– Jestem pewna, że pan Abbott czymś się kierował, malując ściany a różowo. Chciał nam zrobić przyjemność i odnowił wszystkie pokoje, abyśmy nie musiały tego robić same. Uważam, że powinnyśmy docenić!go dobrą wolę, a później, jeśli uzyskamy zgodę pana Abbotta, możemy pomalować ściany na inny kolor.
– Dobrze – powiedziała Ellie. Betsy stała nadąsana.
– Nie mamy tu nic do roboty – stwierdziła Della, oglądając dużą garderobę, która miała jej służyć za sypialnię.
– Dello, uważam, że powinnaś dzielić pokój ze mną. Ten jest za mały. Możemy go wykorzystać do przechowywania różnych rzeczy.
– Nie. Twój pokój to twój pokój. Kiedy kapitan Starr wróci do domu, może być niezadowolony, kiedy się dowie, że zajmowałam miejsce, które należy się jemu. Ten pokoik w zupełności mi wystarczy. Będę w nim tylko spała. Tak ustaliłyśmy i nie chcę o tym więcej mówić.
Kate poddała się, jak zawsze, gdy ktoś inny podejmował decyzje, które jej dotyczyły.
– Zastanawiam się, czy kiedykolwiek zobaczy ten pokój – powiedziała z zadumą.
– Oczywiście, że zobaczy. Nigdy nie wolno ci tak mówić. Jeśli twoje myśli i działania będzie cechował pesymizm, dziewczynki to wyczują.
– A jeśli Patrick nie wróci? – zapytała płaczliwie Kate.
– Wróci. Nie wiem kiedy, ale wróci na pewno. O, słyszę, że zajeżdża ciężarówka z meblami – wykrzyknęła podnieconym głosem. – Kate, obejmij dowództwo.
– No, panienki – powiedziała Kate, ocierając oczy. – W tył zwrot, naprzód marsz!
Była piąta po południu, kiedy skończyły myć naczynia i ustawiać je w śnieżnobiałych szafkach. O szóstej posłane były wszystkie łóżka. O wpół do siódmej Della podała hamburgery z frytkami, a potem pozmywała naczynia. O wpół do ósmej skończyły układać w szufladach i wieszać w szafach ubranka dziewczynek. O wpół do dziewiątej dzieci były już wykąpane i smacznie spały w swoich łóżeczkach.
Kiedy Kate weszła do pokoju dziennego, Della zdążyła już rozpalić ogień na kominku i zaparzyć kawę.
– Zasłużyłyśmy sobie na to – powiedziała uszczęśliwiona, kładąc na spodeczkach obok filiżanki po ciasteczku.
– Och, Dello, jak to miło z twojej strony. Dziękuję ci. Dziękuję ci za wszystko – powiedziała Kate, opadając na miękkie poduszki zniszczonej kanapy.
– Jak maluszki?
– Śpią jak susły. Betsy jest… trochę wytrącona z równowagi. Nie trzymałyśmy się dzisiaj naszego ustalonego porządku dnia. Nie napisałyśmy listu do Patricka. Chciała wiedzieć, czy to znaczy, że zaczynamy o nim zapominać. Miałyśmy stały rozkład zajęć… Boże, Dello, miałam zaplanowaną każdą minutę. Teraz, kiedy wracam myślami do tych dziesięciu miesięcy bez Patricka… wydaje mi się to takie… takie okrutne. Narzuciłam dziewczynkom dokładny harmonogram. A teraz to. Wiem, że Betsy nie spodoba się w nowej szkole. Ubóstwiała swoje nauczycielki.
Della przez chwilę złościła się po hiszpańsku, a potem przeszła na angielski:
– Dzisiaj jest nowy dzień, wszystkie zaczynamy od nowa. Najważniejsze, co będziemy robiły od tej pory. Wypij swoją kawę. Mówiłam ci, że wzięłam z sobą jakiś tuzin torebek z nasionami kwiatów? Dołączali je do pudełek z płatkami śniadaniowymi. Zbierałam wszystkie. Jutro, kiedy będziesz przeglądała gazetę, ja razem z dziewczynkami posieję kwiatki. Gdy zakwitną, ten mały domek będzie wyglądał, jakby stał w środku tęczy.
– To wspaniale – powiedziała Kate sennym głosem. – Wiesz, w przyszłym miesiącu są urodziny Patricka.
– Upiekę tort – zaoferowała się Della.
– Czekoladowy, z prawdziwym lukrem i kolorową posypką. I z różnokolorowymi świeczkami. Przygotujemy też prezent. Zapakujemy go w wielki karton, przewiązany czerwoną wstążką. Będzie czekał w szafie, aż… aż Patrick wróci.
– Cudownie! A teraz idź weź prysznic. Ja przez ten czas sprzątnę, zgaszę ogień na kominku i przygotuję się do snu. Wszystko będzie dobrze, Kate. Zobaczysz.
