Dlaczego ja to zrobiłam? – chciała krzyczeć, ale nie mogła sobie na to pozwolić. Dziecko spało za ścianą.
Drugi raz wyrzuciła Jakuba. Dzisiaj było jednak o wiele gorzej. Tym razem konsekwencje mogły być poważniejsze. Choć czuła, że postąpiła słusznie, było jej z tym ogromnie ciężko. Płakała długo, aż zachrypła, a łzy się wyczerpały.
I wtedy znów zadźwięczał dzwonek do drzwi.
Wyskoczyła z wanny tak szybko, że omal nie wyrżnęła głową w wieszak na szlafroki. Poślizgnęła się na płytkach, zawinęła w ręcznik, po czym, nawet się nie wycierając, podbiegła, by otworzyć. Jeśli Jakub wrócił, to może była jeszcze jakaś nadzieja. W końcu stary Michalski mógł zmienić zdanie. Już raz to zrobił. Dla niego wycofać się z propozycji to tyle, co strzepnąć kurz z mankietu drogiej marynarki. Nie szanował uczuć innych ludzi, nie liczył się z konsekwencjami. Może właśnie wyrzucił Jakuba?
Ale za drzwiami stała Malwina i postukiwała niecierpliwie końcem buta w futrynę.
– Cześć. – Karolina otwarła i pociągnęła nosem. Myślała, że łzy już się skończyły, ale chyba właśnie nadpływała nowa dostawa.
– A co z tobą? Dlaczego tak płaczesz? – Malwina weszła do środka i spojrzała na mokre plamy na podłodze.
– Lepiej nie pytaj – odparła Karolina.
– Nawet nie zaczynaj ze mną w ten sposób. Mów i to już! Całą prawdę. – Malwa stanęła z groźną miną naprzeciw niej.
Karolina wymknęła się do salonu, otuliła kocem i skuliła na kanapie. Nie miała siły się bronić. Nawet tego nie chciała. Opowiedziała, a raczej wyszlochała całą rozmowę z Jakubem i wszystkie swoje odpowiedzi.
Mówiła najpierw bardzo szybko, a potem coraz wolniej. Zdumiała ją cisza po drugiej stronie. Nie było zwykłych okrzyków, komentarzy o wyższości singielstwa nad związkami, żadnej pochwały. Tylko dziwne milczenie. Karolina wyrzuciła już z siebie wszystkie słowa. Pociągnęła nosem i czekała. Znów było jej okropnie zimno, a koc szybko zamókł.
– Dlaczego nic nie mówisz? – zapytała wreszcie.
– Bo to najgorsze słowa, jakie będę musiała komukolwiek powiedzieć. – Malwa była wyjątkowo poważna.
– Zrobiłam coś strasznego? – Karolina znów zaczęła płakać. – W głębi serca cały czas to przeczuwałam, ale myślałam, że ty będziesz innego zdania. Pochwalisz mnie, że znów jestem sama. Docenisz moją szlachetność.
– Zazdroszczę ci – powiedziała Malwina i odwróciła wzrok. – I podziwiam. Ja bym Jakuba nie była w stanie wyrzucić z mieszkania.
– Ty? – zdumiała się Karolina. – Przecież nie wierzysz w miłość.
– Bo jej nie spotkałam – westchnęła Malwa. – A przynajmniej nie taką, o jaką zawsze mi chodziło. Jakub jest wspaniały. Nie oddawaj go, ty głupia dziewczyno, Michalskim na pożarcie. Cokolwiek teraz mu obiecują, zrobią mu z życia piekło. I to bardzo szybko.
– Myślisz, że mam prawo o niego walczyć? – Karolina ucieszyła się. Bardzo tego pragnęła.
– A dlaczego nie? – zapytała celnie Malwina. – Jakub jest przecież wolny. Podobnie jak ty. I kochacie się.
– Skąd możesz to wiedzieć?
– Widzę. Ja też mam do niego słabość i znam na pamięć każdy rys jego twarzy. Już dawno zauważyłam, jak się zmienia, kiedy na ciebie patrzy.
– Naprawdę? – Karolina znowu zadrżała. Mokry koc zupełnie nie dawał jej ciepła, a emocje trzęsły nią od środka.
– Wybacz, ale w tej kwestii nie stać mnie na żarty – powiedziała Malwina. – Bez tego jest mi dostatecznie ciężko. Wysusz się błyskawicznie, włóż cokolwiek i jedź do niego. Myślę, że jeszcze nie zadzwonił do przyszłego teścia. Masz szansę… i opiekę do dziecka.
