– Wiem. Martwię się o ciebie. Dasz sobie radę?
– Chyba tak. Nie widzę innego wyjścia. Zrobię to, co będzie najlepsze dla waszego ojca. Bez żadnych ograniczeń. A co z tobą, skarbie?
Ellie wzruszyła ramionami.
– Spotkam zupełnie mi obcego człowieka. Naprawdę nie pamiętam taty. Jestem gotowa zaakceptować go jako swego ojca. Mogę zostać przez kilka dni, jeśli uznasz to za stosowne. Betsy też. Nawet dla ciebie będzie kimś obcym, prawda?
– Obawiam się, że tak. Nie widziałam waszego ojca przez dwadzieścia lat. Betsy…
– Jest wygadana. Chyba nauczyła się tego od tych wszystkich ludzi, z którymi przebywała. Wciąż nie mogę uwierzyć, że zrobiła doktorat. Kiedy jej się to udało, podczas snu? Po kim odziedziczyła inteligencję?
– Po ojcu. Ty też. To ja byłam mniej bystra. Zawsze czułam się gorsza od ojca, wydawało mi się, że mu nie dorównuję.
– Będzie teraz z ciebie naprawdę dumny. Ukończyłaś studia, masz własną firmę z trzema oddziałami. To już coś.
Kate sprawił przyjemność komplement córki.
– Sądzisz, że Betsy przesadza? Kiedy mówiła o CIA i tej drugiej agencji… czy to możliwe?
– Betsy twierdzi, że tak. Wierzę jej.
– Czy to prawda, że będą nas obserwowali? Gus powiedział mniej więcej to samo. Kazał mi obiecać, że na nic się nie zgodzę, a co ja zrobiłam? Dokładnie to, przed czym mnie ostrzegał.
– Nie miałyśmy wyboru, mamo. Gdybyśmy postąpiły inaczej, zachowałybyśmy się okrutnie wobec taty. Uczyniłyśmy słusznie. Jakoś będziemy z tym żyły.
– Mam złe przeczucia, Ellie, i nie ma to nic wspólnego z Gusem. O, to moja torba, ta z kwiatami, na kółkach.
Idąc do wyjścia, gdzie powinna już czekać Betsy, Kate powiedziała do Ellie:
– Dopiero co przyjechałam z zagranicy i nie przeszłam przez kontrolę celno-paszportową. Nie mam stempelka w paszporcie. Formalnie razem z Gusem nadal jesteśmy w Kostaryce. Myślałam, że zawsze trzeba przejść przez odprawę celno-paszportową.
– Właśnie o tym mówiła Betsy. Władza. Wyłowili was prosto z samolotu. Nikt nawet nie mrugnął powieką.
– To okropne – powiedziała Kate, drżąc.
– Mamo, przysięgam, że straciłaś całą opaleniznę.
– To ze strachu – mruknęła Kate. – Oto i Betsy – powiedziała, podchodząc do krawężnika. – Oczywiście w limuzynie. Skąd ona bierze pieniądze?
– Wygłasza odczyty i udziela lekcji. Nie daje sobie robić krzywdy. Liczy trzydzieści pięć dolarów za godzinę nauczania i dostaje patyka za odczyt. Zna się na rzeczy. Żałuję, że straciłyśmy tyle lat. Przegadałyśmy całą noc. Chyba zaczynam ją lubić. Sądzę, że ona mnie też. Zgodziłyśmy się pielęgnować siostrzane uczucia.
– A co z uczuciami pomiędzy matką i córką? – spytała cicho Kate.
– Nie wiem, jak się otwiera bagażnik – krzyknęła Betsy – więc połóż bagaże na tylnym siedzeniu. Masz dosyć miejsca?
– Mnóstwo – powiedziała Kate, wsiadając do samochodu,
Cztery godziny później Kate razem ze swymi córkami moczyła się w jacuzzi. W rękach trzymały kieliszki z winem. Z boku stał przenośny telefon.
– Wygląda na to, że jeśli otworzymy buzie i ogłosimy, że tata wrócił, wprawimy rząd w zakłopotanie i narazimy na szwank bezpieczeństwo narodowe – powiedziała Betsy nad krawędzią kieliszka.
– Jeśli wasz ojciec się na to zgodził, jeśli potrafi sobie z tym dać radę, to my też – odparła Kate.
– Mamo, gdybyś była na miejscu taty, podpisałabyś wszystko, by się stamtąd wydostać. Został zmuszony, zastraszony. Musimy wszyscy o tym pamiętać. Przymus. Ale niechby spróbował tego dowieść. Nazwaliby go dezerterem.
– O niczym nie wiemy, Betsy – napomniała ją Kate.
