Выбрать главу

– Jednak pozostaje pytanie, co znajdzie Bolitar, jeśli nadal będzie kopał.

Jake Wolf spojrzał na niego.

– Nic – odparł.

Drew Van Dyne poczuł lekkie mrowienie, rozchodzące się od podstawy karku.

– Skąd ta pewność? Wolf milczał.

– Jake?

– Nie przejmuj się tym. Jak już powiedziałem, mój syn idzie do college’u. Skończył z tym wszystkim.

– Powiedziałeś także, że za każdą wielką fortuną kryje się zbrodnia.

– I co z tego?

– Ona nic cię nie obchodzi, prawda, Jake?

– To nie o nią tu chodzi, ale o Randy’ego. O jego przyszłość.

Jake Wolf znów odwrócił się do okna i spojrzał na zamek swojego sąsiada, członka Ivy League. Drew zebrał myśli, opanował emocje. Patrzył na tego człowieka. Zastanawiał się nad tym, co usłyszał i co to wszystko oznaczało. Ponownie przypomniał sobie ostrzeżenie przez telefon.

– Jake?

– Co?

– Wiedziałeś, że Aimee Biel jest w ciąży?

W pokoju zapadła cisza. Jeden utwór się skończył, a drugi jeszcze nie zaczął. Po chwili z odtwarzacza popłynęły dźwięki starego przeboju Supertramp. Jake Wolf powoli obrócił głowę i spojrzał przez ramię. Drew Van Dyne widział, że ta wiadomość go zaskoczyła.

– To niczego nie zmienia – powiedział Jake.

– Myślę, że może jednak.

– Dlaczego?

Drew Van Dyne sięgnął pod pachę. Wyjął broń z kabury i wycelował w Jake’a Wolfa.

– Spróbuj zgadnąć.

Rozdział 42

Przykrywką był salon manicure Nail-R-Us w jeszcze nieprzebudowanej części Queens. Budynek sprawiał wrażenie rudery, która zawali się, jeśli ktoś nieopatrznie oprze się o ścianę. Schody przeciwpożarowe pokrywała tak gruba warstwa rdzy, że ryzyko zakażenia tężcem wydawało się znacznie większe niż groźba uduszenia dymem. Wszystkie okna były zamknięte grubymi żaluzjami albo zabite deskami. Budynek był trzypiętrowy i zajmował prawie cały kwartał.

– Litera R w szyldzie jest przekreślona – powiedział Myron do Wina.

– Celowo.

– Jak to?

Win spojrzał na niego, czekając. Myron pomyślał. Napis Nail-R-Us zmienił się w Nail Us.* [Nail us – złap nas.]

– Och – mruknął Myron. – Sprytne.

– Przy oknach stoją dwaj strażnicy – rzekł Win.

– Muszą tu robić kiepski manicure – zauważył Myron.

Win zmarszczył brwi.

– Co więcej, ci dwaj strażnicy zajęli pozycje dopiero wtedy, kiedy wróciła tu ta twoja panna Rochester i jej chłoptaś.

– Boją się jej ojca – rzekł Myron.

– To logiczne wyjaśnienie.

– Wiesz coś o tym lokalu?

– Jego klientela jest poniżej mojego poziomu. – Win ruchem głowy wskazał coś za plecami Myrona. – Ale nie jej.

Myron odwrócił się. Zachodzące słońce przesłonił jakiś obiekt, powodując zaćmienie. To nadchodziła Wielka Cyndi. Była ubrana w kostium z białej lycry. Bardzo obcisły biały kostium, pod którym nie nosiła bielizny. Czysta tragedia. Dla siedemnastoletniej modelki taki strój byłby bardzo ryzykowny. Na czterdziestoletniej kobiecie, która ważyła ponad sto pięćdziesiąt kilogramów… No cóż, żeby włożyć coś takiego, trzeba mieć sporo… No ale można rzec, że Wielkiej Cyndi niczego nie brakowało. I wszystko to trzęsło się, gdy szła w ich kierunku. Rozmaite części jej ciała sprawiały wrażenie obdarzonych własnym życiem i poruszały się samodzielnie, jakby tuzin zwierząt uwięzionych w białym balonie usiłowało wyrwać się na wolność.

Wielka Cyndi cmoknęła Wina w policzek. Potem odwróciła się i powiedziała:

– Witam, panie Bolitar.

