Выбрать главу

Przez otwarte okno dobiegł ich dzwonek telefonu. Jednocześnie skierowały się do domu i usłyszały, że ktoś podniósł słuchawkę w połowie trzeciego dzwonka. Z kuchni usłyszały, jak Patrick mówi:

– Proszę tu więcej nie dzwonić.

Kate zjeżyła się.

– Patricku, kto to był?

– Powiedziała, że ma na imię Della, to chyba ta cudzoziemka, do której należy ten mały domek.

– A ty się rozłączyłeś?! – wykrzyknęła Kate. – Nie waż się nigdy więcej tego robić! Nie wolno ci odkładać słuchawki, kiedy dzwonią moi znajomi lub klienci.

W odpowiedzi Patrick wyrwał żółty aparat ze ściany. Rzucił nim o stół. We wszystkie strony potoczyły się marchewki i fasolka szparagowa. Telefon odbił się dwa razy, nim roztrzaskał się na posadzce z czarnej terakoty.

– Teraz nie musimy się już martwić telefonami od jakichś cudzoziemców – powiedział klasnąwszy w dłonie. – Potrzebuję pieniędzy.

Kobiety patrzyły na niego bez słowa.

– Mamo, natychmiast wsiadajmy do samochodu i się stąd wynośmy – powiedziała Ellie zduszonym głosem.

– Całkowicie ją popieram. – Betsy pociągnęła matkę w kierunku drzwi frontowych.

– Na co potrzebne ci pieniądze, Patricku?

– Powiedziałaś, że masz pieniądze. Ja nie mam ani grosza, więc powinnaś mi trochę dać. Dostałem czek od rządu, został zdeponowany, ale powiedzieli, że mogą go zrealizować dopiero za tydzień, dziesięć dni. To pieniądze za milczenie.

– Ale po co ci teraz pieniądze? Sklepy są już pozamykane.

– Kate, nigdy nie zadawałaś pytań. Teraz pytasz za dużo. – Zaczął grzebać w szufladach, póki nie znalazł książki kucharskiej Betty Crocker. – Zawsze trzymałaś pieniądze za okładką. Założę się, że myślałaś, iż o tym zapomniałem. No cóż, ja niczego nie zapominam, pani studentko z dyplomem.

– Czy to cię peszy? – spytała spokojnie Kate.

– A niby dlaczego? Przecież jestem magistrem. Czy któraś z was może się ze mną równać?

– Ja zrobiłam doktorat – oświadczyła Betsy, robiąc krok do przodu. – Czy to cię peszy, tato? Nie wyrażaj się o mamie tak lekceważąco. Już wystarczy tych wszystkich lat, kiedy miałeś ją za nic. Nie zasłużyła sobie na takie traktowanie.

– Kate, wychowałaś smarkulę, która nie potrafi okazać szacunku starszym-powiedział Patrick i podniósł pokrywkę szybkowara. Z garnka wyleciał gwałtownie strumień pary. Patrick odskoczył, chwiejąc się na nogach.

– O Boże -jęknęła Ellie widząc rozpryskujące się wkoło warzywa i mięso.

Kate uniosła wzrok ku sufitowi, do którego przykleił się kawałek selera. Po chwili spadł i wylądował na czubku jej buta. Chciała wywrzeszczeć swoją wściekłość, zadzwonić do Gusa, poprosić go, by przyjechał i wyrwał ją z tego koszmaru.

– Proponuję, żebyśmy się przebrali, sprzątnęli kuchnię i zamówili pizzę – powiedziała spokojnym głosem.

Kiedy matka i córki znalazły się w jej sypialni, zamknąwszy drzwi na klucz, przytuliły się do siebie. To ja powinnam być tą silną, pomyślała, przewodniczką, tą, która poprowadzi córki we właściwym kierunku. Miała ochotę krzyczeć i uciec, uciec jak najdalej stąd, nie oglądając się za siebie.

– To udręczona dusza – stwierdziła.

– To wariat, mamo. Powinien się znaleźć w szpitalu pod okiem wykwalifikowanych lekarzy – odparła cierpko Ellie. – Mógł którejś z nas wyrządzić krzywdę. Lepiej zacznij myśleć, co się stanie, kiedy pojawi się tu Della.

Kate spojrzała na Betsy.

– Uważam, że wasz ojciec wymaga intensywnego leczenia, ale nie wiem, czy się na nie zgodzi. Co zrobimy, jeśli… oni nie zechcą, by… by trafił do takiego ośrodka? Mógłby coś powiedzieć, a to… to by wszystko popsuło. Jak ma się wyleczyć, skoro nie wolno mu mówić o przeszłości? – Potworność tego odkrycia uderzyła pełną siłą Kate i jej córki.

