Выбрать главу

– Zastanowię się – rzekł z namysłem. – Ellie się myli, skończymy dziś w nocy, nawet jeśli przyjdzie nam sadzić kwiaty przy świetle księżyca. Zadzwoniłem do miejscowego college’u i wkrótce pojawi się kilkunastu studentów, by nam pomóc.

Kate znów go pocałowała, w oczach błyszczały jej łzy.

– Lubię pasztetową z krążkami surowej cebuli – powiedziała.

– O Boże! Nic nie mów, niech zgadnę. Z odrobiną ostrej musztardy?

– Niezupełnie z odrobiną. Smaruję musztardą cały plasterek cebuli.

– Ja też – oświadczył Gus.

– Zapomnijmy o mrożonej herbacie, wolę do pasztetowej piwo. Ellie i Della również.

– Jezu! – wykrzyknął Gus.

Kate uśmiechnęła się.

– A do tego chleb z masłem i musztardą.

– Nie wierzę. Nawet gdybym przemierzył cały świat, nie znalazłbym nikogo, kto ma takie same upodobania kulinarne, jak ja. Sądzę, że jesteśmy sobie przeznaczeni. – Gus nabrał głęboko powietrza spodziewając się, że Kate odsunie się od niego, powie coś, co zniweczy wszelkie nadzieje na bardziej zażyłe stosunki między nimi.

– Naprawdę tak myślisz? – spytała poważnie Kate.

– Jasne – odparł, bo nic innego nie przychodziło mu do głowy.

– No, no, no – powiedziała jedynie Kate.

Gus wykonał w kuchni skoczny taniec, smarując wielkie krążki słodkiej, białej cebuli ostrą musztardą. Razowiec był wczorajszy, ale jeszcze świeży, plasterki pasztetowej posklejane. Próbował je porozdzielać, w końcu się poddał i wcisnął cebulę w mięso. Miał nadzieję, że nikt nie I zajrzy pod kromkę chleba, by sprawdzić zawartość kanapki.

Jak dotąd był to okropny dzień, ale jeden z najlepszych w jego życiu, Miał tyle do powiedzenia Kate, tyle rzeczy, o których nie chciał rozmawiać przez telefon ani opisywać w listach. O sprawach ważnych dla niego, może | również dla niej. Zastanawiał się, czy to źle, że czuje się, jakby tu należał, że pragnie się stać częścią tej małej rodziny. Jeśli był w błędzie, wkrótce ktoś go oświeci.

– Jedzenie gotowe! – krzyknął.

Zjedli i wypili po dwa piwa na głowę. Gus okazał swoje zadowolenie, sprzątając ze stołu.

– Słyszę, że pojawiła się nasza ekipa ogrodnicza. Zamówmy coś na obiad. Smażony kurczak. Puree z ziemniaków, surówka z kapusty. Ja stawiam – powiedział wspaniałomyślnie.

– Jesteś dobrym, przyzwoitym człowiekiem, Gusie Stewarcie – oznajmiła Ellie, uśmiechając się szelmowsko.

– Uświadom to swojej matce – wymamrotał Gus.

– Już to wie. Właśnie od niej się tego dowiedziałam. – Ellie zrobiła oko. – Delli też to powiedziała.

Kate zaczerwieniła się gwałtownie.

Pracowali i pracowali, co godzina robiąc dziesięciominutową przerwę. Na zmianę roznosili mrożoną herbatę, piwo i zimną wodę. Jedynymi, którzy narzekali na bolące plecy i otarte kolana, byli studenci, harujący przy wtórze piosenek Bruce’a Springsteena i Roda Stewarta. Gus oświadczył, że to nie jego krewny, dzięki Bogu.

– Która godzina? – spytała Kate, pociągając łyk piwa.

– Wpół do czwartej nad ranem – powiedział Gus zmęczonym głosem. – Nie miałem pojęcia, że ogrodnictwo to takie wyczerpujące zajęcie. Tak mnie bolą plecy, że nie wiem, czy kiedykolwiek będę się mógł wyprostować. A jak ty się czujesz, Kate?

– Wszyscy jesteśmy zmęczeni. Nie zapominaj, że ostatniej nocy praktycznie nie zmrużyliśmy oka. Kiedy skończymy, proponuję skorzystać z jacuzzi. Powinna zmniejszyć ból.

– Utopię się – jęknął Gus.

Kate uśmiechnęła się.

– Wyratuję cię.

– Bo jestem tego wart czy też dlatego, że nie chcesz, bym utonął na terenie twojej posiadłości?

– I jedno, i drugie. Jeszcze ci nie podziękowałam, prawda?

– Owszem, kilka razy. – Nie chciała, żeby utonął, wyratuje go. Otoczy ramionami jego szyję, wtedy on ją pocałuje i odpłyną prosto w stronę zachodzącego lub wschodzącego słońca, zależy, co będzie pierwsze.

