– Nie chcę rozmawiać o śmierci mego męża – oświadczyła kategorycznie. – Zajmę się tym jutro. Teraz najważniejsi jesteśmy my.
– Doskonale, wasza wysokość – rzekł Móri. – W pełni rozumiemy pani trudną sytuację i nie będziemy już więcej o tym wspominać.
– Dziękuję – odparła, dostojnym gestem wskazując, by zajęli miejsca. Jasne dla wszystkich się stało, że całym sercem i duszą jest Habsburżanką, osobą z cesarskiego rodu. – Najpierw chcę poznać historię mojej córki. Wiedzcie, że wszelkie informacje, jakie otrzymywałam na jej temat od mego zaufanego człowieka, nie pozostawiały wątpliwości, iż Tiril nie mogła trafić lepiej.
Po długiej, kłopotliwej chwili milczenia, jakie zapadło, zorientowała się, że tak nie było. Westchnęła z drżeniem, przygotowując się na usłyszenie przykrej prawdy.
– Chyba niczego mi nie brakowało – zaczęła Tiril w zamyśleniu. – Oprócz miłości, czułości i zrozumienia. Moimi jedynymi przyjaciółmi byli siostra Carla i Nero.
Księżna słuchała zdumiona.
– A twoi przybrani rodzice? Dostali jak najlepsze referencje! Twój przybrany ojciec, któremu nadałam tytuł konsula, poza regularnie przekazywanymi wpłatami za zajęcie się tobą otrzymał pokaźną sumę.
Pokręcili głowami. Tak ciężko było rozpocząć opowieść, księżna już tyle wycierpiała. Przez te lata pocieszała ją jedynie pewność, że córka dorasta w bezpiecznym domu.
– Carla, przybrana siostra Tiril, przed kilku laty popełniła samobójstwo – rzekł w końcu Erling. – Z powodu ciężkiej sytuacji w domu.
– Co wy mówicie? – jęknęła Theresa. – I przecież psa, Nera, nie możesz mieć od dawna?
– Od jakiegoś czasu – odparła wymijająco dziewczyna. Nie chciała na razie wyjawiać, że Nerowi przedłużono życie.
– Jak strasznie musiałaś być samotna! – wykrzyknęła Theresa z rozpaczą. – A ja nic o tym nie wiedziałam!
– Wasza wysokość – przerwał jej Erling. – Musimy się dowiedzieć, kto był pani pośrednikiem. Tak wiele pozostaje niejasności.
Theresa podniosła głowę; na twarzy, okaleczonej przez księcia, lata udręki zostawiły wyraźne ślady. Popatrzyła na Erlinga.
– Dlaczego chcecie to wiedzieć? – spytała ze smutkiem.
– Ponieważ ten człowiek musiał mieć za długi język. Przynajmniej dwie osoby wiedzą o wszystkim.
– Trzy – poprawił go Móri. – Na dzisiejszej uczcie był jeszcze jeden, ważniejszy.
– Nic z tego nie rozumiem.
– To znaczy, że pani pośrednik, bankier, nie został zaproszony na zamek?
– On jest już za stary na bale. Ledwie się rusza.
Popatrzyli po sobie. Kolejna teoria legła w gruzach.
Nocny mrok przyklejał się do szyb, twarze siedmiorga oświetlał blask świec. Pokojówka także się do nich przyłączyła, uprzednio napaliwszy w kominku. Jesienne chłody dawały się już we znaki.
– Opowiedzcie mi o życiu Tiril – zażądała Theresa. – Chcę poznać całą prawdę.
Niechętnie zaczęli mówić, nawzajem uzupełniali własne słowa. W końcu zarysował się obraz młodziutkiej, samotnej dziewczyny, niepodobnej do nikogo z rodziny, miłej, wesołej, życzliwej ludziom, potrafiącej oddać odepchniętym i potrzebującym wszystko, co miała, czasami nawet rzeczy będące własnością przybranych rodziców. Jedną z jej charakterystycznych cech była miłość do zwierząt, a szczególnie do Nera. Theresa pochyliła się i pogłaskała psią głowę, ocierając przy tym oczy przemoczoną łzami chusteczką. Tragedia Carli wstrząsnęła nią do głębi.
O lichwiarzu jednak księżna nic nie wiedziała.
