Выбрать главу

Myron skierował się do komputera. Erin szła tuż za nim. Ali za nią. Erin usiadła przed komputerem i pokazała wyświetlone na ekranie słowo: GuitarlovurCHC.

– CHC czyli Crazy Hat Care – wyjaśniła. – To nazwa zespołu, który tworzymy.

– Zapytaj Aimee, gdzie jest – powiedział Myron.

Erin wystukała GDZIE JESTEŚ? I nacisnęła klawisz enter.

Minęło dziesięć sekund. Myron zauważył ikonę na pulpicie.

Zespół Green Day. Tapeta New York Rangers. Kiedy przesłała tekst, w odpowiedzi usłyszeli płynący z głośników tekst piosenki Usher.

Nie mogę powiedzieć. Jednak nic mi nie jest. Nie martw się.

– Napisz jej, że rodzice się martwią – powiedział Myron. – Niech do nich zadzwoni.

TWOI RODZICE SIĘ TRZĘSĄ – napisała Erin. MUSISZ DO NICH ZADZWONIĆ.

Wiem. Ale niedługo będę w domu. Wtedy wszystko wyjaśnię.

Myron zastanawiał się, jak to potraktować.

– Napisz jej, że jestem tutaj.

MYRON JEST TUTAJ – napisała Erin.

Długa przerwa. Migoczący kursor.

Myślałam, że jesteś sama.

PRZEPRASZAM. ON JEST TUTAJ. OBOK MNIE.

Wiedziałam, że pakuję Myrona w kłopoty. Powiedz mu, że przepraszam, ale nic mi nie jest.

Myron zastanowił się.

– Erin, zapytaj ją o coś, co tylko ona może wiedzieć.

– Na przykład?

– Przecież zwierzacie się sobie, prawda? Macie swoje sekrety?

– Pewnie.

– Nie jestem pewien, czy to Aimee. Zapytaj ją o coś, o czym wiecie tylko wy dwie.

Erin pomyślała chwilę, a potem wystukała: JAK MA NA IMIĘ CHŁOPAK, KTÓRY Ml SIĘ PODOBA?

Kursor migał. Nie zamierzała odpowiedzieć. Myron był już tego prawie pewien. Nagle GuitarlovurCHC napisała:

Czy wreszcie się z tobą umówił?!?!

– Nalegaj, żeby podała jego imię – powiedział Myron.

– Już to robię – powiedziała Erin. Napisała: JAK MA NA IMIĘ?

Muszę iść.

Erin nie potrzebowała zachęty.

NIE JESTEŚ AIMEE. ONA WIEDZIAŁABY, JAK ON MA NA IMIĘ.

Długa pauza. Najdłuższa z dotychczasowych. Myron spojrzał na Ali. Nie odrywała oczu od ekranu. Myron słyszał własny oddech, jakby przyłożył muszle do uszu. W końcu pojawiła się odpowiedź:

Mark Cooper.

Pasek na ekranie znikł. GuitarlovurCHC wylogowała się.

Przez moment nikt się nie ruszał. Myron i Ali patrzyli na Erin. Ta zesztywniała.

– Erin?

Coś stało się z jej twarzą. Kącik jej ust zaczaj ledwie dostrzegalnie drżeć. Coraz bardziej.

– O Boże – powiedziała Erin.

– O co chodzi?

– Kim, do licha, jest Mark Cooper?

– Czy to była Aimee, czy nie?

Erin kiwnęła głową.

– To była Aimee. Jednak…

Ton jej głosu sprawił, że temperatura w pokoju obniżyła się o dziesięć stopni.

– Jednak co? – spytał Myron.

– Mark Cooper nie jest chłopcem, który mi się podoba. Myron i Ali spojrzeli na nią, nie pojmując.

– A kim? – spytała Ali.

Erin przełknęła ślinę. Spojrzała na nich, najpierw na Myrona, potem na matkę.

– Mark Cooper to ten stuknięty chłopak, który był z nami na letnim obozie. Opowiadałam o nim Aimee. Włóczył się za dziewczynami i uśmiechał obleśnie, wiecie. Na jego widok śmiałyśmy się i szeptałyśmy do siebie… – Umilkła i znów zaczęła mówić, tym razem ciszej. – Szeptałyśmy: „kłopoty”.

