Выбрать главу
* * *

Niestety wypadki nie potoczyły się po myśli Gusa Stewarta i Kate Starr. Żadna z żon zaginionych żołnierzy nie okazała się odważna tak, jak Kate; bały się, że odbiorą im żołd mężów, jeśli zaczną głośno mówić o swoim losie, łamiąc zasadę nie rozdmuchiwania sprawy, do której stosowały się od lat. Chętnie z nim rozmawiały, ale w zaufaniu, zawsze kończąc swą wypowiedź słowami: „Niech to zostanie między nami, proszę tego nie publikować”.

Gus był coraz bardziej sfrustrowany, ogarnęła go złość na wojsko i rząd. W końcu zaczął sobie zdawać sprawę z tego, jak czuły się Kate i inne żony. Dokądkolwiek się zwrócił, napotykał mur. Gdy w końcu zadzwonił do Kate w czerwcowe popołudnie, by jej zakomunikować, że artykuł po raz trzeci został odrzucony, nie okazała zdumienia.

– Przykro mi, Gus. Wiem, jak ciężko pracowałeś. Właściwie nie możesz winić tych kobiet. Większość z nich nie ma Delli ani Donalda, jak ja. Ważne, że próbowaliśmy. Jeśli kiedyś będziesz w moich stronach, zadzwoń, to zabiorę cię na kolację.

– Stać cię na kolację na mieście? – zażartował Gus.

– Owszem, na hot – doga z ulicznej budki, może jeszcze na butelkę czegoś zimnego do picia.

– Jak interesy?

– Wspaniale. Płacę rachunki i jeszcze mi co miesiąc zostaje trochę pieniędzy. Dzień jest dla mnie za krótki. Myślałam o zatrudnieniu kogoś do pomocy. Musiałam odmówić trzem klientom z Los Angeles, bo nie mogę zamknąć biura i wyjechać. Ale zdarzają się również dni, kiedy siedzę i ssę palce, mając nadzieję, że pojawi się jakiś klient.

Nie chciał się rozłączać. Wyglądało na to, że ona również nie ma ochoty kończyć rozmowy.

– Jak tam Della i Donald?

– Donaldowi niemal cały czas dokuczają bóle. Della trzęsie się nad nim. Nadal codziennie do mnie zaglądają.

– A Ellie?

– Ellie pracuje na pełen etat w supermarkecie, prowadzi księgowość. Jesienią wstąpi na West Chester University w Pensylwanii. Mają tam bardzo dobry wydział ekonomiczny. Jeśli interesy będą szły tak, jak dotychczas, czesne nie sprawi nam kłopotu.

– Pracujesz siedem dni w tygodniu, prawda? – zapytał Gus.

– Skąd wiesz?

Gus zachichotał.

– Po prostu się domyśliłem.

– Tylko w ten sposób mogę rozwinąć firmę. Dzięki Delli jest mi łatwiej. Ale musiałam sobie sprawić okulary. Ellie mówi, że wyglądam jak sowa.

Gus roześmiał się.

– Kate, naprawdę bardzo mi przykro z powodu tego artykułu. Ale jeszcze się nie poddałem. Jeśli tylko wyłoni się możliwość, albo jeśli coś się zmieni, nie przegapię okazji. Żałuję tylko, że nic więcej nie mogę zrobić.

– Próbowałeś. Nikt nie zdobył się nawet na tyle.

– Zadzwoń do mnie kiedyś, dobrze? – poprosił GUS.

– Z przyjemnością. Przecież jesteśmy przyjaciółmi, prawda?

– Naturalnie. Trzymam cię za słowo odnośnie do tej kolacji.

– Od dziś zaczynam oszczędzać. – Kate roześmiała się. – Do widzenia, Gus.

– Do widzenia, Kate.

10

Minęło siedem lat, nim Kate ponownie spotkała Gusa Stewarta, i to zupełnie przypadkowo.

W hali lotniska panował gwar i tłok, hordy turystów w kapeluszach przybranych piórami dla łatwiejszej identyfikacji podążały za swymi przewodnikami.

Udając się do toalety Kate zastanawiała się – i to nie po raz pierwszy – co znów robi w swoim rodzinnym stanie, w New Jersey. Równie dobrze mogła spędzić wakacje w domu, wylegując się w łóżku albo czytając książkę w ogrodzie. Ale nie, to byłoby za proste; musiała przyjechać tutaj, by sama zadawać sobie cierpienie.

