Выбрать главу

– To znaczy jak?

– Seksownie. Wyglądasz niezwykle seksownie – mruknęła Betsy.

– Nie ma co do tego dwóch zdań – rzuciła Ellie przez otwarte drzwi i gwizdnęła cicho. – Jeśli Charlie Clark jest tylko znajomym, może przedstawi cię komuś, kto… no wiesz, będzie kimś więcej.

– Jesteś odrażająca, Ellie – wybuchnęła Betsy. – Mama jest zamężna. Zamężnym kobietom nie w głowie takie rzeczy.

– Uspokój się, Betsy. Tylko żartowałam. Choć nigdy nie wiadomo. Mamo, co zrobisz, jeśli będzie cię chciał pocałować na do widzenia? Masz moje pozwolenie – powiedziała Ellie, pokazując siostrze język.

– To do ciebie podobne – prychnęła Betsy.

– Mamo, nie możesz jej wysłać do jakiejś specjalnej szkoły, do której chodzą takie osobniczki, jak ona? – spytała Ellie. – Jest zupełnie oderwana od rzeczywistości. Przypomina tępego policjanta. Kontroluje nas i wiesz co? Wszystko sobie zapisuje, by mogła powiedzieć tacie, kiedy wróci do domu.

– Ty bezwstydnico, czytałaś mój pamiętnik! Ty podła kreaturo! – krzyknęła Betsy.

– Wolnego, droga siostrzyczko, nic takiego nie zrobiłam. Czy to moja wina, że mówisz przez sen? Czy o to też będziesz miała do mnie pretensje? Słuchaj, nie mogę się już doczekać, kiedy wyprowadzę się ze wspólnego pokoju do swego własnego. Idź lepiej pleć swoje kwiatki albo sama się zakop dwa metry pod ziemią. Będzie z ciebie świetny nawóz. – Ellie zwróciła się do matki: – Mamo, nie pozwól, by wzbudzała w tobie poczucie winy. Specjalnie to robi, bo jest głupia. Wyglądasz naprawdę ślicznie i Charlie Clark, kimkolwiek jest, może się uważać za szczęśliwca, że pójdziesz z nim na kolację. Bądź w domu przed północą – dodała, wywołując tym oburzenie u swej siostry.

– Przed północą! Skoro wychodzisz o szóstej… – Betsy urwała. Jej oczy rzucały groźne błyski.

Kate ścisnęło się serce. Nie może tego tak zostawić. Boże, gdzie popełniła błąd?

– Betsy, musisz przestać traktować wszystko tak poważnie. Ellie drażni się z tobą, a ty zawsze dajesz się nabierać. Kochanie, przykro mi z powodu dzisiejszego dnia, ale po prostu nie chcę znów popaść w depresję. Pragnę zaznać trochę radości. Nie chcę cię urazić, Betsy, ale muszę sobie jakoś ułożyć życie. Zawsze będę kochała waszego ojca. Nie możemy jednak żyć tylko przeszłością, to po prostu zabójcze.

– On wróci, mamo – powiedziała cicho Betsy.

– Modlę się o to, ale nie mogę wiecznie żyć nadzieją. Zamierzam aktywnie się włączyć w działalność kilku grup i organizacji, nawiązać przyjaźnie, częściej wychodzić z domu. Myślę nawet o otwarciu własnej firmy. I przydałoby mi się trochę więcej twojego wsparcia.

– Wiem, że tato wróci. Co sobie pomyśli, kiedy zobaczy, jak się zmieniłaś? Kiedy zobaczy, jak Ellie się stroi i ugania za chłopakami? Co sobie pomyśli?

Kate się wyprostowała.

– Nie wiem, co sobie pomyśli, i jest mi to teraz obojętne. Będziemy się tym martwiły, kiedy wróci, nie wcześniej.

– Nie jesteś taka, jak dawniej – wycedziła zimno Betsy.

– Chyba nie, ale chciałabym, żebyś się nad jednym zastanowiła. Jeśli twój ojciec wróci, nie będzie tym człowiekiem, jakiego pamiętasz. Też się zmieni. Ty się zmieniłaś, i Ellie. Masz siedemnaście lat, wkrótce możesz zostać studentką. Ojciec nie ma pojęcia, jaka teraz jesteś. Jeśli żyje, myśli o tobie i Ellie jak o swoich małych dziewczynkach. Proszę, spójrz prawdzie w oczy.

– Masz odpowiedź na wszystko, prawda? – warknęła Betsy.

Kate westchnęła. Miała ochotę rozebrać się i położyć do łóżka. Betsy zawsze udawało się wzbudzić w niej poczucie wstydu i winy.

– Gdybym znała odpowiedzi na wszystkie pytania, konfekcjonowałabym je i sprzedawała z rabatem. Za każdym razem, kiedy chcę coś zmienić w swoim życiu, ty próbujesz mnie powstrzymywać. Chciałabym…

Oczy Betsy błysnęły.