– No tak – kiwnął głową Erling. – Właściwie już wcześniej byliśmy przekonani, że konsul Dahl wygadał się podczas jakiejś libacji, może przy okazji zaciągania pożyczki u lichwiarza. Z pewnością pożyczał od niego gotówkę, prowadził wystawne życie, wydawał okazałe uczty, by przypodobać się bergeńskiej śmietance. Ale lichwiarz nie miał bezpośredniego związku z całą sprawą, natomiast jego nieustępliwość zmusiła zapewne konsula do wyłudzenia pieniędzy od kogoś innego z kręgu znajomych waszej wysokości. A kiedy okazało się, że lichwiarz wiedział za dużo o pochodzeniu Tiril, musiał zginąć.
Theresa spoglądała na nich wstrząśnięta. Słyszała o tym wszystkim po raz pierwszy.
A kiedy doszli do napaści konsula na Tiril, nie mogła już dłużej nad sobą panować. Przytuliła córkę, błagając ją o wybaczenie.
– Powinnam była przyjąć na siebie wstyd i upokorzenie – powtarzała. – Dla konwenansów poświęciłam swe jedyne dziecko. Ach, jakże gorzko tego żałowałam!
Słysząc, jak Erling i Móri niemal jednocześnie zaopiekowali się Tiril, starając się jej pomóc, Theresa, by wyrazić swą wdzięczność, chciała oddać im cały swój majątek.
Nie potrafiła jednak wyjaśnić, dlaczego dwaj nieznajomi mężczyźni prześladują Tiril i za wszelką cenę chcą ją zabić. Jasne było, że w murze tajemnicy powstała wy- rwa, ale gdzie, w jakim miejscu?
Coraz bardziej oczywiste się stawało, że muszą porozumieć się z osobą, za której pośrednictwem Theresa przekazywała konsulowi środki na utrzymanie córki. Postanowili zająć się tym nazajutrz.
Theresa, Tiril i Móri siedzieli razem na jednej kanapie, Erling, Catherine i Aurora na drugiej, a pokojówka przycupnęła na krześle. Wszyscy słuchali z uwagą.
Opowiadali teraz, jak doszło do wmieszania się Catherine w całą historię i jak dzięki jej pomocy udało im się odnaleźć właściwą akuszerkę.
– A więc to od niej dostaliście naszyjnik? – dziwiła się Theresa. – Tiril nie zabrała go ze sobą do Bergen?
– Akuszerka w wyniku nieporozumienia nie przekazała szafirów – wyjaśnił Móri i dodał bardziej surowym głosem: – Ale Tiril w spadku po waszej wysokości otrzymała coś jeszcze.
– Coś jeszcze? – powtórzyła zdziwiona Theresa. Wyglądała jak jeden wielki znak zapytania.
– Kawałeczek figurki demona.
Księżna nic nie pojmowała. Widać było, że z całych sił usiłuje wydobyć z pamięci obrazy przeszłości.
– Zdaje się, że to pamiątka po rodzie Habsburgów.
– Habsburgów?
W końcu twarz jej rozjaśnił uśmiech.
– Już wiem! Zmyliło mnie określenie „figurka demona”. Nie wiedziałam, że ten kamienny odłamek był częścią czegokolwiek. Dał mi go mój ojciec na łożu śmierci. Jedyna z jego dzieci byłam wtedy przy nim. Sądziłam, że to zniszczona zabawka, którą mój ojciec chciał przekazać kolejnym pokoleniom, podarowałam ją więc mej nowo narodzonej córce.
– To nie zabawka – oświadczył Erling. – Cząstka miała o wiele większe znaczenie.
– Może i tak. Może w istocie była ważna – rzekła Theresa w zamyśleniu. – Ojciec podkreślał, że za wszelką cenę nie powinna wpaść w niepowołane ręce.
– To bardzo interesujące! Wymieniła też pani przy akuszerce nazwę Tistelgorm.
– Naprawdę? – spłoszyła się. – Nic z tego nie pamiętam, ale… Mogłam to zrobić. Rzeczywiście, ojciec mój wspomniał o Tistelgorm… Chociaż nie, to brzmiało jakoś inaczej!
– Tiersteingram – podpowiedziała Tiril.
– O, tak, właśnie tak. Ojciec opowiadał tyle baśni, głównie one mi się z tą nazwą kojarzą. A wówczas, leżąc na łożu śmierci, wspomniał o Tiersteingram, dając mi ten kawałek kamienia. Nie wiedziałam, o co mu chodziło, ale bardzo prawdopodobne, że powtórzyłam to słowo przekazując odłamek memu jedynemu dziecku. Może nawet powiedziałam „Tistelgorm”.
Erling pokiwał głową.
– Okazało się, że ten kawałek kamienia w istotny sposób wiązał się z Tiersteingram.
Theresa popatrzyła nań pytająco, ale wtrąciła się Catherine.