Выбрать главу

Ledwo położyła dłoń na klamce, telefon znów się rozdzwonił. Mama. Nie wiedziała, czy powinna odbierać, zadecydował odruch. Nacisnęła zieloną ikonkę, zanim dobrze to przemyślała.

– Cześć, córeczko. – Usłyszała surowy głos, który nie do końca współgrał z treścią wypowiedzi. – Jak się czujesz?

– Dobrze. – To była również odruchowa odpowiedź.

– To świetnie. Może wpadłabyś do nas na kolację? Stęskniłam się za Lenką, a tobie też przyda się trochę odprężenia.

Karolina przez moment poczuła pokusę, by się zgodzić. Naprawdę czuła się zmęczona, wręcz znękana ostatnimi doświadczeniami. Chętnie położyłaby gdzieś głowę, przymknęła oczy i spróbowała choć na chwilę zapomnieć.

– Zaprosiłam znajomego adwokata. – Mama chciała chyba skusić córkę. – Pomoże ci napisać ogłoszenie o sprzedaży lokalu.

– Teraz rozumiem – zdenerwowała się Karolina. – Jest dodatkowy ukryty cel tej wizyty.

– Ale dlaczego od razu ukryty? – obraziła się pani Mazurowa. – Przecież jawnie mówię, o co mi chodzi. Nie wiem, dlaczego od razu tak się najeżasz, jeśli człowiek chce ci pomóc.

– Nie potrzebuję adwokata, żeby głupie ogłoszenie napisać.

– Ono jest bardzo poważne, a sprzedaż tak drogiego lokalu wymaga pomocy specjalisty, możesz być pewna. To stara kamienica, niejedna zawiłość może wyniknąć w trakcie. Dobrze od początku mieć wsparcie kogoś zaangażowanego i godnego zaufania… na dodatek przystojnego i samotnego – dodała konspiracyjnym szeptem.

Karolina poczuła, jak opadają jej ręce. Czy najbliżsi ludzie nie znali jej ani trochę? Sądzili, że na niczym jej nie zależy, byle tylko szybko rzucić się w wir zabawy albo nowej miłości? To naprawdę było ostatnie, czego teraz chciała i potrzebowała.

– Nie mogę dzisiaj – odparła stanowczo. – Umówiłam się z mamą Mikołaja. – Użyła tej samej wymówki, która się sprawdziła w przypadku Malwiny.

– Możesz odwołać. Fatygowałam poważnego fachowca, nie będę teraz przed nim oczami świecić.

– Mamo, przykro mi. Nie dam rady. Ale ty z pewnością sama świetnie sobie poradzisz. Możecie spać spokojnie. Zapewne się poddam już w najbliższym czasie. Dam ogłoszenie.

– Dobrze. Niech ci będzie. Tylko się nie denerwuj. Zapytam go o szczegóły. Może się umówicie w lepszym terminie. Teraz widzę, że jeszcze jesteś w słabej formie. To ci już nawet nie powiem, że w domu nikt nie jest zaskoczony. Ten Patryk od początku wydawał się nam wszystkim podejrzany.

– Dziękuję.

– Nie ma za co. Takie życie. Trzeba się łapać za porządnych mężczyzn. A do pracy też najlepiej iść uczciwej. Na normalną posadę. Jak ojciec, ja czy twoja siostra. Etat to jest spokój i bezpieczeństwo, a w biznesie loteria. Ty nigdy nie miałaś szczęścia do wygranych losów.

– Dziękuję – powtórzyła Karolina. – Muszę kończyć. Spieszę się do przedszkola.

– A właśnie – przypomniała sobie mama. – Masz już sukienkę dla Lenki na wesele? Bo jakby co, to jedna moja znajoma…

– Nie trzeba, mamo – przerwała jej Karolina. Nie chciała kolejnej pomocy z tajnym pakietem w tle. Może jakimś samotnym synem albo kuzynem tuż po rozwodzie.

– Jak chcesz. – Mamie wyraźnie nie spodobała się jej odpowiedź. – Mogłabyś też zadzwonić do siostry albo ją odwiedzić. Dziewczyna szykuje się do najważniejszego dnia w swoim życiu, powinnaś być stale przy niej.

– Wiem, mamo. – Karolina wypowiedziała te słowa z przykrością. Zdawała sobie sprawę, że matka ma rację. Chciała towarzyszyć siostrze. Wybierać z nią koronki na suknię, planować usadzenie gości i podziwiać diament w pierścionku. Kilka razy umówiła się na kolację i spędziła dobry czas w towarzystwie Ewy i jej narzeczonego. Ale kosztowało ją to wiele. Ślubna gorączka źle na nią działała, nawet wtedy, gdy Patryk był jeszcze obok i można było mieć nadzieję, że kiedyś dla niej też życie napisze jakąś piękną historię.

A od wczoraj stało się szczególnie trudne. Ewa jednak nie była niczemu winna. Karolina przecież naprawdę życzyła jej tylko dobrze.

