Выбрать главу

Kate poszła do kuchni po swój notes z adresami. Trzymała go w szafce, w której przechowywała kawę i herbatę. Wyjęła notatnik i odszukała numer Billa Percy’ego. Nie przejmując się tym, że jest dziesiąta wieczorem, zadzwoniła, przedstawiła się, wymienili grzecznościowe formułki. Potem wzięła głęboki oddech i przystąpiła do rzeczy.

– Bill, chciałam uzyskać aktualne dane o losie swojego męża. Minęło jedenaście lat. Rząd z pewnością ma mi coś do przekazania. Jeśli Patrick nie żyje, chcę o tym wiedzieć, by zamówić mszę w jego intencji. Muszę wiedzieć. Nie jestem już tamtą słabą kobietą, jak wtedy, kiedy się ostatni raz widzieliśmy. Wiem, czego chcę. I się nie ugnę.

– Zupełnie, jakbym słyszał Elizabeth, Kate. Zdaje się, że obie dążycie do jednego celu, choć różnymi drogami.

– Jaka Elizabeth? O kim mówisz? – powiedziała Kate nie kryjąc irytacji, pewna, że Percy chce ją zbyć, tak jak to robił w przeszłości.

– Daj spokój, Kate – powiedział nieszczerze. – O Elizabeth Starr, twojej córce. Chcesz mi wmówić, że nie wiesz o jej zaangażowaniu w działalność rozmaitych grup, do których wstąpiła po wyjeździe na wschodnie wybrzeże?

– Nie, nie wiem, w co jest zaangażowana. Ale nawet jeśli, to co z tego? Przynajmniej coś robi. Coś, co powinieneś robić ty i twoi przełożeni, by dostarczyć mnie i takim jak ja wiadomości o naszych mężach. Żądam odpowiedzi i żądam jej natychmiast, do cholery!

– Chcesz, żebym coś wymyślił, by cię usatysfakcjonować? Nie mogę tego zrobić, Kate.

– W takim razie złóż oświadczenie, że mój mąż nie żyje, albo powiedz mi, że jest jeńcem wojennym. I nie obrażaj mnie twierdzeniem, że nie ma tam już jeńców wojennych. Wiem, że są.

– Kate, jest dziesięć po dziesiątej. O tej porze nic nie mogę zrobić. Zbliżają się święta. Wielu… funkcjonariuszy wyjechało na urlopy. Zadzwonię do ciebie za dzień, dwa.

– Daję ci dzień, dwa, ale ani godziny dłużej. I lepiej zadzwoń do mnie z jakimiś wiadomościami… informacjami, czymś konkretnym.

– Zrobię, co w mojej mocy – powiedział spokojnie Percy.

– Bill, tym razem to nie wystarczy. Tym razem będziesz musiał naprawdę coś zrobić. Dobranoc, Bill, i… wesołych świąt.

Kate nie miała pojęcia, czy lotnik też życzył jej wesołych świąt, bo odłożyła słuchawkę. Teraz wyprawa Betsy do Bostonu wydawała się mieć jakiś sens. Ogarnęło ją uczucie ulgi. Żadnym Billom Percym nie uda się zbyć Betsy, nie pozwoli im na to. Co niezbyt dobrze świadczy o mnie, pomyślała Kate.

Z ponurą miną wyciągnęła papier listowy i pióro i zaczęła układać list do prezydenta Stanów Zjednoczonych i do redaktora „New York Timesa”. Oba będą gotowe do wysłania, kiedy Percy zadzwoni do niej w piątek.

Właśnie skończyła pisać i siadała na kanapie, kiedy przyszła Ellie.

– Co słychać, mamo? – spytała, siadając na podłodze u stóp matki. Kate opowiedziała jej wszystko.

– Rety, założę się, że Betsy się czegoś dowie. Nikt nie jest w stanie jej powstrzymać. W tej konkretnej sprawie to nawet dobrze dla niej i dla nas też. Mamo, wierzysz, że tato wciąż żyje?

– Trochę tak, trochę nie. Gdyby twój ojciec żył, sądzę, że do tej pory miałybyśmy jakieś wiadomości. Wiem, że w to nie wierzysz. Zawsze byłaś realistką.

– Ciekawa jestem, jaki będzie, jeśli wróci. Jak zareaguje na nasz widok? Jesteśmy dorosłe. I spójrz na siebie, mamo, stałaś się elegancką, modną, światową kobietą. Masz zawód i uruchamiasz własną firmę. Poszłaś do szkoły, zrobiłaś dyplom. Nie wiedziałby, co o tym myśleć – zachichotała Ellie.

– Sądzę, że nie spodobałabym mu się – powiedziała smutno Kate.

– Och, mamo, mówisz jak Betsy. Naprawdę zamierzasz napisać te listy na maszynie i wysłać je?