– O czym myślisz? – spytała cicho Kate. Powiedział jej.

– Łączy nas cudowna przyjaźń. Nie chcę, by coś ją zniszczyło – powiedziała Kate, opróżniwszy butelkę.

– Czy nasza przyjaźń kiedykolwiek się zmieni w inne uczucie? – spytał poważnie Gus.

Poczuła gulę w gardle.

– Nie wiem, Gus. Wiem natomiast, że nie chcę cię stracić jako przyjaciela. Jesteś dla mnie kimś bardzo ważnym, bardzo mi drogim. Nie jestem jeszcze gotowa na coś innego. Nie mogę ci nic więcej obiecać.

Był dla niej kimś ważnym i drogim.

– Na razie – powiedział.

– Na razie.

Kate uśmiechnęła się.

– Zgadzam się. Na razie.

Kate poczuła ściskanie w dołku. Jeśli ten mężczyzna zniknie z jej życia, będzie jej go okropnie brakowało. Ogarnie mnie smutek, pomyślała.

– O czym myślisz? – spytał Gus. Powiedziała mu.

Gus zająknął się. Zależało jej na nim. Po prostu nie wiedziała, jak bardzo. Na razie.

Zanim wrócili do sadzenia kwiatów, Gus przeszył ją swymi niebieskimi oczami.

– Kate, nie myśl, że właśnie się w tobie zakochuję, ja już cię kocham. Kate poczuła, jak uginają się pod nią kolana. Gus wyciągnął rękę i pomógł jej ukucnąć. Ellie trąciła Dellę.

– Nie sądzę, byśmy musiały się martwić o mamę. Ten facet troskliwie się nią zajmie. Jeśli mu pozwoli. Chyba nie myślisz, że zrobi coś niemądrego i pozwoli mu odejść, co? – spytała Ellie wyraźnie zaniepokojona.

Della potrząsnęła głową.

– Twoja matka nie jest głupia. Może być trochę zdezorientowana w kwestii miłości i małżeństwa. Pochowała rzeczy, należące do twego ojca i przez jakiś czas mogła się uważać za wdowę, ale z drugiej strony nie daje jej spokoju ta obsesyjna lojalność wobec kapitana Starra. Poza tym jest Betsy. Wkrótce twoja matka będzie zmuszona podjąć trudną decyzję.

– Skoczyć na głęboką wodę czy się wycofać?

– Tak. Ellie, dlaczego to robimy?

– Chodzi ci o sadzenie kwiatów?

– Tak, po co to wszystko?

– Ponieważ mama umyśliła sobie, że Donald obudzi się rano w niebie, spojrzy na ziemię i zobaczy tęczę ż kwiatów… Myślę, że rozumiesz. To nie dla Betsy, tylko dla Donalda. Słyszałam, jak ci to mówiła – powiedziała delikatnie Ellie.

– Chyba nie zwróciłam uwagi. Byłam tak pogrążona w smutku, że nic do mnie nie docierało. Nawet nie pamiętam, co kto mówił na cmentarzu. Wracam do domu, Ellie – dodała smutno starsza kobieta.

Ellie wzruszała ciemnobrązową ziarnie.

– Kiedy wrócisz? – Poczuła ściskanie w dołku. Della była dla niej niczym druga matka.

– Nie sądzę, bym kiedykolwiek wróciła.

Ellie tak mocno ujęła roślinkę palcami, aż z kwiatka opadły płatki. Spojrzała na flancę, wetknęła ją w ziemię i zauważyła:

– Ta umrze.

– Wszystko prędzej czy później umiera – powiedziała Della.

– Nie rozumiem. Dlaczego mówisz, że nie wrócisz? Co mama zrobi bez ciebie? Co ty zrobisz bez mamy? Tak długo byłyśmy razem, jesteś moją drugą matką, Dello – odezwała się Ellie, ocierając łzy, napływające jej do oczu.

Della wskazała na Gusa.

– Sama powiedziałaś. Zaopiekuje się nią. Ty wyprowadzasz się do Los Angeles. Donald odszedł. Kazał mi wziąć pieniądze i pojechać do domu. Mam wielu krewnych, których nie widziałam od lat. Dzięki pieniądzom, które zostawił Donald, mogę uczynić ich życie lżejszym. Na cmentarzu nie ma miejsca dla mnie. Widziałam to na własne oczy. Pochowana tam jest pierwsza żona Donalda. I tak powinno być. Rodzina musi być razem. Dlatego Donald powiedział, że powinnam wrócić do Meksyku. Dlatego… dlatego mnie spłacił.

– Och, nie, Dello, nie wolno ci tak mówić! Donald wcale nie miał tego na myśli. Nie sądzę, by mama wiedziała coś o jego pierwszej żonie. Donald nigdy o niej nie wspominał, a mama nie należy do tych, co zadają pytania. Ty też nigdy o niej nie mówiłaś.