Obie skłaniały się raczej ku negatywnej odpowiedzi. Z doświadczenia wynikało, że nawet jeśli takie uczucie gdzieś się pojawia, to albo je zniszczą warunki materialne, albo ludzka głupota. Karolina zwierzała się Jance ze swoich kłopotów z Patrykiem, który jak mógł unikał kontaktów z dzieckiem. Przyjaciółka też się żaliła. Jej mąż wyjechał tuż po narodzinach Mikołaja. Początkowo była to konieczność. Nie mieli z czego żyć. Ale dość szybko stanęli na nogi, a on wciąż nie wracał. Mieli już teraz trochę oszczędności, synek podrósł, mogli oboje pójść do pracy. Mąż Janki nie chciał jednak nawet słyszeć o powrocie do kraju. Mówił, że jeszcze nie czas. Może w przyszłym roku, jak zmieni samochód i wyremontują łazienkę?
Ale tak samo obiecywał rok i dwa lata wcześniej.
Na kuchenną ceratę Karoliny kapały łzy przyjaciółki. Nie wiedziała, co jej poradzić, skoro nie pomagała szczera rozmowa. Zostawić tego jednak też tak nie można było. Janka musiała próbować, aż do skutku, wszelkimi sposobami przekonać męża, wytłumaczyć mu, co czuje, co tracą, jaka jest cena za zarobione pieniądze, zmieniony samochód i wyremontowaną łazienkę. Póki jej małżeństwo jeszcze w ogóle istniało.
Kiedy wyszła, Karolina poczuła się bardzo zmęczona. Położyła Lenkę spać i nalała sobie pełną wannę wody. Zamierzała wziąć długą relaksującą kąpiel. Jutro restauracja miała być zamknięta, zastępca Jakuba wybierał się na jakieś wesele i zaprosił kelnerkę. Zgodnie z zasadą, że życie prywatne jest równie ważne jak zawodowe, dali im obojgu wolne.
Ale Karolina nie miała pewności, że sobie odpocznie. Czekała ją wizyta Patryka. Albo nie. Obie z Lenką już się przyzwyczaiły, że w tej kwestii nie było nic pewnego. Patryk potrafił zmienić zdanie w ostatniej chwili i wtedy Karolina musiała długo pocieszać rozczarowaną córeczkę. Bo Lenka bardzo kochała swojego tatę. Patryk nie stracił swojego czaru i wykorzystywał go także w kontaktach z dzieckiem. Był ujmujący, grzeczny i jednocześnie bardzo śliski w tej uprzejmości. Wymykał się z rąk. Niczego nie można było z nim ustalić.
Karolina weszła do wanny i zanurzyła się aż po szyję. Przyjemność trwała jednak tylko krótką chwilkę. Usłyszała dzwonek do drzwi.
– Kogo niesie o tej porze?! – zawołała zaskoczona. Mogła oczywiście zignorować ten dźwięk. Nie musiała wpuszczać do mieszkania każdego, kto miał ochotę ją odwiedzić, kiedy tylko chciał. Ale była ciekawa. Obstawiała Malwinę. Przyjaciółka czasem wpadała do niej w sobotnie późne wieczory w drodze z kolejnej imprezy, żeby się podzielić wrażeniami. A jednak, kiedy wyskoczyła z wanny, poczuła nagły dreszcz, i to nie tylko z powodu zimna. Jakby ją za chwilę miało spotkać coś przyjemnego. Szybko i dość niestarannie się wytarła, po czym owinęła szlafrokiem i podeszła do drzwi. Spojrzała przez wizjer i zadrżała po raz kolejny. Na wycieraczce stał Jakub. Otworzyła mu bez wahania. Widać sprawa była poważna, skoro postanowił ją odwiedzić o takiej porze.
– Cześć – powiedział, wszedł do środka i spojrzał na krople wody kapiące z włosów Karoliny na podłogę. – Widzę, że jestem nie w porę – powiedział. – Ale to naprawdę ważne i zajmę ci tylko chwilkę.
– Wchodź – zaprosiła go. – Usiądź albo zrób sobie herbaty. Ja się tylko ubiorę.
Wskoczyła do swojego pokoju i szybko włożyła na siebie, co jej pierwsze wpadło w ręce. Spodnie z trudem dawały się nasunąć na mokre łydki, a do wilgotnych pleców przykleił jej się podkoszulek. Ale była ubrana i mogła wrócić do Jakuba. Była ogromnie ciekawa, co chce jej powiedzieć.
Pół godziny później po jej entuzjazmie nie pozostał już ani ślad. Słusznie podejrzewała, że Zygmunt Michalski będzie przyczyną jej kłopotów. Chciał zabrać Jakuba do siebie i ona wcale się temu nie dziwiła. Zdumiewało ją tylko, że dopiero teraz się na nim poznał. Tak długo nie potrafił dostrzec w nim tego, co ona zobaczyła już po pierwszej wspólnej godzinie pracy. Taki fachowiec.