– Z kopiami do wszystkich, którzy mi tylko przyjdą do głowy. Najwyższy czas, bym otrzymała odpowiedź, z którą mogłabym żyć. Twój ojciec powinien wreszcie spocząć w spokoju. Po prostu.

– Możemy to zrobić, mamo. Możemy mu sprawić pogrzeb, kupić miejsce na cmentarzu, postawić nagrobek i chodzić na jego grób. Nigdy nie zaglądałaś do rzeczy taty. W piwnicy wciąż stoją dwa metalowe pudła. Może należałoby… może powinnyśmy je pochować. W niedziele zanosiłybyśmy mu kwiatki, miałabyś gdzie pójść, gdybyś odczuwała potrzebę porozmawiania z tatą. Nie uważasz, że to dobry pomysł?

– Betsy nigdy się na to nie zgodzi.

– Według mnie została przegłosowana. To wyłącznie nasza sprawa. Nikt o tym nie musi wiedzieć.

– A jeśli… jeśli jakimś cudem twój ojciec jednak wróci? Co wtedy zrobimy? – spytała Kate.

– Wtedy usuniemy nagrobek, wykopiemy pudła i… i powiemy, że to Betsy nam kazała – powiedziała Ellie, wybuchając histerycznym śmiechem.

Kate uśmiechnęła się mimo woli.

– Uważam, że tato zrozumie – oświadczyła Ellie. – Słuchaj, nie musisz decydować teraz, ale styczeń to dobra pora na… na nowy start. Może… może zrobimy to między Gwiazdką a Nowym Rokiem? Wkroczymy wtedy w kolejny rok bez żadnego balastu. Zastanów się nad tym, dobrze?

– Oczywiście. No, moja panno, uważam, że powinnaś już być w łóżku, jutro musisz iść do szkoły.

– Czy chcesz, żebym przed pójściem na górę zaparzyła ci filiżankę herbaty?

– Nie, dziękuję. Też się wkrótce położę. Ellie, czy kiedykolwiek… czułaś się przeze mnie zaniedbywana, odnosiłaś wrażenie, że się o ciebie niewystarczająco troszczę? Czy uważasz, że powinnam robić dla ciebie coś więcej?

– Odpowiedź na wszystkie pytania brzmi: nie – powiedziała Ellie, obejmując matkę.

– Betsy jest innego zdania.

– Betsy oczekiwała, że będziesz nie tylko matką i ojcem, ale też jej niewolnicą. Gdyby mogła, chciałaby, żeby ci wyrósł z boku głowy telefon i żebyś sama stawiła czoło rządowi Stanów Zjednoczonych i całym Siłom Powietrznym. Mamusiu, zrobiłaś, co w twojej mocy. Pewnego dnia Betsy to zrozumie. A jeśli ten dzień nigdy nie nadejdzie, też jakoś to przeżyjemy. Dobranoc, mamo.

– Dobranoc, Ellie, smacznie śpij.

Kiedy została sama, dołożyła do kominka jeszcze jedno polano, a potem zwinęła się w kłębek na kanapie. Ile samotnych nocy przesiedziała w ten sposób, marząc i śniąc o tym, co było nierealne. Podczas większości owych nocy zasypiała zapłakana. Wspomnienia są cudowne, ale mogą również nieść zgubę. Nadszedł czas, by się ich pozbyć. Ellie miała rację, Nowy Rok to świetna pora na rozpoczęcie nowego życia.

Musiała podjąć jeszcze jedną decyzję, zanim zacznie rozważać plan Ellie. Musiała się zdobyć na rezygnację z żołdu Patricka i wnieść o wypłatę jego ubezpieczenia. Potrzebowała porady prawnika. Na nic by się zdało ogłosić, że Patrick nie żyje i nadal co miesiąc pobierać jego żołd. Musiała być konsekwentna. Pod zmęczonymi powiekami migały jej liczby. Wiedziała, że władze jej nie pomogą. To znaczy, że nie może liczyć na pieniądze z polisy ubezpieczeniowej męża. Musi się zdać wyłącznie na siebie. Mogę przecież wieczorami pracować jako kelnerka, powiedziała sobie. Zrobię wszystko, co trzeba, byleby już raz z tym skończyć.

* * *

Kiedy Kate, Donald i Della wchodzili w piątek o wpół do siódmej wieczorem do domu, akurat dzwonił telefon. Kate, zanim jeszcze podniosła słuchawkę, wiedziała, że to Bill Percy.

– Bill, jakie masz dla mnie wiadomości?

Percy odchrząknął.

– Nie mam dla ciebie nic nowego, Kate. Nie możemy uznać kapitana Starra za zmarłego, póki nie będziemy mieli jakichś konkretnych dowodów od władz wietnamskich. Twardo utrzymują, że w Wietnamie nie ma już jeńców wojennych.