Выбрать главу

Robię, co mogę, Patricku. Staram się jak najlepiej. Przez krótki czas byłam zupełnie załamana, ale już się odnalazłam w otaczającej mnie rzeczywistości.

Wyciągnęła tanią, plastikową aktówkę, naderwaną w jednym rogu, tyle w niej przechowywała papierów, notesów i wycinków prasowych. Długopisy, ołówki i papier listowy trzymała w osobnej kieszeni z boku. Jak zwykle zaczęła od lektury artykułów prasowych, pobieżnie czytają fragmenty, odbierające nadzieję, koncentrując się na bardziej optymistycznych urywkach. Nie było ich dużo. Rozpłakała się, dała sobie troci czasu na użalanie się nad swoim losem, a potem przystąpiła do pisani szóstego listu do prezydenta Stanów Zjednoczonych. Zakończyła j słowami: „Panie Prezydencie. Moje córki i ja mamy prawo wiedzieć, co robią władze, by mój mąż mógł wrócić do domu. Nie rozumiemy, jak i możliwe, że Patrick, który dwa i pół roku temu katapultował się z samolotu nad terytorium wroga, nadal figuruje na liście zaginionych”. Podpisała list „Żona kapitana Patricka Starra, Kate Starr”. Po południu, kiedy obie dziewczynki wrócą do domu, da im list, by też się pod nim podpisały.

Następnie ułożyła pismo do Departamentu Stanu oraz Obrony, domagając się odpowiedzi na dawno temu wysłane listy. Trzeci list skierowała do lotnictwa, otrzymywał go każdy generał ze spisu, który dostała w bibliotece, Napisała w nim między innymi: „Czy ktokolwiek troszczy się o los rodzin zaginionych i trzymanych w niewoli żołnierzy? Czy nie zasłużyłyśmy sobie na nic więcej, niż wymijające odpowiedzi? Co mam mówić swoim córkom? Proszę o przysłanie kogoś, kto porozmawiałby ze mną i grupą samopomocy, którą utworzyłyśmy. Proszę nas dłużej nie lekceważyć. Waszym mottem zawsze było:»Lotnictwo samo dba o siebie«. Proszę mi podać dzień i godzinę, kiedy to nastąpi”. Ten list również podpisała „Żona kapitana Patricka Starra, Kate Starr”. Też da go do podpisania dziewczynkom.

Patricku, wiem, że wrócisz. Moje serce by mi powiedziało, gdybyś nie żył. Wiem, że chcą, abym uwierzyła, iż poległeś, ale nigdy się tego nie doczekają. Codziennie się za ciebie modlę. Nie ma dnia, żebyśmy o tobie nie rozmawiały. Dziewczynki całują twoje zdjęcie na dobranoc. Ja też. Wiem, że Bóg ma cię w swojej opiece.

Kate ogarnęła taka chęć rzucenia czymś, że aż musiała zacisnąć pięści. Co by jej z tego przyszło? Coraz lepiej potrafiła panować nad swoimi nerwami. Zawsze bądź optymistą, staraj się każdą sytuację wykorzystać możliwie jak najlepiej – to było motto Patricka.

Dzień zleciał szybko i zanim się obejrzała, dziewczynki już spały. Wkrótce powinien się pojawić Bill Percy. Ogarnęła ją fala optymizmu; listy wyśle później. Zastanawiała się, czemu czuje się tak pewnie, skąd ten przypływ nadziei. Już wcześniej wysyłała podobne listy i nigdy nie dostała odpowiedzi. Co się teraz zmieniło? Doszła do wniosku, że to dzięki tym czekom w tajemniczych kopertach oraz rozmowie z Bethany.

Po pięciu minutach obecności Billa Percy’ego Kate uświadomiła sobie, że nigdy naprawdę go nie lubiła. Nie chodziło o to, że miał zimny wzrok i zawsze uciekał gdzieś oczami. Jego głos nie był współczujący, tylko irytujący – poczęstowała go herbatą owocową i ciasteczkami, upieczonymi przez Dellę. Wypił, zjadł, a potem rozsiadł się i czekał.

– Bill, upłynęło dwa i pół roku. – Mówili sobie po imieniu, ale nie miało to najmniejszego znaczenia. – Musieliście otrzymać jakieś informacje o Patricku. Jak długo będzie jeszcze trwała ta wojna? Jeśli mi nie odpowiesz, zwrócę się do dziennikarzy, będę prosiła, błagała, padnę na kolana, zrobię wszystko, by się w końcu czegoś dowiedzieć. Inne żony czują się tak samo. Zasłużyłyśmy sobie na coś więcej.

– Kate, otrzymujesz żołd kapitana Starra, prawda?