– Tak, a co według ciebie zrobiono z nami na lotnisku? Nie zmusili nas, nie zagrozili? To daje bardzo dużo do myślenia. Ilu ich tam jeszcze jest? Gdzie są? Dlaczego nic nie robiono? Prasa, której przedstawicielem jest twój przyjaciel, pan Stewart, miałaby swój wielki dzień. Wstrząsnęłoby to całym krajem, rząd byłby zażenowany. Słuchajcie, porozmawiajmy o czymś innym. Co założymy jutro na tę wielką chwilę?
– Nie mam nic ze sobą – jęknęła Ellie.
– Ja też nie – dodała Betsy.
– Wstaniemy wcześnie i wybierzemy się na zakupy – oświadczyła Kate. – Pan Spindler powiedział, że wasz ojciec nie pojawi się wcześniej niż koło trzeciej. Możemy razem zjeść lunch, jak kiedyś. Musimy też pomyśleć o obiedzie. Za nic nie mogę sobie przypomnieć, co wasz ojciec lubił jeść. Powinnam pamiętać, ale zapomniałam. Nie pamiętam nawet, jak wygląda – chlipnęła Kate.
– To nieważne, mamo – odezwała się łagodnie Ellie. – I tak nie będzie wyglądał tak, jak kiedyś. Nie ma znaczenia, że nie pamiętasz.
– Betsy, musisz być bardzo szczęśliwa.
– Czy nadeszła odpowiednia chwila, by powiedzieć: „A nie mówiłam”? – spytała Betsy, nalewając sobie więcej wina.
– Tylko, jeśli koniecznie musisz – odparła Kate. – Jak mu wytłumaczę ten… pogrzeb?
– Mamo, nie musisz niczego wyjaśniać. Nie masz nic do ukrycia. Zrobiłaś to, co musiałaś. I koniec.
– I to, że sprzedałam dom waszego dziadka.
– I co z tego? – powiedziała Betsy. – Tata nie jest już tatą. Jest Harrym, dawno zapomnianym kuzynem. Dom otrzymałaś zgodnie z prawem. Jestem za tym, by w ogóle o tym nie wspominać, póki ojciec sam nie spyta. Wtedy powiesz mu prawdę. Rety, ale się zdziwi na widok tego domu. Prawie wypadłam z samochodu, kiedy go zobaczyłam. Musiał nieźle kosztować, mamo.
– Kupiłam go dzięki pomocy Donalda i Delii. Jest spłacony. Kilka lat temu sporządziłam testament, dziewczynki. Połowę wszystkiego zapisałam rodzinie Delii. Jest taka liczna. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu.
Obie dziewczyny skinęły głowami.
19
Czas mijał, jak można się było tego spodziewać, ale wolno. Zdrzemnęły się skulone na rozkładanych fotelach w olbrzymim pokoju dziennym z przeszkloną ścianą, wstały, zjadły, znów posiedziały w jacuzzi, potem jeszcze coś przekąsiły, poszły spać i obudziły się, by powitać – jak go określała Ellie – „ten dzień”.
Jednomyślnie zrezygnowały z wyprawy na zakupy, dziewczęta wolały włożyć coś z rzeczy Kate po drobnych przeróbkach. Odstępując od zamiaru kupowania nowych strojów zyskały więcej czasu na denerwowanie się i trapienie, niepokojenie i załamywanie rąk w oczekiwaniu na powrót Patricka.
Ledwo świtało, kiedy Kate włączyła ekspres do kawy. Czuła ucisk w piersiach, powieki jej ciążyły. Dziewczęta zdawały się oscylować między stanem euforii i całkowitej rozpaczy. Kate była po prostu otępiała. Lękała się zbliżającego się spotkania, ale część jej nie mogła się wprost doczekać, kiedy Patrick zapozna się z jej osiągnięciami i je pochwali. Dobry Boże, modliła się przy stole kuchennym, nie pozwól, by stało się to koszmarem, który przeczuwam. Proszę, pomóż nam wszystkim przejść przez to, co wiem, że będzie bolesnym ponownym połączeniem.
Ponowne połączenie. Radosna chwila. Śmiech, uściski, pocałunki, rozmowy o dawnych czasach. Szczęście.
– Widzę, że ranny z ciebie ptaszek, mamo – powiedziała Ellie, podchodząc od tyłu do Kate, by pocałować ją w policzek.
– Tylko, że ten ranny ptaszek trzęsie się ze strachu – odparła Kate.
– To normalne – zauważyła Ellie. – Postaramy się, by wszystko przebiegło jak najlepiej. Jestem pewna, że tato też bardzo to przeżywa. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, co musi myśleć i czuć. Nikt nie wspomniał ani słowem o stanie jego psychiki. Żałuję, że żadnej z nas nie przyszło do głowy, by o to spytać.
– O co? – zapytała Betsy, ziewając szeroko w drzwiach kuchni.