Выбрать главу

Kate nalała sobie świeżej kawy i usiadła za stołem.

– Wiem, że masz rację – powiedziała, wzdychając. – Ale czuję się taka nielojalna, taka… dwulicowa. Jeśli Patrick wróci i wszystkiego się dowie, co sobie o mnie pomyśli?

– Kate, mało prawdopodobne, by Patrick wrócił. Minęło dziesięć lat. Musisz spojrzeć prawdzie w oczy. Nadzieja to jedno, życie nadziejami to zupełnie co innego. Będziesz się martwiła, kiedy Patrick wróci. Ile naleśników? – spytała rzeczowo.

Kate uśmiechnęła się.

– Trzy.

– A dla mnie cztery – wtrącił się Donald.

– Dobrze, Dello, powiem im przy śniadaniu – oświadczyła Kate.

Della skinęła głową. Donald poklepał Kate po dłoni.

– Dzień dobry, mamo – powiedziała Ellie, wpadając do kuchni. Pochyliła się, by pocałować matkę. – Och, naleśniki! Poproszę sześć, Dello. Co masz nam powiedzieć przy śniadaniu? – Zajęła miejsce przy stole obok Donalda i zauważyła: – Donaldzie, jesteś dziś wyjątkowo wytworny i pociągający.

– Wiem – odparł poważnie Donald. – Kobiety wprost za mną szaleją. Ale ja jestem wierny swojej żonie.

– Radzę, byś zawsze pozostał jej wierny – wtrąciła Della. Zsunęła na jego talerz cztery naleśniki, posmarowała je roztopionym masłem i polała syropem.

Ellie pokroiła Donaldowi naleśniki.

– Nikt nie odpowiedział na moje pytanie – zauważyła. Jaka jest śliczna, pomyślała Kate.

Za kilka miesięcy Ellie skończy piętnaście lat. Pełna życia i przyjazna wobec wszystkich, miała wesołe niebieskie oczy i uśmiech od ucha do ucha. Włosy wiązała w koński ogon, który majtał się, gdy szła. Utrzymywała, że jest nieczuła na wdzięki płci przeciwnej, i Kate musiała jej wierzyć na słowo, obserwując nie kończący się korowód chłopców, regularnie pojawiających się w domu. Ellie była czwórkową uczennicą, podczas gdy Betsy należała do prymusek. Ellie bardzo mało rzeczy traktowała serio z wyjątkiem ogródka Betsy.

– Co nam powiesz? – spytała po raz trzeci.

– Chciałam zaczekać, aż zejdzie Betsy, ale jeśli koniecznie musisz wiedzieć teraz, powiem ci – odparła lekko Kate. – Dziś wieczorem idę na kolację.

– Rety! Z kim? Czy jest przystojny? Znamy go? Gdzie go poznałaś? O której wrócisz do domu?

– Nazywa się Charlie Clark. Jest znajomym. Poznaliśmy się w pracy. Idziemy do „Stefano’s”, wrócę do domu wcześnie. Della i Donald zaczekają do mojego powrotu. Jeszcze jakieś pytania?

– Tak. Czy to znaczy, że przyjęcie odwołane?

– Urządzimy je o drugiej.

– Och, mamo, dziś po południu wybieramy się całą paczką na wrotki. Myślałam, że ustaliłyśmy, że nie będziemy już urządzać przyjęć. Czy mogę nie wziąć w nim udziału? Proszę, mamo.

Kate zastanowiła się, czemu się tego nie spodziewała. Wzruszyła ramionami.

– Decyzja należy do ciebie, Ellie. Ale Betsy będzie rozczarowana.

– Cóż, przykro mi, ale nic na to nie poradzę. Mam nadzieję, że się mylę i że któregoś dnia ojciec stanie na progu domu. Z uwagi na Betsy. Ale ledwo pamiętam, jak wyglądał. Zdaję sobie sprawę, że urządzasz to przyjęcie dla Betsy. Ale wiesz co? Pora, by Betsy dorosła i trzeźwo spojrzała na świat. Za bardzo ją rozpieszczasz. Odwołaj to przyjęcie i raz na zawsze dajmy sobie z tym spokój.

– Betsy potrzebuje…

– Nie, mamo, Betsy wcale tego nie potrzebuje. Chce w ten sposób zwrócić na siebie uwagę. Ustępujesz jej we wszystkim. Nie ma żadnych znajomych. Pisze te głupie listy, których nigdy nie wysyła. Jedyne, o czym potrafi mówić, to powrót ojca i co wtedy będą razem robili. Wydawanie tych przyjęć nic tu nie pomoże.

– Tylko ten ostatni raz…

– Nie. Nie dla mnie. To samo mówiłaś w zeszłym roku i dwa lata temu. Kategorycznie odmawiam dalszego udziału w nich. Jaki to ma sens?