Malując usta skrzywiła się do swego odbicia w lustrze, potem umyła ręce i uczesała włosy. Ładnie się prezentowała w biało – niebieskim kostiumie, mimo że w tej chwili nie wyglądał zupełnie świeżo. Znów zrobiła minę, poprawiła pasek torebki i wróciła do hali lotniska.

Zamierzała wynająć samochód, pojechać do Westfield, spojrzeć na dom, w którym upłynęło jej dzieciństwo, może nawet zapuka do drzwi, by zobaczyć, kto tam teraz mieszka, kiedy jej rodzice po przejściu na emeryturę przenieśli się na Florydę. Potem przejedzie obok starego domu, w którym mieszkał Patrick, może również zapuka do jego drzwi. Objedzie całe miasteczko, minie kościół, zatrzyma się przed biblioteką, może wstąpi do szkoły i popatrzy na zdjęcie swojej klasy, wiszące na ścianie, zerknie również na zdjęcie klasy Patricka. Potem uda się do Toms River i sprawdzi, w jakim stanie jest dom ojca Patricka. W zeszłym roku jej teść zmarł i zostawił jej swój dom. Chciała go sprzedać, ale prawnicy oświadczyli, że jest to niemożliwe, póki nie przedstawi świadectwa zgonu Patricka. Powinna pomyśleć o wynajęciu go, by przynajmniej mieć pieniądze na opłacenie podatków.

Kate rozejrzała się po hali, żeby się zorientować, w którą stronę powinna się skierować. Właśnie wtedy usłyszała swoje imię – nie przez głośniki, wołał na nią ktoś z bliskiej odległości. Odwróciła się.

– Kate! Kate Starr!

Dopiero po chwili przypomniała sobie jego imię.

– Gus! Jak miło znów cię widzieć! Co tu robisz? Minęło już ile? Z siedem lat. Świetnie wyglądasz.

– Ważę pięć kilogramów więcej. – Gus roześmiał się. – Co ty tu robisz? Lotnisko Kennedy’ego było zbyt przeciążone, więc nasz pilot postanowił lądować tutaj. Jadę do miasta. Boże, jak dobrze znów cię widzieć. Słuchaj, masz zaraz samolot albo musisz gdzieś być o określonej porze? Jeśli nie, chodźmy do najbliższego baru i napijmy się czegoś. Z chęcią coś przekąszę. Nie mogłem się zorientować, co takiego podali nam na lunch w samolocie, więc zrezygnowałem z jedzenia.

– Jestem panią swojego czasu. Z przyjemnością się napiję. Ale tylko jeden kieliszek, bo będę prowadziła samochód.

– Zaopiekują się twoim bagażem. Agencje wynajmujące samochody lubią spóźnionych pasażerów. Widzisz – powiedział, wyrzucając ręce w górę – o wszystko się zatroszczą. Zjedzmy coś w tym… w tym… cokolwiek to jest. – Wskazał na salę, przypominającą piwiarnię, z barem o mosiężnej barierce.

Kiedy już siedzieli, trzymając przed sobą menu, Gus pochylił się nad stolikiem.

– Kate, jak dobrze znów cię widzieć. Jak leci? Wyglądasz wspaniale. Kate poczuła, jak policzki oblewają jej ciepłe rumieńce. Flirtuje ze mną, pomyślała oszołomiona. Siedem lat temu odznaczał się chłopięcą urodą. Teraz stał się dojrzałym i… pociągającym mężczyzną.

– Ty też świetnie wyglądasz – powiedziała. – Gotowa bym była zabić za twoje rzęsy i te jasnoniebieskie oczy… – Boże, ona też z nim flirtowała. W dosłownym tego słowa znaczeniu! Z mężczyzną młodszym od siebie. Przeszedł ją przyjemny dreszcz.

– Założę się, że opędzasz się od nadskakujących ci architektów, co?

– Mylisz się. – Kate roześmiała się smutno. – Nie mam czasu na życie towarzyskie. Od czasu do czasu idę z kimś na służbowy obiad lub kolację i to wszystko. Bardzo się staram, by moja firma odniosła sukces. Jeśli mam wolną chwilę, pomagam Delli. Donald nie czuje się dobrze i wymaga troskliwej opieki. Artretyzm uczynił z niego kalekę, bardzo cierpi, ale nadal się uśmiecha. Ma osiemdziesiąt dwa lata. Nie mogę w to uwierzyć. Jak szybko mija czas – wyrzuciła z siebie jednym tchem.

Podeszła do nich kelnerka.

– Kate, na co się zdecydowałaś? – spytał Gus.

– Pastrami z chlebem razowym i dużą ilością musztardy. Do tego piwo.