Shangguan Shouxi ze spoconą twarzą towarzyszył bełkoczącemu Trzeciemu Dziadkowi Fanowi.
– Trzeci Fanie! – zawołała Shangguan Lü. – Szanownego pana trzeba specjalnie zapraszać, co? Draniu jeden!
– Trzeci Fan przybył w wasze progi! – oznajmił on sam, pełen animuszu.
Spojrzawszy na leżącą, ledwie dychającą oślicę, wytrzeźwiał co najmniej w połowie.
– Ech, spójrzcie tylko na nią! Czemu mnie wcześniej nie wezwaliście?
Zrzucił z ramienia skórzaną torbę, schylił się, pogłaskał ośle uszy i poklepał zwierzę po brzuchu, po czym podszedł do oślicy od strony zadu i pociągnął lekko za nogę wystającą z dróg rodnych. Wyprostował się i pokręcił głową ze smutkiem.
– Za późno, już po wszystkim. W zeszłym roku, kiedy twój syn przyprowadził mi ją na krycie, od razu mu powiedziałem: ta wasza chuda oślica nadaje się tylko do krycia innym osłem! Ale nie posłuchał mnie: ma być koń i już. A mój koń to wielki, czystej krwi japoński ogier. Kopyto ma większe niż łeb waszej oślicy. Kiedy wsiadł na nią, stała sparaliżowana ze strachu. Normalnie jakby kogut pieprzył jaskółkę. Ale mój ogier zawsze robi, co do niego należy, więc tylko zamknął ślepia i dalejże! Może gdyby to był inny koń?… No i teraz widzicie, nie da rady go urodzić. Wasza oślica nie jest stworzona do rodzenia mułów. Może rodzić tylko osły, marne, chude osły…
– Trzeci Fanie – przerwała Shangguan Lü jego potok wymowy – skończysz wreszcie gadać czy nie? – warknęła.
– No, skończyłem, już skończyłem.
Zarzucił torbę na ramię. Powrócił do stanu upojenia i zataczając się, poczłapał w kierunku wyjścia.
Shangguan Lü złapała go za ramię.
– Jak to, Trzeci, idziesz sobie?
Trzeci Fan uśmiechnął się ironicznie.
– Szwagierko droga, nie słyszałaś, co krzyczał starosta z Rezydencji? Wszyscy z wioski pouciekali, a kto tu jest w końcu ważniejszy, jakiś osioł czy ja?
– Myślisz, że ci poskąpię nagrody? Dwie flaszki zacnej wódki i świński łeb to chyba niemało? To ja rządzę w tej rodzinie i na pewno cię nie skrzywdzę!
Trzeci Fan zerknął z uśmiechem na obu Shangguanów.
– O tak, wiem o tym doskonale! W tej kowalskiej rodzinie to ty trzymasz szczypce, ty masz gołe plecy i walisz młotem, jedyna taka stara kobieta w całych Chinach! Co za siła! – Roześmiał się jakoś dziwnie.
Shangguan Lü klepnęła go po plecach.
– Masz tutaj zostać, stary skurczybyku! Tu chodzi o dwa życia! Ogier to przecież twój synalek, a moja oślica – twoja synowa, no nie? A ten mały mułek w jej brzuchu to akuratnie twój wnuczek! Więc bierz się do roboty, użyj swoich sposobów. Jak wyżyje, to ci podziękuję i zapłacę, a jak zdechnie – nie będę miała pretensji do ciebie, tylko do swojego marnego losu.
– Zrobiłaś ze mnie członka końsko-oślej rodziny, i co ja mam na to powiedzieć? – rzekł z wahaniem. – No dobra, wypróbujmy naszą sztukę ożywiania na wpół zdechłych osłów…
– Wreszcie gadasz z sensem. Nie słuchaj bredzenia tego wariata Simy, co nas obchodzą jacyś Japończycy? W dodatku zrobisz dobry uczynek, a demony nie ruszają porządnych ludzi.
Trzeci Fan otworzył skórzaną torbę i wyjął butelkę zielonej, oleistej cieczy.
– To jest specjalne lekarstwo, według tajnej receptury, przechowywanej w naszej rodzinie od pokoleń. Doskonałe na ciężkie porody u zwierząt domowych. Jeśli to nie poskutkuje, to znaczy, że nawet Sun Wukong [6] nic by nie poradził. Drogi panie – zwrócił się do Shangguana Shouxi – proszę się łaskawie zbliżyć i mi pomóc.
– Ja ci pomogę – sprzeciwiła się Shangguan Lü – on ma dwie lewe ręce i nogi…
– Widzę, że w rodzinie Shangguan kwoka dziobie koguta za to, że nie znosi jajek – zauważył Trzeci Fan.