– Tak, ale załatwienie tego trwało prawie cztery miesiące. Dopiero kiedy zagroziłam, że zadzwonię do Waszyngtonu, po trzech godzinach dostałam odpowiedź. Powinieneś mi pomagać. Co dla mnie zrobiłeś, Bill? odnoszę wrażenie, że nawet mnie nie lubisz.

– Nieprawda. Myślę, że jesteś przemęczona. Zastanów się tylko. Jeśli uznamy twojego męża za zmarłego, otrzymasz rentę. Skromną rentę. Lepiej niech zostanie wszystko tak, jak dotychczas. Jak tylko się czegoś dowiemy, natychmiast cię poinformujemy. Robimy wszystko, co możliwe. Nie wywołuj zamieszania, Kate.

– To zabrzmiało jak groźba. – Zmusił się do uśmiechu, od którego Kate przeszły ciarki po plecach. – Powiedz mi, co znaczy owo „wszystko”. Wyduś to z siebie. My też mamy prawa. Na miłość boską, upłynęło już dwa i pół roku! – Kate spojrzała na Percy’ego roziskrzonym wzrokiem. Zastanawiała się, jak można takich ludzi, jak Percy, wyznaczać do kontaktów z żonami i rodzinami. Patrzyła na niego, na zaczesane gładko do góry płowe włosy, na wybałuszone, brązowe oczy. Wiedziała, że przyprawia go o wściekłość czerwona krosta na prawym policzku. Zauważyła również, że zaciął się przy goleniu. Może właśnie szukali ludzi o takiej aparycji. Miał nierówne zęby i nigdy się nie uśmiechał. Może to przez te uszy czuje do niego antypatię, pomyślała. Zdawały się za małe w stosunku do długiej, wąskiej twarzy. Nie lubiła Percy’ego ani jego długich, kościstych palców, którymi bębnił niecierpliwie w stół.

– Wiem, że upłynęło dużo czasu. Każde twoje zapytanie kieruję do odpowiednich ludzi. Posłuchaj mnie, Kate, nie wszczynaj wrzawy. Czy zdajesz sobie sprawę, że jeśli rozpętasz jakąś akcję, komuniści wszystko zwąchają i mogą zacząć źle traktować jeńców? Musisz zachować spokój i opanowanie. Robimy wszystko, co tylko możliwe. Kiedy się czegoś dowiemy, natychmiast cię poinformujemy. A teraz powiedz mi, dlaczego chciałaś się ze mną tak pilnie spotkać.

– Bill, nie pozwolę się już dłużej zbywać. Zamierzam uczynić wszystko, co w mojej mocy, by dowiedzieć się czegoś o losie mojego męża, i zachęcam inne żony do tego samego. Napisałam dziś listy do prezydenta, do Departamentu Stanu, do wszystkich generałów, których nazwiska znalazłam w książce telefonicznej lotnictwa. Jeśli będę musiała, zwrócę się do środków masowego przekazu. To prawda, że mam szczególny powód, by się z tobą spotkać. – Zanim Percy zdążył mrugnąć powieką, wyciągnęła czeki i koperty zza okładki książki kucharskiej. – Co to, do jasnej cholery, ma znaczyć? Domyślam się, ale chcę to usłyszeć od ciebie.

– Nie mam pojęcia, Kate.

– Czy Patrick brał udział w jakiejś… w jakiejś tajnej operacji z rodzaju tych, o których piszą w powieściach szpiegowskich? Czy to łapówka, żeby mnie uciszyć? Nie chcę tych pieniędzy, chcę swego męża, żywego lub umarłego. Chcę wiedzieć, muszę wiedzieć. Więc zabierz to i oddaj, komu trzeba. Chcę, żebyś wiedział, że zrobiłam fotokopie, które znajdują się w bezpiecznym miejscu. Nie sądzę, bym znów do ciebie zadzwoniła, Bill, więc możesz je przekazać komuś bardziej potrzebującemu. Przyjmij też dobrą radę: zmień podejście do swych podopiecznych.

– Słuchaj, Kate, jesteś zmęczona, zrobiło się późno…

– Owszem, zrobiło się późno, ale nie jestem zmęczona. Jestem rozczarowana i zdegustowana.

– Kate, nie łam zasad „polityki nie nagłaśniania sprawy”, jak ją nazywasz.

– Dobranoc, Bill – powiedziała Kate, przytrzymując dla niego drzwi. Zauważyła, że czeki i pisemka schował do aktówki z cielęcej skóry. Obejrzał się, miał minę, jakby chciał coś powiedzieć, ale się rozmyślił. – Wydaje mi się, że zdobyłam punkt dla siebie – mruknęła Kate pod nosem.

Była cudowna noc, niebo iskrzyło się od gwiazd. Odszukała Gwiazdę Północną i wypowiedziała życzenie. Nie dla siebie, tylko dla Patricka. Chroń go i nie pozwól skrzywdzić.