Выбрать главу

Kate pogrążona była w ponurych myślach przez całą drogę do Los Angeles. Udała się prosto do Olive Garden, gdzie Ellie zaprosiła ją na lunch.

– To trzy przecznice od biura, w którym pracuję – powiedziała Ellie wczoraj wieczorem przez telefon. – Mam tylko godzinę na lunch, więc jeśli przyjdziesz pierwsza, zamów coś dla mnie. Może być cokolwiek. Makaron i sałata z sosem winegret.

– Mamo, wyglądasz… wyglądasz świetnie! – wykrzyknęła Ellie. – Nigdy nie widziałam cię takiej kwitnącej. Czyżby w twoim życiu pojawił się nowy mężczyzna?

Kate zarumieniła się.

– Nie – powiedziała ostrzej, niż zamierzała.

– Nowa fryzura – i jaka modna. Jeśli się.nie mylę, widzę w twoich włosach Sun Glitz. Z miejsca rozpoznaję również kostiumy Chanel. I torebkę. No, mamo, zdradź mi, cóż to za tajemnica? – przekomarzała się z nią Ellie.

– Nie mam żadnej tajemnicy – odparła Kate.

– Więc czemu ta wyprawa na zakupy na Rodeo Drive?

– Do świąt pozostało tylko kilka tygodni. Jeśli nie wybiorę się na zakupy, pod choinką nie będzie prezentów.

Ellie zaczekała, aż kelnerka postawi przed nimi jedzenie, nim powiedziała, pochylając się nad stołem:

– Mamo, muszę z tobą o czymś porozmawiać. Bardzo byłabyś na mnie zła, gdybym… gdybym wyjechała na święta do Denver razem z Pete’em? Chce, żebym poznała jego rodziców. To poważna sprawa, mamo. Myślę, że zamierza mi dać pierścionek zaręczynowy. Pragnę tam jechać, ale nie chcę zostawiać cię samej. Gdyby była z tobą Della, nie miałabym takich skrupułów… Jezu, mamo, chyba się nie rozpłaczesz? Jeśli zaczniesz płakać, rozmaże ci się makijaż, zepsujesz cały efekt kostiumu i farby na włosach.

– Boże broń – odparła Kate, ocierając oczy. – Och, Ellie, naturalnie, że możesz jechać. Wzruszyłam się twoimi rychłymi zaręczynami. Lubię Pete’a, to wspaniały chłopak. Tak się cieszę, kochanie, naprawdę. – Wyciągnęła rękę, by uścisnąć dłoń córki.

– Pete przypomina mi Gusa, mamo. Jest tak samo bezpośredni, ma taki sam ciepły uśmiech. Z pasją troszczy się o wszystko, o zwierzęta, o środowisko naturalne. Jak na księgowego wcale nie jest nudny. Chce, żebyśmy kiedyś otworzyli razem biuro. Nylander & Nylander. Dobrze brzmi, nie uważasz?

– Zdecydowanie tak – przytaknęła Kate.

– Ale mój wyjazd oznacza, że zostaniesz na święta sama. Martwi mnie to, mamo.

– Może wezmę urlop i odwiedzę Delię. Ale sprawiłabym jej niespodziankę. Chciałabym, by częściej pisała. Boże, Ellie, nie potrafię wprost wyrazić, jak mi jej brak. Piszę do niej co tydzień. Ona raz w miesiącu dzwoni do mnie ze sklepu. Sądząc po jej głosie, nie czuje się najlepiej. Straciła ochotę do życia. Błagałam, by wróciła. Zagroziłam, że wezmę sobie na jej miejsce kota. Nawet się nie roześmiała.

– Słuchaj, mamo – powiedziała Ellie między jednym a drugim sałaty – założyłam, że nie będziesz na mnie zła o wyjazd do Denver, i pozwoliłam sobie zaaranżować coś dla ciebie na święta. Zanim powiesz nie, wysłuchaj mnie. Dopiero wtedy podejmij decyzję. W biurze podróży powiedziano, że możesz wylecieć z San Diego. To oznacza, że możesz spędzić dwa, trzy dni z Delią – albo więcej, jeśli będziesz chciała – a potem polecieć na Hawaje. Dołączysz do wycieczki, więc nie będziesz sama. Ludzie w twoim wieku. Mężczyźni i kobiety. Odwiedzisz wszystkie wyspy, dostaniesz jednoosobowy pokój. Na Kona zamieszkasz w chacie nad samą wodą. Tam jest pięknie. Spotkasz ludzi, zawrzesz przyjaźnie, będziesz jadła, trochę przytyjesz, opalisz się, wrócisz pełna energii. Potrzebny ci urlop. Mogę wszystko załatwić, musisz tylko wsiąść do samolotu. Chciałabym ci zafundować tę wycieczkę, ale nie stać mnie. Co powiesz na moją propozycję?

– Czy muszę odpowiedzieć natychmiast? – spytała Kate, zaskoczona pomysłem córki.

– Tak, mamo. To szczyt sezonu. Potrzebny mi też czek.

