Выбрать главу

– Konkrety, Amando, konkrety! Co mu w końcu powiedziałaś?

Amanda wzruszyła ramionami.

– Powiedziałam, że zrobiło się późno, a ja muszę wcześnie wstać. I jeszcze, że powinien sprawdzić, co wyprawia jego córka. Wiesz, ona ma dopiero szesnaście lat, a miała zamiar wybrać się na dyskotekę do nocnego klubu.

– Boże, co z ciebie za idiotka – wyrwało się Beth. – Wystraszyłaś faceta na śmierć.

– Nie przyszło mi do głowy, że tak zareaguje – syknęła Amanda z wściekłością.

– O, czyżbyś wreszcie spotkała faceta, który potrafi cię zaskoczyć? To coś nowego.

– No właśnie. Zatrzymał niespodziewanie taksówkę, podziękował mi za udany wieczór i pożegnał się. Zresztą, niezbyt wylewnie. Odszedł i ani razu się nie obejrzał. – Wciąż jeszcze nie mogła uwierzyć, że przytrafiło jej się coś podobnego.

– Hmm… jakoś podejrzanie opanowany… albo wyrachowany…

– Albo – niecierpliwie przerwała jej Amanda – zwyczajny prostak. Dostał od kogoś bilety, zaprosił mnie po teatrze na kolację, a w zamian oczekiwał, że wyląduję w jego łóżku.

– Amando! Sama chyba nie wierzysz w to, co mówisz.

– