– Myślisz, że rzuciła się w wir nocnego życia? Ty na jej miejscu zrobiłabyś tak?
Nie odpowiedziała.
– Może masz rację. Może rzeczywiście powinienem to sprawdzić – mruknął i nachylił się do kierowcy. – Proszę się tutaj zatrzymać – poprosił.
Jak to? Amanda nie wierzyła własnym uszom.
– To był cudowny wieczór, Mandy. Dziękuję ci za urocze towarzystwo. – Wysiadając, wręczył taksówkarzowi banknot i zwrócił się ponownie do Amandy: – Powiesz kierowcy, dokąd ma cię zawieźć. Dobranoc.
– Ale… – Zatrzasnął drzwiczki.
Patrzyła, jak odchodzi. Nawet się nie obejrzał. Cholera! Jak mogła być tak głupia? Już od dawna nie pragnęła tak bardzo żadnego mężczyzny.
– Dokąd jedziemy? – Kierowca przypomniał jej o swojej obecności.
Przez chwilę miała chęć jechać po prostu za Danielem. Zamiast tego podała swój adres. Była rozczarowana, a po jej policzkach spływały łzy. Już drugi raz tego wieczoru.
– Nie idziesz dzisiaj do pracy?
Wyrwany z głębokiego snu Daniel otworzył szeroko oczy i niechętnie spojrzał na córkę. Boże, czy ona zawsze ubiera się na czarno, pomyślał z niesmakiem.
– Później… – odpowiedział z trudem.
– Ciężka noc?
– Niezupełnie. – Przyniosłaś mi herbatę, czy przyszłaś się nade mną pastwić?
– To pomysł pani George. Martwi się, że jesteś w kiepskiej formie. Podobno nie masz zwyczaju wylegiwać się w łóżku.
– Pani George na pewno zostanie świętą. A co do ciebie, czy mogłabyś już zniknąć i zamknąć za sobą po cichu drzwi?
Postawiła kubek z herbatą obok łóżka.
– Co to? – zapytała zdziwiona. Schyliła się i podniosła z ziemi kolczyk należący do Mandy.
W końcu zapomniał jej go oddać. Za dużo już przeżył, by nie wyczuć, że ktoś go oszukuje. O nie, nie da się nabrać, niezależnie od tego, jak bardzo spodoba mu się jakaś kobieta. Po nieudanym małżeństwie nauczył się rozpoznawać kłamstwo i fałsz…
– Kolczyk. Czego cię uczą w tej ekskluzywnej szkole? – odpowiedział zgryźliwie.
Skrzywiła się.
– Bardzo śmieszne! Jak rozumiem, jestem za młoda, żeby cię zapytać, jak się tu znalazł.
Tego nie był pewien.
– Wypadł mi z kieszeni.
– Od kiedy to nosisz kolczyki?
– Sadie… znikaj! I to już!
– Więc jednak nie wstajesz? Myślałam, że skoro już się obudziłeś, podwieziesz mnie do pracy. Oczywiście, jeżeli nie masz zbyt dużego kaca i jesteś w stanie prowadzić.
– Nie przesadzasz troszeczkę, moja panno? Po prostu miałem ciężką noc.
– Ten kolczyk dowodzi czego innego…
No tak, nie ma co marzyć o śnie. Daniel usiadł na łóżku i sięgnął po kubek.
– Kochanie, gdybym chciał robić to, o czym myślisz, to na pewno nie wtedy, gdy śpisz za ścianą.
– Co, za głośno krzyczy?
Nie zareagował. Spojrzał na zegarek i stanowczym głosem zakomunikował:
– Masz dziesięć minut, by dotrzeć do pracy.
– Albo?
– Albo musisz poszukać innej roboty.
Boże, moja głowa, pomyślała Amanda, z trudem unosząc powieki. W biurze pojawiła się dużo później niż zwykle. W ciemnych okularach ukrywających cienie pod oczami.
– O nic nie pytaj – ostrzegła na wstępie Beth. – Nawet nie próbuj.
– Soku pomarańczowego? A może herbatki ziołowej? – zapytała Beth słodko.
– Kawy! Mocnej, czarnej, z dużą ilością cukru!
– Słyszałam, że kawa może utrudnić poczęcie – odpowiedziała, stawiając przed Amandą kubek z rumiankiem i wręczając jej jakąś tabletkę.
– Co ty powiesz? A to co za paskudztwo?
– Witamina B6. Zapobiega porannym mdłościom.
– Za dużo się naczytałaś.
– A, zapomniałabym! Mój tata przysłał szpinak ze swojego ogródka. Jest w lodówce.
