– Jestem oddany sprawie. Ciebie natomiast ogarnęła obsesja.
– Masz rację. To moje życie.
– Nieprawda. Twoim życiem jest rodzina, którą zostawiłeś.
– Owszem, ale na drugim miejscu po lataniu. Hurra, w końcu się doczekałem!
Patrick przekrzywił czapkę na bakier, ręce wsunął do kieszeni i zaczął pogwizdywać.
– „Wyruszamy w dzikie przestworza, unosimy się wysoko, aż po nieba kraj…”
1
Maszyna do szycia furkotała, igła śmigała w górę i w dół nad jaskraworożowym kawałkiem materiału. Dwie pary oczu wpatrywały się w natężeniu w prawie gotową aplikację. Kate Starr pochyliła głowę nad zawiłym ściegiem, ale i tak widziała telegram, który wcześniej położyła na stoliku. Nie miała odwagi, by go przeczytać. Patrick wyjechał dziesięć miesięcy temu. Nie powinna dostać żadnego telegramu. Dlaczego nie jest żółty? Wszyscy mówili, że są żółte.
– Mamusiu, czy to będzie najładniejsza sukienka, jaką mi kiedykolwiek uszyłaś? – spytała Betsy.
– Ja też chcę taką! Betsy i Ellie ubiorą się tak samo jak mama – powiedziała Ellie, nie wyciągając palca z buzi. Wskazała sukieneczkę, rozłożoną na oparciu kanapy.
Kate zauważyła, jak sześcioletnia Betsy marszczy brwi.
– Czy tatuś chciałby, żebyśmy ubierały się tak samo? Kate obcięła nitkę i związała jej końce na podwójny supeł.
– Wydaje mi się, że tak. Tatuś… zawsze się uśmiechał, kiedy defilowałyśmy przed nim w identycznych sukienkach. Nie pamiętasz, jak nam robił zdjęcia? – Boże, ależ jej drży głos, ile w nim… strachu. Wystarczyło spojrzeć raz w oczy Betsy, by odgadnąć, że dziewczynka domyśla się, iż coś się stało.
– Chcę, żeby moja sukienka była inna – oświadczyła Betsy, hamując łzy.
– Ależ dlaczego, mój skarbie? – spytała Kate czując, że jej oczy również zachodzą mgłą.
– Ja też – stwierdziła płaczliwie Ellie.
Kate wpatrywała się w aplikacje na sukieneczce, by nie patrzeć na telegram.
Betsy szurała nóżką po wytartym dywanie.
– Tatusia nie ma. I tak nas nie zobaczy – powiedziała. – Chcę, żeby moja sukienka wyglądała inaczej.
– Ja też. Mamusiu, przerób ją. Niech będzie taka, jak sukienka Betsy – zawtórowała Ellie siostrze.
– Nie! Mamusiu, jej sukienka nie może wyglądać tak jak moja.
– Dobrze, Betsy. Do twojej przyszyję klamerkę, a Ellie zrobię kokardę z tyłu. Chcesz mieć kieszonki?
Betsy wskazała telegram.
– Co to jest?
– Telegram – powiedziała Kate z desperacją. – Telegram to… to… szybki sposób przekazywania… wiadomości. – Złych wiadomości, powinna dodać. Strasznych wiadomości. Chciało jej się płakać, miała ochotę podrzeć telegram.
– Czy to wiadomość od tatusia? – spytała Betsy, natychmiast zapominając o sukieneczce. – Może tatuś przyjedzie na święta do domu? Otwórz telegram, mamusiu, to się przekonamy. – Podeszła do stolika, wzięła depeszę i podała ją matce. Kate wzdrygnęła się, o mało nie spadając z krzesła, na którym siedziała.
– Betsy, natychmiast odłóż go tam, gdzie leżał. Zrób to, o co cię proszę – powiedziała tonem, jakim nigdy przedtem nie zwracała się do córeczki. Betsy pośpiesznie wykonała polecenie matki, a potem spuściła oczy i zaczęła szurać nogą po dywanie.
Kate nie miała odwagi spojrzeć na dziewczynki. Pochyliła głowę i zaczęła odpruwać aplikację. Jeszcze nie zdążyła otworzyć tego przeklętego telegramu, a już coś się zaczęło zmieniać. Kiedy nici stawiły niespodziewanie opór, Kate szarpnęła materiał, aż się rozdarł na szwie. Poczuła na dłoni gorącą łzę.
Traciła panowanie nad sobą, a dziewczynki były wyraźnie przestraszone. Nie otworzę tej depeszy, postanowiła zdesperowana. Ani teraz, ani nigdy.
– O Boże! Patricku, obiecałeś mi jutro, a oto dostałam telegram – szepnęła.