– Dobra, Ellie, zgadzam się. Ellie, skarbie, nie brakuje ci przypadkiem pieniędzy? – zaniepokoiła się, trzymając książeczkę czekową w ręku.

– Nie, mam dość. W tym roku nawet wszystkie prezenty gwiazdkowe kupiłam za gotówkę. Wybierałam tylko towary, wyprodukowane w Stanach. Pete jest zwolennikiem amerykańskich rzeczy.

– Na pewno? Wolisz na Gwiazdkę prezent czy pieniądze?

Ellie roześmiała się.

– Lubię odpakowywać prezenty, ale lubię też dostawać pieniądze. Będziesz musiała sama zadecydować, mamo. Och, już nie mogę się doczekać, kiedy przyniosą deser, ale najpierw muszę zadzwonić do biura podróży. Czek podrzucę im po pracy. Mamo, wspaniale spędzisz czas Teraz możesz się wybrać na Rodeo Drive. Kupuj same rzeczy ekstra – na tobie będą się pierwszorzędnie prezentowały! Zaraz wrócę.

Ellie wybiegła do przedsionka jak młody źrebak. Skorzystała z karty telefonicznej. Krótko obciętymi paznokciami stukała w twardą, metalową obudowę automatu.

– Gus Stewart, w czym mogę pomóc?

Ellie zachichotała.

– Nie chodzi o to, jak możesz pomóc mnie, tylko co ja mogę zrobić dla ciebie. Załatwione, Gus. Zgodziła się i właśnie wypisuje czek. Chyba nie pozwolę, żeby cię zobaczyła, póki samolot nie znajdzie się w powietrzu.

– Dzięki, Ellie, i wesołych świąt. Jestem twoim dłużnikiem.

– Święta racja. Pamiętaj ofiarować mi w prezencie ślubnym cos ładnego.

– Masz to jak w banku! Słuchaj, nie jesteś na mnie o to zła, co? – spytał z niepokojem Gus.

– Nic a nic. Uważam, że mama nie mogła spotkać nikogo lepszego od ciebie. Jeśli uda ci się pokonać w niej te opory, związane z wiekiem, będziecie oboje bardzo szczęśliwi. Wesołych świąt, Gus.

Ellie zdyszana usiadła za stołem.

– Mamo, dostaniesz wszystko pocztą. Będziesz musiała jedynie pojechać na lotnisko, a przedtem zrobić zakupy. Mamo, wybieraj wszystko, co najlepsze, i spraw sobie szałowe ciuchy.

– Mówisz, jakbyś planowała uwiedzenie – odezwała się kwaśno Kate. Zaczęła już żałować, że zgodziła się na tę eskapadę.

– Mamo, jeśli dam ci pieniądze, kupisz coś dla Delii ode mnie?

Zanim coś wybiorę, zapakuję i wyślę, będzie po świętach. Ostatecznie i tak się z nią zobaczysz. Wyręczając mnie wybawisz mnie z kłopotu.

– Oczywiście. Nie znam człowieka, dla którego trudniej wybrać prezent, niż dla Delii. Ale ja już jej coś kupiłam i zapakowałam – oświadczyła z dumą Kate.

Ellie pomachała ręką, ciągnący się ser kapał jej z brody.

– Jezu, ale gorące. Co dla niej masz?

– Napij się trochę zimnej wody – poradziła Kate matczynym tonem, którego ostatnio rzadko używała. – Latem z góry zrobiłam zdjęcie naszej tęczy. Powiększyłam je, wyszło cudownie. Mam nadzieję, że jej się.spodoba. Kupiłam też dla niej chustę; jest we wszystkich kolorach tęczy, z frędzlami. Owinęłam w nią zdjęcie.

– Zawsze potrafisz wymyślić coś oryginalnego. – Ellie wręczyła matce dwadzieścia pięć dolarów. – Wiem, że to znacznie ogranicza pole manewru, ale postaraj się jak możesz najlepiej i nie dołóż ani grosza od siebie. Wtedy nie będzie to już to samo. Della nie przywiązuje wagi do metek z cenami.

– Widziałaś się ze swoją siostrą albo rozmawiałaś z nią? – spytała ostrożnie Kate.

– Od pogrzebu Donalda? Raz. Natknęłam się na nią w perfumerii. Dasz wiarę? Doktor Starr, jak lubi by ją ostatnio nazywano, zdobyła stopień magistra nauk politycznych. Uważa się za autorytet w sprawach Azji Południowo-Wschodniej. Była w towarzystwie bardzo… bardzo radykalnie wyglądającego osobnika. Prezentowała się wspaniale. Spytała o ciebie. Nie wspomniała o Donaldzie ani Delii. Powiedziałam jej o wyjeździe Delii. Spytałam, czy ma pracę, a ona na to: „Spodziewałam się takiego pytania”. Koniec cytatu. Była dobrze ubrana. Zbierała datki od osób prywatnych na wyjazd grupy najemników do Laosu. Zdaje się, że coś tam widziano. Myśli, że tata może być jednym z jeńców wojennych ze zdjęcia, które tam zrobiono. Ma bzika, mamo.