– Szpinak… w lodówce… – powtórzyła beznamiętnie. Walczyła z narastającym bólem głowy. Zawinił brak snu i to koszmarne rozczarowanie… Była wściekła i nieludzko zmęczona. Nie chciało jej się nawet kłócić z Beth.
– Zgodnie z twoim rozkazem dostarczyli dzisiaj rano lodówkę. Kupiłam już olbrzymią ilość soku pomarańczowego, pasteryzowanego jogurtu i chudego mleka.
– Chudego mleka?
– Mało tłuszczu, dużo wapnia. Amanda poczuła nudności.
– Rzuciłam okiem na dietę dla przyszłych matek – kontynuowała Beth jakby nigdy nic. – Powinnaś jeść dużo warzyw liściastych.
– Oczekiwałam, że nasza reklama pojawi się rano na budynku biura. – Amanda szybko zmieniła temat.
– Jak mogłaś jej nie zauważyć? Zdejmij okulary! Amanda odruchowo uniosła je do góry.
– Co się stało? Ciężka noc? – Beth była zaszokowana. Dawno nie widziała swojej szefowej w takim opłakanym stanie.
– Co się miało stać? Po prostu nie wyspałam się… i to wszystko. – Natychmiast zdała sobie sprawę, że ta drobna uwaga wywoła falę plotek i spekulacji. Dodała więc pospiesznie: – Rozstaliśmy się zaraz po przedstawieniu. Koniec rozmowy.
Musiała się czymś zająć. Zaczęła więc czytać umowę najmu biura na dole, ale po chwili przerwała. Oparła głowę na rękach.
– Masz tabletkę paracetamolu? A jeszcze lepiej dwie.
– Spróbuj tego! Lawenda szybko likwiduje bóle głowy. Amanda spojrzała niepewnie na mały słoiczek.
– To terapia zapachowa. Wmasuj sobie w skronie. Zobaczysz, że pomoże – przekonywała Beth.
– Posłuchaj! Nie prosiłam cię o jakieś tam zakichane ziółka, ale o tabletkę od bólu głowy! Jasne? – rzuciła Amanda przez zaciśnięte zęby. – Daj mi ją, i to natychmiast!
ROZDZIAŁ PIĄTY
– Mam rozumieć, że plany związane z macierzyństwem uległy zmianie?
– Daj mi spokój – warknęła Amanda i chwyciła się za skronie.
– W takim razie spróbuj chociaż lawendy. Nie bądź taka uparta.
– Chcesz mnie dziś koniecznie wkurzyć, Beth? – Amanda zsunęła okulary na czubek nosa i zgromiła swoją nową wspólniczkę ostrym wzrokiem. – Jakim prawem tak sobie pozwalasz, co?
– Wolałabyś, żeby poużywał sobie na tobie ktoś inny? Amanda, pomimo koszmarnego bólu głowy i narastającej wściekłości, wybuchła śmiechem. W końcu sama była sobie winna. Nadszedł czas, by przestać się oszukiwać. Stchórzyła wczoraj, chyba po raz pierwszy w życiu. Do czego to doszło?
– A niech ci będzie. Daj tę lawendę. Mam nadzieję, że mnie nie zabije – powiedziała, nabierając odrobinę balsamu na palec. – To gdzie mam się posmarować?
– Na skroniach i nadgarstkach. A potem musisz wziąć kilka bardzo głębokich wdechów. No dobra… – Beth porzuciła wreszcie nieco egzaltowany ton na rzecz swojej zwykłej paplaniny. – Opowiedz, co się właściwie stało.
– Nic specjalnego. Spotkaliśmy się w barze. Daniel wyglądał wspaniale, również spektakl okazał się wyjątkowo interesujący. Po przedstawieniu Daniel zaprosił mnie do włoskiej knajpki, a ja się zgodziłam.
– No dobra, dobra… do rzeczy!
– W taksówce zaczęłam coś bredzić, że mieszkam z przyjaciółką na Shepherd's Bush…
– Na wypadek gdyby stał się zbyt natarczywy?
– No właśnie.
– I co?
– I… – Amandzie stanęły przed oczami sceny, o których wolałaby w ogóle nie pamiętać. Mocniej przycisnęła nadgarstki do nosa. Rzeczywiście, ten zapach przynosi ukojenie, pomyślała. W zasadzie zapomniała już, że jeszcze przed chwilą upiornie bolała ją głowa.
– I co dalej? – dopytywała się Beth.
– Bardzo się spłoszył. Ale to ja w końcu powiedziałam…