Выбрать главу

– Kate – rozkazał szorstko – opanuj się. Wiem, że to dla ciebie wstrząs, ale nie zostawię cię samej. Jakoś się z tym uporamy. – Tak, pewnie, pomyślał, to chyba niedopowiedzenie dziesięciolecia.

Kate potrząsnęła głową.

– To musi być jakiś okrutny żart. Betsy stać na coś podobnego. Gus – poprosiła roztrzęsionym głosem – zobacz, czy w którymś z tych sklepów nie ma przypadkiem amerykańskiej prasy. Jeśli to, co jest napisane w telegramie, to prawda, powinno być coś na ten temat w gazetach.

Kate obserwowała, jak Gus pobiegł do sklepu. Patrzyła i czekała. Minęła ją grupka studentów, obładowana sprzętem obozowym, plecakami i sterczącymi statywami. Ugniatała uda wiedząc, że będzie miała siniaki.

W końcu uniosła wzrok i zobaczyła Gusa, biegnącego w jej stronę, spod warstwy opalenizny przebijała bladość. Ciekawa była, jak biała jest jej twarz. Sposępniała.

– W gazecie nic nie piszą – powiedział, wskazując na „Wall Street Journal” sprzed trzech dni. -Jakaś pani miała wczorajszego „New York Timesa”. Spytałem, czy mogę rzucić okiem. Tam też nie znalazłem żadnej wzmianki na ten temat.

– Mówię ci, to jakiś okrutny żart. Kto mógłby mi coś takiego zrobić?

– Telegram podpisała Ellie. Ona nie byłaby zdolna do czegoś podobnego. Kate, musimy do niej zadzwonić. Zdaje się, że i tak nie zdążymy na nasz lot. Nie mam pojęcia, jak tu działają telefony. Poza tym jest jeszcze różnica czasu.

Czekał na odpowiedź Kate. Serce i rozum mówiły mu, że to nie żart. Dlaczego, u diabła, musiało go to spotkać? Od samego początku wiedział, że wszystko jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Żył w wiecznym strachu, że Kate się rozmyśli, ale nigdy nie brał pod uwagę możliwości powrotu Patricka.

– Nie wiem, co robie – jęknęła Kate. Uniosła obie ręce. – Nie jadę do domu. Nie poradzę sobie z tym wszystkim, z całym tym rozgłosem, wystawiona na oczy całego świata. Nie mogą mnie zmusić do powrotu. Gus, co będzie z nami?

– Wystąpiłaś o rozwód – oświadczył zdesperowany Gus wiedząc, że to niczego nie zmienia. Kate starała się być lojalna przede wszystkim wobec swego męża, a to oznaczało, że on nie miał żadnych szans. Zebrało mu się na płacz. Nie chciał tego powiedzieć, ale słowa wyrwały mu się z drżących ust pchane jakąś siłą, nad którą nie potrafił zapanować.

.- Kate, musisz wrócić. Jeśli to wszystko prawda, nawet nie próbuję zrozumieć, co teraz czuje twój mąż. Zasługuje… na ciebie i wasze córki. Nie mogę mu ciebie odebrać.

Kate płakała cicho w chusteczkę.

– Nawet nie pamiętam, jak wygląda. To nie jest ten sam człowiek. Nie może być tym samym człowiekiem. Ja też się zmieniłam. Dlaczego mnie to spotkało? Wiem dlaczego – powiedziała, zrywając się z krzesła. – Bo nie dochowałam mu wierności. Bóg mnie pokarał.

– Kate, najdroższa, nie możesz tak na to patrzeć. Bóg nie karze swych dzieci. Odsyła Patricka do domu po… Boże, po prawie dwudziestu latach. Już samo to zdaje mi się jakimś cudem. Nieważne, jak wpłynie to na nasze życie.

– Mój Boże, Gus, mówisz tak, jakbyś był po jego stronie! – wykrzyknęła z rozpaczą Kate. – A co z nami? Co z naszymi wspólnymi planami na przyszłość?

Gus padł na kolana akurat, kiedy przez głośnik zapowiedziano ich lot.

– Kate, moje uczucia do ciebie nigdy się nie zmienią. Musisz to wiedzieć i w to wierzyć. Dlatego, że kocham cię całą duszą i sercem, mogę… spróbować usunąć się na bok. Zadzwońmy teraz do twojej córki, by się wszystkiego dowiedzieć. Nasz samolot odleciał, mamy więc dużo czasu. Przeżyliśmy szok, musimy się otrząsnąć.

Kate szła za nim na sztywnych nogach, zupełnie jak w transie. Obserwowała, jak Gus wyciągnął kartę telefoniczną, zamówił rozmowę, a potem wręczył jej słuchawkę. Gwałtownie potrząsnęła głową.