Kate westchnęła.

– Zgoda, Ellie. Rozumiem, dlaczego tak się czujesz. Chcę, żebyś poszła razem z kolegami jeździć na wrotkach i miło spędziła czas. To będzie już ostatnie przyjęcie. A teraz zjedz śniadanie.

– Mamo – zapytała Ellie, biorąc widelec – czy mogę mieć swój pokój i telefon, jeśli zobowiążę się do płacenia za rozmowy z pieniędzy, które zarabiam pilnując dzieci?

Kate uśmiechnęła się. Ellie nie potrafiła się niczym długo martwić.

– Już rozmawiałam z Donaldem, jak wykombinować pokój dla ciebie. Zaproponował, żeby wykorzystać garderobę i wnękę w holu, a także zabrać kawałek pokoju Betsy. W ten sposób uzyskalibyśmy dodatkowe pomieszczenie. Tyle, że małe. Bardzo małe. A kiedy zobaczę, że masz dość pieniędzy na zainstalowanie telefonu i opłacenie rachunków za trzy miesiące, porozmawiamy o osobnej linii dla ciebie.

– Dziękuję, mamo. Donaldzie, jesteś najlepszym człowiekiem pod słońcem. Ty też, Dello – powiedziała Ellie wstając, by ich wszystkich po kolei ucałować. – Nie zależy mi na dużym pokoju. Byle zmieściło się w nim łóżko i toaletka. I żeby miał drzwi, zamykane na klucz, by wścibska Betsy nie mogła mnie podglądać. Potrafisz to załatwić, Donaldzie?

– Stawiasz twarde warunki, moja panno – stwierdził Donald, uśmiechając się szeroko. – Drzwi z zamkiem. Della mówi, że dziewczynki powinny mieć własny kącik tylko dla siebie.

– Chciałabym, żebyśmy mieli pomieszczenie rekreacyjne – rzuciła Ellie, wychodząc z kuchni.

– Nie przesadzaj, Ellie – odparła Kate.

– O co znowu jej chodzi? – spytała Betsy, mijając się w drzwiach z siostrą. Była już ubrana, uczesana, zęby miała umyte. Na pewno posłała już łóżko i sprzątnęła swoją połowę pokoju. Poważnie brała sobie do serca to, że jest córką wojskowego.

– Chce mieć swój pokój. Donald zgodził się wykorzystać na ten cel garderobę i kawałek waszego pokoju. Nie powinno to być zbyt skomplikowane. Masz ochotę na naleśniki, Betsy?

– Tak, poproszę o dwa. Mamo, kiedy upieczesz tort?

– Nie będę dziś nic piekła. Mam zaległości w pracy. Wzięłam robotę do domu, by wyjść na bieżąco. Przesunęliśmy przyjęcie na drugą. Ellie nie weźmie w nim udziału. Kupiłam ciastka i piwo bezalkoholowe. Nie będzie mnie dziś na kolacji. Znajomy zaprosił mnie na wieczór.

– Czy przynajmniej kupiłaś kartę urodzinową? – spytała Betsy.

– Nie. Nie zamierzam już więcej kupować kart ani prezentów. Po raz ostatni wzniosę toast za zdrowie ojca. Betsy, minęło już dziesięć lat. Pora z tym skończyć.

Betsy zmrużyła oczy i spojrzała na Dellę i Donalda.

– Czy jesteście takiego samego zdania, jak mama? Skinęli głowami.

– Umówiłaś się na kolację z mężczyzną? – spytała Betsy matkę.

– Tak. To tylko znajomy, nic więcej.

– Widzę, że to dobra pora na coś takiego – powiedziała Betsy. – Cóż, mylicie się wszyscy. Tata wróci. Obiecał mi, a on zawsze dotrzymuje słowa.

– Betsy, od dziesięciu lat nie mamy o nim żadnych wiadomości. Musimy zacząć żyć normalnie. Czy chcesz do końca swych dni odwiedzać doktora Tennisona?

– Nie zamierzam więcej do niego chodzić i chcę zostać katoliczką. Katolicy modlą się do świętego Tadeusza Judy o pomoc w beznadziejnych sprawach. Nie powstrzymacie mnie.

– Nawet nie zamierzam próbować – powiedziała smutno Kate. – Jednak nie rezygnowałabym z wizyt u doktora Tennisona.

– Chodziłam do niego tylko ze względu na ciebie. Potrafi tylko radzić, by trzeźwo patrzeć na świat. Wiem, co powie, zanim jeszcze otworzy usta. Sądzę, że powinniśmy zrezygnować z urządzania przyjęcia, skoro wszyscy są temu przeciwni. Sama uczczę urodziny ojca. Nie martw się o mnie, mamo. W pełni panuję nad sytuacją.