Ale siły nie można mu było odmówić. Potrafił uderzyć celnie i z mocą. Jego propozycja była kosmiczna.
– Co mam zrobić? – zapytał Jakub. Patrzył na nią bardzo intensywnie. – Zależy mi na tym, żebyś mi powiedziała prawdę. Co czujesz?
Karolina zamrugała powiekami, żeby powstrzymać cisnące się łzy. Nie miała pojęcia, jaka jest odpowiedź na to pytanie. Chyba kochała Jakuba. Dłużej nie sposób było wmawiać sobie, że jest inaczej. To było nieuniknione. Jednocześnie bardzo dobrze go znała. Chyba lepiej niż wszyscy Michalscy razem wzięci. Wiedziała, jak ważna jest dla niego praca. Taki rewelacyjny fachowiec miał prawo robić karierę z prawdziwego zdarzenia. Rozwijać się.
Ona nie mogła mu tego dać. Lokal po babci, nawet jeśli osiągnie szczyty swoich możliwości, zawsze pozostanie mały. Wystarczy, by utrzymać rodzinę, może nawet zrealizować jakieś małe marzenia, ale nic więcej.
A miłość? Czy miała prawo przyznawać się do niej? Nie wiedziała, co czuje Jakub, ale dobrze pamiętała, jak bardzo tęsknił za Agnieszką. Była matką jego córeczki. Karolina zaś zdecydowanie sprzeciwiała się wtrącaniu w cudze związki. Sama przeżyła rozpad swojego i wiedziała, jaki to ból i cierpienie dla dziecka.
Wzięła głęboki wdech.
– Od początku nasz układ był jasny – powiedziała. – Łączy nas praca. Rozumiem, że musisz odejść. Nie będę ci przeszkadzać. I tak bardzo dużo dla mnie zrobiłeś. Nauczyłeś nas wszystkiego i jakoś sobie już teraz poradzimy.
– Naprawdę? – zapytał zaskoczony. Spodziewał się innej reakcji. Jadąc samochodem, pomyślał, że dom jest jednak najważniejszy, choćby i o skomplikowanych relacjach. Że jeśli człowiek chce się rozwijać, zrobi to w każdych warunkach. Miejsce zawsze można zmienić, zamienić. Byle zachować to, co najważniejsze. Ale do tego niezbędna była wzajemność, a tego życie najwyraźniej wciąż mu odmawiało.
– Nie mówię, że to będzie łatwe – westchnęła Karolina, źle zinterpretowała jego milczenie. – Ale przecież nie zatrzymam cię z tego powodu, że moja restauracja cię potrzebuje. Taka szansa… – Zakaszlała, żeby ukryć zdenerwowanie. – Taka szansa… – powtórzyła, czując, jak bardzo nienawidzi Michalskiego – …nie zdarza się człowiekowi każdego dnia. Gdybyś nie skorzystał, żałowałbyś tego zawsze.
– Tak myślisz? – zapytał i wstał. Nie chciał tego dłużej słuchać, dowiedział się wszystkiego, czego potrzebował.
– Dokładnie tak. – Karolina kiwnęła głową i wbiła paznokcie w dłoń, żeby opanować emocje. – Wszystko ci się ułoży – powiedziała szczerze. Naprawdę dobrze mu życzyła. – Lepiej niż mógłbyś sobie wymarzyć – dodała na koniec.
Jakoś tego nie czuł. Karolina nie doceniała jego wyobraźni. Widział szczęście gdzie indziej. Ale do tego była potrzebna jej zgoda. Nawet nie taka zwykła, ale wręcz entuzjastyczna, by mogli razem pokonać wszelkie trudności. By mógł rzucić jej do stóp restaurację Michalskich wraz z całym ich bogactwem i powiedzieć: „Nie chcę tego. Wolę żyć inaczej”.
Karolina cała się trzęsła, być może z zimna, bo końcówki jej długich włosów wciąż były mokre. Woda kapała na podkoszulek i wiele detali pięknej figury było widocznych bardziej niż to właściwe w obecności zaledwie wspólnika.
– Bardzo cię lubię – dodała jeszcze. – I nie pozwolę, żebyś z mojego powodu stracił taką szansę.
– Rozumiem – powiedział. Był mocno wzburzony. Wcisnął dłonie w kieszenie i pożegnał się pospiesznie.
Karolina została sama. Drżała tak, że nie pomagało mocne obejmowanie się ramionami. Siłą powstrzymywane łzy zaczęły mocno płynąć. Szybko otworzyła drzwi łazienki. Wyciągnęła korek z przestygniętej nieco wody i jednocześnie zaczęła lać gorącą. Rozebrała się i wskoczyła, by choć trochę się rozgrzać. Ale to niewiele pomogło. Nadal cała się trzęsła, a płacz przerodził się w szloch.