Выбрать главу

Kate spojrzała przez stół na swą córkę. Podczas gdy Ellie była ładna, Betsy wydawała się pięknością, miała wielkie, brązowe oczy i gęste rzęsy. Ciemne, kręcone włosy, zupełnie jak Patricka, opadały jej falami na ramiona. Była tak podobna do ojca, że czasami Kate aż ogarniał lęk.

– Skoro sobie tego życzysz – powiedziała cicho Kate. Betsy odsunęła talerz.

– Dello, naleśniki były bardzo dobre. – Wstała i spojrzała z góry na matkę. – Mam nadzieję, że to będzie dla ciebie okropny wieczór. Oszukujesz tatę i jesteś latawicą.

– Moja panno – powiedziała Kate, chwytając ją za ramię – nie waż się już nigdy tak do mnie mówić. A teraz mnie przeproś, bo inaczej stąd nie wyjdziesz.

Betsy rozejrzała się po kuchni, ujrzała wyraz zdumienia na twarzy Delli, rozczarowaną minę Donalda, złość na twarzy matki.

– Przepraszam – bąknęła i wybiegła z kuchni.

Kate westchnęła ciężko.

– To chyba wszystko moja wina – stwierdziła. – Na początku starałam się, by dla nas wszystkich pozostał żywy, więc pisałyśmy te listy, robiłyśmy prezenty, urządzałyśmy przyjęcia. W końcu straciłam panowanie nad sytuacją.

– W takim razie czemu Ellie zachowuje się inaczej? – spytał cicho Donald. – To nie twoja wina.

– To czemu taka jest? Na miłość boską, jest między nimi tylko półtora roku różnicy! Betsy wszystko bierze tak poważnie, a przecież Ellie…

– To nie twoja wina, Kate – odparła twardo Della. – Nie możesz zrobić więcej, niż uczyniłaś do tej pory. Reszta zależy od Betsy. Jeśli jej ulegniesz i będziesz kontynuowała tę maskaradę, zwariujesz.

– Mój Boże, Dello, nazwała mnie latawicą. Mnie, swoją matkę.

– Nie mówiła poważnie. Nie zaprzątaj sobie tym głowy. Jutro, kiedy wszystko przemyśli, przyjdzie do ciebie i cię przeprosi.

– Nie zrobi tego. Jej zdaniem to zdrada. A najzabawniejsze jest to, że umówiłam się jedynie na kolację ze znajomym, tylko tak się akurat złożyło, że jest mężczyzną. Myślę, że muszę to jakoś przeżyć.

– Ja też tak uważam – uśmiechnęła się Della.

– Moja żona to mądra kobieta – powiedział radośnie Donald. – Gdybym nie był unieruchomiony przez ten cholerny artretyzm, zatańczyłbym z wami, moje śliczne panie, walca.

– I deptalibyśmy sobie po nogach. Patrick nie lubił tańców, więc nigdy się nie nauczyłam tańczyć. Nie wydawało mi się to wtedy takie ważne. Może któregoś dnia zapiszę się na jakiś kurs.

Z ulgą zauważyła na twarzach przyjaciół uśmiech. Może jej się uda zająć pracą i nie myśleć o uwadze Betsy, która ją tak zabolała.

Och, Patricku, tak się starałam. Nadal chcę wierzyć, ale sprawa wydaje się zupełnie beznadziejna. Nie sądzę, by sprawiło ci przyjemność to, że wiecznie cię opłakujemy. Mogę ci obiecać, że nigdy ponownie nie wyjdę za mąż. Oboje to postanowiliśmy, pamiętasz? Gdzie jesteś? Czy o nas myślisz? Czy wciąż żyjesz, Patricku?

* * *

Słońce stało jeszcze wysoko na niebie, kiedy Betsy, odświeżona po drugim prysznicu, który wzięła tego dnia, poszła do ogrodu, niosąc na tacy prezent, szklankę piwa bezalkoholowego i tort, kupiony w cukierni, w który wetknęła dziesięć świeczek. Poprzednio wyniosła już do ogrodu przenośny adapter, pulpit do pisania, pióro i koc.

Kiedy rozpościerała koc, do oczu napłynęły jej łzy. Ręce jej się trzęsły, czuła zawroty głowy. Nie spodziewała się tego po matce. Wiedziała, że Ellie wcześniej czy później się zbuntuje, ale matka…

Łzy płynęły jej po policzkach, kiedy w rogu koca kładła prezent dla ojca, przybory do pisania i kartę z życzeniami. Usiadła na piętach. Swędziała ją ręka, by włączyć adapter i posłuchać urodzinowej piosenki. Otarła oczy. Nagle poczuła się głupio. A może one miały rację? Może postępowała niesłusznie?

