czujesz wspaniałości tego wszystkiego? To dla tego się narodziłaś, wiesz o tym.

Dubhe krzyknęła, ale nie miała ust. Jej desperacja nie znajdowała żadnego ujścia, nie miała końca, wiedziała o tym. Tylko śmierć, jeszcze zbyt odległa, mogła przerwać tę udrękę.

Muszę wytrzymać, muszę to zrobić dla Learchosa. On przeżyje.

Idowi zabrakło słów. Na jego oczach drobna dziewczynka, którą przywiózł na grzbiecie Oarfa, przeszła niesamowitą transformację. Jej twarz zdeformował nieludzki grymas, jej kończyny napęczniały, a skóra pokryła się szorstkim włosiem. Wszelki ślad jej czarnych, głębokich oczu został wchłonięty przez niezmierzoną furię. W jej miejscu pojawił się potwór, bez nazwy i bez własnej świadomości. Wyrodek natury, niegodziwy żart zbrodniczego boga. Zaryczał. Otwarte usta pokazywały rząd zębów spiczastych niczym ostrza, palce uzbrojone były w długie i tnące pazury. Kiedy pierwsi Zabójcy wyszli ze świątyni, Bestia rzuciła się w tłum i zmasakrowała wszystko, co przed sobą napotkała. Pożerała ich konwulsyjnie, nie zatrzymując się nawet na moment.