Kate spojrzała na kieszonkę, ozdobioną figurką świętego Mikołaja, którą odpruła od sukienki Betsy. Musi coś powiedzieć dziewczynce, spojrzeć na nią i nie widzieć w jej małej buzi wyłącznie odbicia twarzy Patricka. Patrick zawsze nazywał Betsy miniaturową kopią siebie. Mówił to z prawdziwą dumą. Zaczęła grzebać w pudełku z dodatkami krawieckimi, by znaleźć klamerkę, która pasowałaby do sukienki Betsy. Igła z nitką śmigała w jej wprawnych rękach.
– Chcesz ją teraz przymierzyć, skarbie? – spytała Kate zduszonym głosem. Betsy podbiegła do niej i objęła ją mocno obiema rączkami. Ellie, nie chcąc być gorsza, przytuliła się do nogi Kate.
Musi być silna. Twarda. Mała gospodyni, która nie ma najmniejszego pojęcia, jak stać się silną i twardą. Potrafiła jedynie być matką i żoną. O wszystko troszczył się Patrick.
– Wydaje mi się – powiedziała cicho Kate – że czujemy się trochę nieswojo, bo zbliża się Boże Narodzenie, a tatuś nie przyjedzie, by nam pomóc odpakowywać prezenty. Dlatego dziś wieczorem napiszemy do niego bardzo długi list, żeby wiedział, jak za nim tęsknimy i jak będziemy robiły świąteczne wypieki. Musimy być dzielne i… i zachowywać się, jak zwykle. Tatuś czułby się zawiedziony, gdyby się dowiedział, że nie dajemy sobie rady. A teraz chcę zobaczyć, jak się śmiejecie. – Zrobiła grymas, przypominający uśmiech, obserwując dziewczynki wychodzące z pokoju. Kiedy zniknęły za drzwiami, zgarbiła się i spojrzała na telegram.
Dostarczono go godzinę temu, akurat kiedy miała się wziąć do szycia. Wkrótce pojawi się ktoś z lotnictwa. Następnie do drzwi jej domu zastuka kapelan i towarzyszący mu oficer.
– Nie wpuszczę ich!
Wróciły dziewczynki i zaczęły się przed nią popisywać w nowych, odświętnych sukieneczkach. Zachwyciła się, żeby zrobić im przyjemność, uśmiechnęła się, przytuliła je, a potem poleciła, by zdjęły sukienki, bo musi je obrębić.
Betsy spojrzała na nią błyszczącymi oczami i powiedziała:
– Mamusiu, nie chcę już nosić majteczek, dobranych do sukienki. To dobre dla maluchów. Nie chcę pokazywać bielizny.
– Ależ skarbie, ten fason wprost prosi się o odpowiednie majteczki. – Nagle poczuła się głupio. Może Betsy ma rację? Może sześcioletnie dziewczynki nie noszą króciutkich sukienek, spod których widać kolorowe majteczki?
– A ja chcę, żeby moje były w kolorze sukienki. – Ellie chichocząc wypięła pupę, pokazując białe majteczki.
– Ależ ty się lubisz popisywać – burknęła Betsy. – Chłopcy będą się z ciebie śmiali, jak zobaczą twoją bieliznę.
– W porządku. Ty włożysz zwykłe, białe majteczki, a Ellie – kolorowe. Osiągnęłyśmy kompromis. Wszyscy powinni być zadowoleni.
– Hurra! – zapiszczała Ellie.
– Kiedy zamierzasz otworzyć ten list? – spytała wciąż naburmuszona Betsy. – Powinnaś się z nami podzielić wiadomościami o tatusiu.
– Później, skarbie. Przebierzcie się i przynieście mi sukieneczki, żebym je mogła obrębić. Potem możecie sobie pograć w chińczyka, jeśli macie ochotę.
Betsy nie miała zamiaru dać się tak łatwo zbyć.
– Kiedy później przeczytasz list, powiesz nam, co w nim jest napisane?
– Tak – odparła Kate, bo żadna inna odpowiedź nie zadowoliłaby jej córki.
Teraz. Powinna otworzyć depeszę teraz. Ale jeśli to zrobi, złamie obietnicę daną Betsy. Istniało wszelkie prawdopodobieństwo, że telegram jest od ojca Patricka albo od jej rodziców. Ale nie. Wiedziała, kto przysłał depeszę i co zawierała. MINISTER LOTNICTWA Z ŻALEM ZAWIADAMIA…
– Niepotrzebnie wydał pan pieniądze, panie ministrze, bo nie zamierzam otworzyć tego cholernego telegramu – wycedziła Kate przez zaciśnięte zęby.