Выбрать главу

W pierwszych wiekach po reformie istniały jeszcze księgozbiory stanowiące własność osobistą rozmaitych uczonych. Był to niewątpliwie dowód konserwatyzmu, który zdawał się podpowiadać, że z papierowego tomiska, stojącego na półce w pokoju, szybciej można skorzystać niż z trionu odległego nieraz o tysiące kilometrów. Nic bardziej fałszywego nad ten pogląd; aby skorzystać z książki, trzeba wstać, podejść do półek, wybrać potrzebne dzieło — wszystko to zabiera kilkanaście sekund czasu, gdy tymczasem od wywołania Trionowni i podania hasła do ujrzenia żądanego dzieła w telewizorze upływa tylko tyle czasu, ile go trzeba automatom nastawni katalogującej oraz falom radiowym na przebycie przestrzeni dzielącej Trionownię od odbiorcy. Czas ten wyraża się zazwyczaj ułamkiem sekundy. Tylko odbiorcy przebywający na drugiej półkuli księżyca muszą czekać o półtorej sekundy dłużej.

Trion może magazynować nie tylko obrazy świetlne, sprowadzone do zmian jego struktury krystalicznej, a więc podobizny stronic książkowych, nie tylko wszelkiego rodzaju fotografie, mapy, obrazy, wykresy czy tablice, jednym słowem wszystko, co można przedstawić w sposób dostępny odczytaniu wzrokiem. Trion może magazynować równie łatwo dźwięki, a więc głos ludzki, jak i muzykę, istnieje też metoda zapisu woni — krótko mówiąc, każda postrzegalna zmysłami rzecz może zostać utrwalona, przechowana i na żądanie przekazana odbiorcy. Wreszcie trion może zawierać zapis „recepty produkcyjnej”. Połączony z nim drogą radiową automat wykonuje potrzebny odbiorcy przedmiot i w taki sposób mogą zostać zaspokojone nawet najwymyślniejsze zachcianki fantastów pragnących mieć meble w stylu starożytnym czy najniezwyklejsze odzienie, trudno bowiem rozsyłać we wszystkie części Ziemi niewyobrażalną różnorodność dóbr, jakich może ktoś z rzadka zapragnąć.

Telewizja nasza, w przeciwieństwie do średniowiecznej, jest barwna i plastyczna, obrazy jej dają pełne złudzenie rzeczywistości, i człowiek ślęczący u telewizora nad powieścią czy pracą naukową nawet nie pomyśli o tym, że czytane dzieło czy oglądany przedmiot nie istnieją „naprawdę” w takiej postaci, w jakiej jawią się przed nim, to jest jako ważki tom, barwna plansza czy odłamek minerału, ale że to są tylko obrazy przestrzenne, wytwarzane w polu elektrycznym, a powstawaniem ich rządzi z oddali wprawiony w ruch jego rozkazem trion.

Gdyby rola trionów ograniczała się tylko do wyparcia niewygodnej, staroświeckiej formy magazynowania wiedzy, dalej do umożliwienia każdemu korzystania z dzieł współczesności i starożytności, z jej sztuk teatralnych, symfonii, utworów poetyckich, z całego skarbca kultury człowieczej, wreszcie do uproszczenia systemu rozprowadzania dóbr użytkowych, byłaby bardzo wielka, ale rola ta okazała się nieporównanie poważniejsza i zapoczątkowała przemiany psychiczne, o jakich pierwsi reformatorzy nawet nie marzyli.

Niemało kłopotu sprawiał teoretykom i felicytologom społeczeństwa komunistycznego w jego wcześniejszej fazie problem unikalności pewnych przedmiotów będących bądź to wytworem natury, bądź dziełem człowieka. Podstawowa zasada komunizmu, głosząca: „każdemu wedle jego potrzeb”, zdawała się zawodzić w tym jednym wypadku; na Ziemi znajdowało się bowiem wiele rzeczy istniejących wyłącznie w nielicznych lub pojedynczych egzemplarzach. Należały do nich na przykład płótna malarskie mistrzów, rzeźby, kosztowności i wiele podobnych. Zdawało się oczywiste, że każdy z takich unikatów może posiadać albo tylko jeden człowiek, albo też należy je uczynić dostępną dla ogółu własnością społeczną. Rozwiązanie praktyczne szło w kierunku uspołecznienia, nie wszyscy jednak byli z niego zadowoleni.

Naturalnie można było stwarzać wierne kopie i powielać je, ale też były to tylko kopie. Odziedziczone po poprzednich formacjach ustrojowych pojęcie „posiadania” porodziło niemało osobliwych potworków. Jednym była tak zwana „mania kolekcjonerska”. Dotknięci nią gromadzili najrozmaitsze przedmioty, poczynając od dzieł sztuki, a kończąc na monetach pieniężnych i roślinach. Tak wyglądał jeden zaułek skomplikowanego problemu „posiadania”. Inny przedstawiał również niemałe trudności. Nieustannie rosnąca produkcja dóbr pozwalała każdemu zaopatrzyć się we wszystko, czego tylko zapragnął, bez względu na to, czy rzeczy te naprawdę były mu potrzebne, czy też miały tylko zaspokoić „głód posiadania”. Zjawisko radości płynącej z samego faktu „zdobycia czegoś na własność”, dla nas bezsensowne i wręcz humorystyczne, rodziło wtedy wiele niełatwych do rozwikłania problemów. Mówiło się na przykład, że w przyszłości każdy będzie miał tak wiele różnych rzeczy, iż nad automatami pełniącymi pieczę nad tą jego własnością będą musiały czuwać inne automaty, nad tymi znów inne i tak dalej. Był to znów groteskowy aspekt przyjętej od przodków konserwatywnej postawy psychicznej.

Zastosowanie techniki trionowej raz na zawsze zlikwidowało wszystkie podobne pseudoproblemy. Każdą rzecz, jaka istnieje, można dzisiaj, jak to się mówi, „mieć trionem”, to znaczy za pośrednictwem odpowiedniego trionu. Jeśli ktoś ma ochotę posiadać na przykład obraz starożytnego mistrza da Vinci, przedstawiający Monę Lizę, może obraz ten, wywołany trionem, zawiesić w ramach ekranu telewizyjnego w swym mieszkaniu i do syta napawać się jego pięknem, a gdy mu się znudzi, może go unicestwić jednym naciśnięciem wyłącznika. Zagadnienie „oryginału” upadło z chwilą, kiedy oryginałami są kryształki kwarcowe, z których „posiadania” nic nikomu przyjść nie może, że zaś wszystko, co tworzy technika trionowa, stanowi wierne odbicie rzeczywistości, trudno mówić o kopiach; powstają bowiem struktury całkowicie tożsame czy to pod postacią dźwięków muzycznych, czy obrazów, czy książek, tyle że dające się w każdej chwili wskrzesić bądź unicestwić — coś w rodzaju wypełniania życzeń w starożytnych baśniach. Nikt z nas nie widzi w tym nic dziwnego, przeciwnie, dziwne wydają się obyczaje starożytności, która widziała szkopuły tam, gdzie z żyjących nikt ich nie dostrzega, ale to jest już zagadnienie historycznej zmienności postaw, o którym nie pokuszę się wydawać sądów.

Centralna trionownia ziemska zasięgiem swej emisji ogarnia cały system słoneczny; nawet podróżnicy w statkach docierających do orbity Jowisza mogą z niej korzystać, tyle że od wywołania centrali do pojawienia się żądanej rzeczy upływa tym więcej czasu, im dalej od Ziemi znajduje się okręt.