Umilkła. Długo się namyślała.
– Panie, przyjmij dobrze mego nieszczęsnego małżonka Adolfa! Wiem, że nie zawsze miałam dla niego dość cierpliwości, jak przystało żonie. Teraz, kiedy umarł, lepiej rozumiem, jak trudne musiało być jego życie. Poślubił kobietę, która nigdy nie zdołała go pokochać. Starałam się być posłuszna, wypełniać jego wolę, rozumiem jednak, że moja zamknięta twarz wiele mu mówiła. Bardzo musiał cierpieć, wiedząc, że nie może spłodzić dzieci, sądzę, że jego humory, brutalność i niewierność w tym właśnie miały swe przyczyny. Boże, naucz mnie boleć nad jego śmiercią, z takim trudem przychodzi mi okazywanie żalu! W głębi serca odczuwam tylko ulgę, a tak przecież być nie powinno! Owszem, współczuję mu, lecz nic ponad to. Daj mi siłę, bym potrafiła okazać wyrozumiałość wobec Jego złych cech, pozwól wspominać tylko dobre chwile, które wspólnie przeżyliśmy.
Chociaż żadnej takiej nie pamiętam, pomyślała ze wstydem.
– Panie, daj mi silę! Uczyń mnie dobrym, pokornym człowiekiem, widzę, że czeka mnie długa droga!
Zakończyła modlitwę:
– I chroń ode złego moje ukochane, tak rozpaczliwie wytęsknione dziecko! Amen.
Podniosła się z klęczek i wyjrzała przez okno.
– Heinrich Reuss – szepnęła. – Nieznajomy, nie spokrewniony z nami. I Georg Wetlev, nawet o nim nie słyszałam. Dwaj obcy. Dlaczego?
W sieni rozbrzmiewał głos donośny jak dźwięk rogu:
– Tak, tak, panienko Auroro, ten piec zaraz się rozpali, będzie ciągnął tak, że diabli zechcą pożyczyć go do piekła!
– Jak miło, że zgodziliście się przyjść, Mikalsen, pewnie w zagrodzie sporo teraz roboty?
– Nie, nie, panieneczka się myli, bo widzi panienka, ja nie jestem gospodarzem, tylko młodszym bratem. A oto moja siostra Seline, przyszła zapytać, czy do czegoś by się nie przydała.
– O, tak miło, że na dworze nareszcie ktoś zamieszkał – zawtórował mu przyjemny kobiecy głos. – Przykro patrzeć na takie ciche, ciemne sąsiedztwo.
Theresa wyszła do sieni, by przywitać nowo przybyłych.
Brat gospodarza odznaczał się niecodziennym wyglądem. Potężny jakich mało, niemal tak samo szeroki jak wysoki, górował nad wszystkimi mieszkańcami dworu zebranymi w sieni. Jego siostra, również wysoka, miała wesołe, ciekawie spoglądające oczy. Theresa polubiła oboje od pierwszego wejrzenia.
Aurora także poczuła do nich sympatię.
Kiedy się już przywitali, Theresa oświadczyła:
– Oczywiście, bardzo mi się przyda wasza pomoc, pani Seline. Czy pani jest związana jakimiś obowiązkami?
– Nie, mąż nie żyje, a dzieci wyprowadziły się na swoje. Wałęsam się po domu z kąta w kąt, bez żadnego pożytku.
Księżna szczerze się uradowała. Seline prędko wprowadzono w sytuację. Czy zgodzi się pełnić funkcję przyzwoitki dla dwojga młodych, którzy muszą zamieszkać pod jednym dachem? Być damą do towarzystwa młodziutkiej Tiril? Oczywiście Móri mógłby zamieszkać gdzie indziej, lecz Tiril potrzebuje jego ochrony, bo na jej życie nastają dwaj tajemniczy mężczyźni.
Seline i jej brat, August, zgodzili się zamieszkać we dworze. „Chciałbym zobaczyć tego, który mi się wymknie”, oświadczył olbrzym.
.Erling objaśnił, że przestępcy są uzbrojeni w broń palną.
– To znaczy, że będę musiał przynieść swój muszkiet – spokojnie powiedział August.
Wszyscy odetchnęli z ulgą. Wyglądało na to, że sprawy ułożą się jak najlepiej. Theresa i Aurora mogły spokojnie opuścić Norwegię w przekonaniu, że Tiril znajduje się pod dobrą opieką. Obie żywiły nadzieję, że wkrótce tu powrócą. W jaki sposób Aurora miałaby się wyrwać spod władzy matki-jędzy, nie chciała się na razie zastanawiać.
August człapał za Aurorą po domu, słuchając poleceń, co należy zreperować, z miną znawcy obmacywał ściany, piece i zbiorniki na wodę i wypowiadał się ze ~spokojem na temat napraw. Aurora, niezwyczajna męskiego towarzystwa, wsłuchiwała się w jego głęboki glos z radością pomieszaną ze strachem.