Karolina nie dała się dwa razy prosić. Wyskoczyła z koca i z powrotem pobiegła do łazienki. Jej wilgotne ciuchy wciąż tam były. Włożyła je z trudem. Ręce jej się trzęsły. Nic już nie myślała. Pragnęła tylko do niego pobiec. Ale to nie było takie proste. Nie miała samochodu, a Jakub mieszkał daleko.
– Wezwałam ci taksówkę. Pospiesz się. – Usłyszała, ledwo otworzyła drzwi łazienki. Malwina chyba czytała w jej myślach i była w sprawach organizacyjnych bardzo skuteczna. Karolina ucałowała ją szybko w policzek i pobiegła, w ostatniej chwili łapiąc w biegu torebkę. Teraz nie zamierzała stracić nawet sekundy. Ledwo wsiadła do samochodu, wysłała wiadomość:
Gadałam głupoty. Kocham Cię. Nie chcę, żebyś odchodził. Proszę Cię, spotkaj się ze mną.
Dzięki temu dojechała spokojnie, bo odpowiedź przyszła natychmiast:
Ja też Cię kocham i wcale nie chcę odchodzić.
To wystarczyło, by chwilę później móc mu się wreszcie rzucić w ramiona, na co tak naprawdę od początku ich znajomości miała ogromną ochotę.
***
Malwina została w jej mieszkaniu. Starannie zamknęła drzwi, a potem sprawdziła, czy Lenka śpi. Poprawiła jej kołdrę i zgasiła małą lampkę solną, przy której dziewczynka zasypiała. Potem wypuściła wodę z wanny i ogarnęła łazienkę. Włączyła pranie i pościerała zachlapaną podłogę. Zajrzała do kuchni, ale tam było czysto. Nie pozostało jej już nic więcej do zrobienia.
Usiadła na podłodze i oparła się plecami o ścianę. Dokładnie tak samo jak Karolina kilka dni wcześniej. I bolało ją podobnie mocno. Z jakiegoś powodu takie było jej okropne przeznaczenie. Wciąż żyć na świecie w pojedynkę. Nieźle się czuła w tym stanie i całkiem przyjemnie zorganizowała, ale okrutny los co jakiś czas regularnie burzył jej spokój. Stawiał na drodze wyjątkowego mężczyznę, jakby chciał powiedzieć: „Patrz, tacy też istnieją. Mogłabyś być naprawdę szczęśliwa”.
Ironia polegała na tym, że zawsze był to dar niemożliwy. Facet był żonaty albo niezainteresowany lub, co najgorsze, zakochał się w przyjaciółce. Nigdy nie dostała nawet szansy, by spróbować. Wolałaby ich nie spotykać, nie burzyć kruchego spokoju. Ale nie mogła temu zapobiec.
Wstała z podłogi i próbowała się uspokoić. Włączyła telewizor, pooglądała jakieś głupoty, a potem przejrzała w telefonie najnowsze posty. To jednak nie pomagało. Zawinęła się w wilgotny koc Karoliny i rozpłakała. Miała nadzieję, że przyjaciółka prędko nie wróci. Nigdy bowiem, nawet wobec najbliższych, Malwina nie ujawniała się z takimi emocjami.
ROZDZIAŁ 36
Wesele Ewy, siostry Karoliny, odbyło się zgodnie z planem jej mamy. Dla pani Mazurowej najważniejszym celem było zaimponowanie licznym ciotkom zwłaszcza od strony męża. Było więc pięknie, wystawnie, obficie i romantycznie.
Mama Karoliny miała swój wielki dzień. Młodsza córka prezentowała się przepięknie jako panna młoda i sprawiała wrażenie prawdziwie szczęśliwej. A Karolina też wyglądała bardzo dobrze. W jej życiu wreszcie zaczęło się układać. Jakub zrobił wśród ciotek prawdziwą furorę. Choć po kątach nieco narzekały, że to tylko kucharz i dziewczyna mogłaby złapać lepszą partię, to po chwili przypominały sobie, że ona jest przecież florystką, a żadna z nich nie wiedziała, co to dokładnie jest.
Nie wszystkie sprawy ułożyły się jednak tak gładko. Michalscy źle przyjęli decyzję Jakuba. Nachodzili go jeszcze wiele razy i próbowali szantażować, że utrudnią mu kontakty z córką. Nie obyło się bez kolejnego pisma od adwokata.
Agnieszka nie dostała swojej drugiej szansy. Czy jeszcze kiedyś ją otrzyma? Zapewne tak. Życie bowiem wciąż daje nowe możliwości, jeśli tylko człowiek przestanie w kółko popełniać te same błędy.
Jakub z Karoliną spokojnie budowali swoje szczęście.
Skrojone na mniejszą, ale piękną miarę.