Выбрать главу

– My też musiałyśmy podpisać dokument – oznajmiła Betsy.

– Żałujecie tego?

– Nie – odparły chórem.

– Kate, kiedy zamierzasz przepędzić te ptaki?

– Nigdy. Ubóstwiam budzić się i słyszeć ich śpiew. Karmię je.

Sądziłam, że będzie ci miło mieć je w pobliżu. Przecież sam latałeś. Powiedziałeś mi kiedyś, że potrafisz latać lepiej od nich, a dla ptaków latanie to coś naturalnego. Nie chcę, żeby zabrzmiało to niegrzecznie lub despotycznie, ale musisz się trochę dostosować do nowych warunków. Ptaki to boskie stworzenia.

– Nie chcę ich tutaj. Przypominają mi czasy, kiedy latałem. Sam je przepędzę.

Elie i Betsy poruszyły się nerwowo na krzesłach. Kate raptownie zerwała się i padła na kolana, zachowując pewną odległość od męża.

– Patricku, posłuchaj mnie. Nie wolno ci tknąć tych ptaków. Ani teraz, ani nigdy. Jeśli spróbujesz to zrobić, będę musiała… musiała… poprosić, byś zamieszkał gdzieś indziej, póki nie dostosujesz się do nowych warunków. Z całych sił postaram się… znów cię poznać. – Zauważyła, że chce ją kopnąć i w porę się cofnęła.

– Nie mów mi, co mam robić! Przez dziewiętnaście lat i sześć miesięcy mówiono mi, co mam robić. Jestem wolnym człowiekiem, nie muszę robić niczego, na co nie mam ochoty – warknął Patrick.

– W moim domu tak – powiedziała spokojnie Kate. – Nigdy więcej nie waż się na mnie zamierzyć. Jeśli to zrobisz, wylecisz stąd tak szybko, aż zakręci ci się w głowie.

Patrick uśmiechnął się drwiąco. Kate nie dała się zbić z tropu. Zwróciła się w stronę córek i nieznacznym ruchem głowy dała im znak, by poszły do domu. Usta złożyła do słowa „gotować”. Obie dziewczyny niechętnie zbierały się do odejścia, ale usłuchały matki.

Kate przestawiła krzesło tak, by móc patrzeć prosto na swego męża, ale na tyle daleko, by nie mógł jej kopnąć ani uderzyć. Rozsiadła się, sukienka podjechała jej do połowy ud. Obciągnęła ją. W zeszłym roku wzięła tę sukienkę na Hawaje, wkładała ją na obiady z Gusem. Podobała mu się, powiedział, że wygląda w niej jak rzadki kwiat, że jest jej do twarzy w tym kolorze. Ona zaś stwierdziła, że idealnie pasuje do koloru jego oczu. Jaka była wtedy szczęśliwa. Znów obciągnęła sukienkę.

– Patricku – zaczęła łagodnie – musimy porozmawiać. Myślę, że musimy wszystko zacząć od początku. Jesteśmy teraz innymi ludźmi, oboje. Nie możemy wrócić do tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego roku. Tamte czasy dawno minęły. Oboje musimy się dostosować do nowej sytuacji. Bardzo chcę znaleźć dla ciebie psychoanalityka, jestem pewna, że dziewczęta zaakceptują ten pomysł. Nie wiem, przez co przeszedłeś, a gdybyś mi powiedział, prawdopodobnie nie potrafiłabym sobie wyobrazić twego bólu i cierpień. Bardzo mi przykro, ale nie mogę dopuścić, byś wyładowywał swoją złość na mnie i dziewczętach. Po prostu nie pozwolę ci na to.

– Zawsze było mi zimno, cierpiałem niewygody. Chodziłem wiecznie głodny. Myślałem jedynie o tobie i dziewczętach. To pomagało mi wytrwać – odparł Patrick, spoglądając na ogród.

– A my myślałyśmy o tobie. Przez całe lata. Nawet kiedy ja się w końcu poddałam, Betsy nadal wierzyła. Pracowała niezmordowanie. Moje serce tęskniło za tobą. Marzyłam o dniu, kiedy przestąpisz próg domu. Bardzo długo żyłam w świecie fantazji, łudząc się nadzieją, śniąc o twoim powrocie. Odczuwasz złość, co jest całkiem usprawiedliwione, ale twoja złość skierowana jest przeciwko niewłaściwym osobom. Nie jesteśmy twoimi wrogami. Myślałam, że będziesz dumny z dziewcząt, ze mnie. A ty… ty nas zlekceważyłeś. Pragnęłyśmy się z tobą wszystkim podzielić, ale nie chciałeś słuchać. Odkąd tu jesteś ani razu się nie uśmiechnąłeś. Dzięki fachowej pomocy znów staniesz na nogi. Jesteśmy cierpliwe i mamy środki, by ci pomóc. Nie wyładowuj swojej złości na nas. Przez wiele lat też żyłyśmy w naszym własnym piekle.

– Nic nie jest takie, jak dawniej – powiedział lakonicznie Patrick.