– Czego, mamo? Żebym już wyjechała do college’u? Wielki Boże, właśnie to sobie pomyślała.

– Betsy, nie mam ochoty więcej o tym mówić. I kiedy znów się spotkamy, chciałabym, żebyś zwracała się do mnie innym tonem i nie miała takiej ponurej miny. W przeciwnym razie nigdzie nie wyjedziesz, tylko będziesz chodziła do miejscowego college’u. Przemyśl to sobie dziś wieczorem. Możesz odejść.

Kiedy została sama, usiadła na skraju łóżka. Nie potrafiła postępować z Betsy. Dlaczego Ellie jest taka… taka normalna, a Betsy taka… Patricku, gdzie jesteś, do diabła? Czemu muszę przez to wszystko przechodzić? Jest taka, jak ty. Nie potrafię z nią rozmawiać, nie wiem, jak z nią postępować. Dzień w dzień powtarza się to samo i za każdym razem trochę się od siebie oddalamy. Trudno mi się do tego przyznać, ale ostatnio niezbyt lubię naszą córkę. Miała rację, nie mogę się już doczekać, kiedy wyjedzie do szkoły. Przykro mi, Patricku, że nie potrafię sobie poradzić. Bardzo się staram. Ta dzisiejsza kolacja jest bez znaczenia, nie jestem wobec ciebie nielojalna. Nie oszukuję cię. Nasza córka nazwała mnie latawicą. Och, Patricku, gdzie jesteś?

– Mamo… przyjechał twój znajomy. Rety, ale z niego… przystojniak – szepnęła Ellie, stojąc w drzwiach. – Powiedział, bym zwracała się do niego po imieniu. – Uniosła oczy do góry i zasalutowała. Kate roześmiała się. – Pamiętaj, masz być z powrotem przed północą i nie robić tych wszystkich okropnych rzeczy, przed którymi mnie przestrzegasz, kiedy idę na spotkanie. No, już czas! – Objęła ją, uśmiechając się figlarnie.

Kate roześmiała się.

– Dobrze już, dobrze! – Spojrzała na córkę z wdzięcznością. Kiedy drzwi frontowe zamknęły się za Kate, Ellie ruszyła korytarzem do sypialni, którą dzieliła z siostrą. Wpadła do pokoju i złapała Betsy za włosy.

– Jesteś nędzną kreaturą, nienawidzę twego podłego charakteru. Zadręczasz mamę. Obrzydzasz jej życie. Co by ci szkodziło, gdybyś była dla niej miła, gdybyś zeszła na dół i przywitała się z tym facetem? Wiesz co? – powiedziała, pociągając Betsy mocniej za włosy. – Mam nadzieję, że tato wróci do domu, bo chcę mu powiedzieć, co nam wszystkim zrobiłaś. Boże, już nie mogę się doczekać twojego wyjazdu. Obiecaj, że nie będziesz przyjeżdżała na wakacje. – Znów szarpnęła siostrę mocno za włosy. – Della prosiła, żeby ci powiedzieć, że kolacja gotowa. Mam nadzieję, że się nią udławisz. – Wybiegła z pokoju, trzaskając głośno drzwiami.

Betsy patrzyła na zamknięte drzwi oczami pozbawionymi wyrazu. Wyciągnęła spod poduszki pamiętnik i banana. Umieściła na górze kartki datę i napisała: „Tatusiu, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin”.

8

Towarzyszu.

To jedno słowo przeszyło ciało Patricka jak włócznia. A więc naprawdę był w Rosji. Nie miał pojęcia, jak się tu znalazł. Pamiętał, jak go wepchnęli do samolotu, pamiętał ukłucie igłą. A teraz to. W chwilę później doszedł do wniosku, że to gorsze niż pobyt w Wietnamie. Zawsze nienawidził chłodów.

Zwracali się do niego po angielsku. W odpowiedzi podał im jedynie swoje imię i nazwisko, stopień wojskowy i numer. Potem powiedział:

– Zgodnie z konwencją genewską…

Znalazł się na podłodze. Obejmował się za żebra, wyjąc z bólu. Zanim zemdlał, przemknęło mu przez głowę, że chyba ma przedziurawione płuca, pękniętą śledzionę. Kiedy odzyskał przytomność, poczuł coś nad oczami. Wyciągnął rękę i wymacał cienki jak szpilka sopel lodu, wyrastający z brwi. Zaczął się trząść z bólu i zimna. Marzył o widoku igły i zapomnieniu, jakie przynosił zastrzyk. Ale jeszcze było na to za wcześnie; najpierw będą go torturowali i męczyli. Łamanie żeber było zaledwie niewinną igraszką.

Przeniósł się do cieplejszego, bezpieczniejszego miejsca, miejsca, gdzie mógł robić, na co miał ochotę; a w tej chwili najbardziej pragnął wsiąść do samolotu i unieść się wysoko w niebo.