– Trzeci Braciszku, jeśli chcesz mi przygadać, to mów prosto z mostu – rzucił Shangguan Fulu.
– Wkurzyłeś się, co? – odparł Trzeci Fan.
– Nie gryźcie się tam! Mów lepiej, co mam robić! – zwróciła się do Fana Shangguan Lü.
– Unieś oślicy łeb. Muszę jej dać lekarstwo.
Shangguan Lu rozstawiła nogi, zebrała siły, objęła oślicę za szyję i dźwignęła. Łeb oślicy zakołysał się, zwierzę głośno wypuściło powietrze nosem.
– Wyżej trochę! – polecił Fan.
Shangguan Lü znów się natężyła, głośno sapiąc.
– A wy, panowie, co, trupem padliście? – rzekł Fan.
Ojciec i syn z rodu Shangguan zerwali się do pomocy, o mało się nie potykając o ośle nogi. Shangguan Lü wzniosła oczy do nieba w niemej rozpaczy, a Trzeci Fan pokręcił głową. W końcu udało się unieść ośli łeb wystarczająco wysoko. Oślica wywinęła wargi, ukazując rząd długich zębów. Fan wetknął jej do pyska lejek zrobiony z bawolego rogu i wlał do środka płyn z butelki.
Shangguan Lü z trudem chwytała powietrze.
Trzeci Fan wyjął fajkę, nabił ją, skrzesał ogień i zapalił. Zaciągnął się dymem, dwie białe smużki wydobyły się z jego nozdrzy.
– Japończycy zajęli stolicę powiatu, zabili naczelnika Zhanga Weihana i zgwałcili wszystkie kobiety z jego rodziny – oznajmił.
– To od rodziny Sima znasz te wszystkie rewelacje? – spytała Shangguan Lü.
– Wcale nie, wiem to od mojego przyjaciela, mieszka tam, niedaleko wschodniej bramy.
– Prawdziwe wieści nie rozchodzą się dalej niż na dziesięć li [7].
– Chcesz prawdziwych wieści? Sima Ku kazał sługom rozpalić ogień na moście – wtrącił Shangguan Shouxi.
Shangguan Lü spojrzała groźnie na syna.
– A ty nigdy nie słuchasz, co się do ciebie mówi, ale głupotę każdą musisz powtórzyć! Też mi mężczyzna, ojciec dzieciom – masz na karku łeb czy pustą tykwę? Nie przyszło wam do głów, że Japończycy też mają ojców i matki? Co im do nas, zwykłych ludzi? Co nam zrobią, powystrzelają nas? A umiecie uciekać przed kulami? Kryć się? Ile można się ukrywać?
Wysłuchawszy tej tyrady, syn i ojciec zwiesili głowy w milczeniu. Fan wytrząsnął popiół z fajki.
– No cóż, muszę przyznać, że szwagierka ma nieco szersze spojrzenie na całą sprawę – oznajmił pojednawczo. – Twoje słowa, szwagierko, uspokoiły moje serce. Masz rację, dokąd mamy uciekać? Gdzie się kryć? A zresztą my możemy uciekać i się ukrywać, ale co się stanie z moim osłem, z moim ogierem – są jak góry, a czy można ukryć górę? Schowasz się pierwszego, ale jak przeżyjesz do piętnastego? Niech to diabli, niech się dzieje, co chce. Zajmijmy się lepiej wyciąganiem tego muła, a potem się zobaczy.
– Dobrze powiedziane! – rzekła Shangguan Lü z wdzięcznością.
Trzeci Fan zdjął kurtkę, poprawił pas i odchrząknął, niczym mistrz sztuk walki przed wejściem na arenę. Shangguan Lü pokiwała głową z aprobatą.
– Dobrze gadasz, Trzeci, ty to masz łeb. Poznać człowieka po jego uczynkach jak dziką gęś po głosie. Jeśli uratujesz tego malucha, dodam ci jeszcze jedną flaszkę i będę walić w bębny, sławiąc twój czyn!
– Nie opowiadaj głupot, szwagierko. W końcu czyj to był pomysł, żeby twojego osła kryć moim ogierem? To się nazywa: zbierać, co się posiało…
Okrążył oślicę, pociągnął za wystającą nóżkę źrebaka.
– Ośliczko ty moja, stoisz przed bramą piekieł – walcz, broń się! Nie rób wstydu Trzeciemu Dziadkowi! – Poklepał ośli łeb. – Panowie, dajcie mi sznur i mocny drewniany pręt, trzeba ją podnieść. Musi rodzić na stojąco, bo na leżąco nic z tego nie będzie!
6
Sun Wukong – małpa-mędrzec i wojownik o nadprzyrodzonych zdolnościach, główny bohater awanturniczej powieści