Kate wierzyła jej. Della była cudowna, prawie jak matka. Może nawet lepsza. Jej matka, zawsze zajęta, rzadko ją tuliła i chwaliła. Della nie szczędziła uścisków i zawsze mówiła to, co należało.
– Dziękuję ci, Boże, za Dellę – powiedziała na głos.
Tamtej nocy, po raz pierwszy od wyjazdu Patricka Kate spała twardo i zdrowo.
Rano obudził ją zapach kawy i smażącego się boczku. Pospieszyła do kuchni. Przy stole siedział Donald Abbott, a przed nim stał talerz jajecznicy na boczku. Słyszała dziewczynki, bawiące się na podwórku. Della stała rozpromieniona. Kate również się uśmiechnęła, kiedy ujrzała właściciela domu w zgrabnie skrojonym ciemnym garniturze, śnieżnobiałej koszuli i kwiecistym krawacie. Czarne buty lśniły od pasty, siwe włosy były schludnie obcięte.
– Dzień dobry, pani Starr. Wstąpiłem w drodze z kościoła, by zobaczyć, czy są panie zadowolone, i zainkasować komorne.
Kate usiadła naprzeciwko niego.
– Panie Abbott, wszystko jest bez zarzutu. Nie znajduję wprost słów podziękowania za to, co… co pan zrobił. Sprawił nam pan ogromną przyjemność. Nie musiałyśmy nic robić, tylko się wprowadzić. Kiedy znajdę pracę i moja sytuacja nieco się poprawi, będę panu płaciła więcej. Obiecuję. W chwili obecnej w wojsku mają straszny bałagan i prawdopodobnie minie trochę czasu, zanim wszystko wyprostują. Jest pan dla nas bardzo dobry. Myślę, że jest pan porządnym człowiekiem.
– Dziękuję pani, to prawda. Odniosłem wrażenie, że uznały mnie panie za trochę zaniedbanego, kiedy mnie panie poprzednio widziały.
Akurat przeprowadzałem pewne prace w pobliskim domu. Byłem w stroju roboczym. Proszę posłuchać, jeśli ma pani jakieś problemy z wojskiem, proszę się zwrócić od razu do dowództwa. Proszę zadzwonić do Waszyngtonu do generała, odpowiedzialnego za lotnictwo, i przedstawić mu swój problem. Radzę, by porozmawiała pani z oficerem, który się zajmuje pani sprawą, a jeśli on nic pani nie pomoże, proszę zadzwonić do Waszyngtonu. Ja też tak zrobiłem, kiedy mój syn… Ja też tak zrobiłem.
– Dziękuję panu za radę, panie Abbott.
– Bardzo smaczne śniadanie, panno Dello – pochwalił Abbott, kiedy skończył jeść. – Pójdę już.
– Zaraz przyniosę panu pieniądze za czynsz – powiedziała Kate.
– Czy chce pani pokwitowanie?
– Chyba nie – odparła Kate.
– To dobrze. Lubię, kiedy ludzie mają do siebie zaufanie. Ma pani bardzo miłe córeczki – stwierdził Abbott, wskazując Ellie i Betsy. – Poinformowały mnie, że robią wokół domku tęczę, żeby tatuś mógł ją zobaczyć z samolotu, kiedy wróci.
– Naprawdę tak powiedziały? – spytała Kate wyraźnie zalęknionym głosem.
– Dokładnie tak, słowo w słowo. Zobaczymy się chyba dopiero w następnym miesiącu. Jeśli będą jakieś problemy, proszę do mnie dzwonić. Panna Della ma mój numer telefonu.
– A może przyjdzie pan w następną sobotę na obiad, Donaldzie? – zaproponowała Della. – Przygotuję coś z kuchni meksykańskiej, powie mi pan, jak panu smakuje. – Zarówno Kate, jak i pan Abbott unieśli ze zdumienia brwi.
– Dobrze, przyjdę – powiedział mężczyzna i wyszedł. Kate zastanawiała się, kiedy pan Abbott podciągnie opadające spodnie. Zrobił to, kiedy zszedł ze schodków. Uśmiechnęła się. Della też się uśmiechała, w jej oczach błyskały radosne ogniki.
– Wygląda na kogoś, kto mógłby trochę przytyć. Inaczej pewnego dnia zgubi spodnie. Nie chciałabym, żeby dziewczynki zobaczyły jego goły tyłek. Ostatecznie to właściciel naszego domku. Powinnyśmy być dla niego miłe.
– Zgadzam się – powiedziała Kate. – Rozumiem, że jest wdowcem.
– Tak. I śmiem twierdzić, że nas polubił.
– Tak szybko? – spytała żartobliwie Kate.
– Lepiej idź skończ rozpakowywać swoje rzeczy. Ja pozmywani i pomogę dziewczynkom. Kup niedzielną gazetę. I o nic się nie martw. Odnoszę wrażenie, Kate, że Donald zostanie przyszywanym dziadkiem tych dwóch dziewczynek, a będzie to dla nich najlepsza rzecz pod słońcem -