Uścisnęła go, chwyciwszy w ramiona. Miał wrażenie, że spowiła go warstwa wilgotnej waty szklanej.

– Cześć, Wielka Cyndi – powiedział Myron, kiedy postawiła go na ziemi. – Dziękuję, że zjawiłaś się tu tak szybko.

– Kiedy pan wzywa, panie Bolitar, biegnę co tchu. Miała nieprzeniknioną minę. Myron nigdy nie wiedział, czy Wielka Cyndi kpi sobie z niego czy nie.

– Znasz ten lokal? – zapytał.

– Och tak.

Westchnęła. Jelenie w promieniu stu kilometrów rozpoczęły gody. Wielka Cyndi miała wargi pomalowane białą szminką, jak z filmu dokumentalnego o Elvisie. Błyszczący brokat na policzkach. Paznokcie pomalowane na kolor, który – jak mu kiedyś powiedziała – nazywa się Pinot Noir. Wielka Cyndi była kiedyś zawodową zapaśniczką, występującą jako czarny charakter. Pasowała do tej roli. Dla tych, którzy nigdy nie oglądali zawodowych zapasów, to tylko ukartowana zabawa, w której dobro walczy ze złem. Przez całe lata Wielka Cyndi była złą wojowniczką zwaną Ludzkim Wulkanem. Aż pewnej nocy, po szczególnie zaciętym pojedynku, podczas którego Wielka Cyndi „poturbowała” śliczną i zgrabną Esperanzę „Małą Pocahontas” Diaz stołkiem – tak ciężko, że przyjechała fałszywa karetka z noszami i wszystkim, co trzeba – tłum rozwścieczonych fanów czekał na nią przed lokalem.

Kiedy Wielka Cyndi wyszła, tłum zaatakował.

O mało nie zginęła. Tłum był pijany, wściekły i nie w nastroju do rozróżniania prawdy od fikcji. Wielka Cyndi próbowała uciec, ale nie mogła. Walczyła zaciekle i dobrze, ale żądnych jej krwi przeciwników były dziesiątki. Ktoś uderzył ją aparatem fotograficznym, laską, butem. Rzucili się na nią hurmem. Przewrócili. Zaczęli kopać.

Widząc to zamieszanie, Esperanza próbowała interweniować. Tłum nie chciał jej słuchać. Nawet ich ulubiona zapaśniczka nie mogła powstrzymać żądnych krwi napastników. I wtedy Esperanza zrobiła coś naprawdę natchnionego.

Wskoczyła na dach samochodu i „wyjawiła”, że Wielka Cyndi tylko udawała czarny charakter, żeby zdobyć informacje. Tłum znieruchomiał. Co więcej, oznajmiła Esperanza, Wielka Cyndi w rzeczywistości jest dawno zaginioną siostrą Małej Pocahontas, Wielką Szefową. Dość niezgrabny przydomek, ale – do licha – Esperanza musiała błyskawicznie improwizować. Zapowiedziała, że Mała Pocahontas oraz jej siostra połączą siły i od tej pory będą występować razem.

Tłum zaczął wiwatować. Potem pomógł Wielkiej Cyndi wstać.

Wielka Szefowa i Mała Pocahontas szybko stały się najbardziej popularną parą zapaśniczek. Co tydzień odgrywały ten sam scenariusz: Esperanza rozpoczynała pojedynek, wygrywając dzięki swojej zręczności, strona przeciwna robiła coś zabronionego jak sypanie piaskiem w oczy albo uderzanie jakimś ciężkim przedmiotem i korzystając z chwilowej nieuwagi Wielkiej Szefowej, dwa czarne charaktery rzucały się na biedną, bezradną Pocahontas, okładając ponętną zapaśniczkę, dopóki nie pękł jej pasek zamszowego bikini, a wtedy Wielka Szefowa z bojowym okrzykiem ruszała jej na ratunek.

Niesamowita zabawa.

Po zakończeniu zapaśniczej kariery Wielka Cyndi stała na bramce, a czasem występowała w kilku podrzędnych klubach towarzyskich. Znała ciemne strony życia. Teraz właśnie na to liczyli.

– Co to za lokal? – zapytał Myron.

Wielka Cyndi zmarszczyła brwi, upodabniając się do indiańskiego totemu.

– Robią tu różne rzeczy, panie Bolitar. Trochę narkotyków, trochę przestępstw internetowych, ale głównie agencje towarzyskie.