Oprowadziła go po wszystkich zakątkach domu, zajrzeli nawet do piwnicy i na strych, tak chciała przeciągnąć te przyjemne chwile. Obsypywała go pytaniami, szczebiotała przechylając głowę i z zachwytem obserwowała potężne mięśnie Augusta, poruszające się pod koszulą.
Ani jednej myśli nie poświęciła przy tym swej wiecznie ubolewającej nad sobą matce.
Kiedy dokonali już przeglądu całego dobytku, Aurora z zarumienionymi policzkami wróciła do sieni, szczęśliwsza niż kiedykolwiek w życiu. Bo czyż August nie powiedział, w związku z pojemnikami na śmieci, które należało odnowić: „Jest pani porządną damą, poznaję to po pani oczach, panienko Auroro”.
Czyż więc należy się dziwić, że spragnionej sympatii kobiecie, skutej przez matkę kajdanami strachu, życie w jednej chwili wydało się wspaniałe?
W końcu dwór opustoszał. Wielkim czarnym karawanem, na którym z tyki umieszczono trumnę, odjechała Theresa razem z nieodłączną pokojówką Jedynie myśl o przyszłości i cudownie odnalezionej córce ratowała księżną przed całkowitym załamaniem.
Kilka dni później Aurora siedząc w powozie starała się nie słyszeć nieprzerwanych narzekań matki, jej kąśliwych uwag i mieszania bliźnich z błotem. Próbowała uchylić drzwi powozu, by wywietrzyć i pozbyć się nieprzyjemnego fetoru, bijącego od smoczycy, lecz stara skarżyła się, że zanadto wieje.
Jak, na miłość boską, zdołam się od niej uwolnić i wrócić do Norwegii? zastanawiała się przejęta Aurora, kiedy powóz toczył się po błotnistych drogach południowej Jutlandii. Chcę powrócić do moich przyjaciół!
Na nadmiar przyjaciół nigdy nie narzekała.
Zaczęła także snuć nowe marzenia. Marzenia, które czasami ją szokowały, lecz za żadną cenę nie chciała się z nimi rozstać.
Ale przecież on nie jest szlachcicem, starała się myśleć trzeźwo. A zatem to niemożliwe. Chyba jednak wolno mi marzyć?
Lizuska jakby potrafiła czytać w jej myślach. Młoda dziewczyna siedziała naprzeciwko, na jej ustach igrał złośliwy uśmieszek, a w oczach zapalał się diabelski błysk.
Erling był gotów do powrotu do Bergen. Musiał jechać, choć miał wielką ochotę zostać w Christianii jeszcze przez jakiś czas. Tym razem miał podróżować statkiem w towarzystwie Catherine, której nie trafiła się okazja rozprawienia się z wdową-jędzą. Zatroszczył się o to Móri. Nie żywił cieplejszych uczuć dla starej, podjął po prostu skazaną na niepowodzenie próbę sprowadzenia Catherine na dobrą drogę.
Dla Erlinga.
Wyglądało na to, że wszystko pomału się ułoży. Pieniądze Tiril ulokowano bezpieczniej, razem z Mórim radowali się, że oboje nareszcie mają miejsce, które da się nazwać domem. Nero nie mógł się nacieszyć swym nowym rozległym terenem i głośnym szczekaniem płoszył włóczęgów.
Mimo to jednak właśnie teraz Tiril i Móri wpadli w naprawdę poważne tarapaty. Tym najgroźniejszym w dużym stopniu sami byli winni, pozostałe, równie groźne, nadeszły z zewnątrz.
Oblicze zła zaczęło wyłaniać się z mroku.
Rozdział 14
Lodowate oczy spoglądały na Heinricha Reussa.
– Pot nad twą górną wargą zdradza, że zmarnowałeś ostatnią szansę – rzekł von Kaltenhelm. – Niewiele czasu upłynęło, odkąd przyniosłeś fatalne wieści o śmierci Georga Wetleva. A teraz przybywasz z równie złą wiadomością, prawda?
– Nie, nie – zaprzeczał zdyszany Heinrich Reuss.
– Spociłem się, bo tak się spieszyłem tutaj, do Akershus.
– No i jak? Pojmałeś Tiril Dahl?
– Nie, jeszcze nie.
– Gdzie ona jest?
– Jakby zapadła się pod ziemię. Dziewczyna, pies i ten groźny cudzoziemiec zniknęli. Ale mam też lepsze nowiny. Wytropiłem dwoje jej przyjaciół. Erling Müller i baronówna van Zuiden zamówili miejsca na statku, który jutro rano wypływa do Bergen. Pozbędziemy się więc dwojga strażników Tiril Dahl!