– Zdaje się, że już tu nie pasuję, tato – szepnęła. – Doktor Tennison mówi, że za bardzo żyję wspomnieniami. Uważa, że jestem za słaba, że nie poradzę sobie bez ciebie. Myli się. Dam sobie radę. Wiem, że wrócisz do domu. Po prostu wiem. Kiedy jest się czegoś pewnym, nie można się tego wyprzeć i mówić coś, czego oczekują po tobie inni. Chociaż mama ma rację, dziesięć lat to kawał czasu. Czasami wydaje mi się, że się poddam, ale wtedy przypominam sobie twoją obietnicę.

Tak bardzo chciałam stać się córką, z której mógłbyś być dumny, kiedy wrócisz do domu. Każdy semestr kończę z wyróżnieniem. Jestem piątkową uczennicą. Utrzymuję porządek w swoim pokoju, bo wiem, jak bardzo lubisz ład. Nie mam pojęcia, co jeszcze mogę zrobić poza tym, że się modlę i nie tracę nadziei.

Mama… mama umówiła się dziś na spotkanie. Powiedziała, że to nie żadna randka, tylko kolacja ze znajomym. Nigdy nas dotąd nie okłamywała. To… Myślę, że to pierwszy znak, że zarówno mama, jak i Ellie się poddały. Właśnie tak to nazywa doktor Tennison. Nie jestem jeszcze gotowa, tato, by się poddać. Myślę, że nigdy nie będę gotowa.

Już nie mogę się doczekać, kiedy się wyprowadzę, zacznę samodzielne życie. Wydaje mi się, że czuję to samo, co ty, kiedy wyjeżdżałeś. Powiedziałeś mi, że to będzie wspaniała przygoda, coś, o czym marzyłeś przez całe życie. Ja też tak czuję. A więc, tatusiu – szepnęła, włączając adapter – wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.

Betsy dwoma haustami wypiła piwo bezalkoholowe. Zdmuchnęła dziesięć świeczek, które zapaliła, oblizała lukier z palców. Kiedy piosenka się skończyła, wzięła adapter, prezent, koc i szklankę i zaniosła wszystko do domu. Tort wyrzuciła do śmieci.

– Nie zapomnę – szepnęła.

7

Kate zastanawiała się, czy zwierciadło może kłamać. Zbliżyła twarz, by uważniej się sobie przyjrzeć. Dawniej nie przywiązywała specjalnej wagi do swego wyglądu, ograniczała się do mycia twarzy i nakładania kremu. To Ellie, ubóstwiająca się malować, nauczyła ją, jak podkreślać zalety i tuszować niedostatki urody. Kate nałożyła cień na powieki, podkreśliła lekko tuszem gęste rzęsy, policzki musnęła odrobiną różu. Dokończyła makijaż malując usta błyszczącą, koralową pomadką, która według słów Ellie w tajemniczy sposób przydawała blasku oczom. Włożyła również kolczyki, malutkie perełki, które sprawiały, że policzki nabierały ciepłych, naturalnych rumieńców.

Miesiąc temu modnie ostrzygła sobie włosy i aż pokraśniała, kiedy fryzjer powiedział: „Czy wie pani, ile kobiet gotowych byłoby zrobić wszystko, by mieć takie włosy, jak pani?” Potem oświadczył, że wygląda jak kobieta lat osiemdziesiątych, wprawdzie nie zrozumiała tego komplementu, ale sprawił jej przyjemność.

Akurat, kiedy spryskiwała się wodą kolońską, do pokoju weszła Betsy.

– Przepraszam cię, mamo. Nie wiem, czemu się tak zachowałam. To się już nigdy nie powtórzy. Czy to perfumy, które dostałaś ode mnie i Ellie na Gwiazdkę?

– Nie, kupiłam je w ubiegłym miesiącu u Conrada. Rozdawali próbki i postanowiłam nabyć flakonik. Lubię odmianę. – Nie przyznała się Betsy, że perfumy, które kupiły jej dziewczynki, o zapachu wanilii i cytryny, wywoływały w niej bolesne wspomnienia. Przez moment mignęła jej przed oczami twarz męża. – Podobają ci się, Betsy?

– Nie mogę się nadziwić twemu wyglądów – powiedziała Betsy, mrużąc oczy. – Czy to nowa sukienka?

– Tak. Zamierzam włożyć ją na służbowy obiad w przyszłym tygodniu. Ekspedientka powiedziała, że mi w niej dobrze. A co ty sądzisz? – spytała niespokojnie Kate.

Betsy znów uniknęła odpowiedzi wprost.

– Skoro to tylko kolacja ze znajomym, czemu nie włożysz kostiumu z białą bluzką z piki? Uważam też, że za bardzo się wyperfumowałaś. Nigdy się tak nie ubierałaś.