– Damy sobie radę – zapewnił Erling. – Dziękujemy za życzliwość, panno Auroro!
– Nie skończyliśmy jeszcze tej rozmowy – przypomniała Theresa. – Czy możecie po południu przyjechać na Akershus? Aurora i ja będziemy miały czas na zastanowienie się. Musimy się znów wszyscy spotkać jak najszybciej!
Rozstali się, umówiwszy porę spotkania. Nero spokojnie podreptał za Tiril. Spodobał mu się ten wielki nowy dom, obiecująco pachniało tu myszami.
Rozdział 10
Móri miał kłopoty z zaśnięciem o poranku; blade światło dnia sączyło się przez ciężkie, z pewnością zakurzone kotary. Dwór tak długo pozostawał nie zamieszkany, że pustka zaczynała już nabierać w nim kształtu.
Nie miał okazji porozmawiać z Tiril, chociaż tak bardzo mu na tym zależało. Chciał jej przekazać, czego dowiedział się od swych towarzyszy: obiecali, że nic złego ją nie czeka, jeśli się pobiorą i dopełnią małżeństwa. Stało się jednak tak, że Tiril spotkała swą matkę i z jednej strony było to najlepsze, co mogło się zdarzyć, z drugiej jednak musiał teraz prosić księżną o rękę Tiril, a to natychmiast wydawało się trudniejsze.
Wszystkie marzenia, jakie snuły mu się po głowie…
W końcu pomimo wzburzenia zdołał zapaść w sen.
Tiril obudziła się, bo Móri delikatnie nią potrząsał. Poderwała się, niepewna, gdzie jest.
– Minęło już południe – oznajmił. – Erling i ja wybieramy się do starego bankiera, który pośredniczył pomiędzy twoją matką a konsulem Dahlem.
– Pójdę z wami.
– Nie, ty i Catherine pojedziecie do Akershus. Spotkamy się tam za godzinę.
– A co mamy robić w Akershus?
– Wesprzeć twą matkę w przygotowaniach do transportu zwłok księcia i dotrzymać jej towarzystwa. Erling już tam był i pomógł jej w załatwieniu kilku praktycznych spraw. Potem będziemy dalej rozmawiać.
– Za długo pozwoliliście mi spać!
– Potrzebowałaś tego. Przeżyłaś trudne, pełne napięcia chwile. – Przysiadł na brzegu jej łóżka. – Życzliwa panna Aurora i twoja matka ustaliły jedno: będziemy mogli tu zamieszkać we czwórkę, dopóki nasza przyszłość się nie wyjaśni.
– Doskonale – uśmiechnęła się Tiril.
– Prawda? Księżna Theresa musi towarzyszyć trumnie ze zwłokami aż do zamku Gottorp, ale później tu wróci. Zorientowałem się także, że Aurora również chętnie by tu zamieszkała, zamiast zostawać u wdowy-jędzy. To jednak najwidoczniej okazało się niemożliwe.
– Wszystko jest takie niepewne – rzekła Tiril ze smutkiem. – Bądź przy mnie, Móri.
Po chwili wahania pogładził ją po policzku.
– Wiedz, Tiril, że nigdy cię nie opuszczę.
Tyle jej miał do powiedzenia, najpierw jednak musiał porozumieć się z księżną Theresą. Tiril przestała już być biedną samotną dziewczynką z Bergen. Była Habsburżanką, panną cesarskiego rodu, jej matka nosiła tytuł księżnej. Przysługiwał też chyba Tiril. Móri nie bardzo się znał na dziedziczeniu tytułów szlacheckich, zwłaszcza gdy chodziło o pozamałżeńskie dzieci.
W głębi serca miał nadzieję, że Tiril nie odziedziczy żadnego tytułu…
Tiril ubrała się w swój odświętny strój, nic innego wszak ze sobą nie miała, i wraz z Catherine wyprawiły się do Akershus. Erling i Móri wyruszyli razem z nimi z zamiarem odwiedzenia starego bankiera, mieli też zabrać wszystkie ich rzeczy z pensjonatu. Nero towarzyszył panom, uznali, że tak będzie najbezpieczniej.
Bankier mieszkał w okazałym domu w najlepszej dzielnicy Christianii. Surowa gospodyni wprowadziła ich do środka, upomniawszy, by zbytnio nie męczyli pana. Obiecali, że długo nie zabawią.
Staruszek przyjął ich w salonie urządzonym typowo po męsku. Stały tu meble obite skórą i ciemne półki z książkami. Ani śladu modnych, jaśniejszych kolorów.
Bankier sprawiał wrażenie osoby niezwykle kruchej. Nie wezmę go za rękę, pomyślał Erling, bo cała rozsypie się na drobne kosteczki.