– Zadzwonię do niej – obiecała. – Pogadam o wszystkim. Chcę tak samo jak wy, żeby ten dzień idealnie się udał. Obiecuję, że się poprawię. Poukładam trochę swoje sprawy i przyjadę na weekend. – Miała nadzieję, że udźwignie spełnienie tej obietnicy.

– Cieszę się. – Mamie poprawił się humor.

– Do zobaczenia. – Karolina się pożegnała, bo musiała się już spieszyć do przedszkola. Szybko włożyła buty i wyszła po Lenkę. Mała dzisiaj nie pytała jeszcze o tatę, ale Karolina wiedziała, że nadejście tego momentu jest nieuniknione. Dziewczynka była przyzwyczajona, że Patryk całymi dniami przesiaduje w pracy, nie wraca na noc i często nie ma go o poranku. Nie dziwiło jej to. W jej dziecięcym świecie pozbawionym porównania i innych doświadczeń była to norma. Ale w końcu zauważy, że tata nie wpada nawet na chwilę.

Prędzej czy później trzeba będzie ustalić jakieś nowe zasady życia. Lenka kochała swojego tatusia, a tymczasem Patryk, odkąd zabrał z mieszkania swoje ostatnie cenne buty, nie zapytał o dziecko ani razu. Nie zainteresował się, jak ono się czuje po scenie w galerii. Czy zadaje jakieś pytania? Czy rozumie, co się właściwie stało?

Ta obojętność bardzo bolała Karolinę. Własne cierpienie jest niczym wobec bólu, jaki się czuje, gdy trzeba patrzeć na krzywdę dziecka. A były podstawy do przypuszczeń, że zdrada Patryka to wstęp do jeszcze poważniejszych problemów w przyszłości. Nigdy nie był ojcem z wysokim stopniem zaangażowania, ale bawił się z córeczką, czasem zabierał na spacery, kupował jakieś drobne prezenty. Karolina liczyła na to, że kiedyś mocniej włączy się w życie Lenki. Są tacy mężczyźni, którzy lepiej dogadują się ze starszymi dziećmi.

Jednak czas, w którym pokładała tyle nadziei, nie przyniósł oczekiwanej poprawy. Za to wyjaśnił dobitnie, skąd się brał coraz większy dystans okazywany przez Patryka wobec rodziny. Mężczyzna prowadził podwójne życie.

Karolina musiała się zatrzymać. Łzy zasłoniły jej widok. Uczucie przykrości złapało ją za gardło i nie chciało puścić. Wszystko jej się nagle przypomniało, a cierpienie uderzyło z siłą większą niż za pierwszym razem, bo pozbawione już było niedowierzania oraz naiwnej nadziei, że oczy człowieka mylą.

Teraz stanęła przed twardymi faktami. Została zdradzona. Patryk ją oszukał. Nie tylko jeden raz, lecz przez długi czas. Kłamał bez mrugnięcia okiem.

Aż jej zadrżały ramiona z nagłego bólu. Musiała się szybko opanować. W pobliżu przedszkola pełno było znajomych rodziców. Nie chciała robić przedstawienia. A już najbardziej prowokować pytań.

Odwróciła się w stronę rosnącego przy chodniku żywopłotu i zaczerpnęła powietrza. Kilka razy. Potem usilnie próbowała myśleć o czymś innym. Ale to nie było łatwe.

– Cześć. – Głos z tyłu zaskoczył ją. Drgnęła. – Przepraszam – powiedziała mama Mikołaja. – Nie chciałam cię przestraszyć.

Karolina szybko otarła ostatnią łzę i uśmiechnęła się dzielnie, w taki charakterystyczny sposób, w jaki robią to skrzywdzone, ale silne kobiety.

– Domyślam się, jak musi ci być ciężko – powiedziała ciepło Janka, kładąc jej dłoń na ramieniu. – O wszystkim wiem – wyjaśniła od razu. – Lenka mi opowiedziała, że spotkałyście w galerii tatusia, który całował jakąś brzydką panią.

– Naprawdę?! – Karolina się wystraszyła. – Boże! Biedne dziecko. Pewnie cały czas o tym myśli i przeżywa. Co jeszcze powiedziała?

– Niewiele więcej – odparła Janka spokojnie. – Ale domyśliłam się reszty. Bardzo mi przykro i ogromnie ci współczuję. Coś takiego może człowiekowi złamać serce.

Karolina spojrzała na nią z wdzięcznością. Miała wrażenie, że po raz pierwszy ktoś ją zrozumiał. Mama, siostra ani nawet najlepsza przyjaciółka nie umiały znaleźć dla niej odpowiednich słów. Każdy szybko pociesza, udziela rad, a nie daje prawa do cierpienia, które po tak ciężkim przejściu było przecież nieuniknione.

– Jak sobie radzisz? – zapytała Janka.