– Czas nie stoi w miejscu, Patricku. Z pewnością wiedziałeś, że wszystko się zmieniło – tłumaczyła mu łagodnie Kate.

– Chciałem, żeby było, jak dawniej. Chciałem ujrzeć tamto małe mieszkanie, potknąć się o te cholerne kaczuszki. W snach czułem twój zapach. Widziałem dziewczynki z kokardkami przy skarpetkach i we włosach. Dorosły, a mnie to wszystko ominęło. Zawsze wiedziałem, że kiedyś wrócę do domu. Wkroczę z podniesioną głową, jak bohater, porwę was w objęcia. Śniłem o uściskach i pocałunkach, o uroczystym powitalnym obiedzie. Spodziewałem się defilady, spotkania z prezydentem, telewizji, wywiadów. Nic takiego nie nastąpiło.

– Och, Patricku, tak mi przykro – powiedziała Kate zdławionym głosem. – To źle, że twój kraj się ciebie wyparł, że udaje, iż nie żyjesz. Zasłużyłeś sobie na coś więcej. Gdybym mogła ci dać to, na co zasłużyłeś, poruszyłabym niebo i ziemię, by ci to ofiarować. Ale niejaki Spindler kazał i nam podpisać ten dokument. Nie chciałam się na to zgodzić, ale powiedział, że jeśli nie podpiszemy, wywiozą cię gdzieś. Betsy twierdziła, że mogą to zrobić. Uznała, że powinnyśmy podpisać.

– Nie żartowali – stwierdził Patrick. – Wiesz, dzięki czemu nie zwariowałem przez te wszystkie lata?

– Powiedziałeś, że myślałeś o nas.

– Nie tylko. Kiedy było zupełnie źle, w myślach wracałem do Westfield. Chodziłem od drzwi do drzwi. Pukałem, a gdy mi otwierano mówiłem: „Cześć, nazywam się Patrick Starr. Kiedyś tu mieszkałem”. Głaskałem ich psa czy kota, a oni prosili, żebym znów kiedyś zajrzał. Pukałem do wszystkich drzwi w Westfield. Odwiedziłem każdy sklep. W miarę upływu lat składałem drugą i trzecią wizytę. Widziałem, jak zdychały psy i koty, zapraszano mnie na śluby. Byłem na dwóch. W myślach. Uczestniczyłem też w kilku pogrzebach, raz niosłem nawet trumnę. Jakaś pani zasięgała mojej opinii w sprawie tapet do kuchni. Powiedziałem jej, że powinna się zdecydować na biało-zieloną, taką, jaką mieliśmy w naszym domu. No wiesz, żeby zimą wyglądało, jakby było lato. Kobieta zgodziła się ze mną, że to dobry pomysł. Kiedy naprawdę dokuczało mi zimno, odwiedzałem ten dom, w którym mieszkało starsze małżeństwo. Mieli kudłatego, białego psa, który lubił się wylegiwać przed kominkiem. Przynosiłem im drew, a oni pozwalali mi usiąść koło kominka. Staruszka robiła gorące kakao i krówki. Psu bardzo smakowały, oblepiały mu wąsy. To byli bardzo mili ludzie. Nie mieli nazwisk, ale wszyscy wiedzieli, jak mi na imię. Czy to nie dziwne? – Po policzkach płynęły mu łzy.

Kate przysunęła bliżej krzesło i ujęła dłonie męża.

– Nie pójdzie nam łatwo, Kate. Stałem się chyba okropnym człowiekiem. Trudno mi zapanować nad sobą. Nie będzie ze mną lekko żyć.

– Wiem. Rozczarowałeś się mną, prawda? Chciałam, żebyś był dumny z moich sukcesów.

– Nie myślałem, że masz dosyć oleju w głowie, by iść na studia. Dotknięta słowami męża, Kate mruknęła:

– Chyba nikt nie wie wszystkiego o drugim człowieku.

– Zaczęłaś zarabiać swoimi bohomazami. Ten świat chyba naprawdę zwariował.

– Patricku, jeden z moich rysunków wisi w Białym Domu. To nie są bohomazy.

Patrick uniósł brwi do góry. Sprawiał wrażenie, jakby skurczył się w sobie.

– Nie chcę, żebyś pracowała. Żony nie powinny pracować. Chcę cię mieć w domu.

– Żebym gotowała, sprzątała i urabiała ręce do łokci? Chcesz, żebym znów zajmowała się robótkami, których kiedyś nienawidziłeś. To niemożliwe, Patricku. Nie możemy się cofnąć w czasie. Nie możemy wrócić do przeszłości. Musimy iść naprzód, dostosować się do obecnych warunków i zacząć wszystko od nowa. Jeśli nadal myślisz o obowiązującym w Kalifornii prawie, zgodnie z którym własność dzieli się po połowie między małżonków, musisz rozważyć to jeszcze raz. Nie jesteś już Patrickiem Starrem, a skoro nie jesteś już Patrickiem Starrem, nie możesz do niczego rościć pretensji. Nie jesteś już moim mężem. Jesteś Harrym. Nie zastraszysz mnie, Patricku, nie pozwolę ci na to.