Staruszek wytrzymał jednak powitanie i poprosił, by usiedli. Obserwował ich z dziecinnym zdziwieniem w oczach.
– Wybaczcie, lecz mego ojca nie ma w domu, ja go zastępuję – oznajmił cienkim głosem. – Rozumiem, że przychodzicie w związku z zamierzoną przez króla Christiana przebudową Akershus, prawda?
– Nie całkiem – odparł Erling, postanawiając nie wyprowadzać staruszka z błędu, że Jego Królewska Mość panujący od dwudziestu lat nosi imię Frederik. – Pragniemy pomówić o pewnej dziewczynie z Bergen, Tiril Dahl…
Stary rozjaśnił się.
– Ach, oczywiście, owoc błędu księżnej Theresy! Mam nadzieję, że panowie nie mają mi nic do zarzucenia w związku z zadaniem, jakie mi powierzono, za które otrzymałem sowite wynagrodzenie? Wywiązywałem się z obowiązków jak najlepiej, zapewniam panów!
Panowie na moment zaniemówili. A więc tak oto przedstawiała się sprawa! „Moja tajemnica jest całkowicie bezpieczna u bankiera!”, twierdziła Theresa. Kiedyś, owszem. Teraz jednak staruszkiem zawładnęła skleroza. Przepuszczał sekrety jak sito wodę, nie pytając nawet, kto się nimi interesuje!
– Wcale w to nie wątpimy – prędko zapewnił Erling. – Chcemy jedynie wiedzieć, czy ktoś poza panem zna tę historię?
Stary przeraził się, dłonie roztrzęsły mu się ze wzburzenia.
– Na mój honor! Coś takiego byłoby niedopuszczalne!
No cóż, przyjacielu, a co zrobiłeś przed chwilą? rozgniewał się w duchu Móri. Głośno zaś powiedział:
– Ale odwiedzali pana ludzie, którzy o nią wypytywali?
– Czyżby? – zmieszał się bankier. – Doprawdy, nie pamiętam. Agato!
Surowa gospodyni majestatycznie wpłynęła do salonu niczym czarna zjawa.
– Agato, czy ktoś pytał o Tiril Dahl? Jejmość Agata jest moją asystentką, z natury rzeczy więc wie wszystko.
Dobry Boże, pomyśleli Móri i Erling. Ilu zaufanych ma ten człowiek?
Gospodyni odparła zaś:
– Nie, nikogo takiego nie było.
– Tak właśnie myślałem – odpowiedział bankier z ulgą.
Młodzi mężczyźni jednak zauważyli wiele mówiące spojrzenie gospodyni. Najwyraźniej wiedziała o czymś, o czym i oni powinni się dowiedzieć. Już mieli wstać i podziękować za wizytę, by z nią porozmawiać, ale zatrzymały ich słowa staruszka:
– Ogromnie przykra historia z kurierem!
– Z kurierem? – Erling natychmiast wzmógł czujność. Agata nie opuszczała gabinetu.
– Tak, zginął niedaleko Christianii, w drodze do Bergen. Wiózł półroczną kwotę Tiril. Na szczęście mój drogi przyjaciel, hrabia Henrik, wrócił i szlachetnie podjął się wypełnienia tego zadania.
– Wrócił?
Pytanie zaskoczyło bankiera, widać było, jak bardzo jest zdezorientowany.
– Kiedy zginął kurier? – spytał Móri.
– Jaki kurier?
Wtrąciła się pani Agata:
– Muszę panów przeprosić, najwyższy czas, by jaśnie pan nieco odpoczął…
Nie opierali się. Ponieważ gospodyni dała im znak, by zaczekali, zostali w hallu, dopóki nie odprowadziła swego chlebodawcy do sypialni i położyła do łóżka. Wkrótce do nich wróciła.
– Przykro mi, panowie – powiedziała cicho. – Mój drogi pan, którego tak bardzo cenię, utracił jasność myśli.
– Zorientowaliśmy się – życzliwie odparł Erling. – Nie można go o nic obwiniać. O ile jednak dobrze rozumiem, zauważyła pani coś w związku z Tiril Dahl?
– Niestety, najpierw jednak muszę się dowiedzieć, czy mogę wam zaufać.
– Oczywiście. Oto list księżnej Theresy do bankiera, wyjaśnia w nim, kim jesteśmy. Nie uznałem za konieczne okazać go pani chlebodawcy.
Pokiwała głową i prędko przeczytała list. Potem zaprowadziła ich do mniejszego pokoju, służącego zapewne niegdyś bankierowi za gabinet. Starannie zamknęła za sobą drzwi i poprosiła, by usiedli.