Minęła godzina, nim udało im się dodzwonić do Ellie. Siedzieli na twardych, plastikowych krzesełkach trzymając się za ręce, ze wzrokiem wlepionym w odległy o metr automat telefoniczny. Kiedy w końcu zadzwonił, podeszli do niego wciąż ze splecionymi rękami. Gus spytał zduszonym, chrapliwym głosem:

– Ellie, czy to ty wysłałaś telegram? Tak, Gus. Mogę porozmawiać z mamą?

A więc to prawda. W gazetach nic nie pisali – powiedział Gus, jakby już samo to świadczyło o nierealności całego wydarzenia. – Jesteśmy na lotnisku, uciekł nam samolot. Ellie, twoja matka jest w szoku Poprosiła mnie, bym zadzwonił. Stoi tuż obok. Powiedz mi, co się stało. – Słuchał, wstrzymując oddech. Kate spoglądała gdzieś przed siebie

– Nazajutrz po waszym wyjeździe zadzwonił do mnie niejaki David Peterson, a potem pojawił się u mnie jakiś człowiek. Przyjechał z Betsy, Powiedzieli, że tato przez cały ten czas był w Rosji. Został im przekazany przez rząd wietnamski zaraz po tym jak go schwytali. Jest już w Stanach Zjednoczonych, chyba w Waszyngtonie. Nie powiedzieli nam. Oświadczyli jedynie, że przetrzymują go w specjalnym ośrodku. Nie przywiozą go do domu, dopóki nie wróci mama. Wszystko otoczone jest najgłębszą tajemnicą. Betsy twierdzi, że wie, o co chodzi, ale nic nie powie przed przyjazdem mamy. Przypomina rozdrażnionego szerszenia. Nie powiedziałam jej, gdzie jest mama. Oświadczyłam jej jedynie, że wyjechała na urlop i że spróbuję się z nią skontaktować.

Gus zgarbił się.

– Dlaczego nie pisali nic w gazetach? Sądzę, że świat chciałby się o tym dowiedzieć. Na rany Chrystusa, jestem przecież dziennikarzem! Znam się na takich rzeczach.

– Wiedzą o tobie, Gus. Nie ode mnie, nie myśl, że się wygadałam. Betsy nic nie wie, ale oni owszem. Z tobą też chcą porozmawiać, jak wrócisz, i Ale na osobności. Ktoś będzie na was czekał na lotnisku w Los Angeles. Nie wiem, kim są. Domyślam się, że jakieś szychy z rządu. Jak przyjęła to mama?

– Jak powiedziałem, jest w szoku. – Chcą z nim rozmawiać. Obudziła się w nim dziennikarska czujność, zmarszczył nos. – Jak już mówiłem, uciekł nam samolot. Następny odlatuje koło dziewiątej wieczorem. Czy możesz wyjechać na spotkanie matki?

– Tak. Mam zadzwonić do pana Petersona.

– Czy nasza rozmowa jest podsłuchiwana? – spytał podejrzliwie Gus.

– Wcale bym się nie zdziwiła – odparła cicho Ellie. – Ci ludzie są… bardzo oficjalni. Sprawiają, że czuję się, jakbym coś przeskrobała. Nie uśmiechają się. Powiedz mamie, że ją kocham. Ciebie też kocham, ty wielki głuptasie. Opiekuj się nią. Ani na moment nie zapominaj, że ona cię też kocha.

– Dobra. Do zobaczenia.

– No i co? – spytała Kate zachrypniętym głosem, kiedy Gus odwiesił słuchawkę.

Powtórzył jej rozmowę z Ellie.

– Nie wiem, co to może znaczyć. Gdybym miał snuć przypuszczenia – a dobry dziennikarz nigdy tego nie robi – powiedziałbym, że czekają na twój przyjazd, a potem zorganizują radosny powrót Patricka do domu. Jestem pewien, że zasypali go lawiną oskarżeń, zarzutów i temu podobnych. Jak, do diabła, znalazł się w Rosji i dlaczego? Ktoś będzie musiał odpowiedzieć na te wszystkie pytania. Ellie mówi, że wszystko utrzymują w wielkiej tajemnicy, przypuszczam, że zainteresowane strony zajęte są ochranianiem własnych tyłków.

– A więc to prawda.

– Tak, Kate, to prawda – powiedział cicho Gus.

– Pochowałam go… jego rzeczy. Ale jednocześnie pochowałam go w swoich myślach. Naprawdę byłam przekonana, że nie żyje. Ellie też w to uwierzyła. Tylko Betsy nie traciła nadziei. Boże, chciałabym umrzeć… – jęknęła Kate.

– Nie mów tak – przerwał jej Gus, otaczając ją ramieniem. Zaprowadził Kate z powrotem na twarde krzesełko. – Coś tu nie gra – mruknął. – Ellie powiedziała im, gdzie jesteś. Mogli nas odszukać, gdyby im naprawdę zależało. Słuchaj, pozwolisz mi zadzwonić do redakcji i zadać parę pytań?