Teraz wszyscy troje spojrzeli na monitor, mając nadzieję, że Aimee znów się zgłosi. Ale nic się nie stało. Nie połączyła się ponownie. Przekazała wiadomość. I znikła.

Rozdział 46

Claire dobiegła do telefonu kilka sekund później. Zadzwoniła na komórkę Myrona. Kiedy odebrał, powiedziała:

– Aimee przed chwilą była w sieci! Dzwoniły do nas jej dwie koleżanki!

Erik Biel siedział przy stole i słuchał. Miał splecione dłonie. Przez cały dzień szperał w sieci, wykonując polecenie Myrona i wyszukując nazwiska osób mieszkających w tym zaułku. Teraz oczywiście wiedział, że tracił czas. Myron od razu zauważył samochód z nalepką liceum w Livingston. I jeszcze tej samej nocy ustalił, że wóz należy do jednego z nauczycieli Aimee, niejakiego Harry’ego Davisa.

Chciał tylko trzymać Erika z daleka.

Dlatego kazał mu to robić.

Claire posłuchała i jęknęła.

– Och nie, mój Boże…

– Co? – zapytał Erik.

Uciszyła go machnięciem ręki.

W Eriku znów wezbrał gniew. Nie na Myrona. Nawet nie na Claire. Na siebie. Spojrzał na monogram na spince swojej koszuli. Nosił szyte na miarę ubrania. Wielkie mi rzeczy. Na kim chciał zrobić wrażenie? Spojrzał na żonę. Skłamał, mówiąc Myronowi o gasnącej namiętności. Wciąż jej pożądał. Bardziej niż czegokolwiek innego pragnął, aby Claire znów patrzyła na niego tak jak kiedyś. Może Myron miał rację. Może Claire naprawdę go kochała. Jednak nigdy go nie szanowała. Nie potrzebowała go.

Nie wierzyła w niego.

Kiedy ich rodzina przeżywała kryzys, Claire zwróciła się do Myrona. Odsunęła Erika na bok. A on pogodził się z tym.

Erik Biel robił to przez całe życie. Godził się. Jego kochanka, szara myszka z biura, była żałosna, potrzebująca i traktowała go jak księcia. Czuł się przy niej jak mężczyzna. Przy Claire nie. To takie proste. I takie żałosne.

– Co? – powtórzył Erik.

Zignorowała go. Czekał. W końcu Claire poprosiła Myrona, żeby chwilę zaczekał.

– Myron mówi, że też widział, jak pojawiła się w sieci. Kazał Erin, żeby zadała jej pytanie. Aimee odpowiedziała w taki sposób… to była ona, ale ma kłopoty.

– Co odpowiedziała?

– Nie mam teraz czasu wdawać się w szczegóły. – Claire znów przyłożyła słuchawkę do ucha i powiedziała do Myrona: – Musimy coś zrobić.

Coś zrobić.

Sęk w tym, że Erik Biel nie był mężczyzną. Odkrył to bardzo wcześnie. Jako czternastoletni chłopiec stchórzył. Widziała to cała szkoła. Agresywny osiłek chciał go sprać. Erik nie podjął wyzwania i odszedł. Matka nazwała go roztropnym. Na filmach takie postępowanie jest zawsze nazywane „odwagą”. Co za bzdura. Żadne obrażenia, pobyt w szpitalu, wstrząs mózgu czy połamane kości nie bolałyby Erika Biela bardziej niż to, że nie stawił czoła napastnikowi. Nigdy tego nie zapomniał ani się z tym nie pogodził. Stchórzył i nie podjął walki. Nie tylko wtedy. Opuścił kolegów, gdy zostali zaatakowani na szkolnej zabawie. Na meczu Jetsów pozwoliłby ktoś oblał piwem jego dziewczynę. Jeśli ktoś krzywo na niego spojrzał, Erik Biel zawsze pierwszy odwracał wzrok.

Można podlać to całym psychologicznym sosem współczesnej cywilizacji – bzdurami o sile charakteru i przemocy, która niczego nie rozwiązuje – ale to tylko wymówki. Możesz żyć, oszukując się w taki sposób, przynajmniej przez jakiś czas. A potem przychodzi kryzys taki jak ten i nagle uświadamiasz sobie, kim naprawdę jesteś, że ładne garnitury, drogie samochody i wyprasowane spodnie tego nie zmienią.