– Wyciągnęli go stamtąd wiedząc, że będą problemy, zmusili go, nas też, do utrzymania wszystkiego w tajemnicy, a teraz spodziewają się, że jakoś wytrwamy? Cóż z nich za ludzie? – spytała Betsy.

– Czy to znaczy, że skreślamy ewentualną pomoc psychoanalityka?

– Tak, obawiam się, że musimy z tego zrezygnować – powiedziała spokojnie Kate.

– Jak myślisz, dlaczego chciał mieć pieniądze? – spytała Betsy.

– Mężczyźni muszą czuć pieniądze w kieszeni. Powinien dysponować jakąś gotówką. Dam mu tyle, ile będzie chciał – oświadczyła Kate.

– Chce kupić strzelbę, żeby móc wystrzelać ptaki – rzuciła Ellie. – Mamo, nie pozwól mu kupić broni.

– Nie pozwolę. Przebierzmy się teraz. Chyba nie powinnyśmy zostawiać go zbyt długo samego.

Włożyły dżinsy, koszule i adidasy i kiedy wchodziły do kuchni wyglądały jak trojaczki. Kate zatrzymała się gwałtownie. Stół był nakryty, większość bałaganu sprzątnięta. Zawartość szybkowara znajdowała się w wielkiej misce na środku stołu. Patrick siedział u szczytu stołu.

– Przyzwyczaiłem się do jedzenia z podłogi – powiedział. – Moi strażnicy mieli w zwyczaju rzucać mi jedzenie. Czasami znajdowałem w nim sierść szczurów, ale i tak wszystko zjadałem. Nie wolno marnować jedzenia. Pomyślałem, że nie będziecie chciały tego jeść, więc przygotowałem wam kanapki z galaretką. W porządku, Kate?

Kate zalała się łzami. Potrząsnęła głową.

– Patricku, nie sądzę, by potrawka zdążyła się ugotować. Usmażę d jajka albo otworzę puszkę z zupą.

– Nie, to jest bardzo smaczne. Jadałem nawet surowe mięso. To są luksusy. Czasem dostawałem jedynie chleb ze smalcem. To mi smakuje. Jest bardzo dobre – powiedział, próbując pogryźć mięso zepsutymi zębami.

– Bardzo dobre kanapki, tato – oświadczyła Betsy z pełną buzią. – Pamiętam, jak je nam kiedyś szykowałeś, gdy miałeś wolny dzień.

– Miałem w zwyczaju posypywać je z wierzchu cukrem i prosić was, byście nie mówiły o tym matce. Pamiętacie?

– Tak, pamiętam – odparła Betsy, po policzkach płynęły jej łzy.

– Nie płacz – powiedział Patrick.

– Dobra. – Otarła oczy rękawem koszuli.

– Kate, myślisz, że mógłbym mieć psa? Dużego. Wydaje mi się, że powinienem mieć przyjaciela, kogoś, kto by mnie tolerował, gdybym zrobił coś złego. Potrzebny mi ktoś, kto by mnie kochał. Myślałem… przez cały ostatni tydzień myślałem, że dam sobie radę ze wszystkim, kiedy tylko się znajdę w domu. Ale nie jestem w stanie. Mam wrażenie, jakby wszystko się na mnie waliło, dusiło mnie i muszę coś zrobić. Jakoś zareagować. Przez wiele lat nie wolno mi było nic robić ani mówić. Szeptałem do siebie, żeby nie zapomnieć, jak się mówi. Wystarczyło, że usłyszeli, jak się odchrząkuje, a zaraz człowieka bili. No więc jak, Kate, wolno mi będzie mieć psa czy nie?

– Oczywiście, że tak. Możemy wybrać się jutro, jeśli chcesz. – Boże, może jednak im się uda. – Patricku, muszę z tobą pomówić o Delii. Nie chcę cię denerwować. Czy mógłbyś mnie wysłuchać?

– Tak.

Kate opowiedziała mu o Donaldzie i Delii, dziewczęta od czasu do czasu wtrącały swoje.

– Zaopiekowała się nami, Patricku. Dzięki niej i Donaldowi stanęłyśmy na nogi. Przy nich zapomniałyśmy o swoim nieszczęściu, znów nabrałyśmy ochoty do życia. Nie mielibyśmy tego wszystkiego, gdyby nie Donald i Della. Czy zaakceptujesz ją i będziesz dla niej miły?

– Myślisz, że jestem potworem, Kate?

– Nie, naturalnie, że nie.

– Jeśli się zgodzę, a ty zgodzisz się na psa, czy to znaczy, że oboje staramy się… – zatoczył wkoło rękami -…staramy się jakoś to wszystko ułożyć?

– Tak.

– Czy urządzimy głosowanie?

– Dobry pomysł – stwierdziła Kate.

– Głosuję za – powiedziała Betsy.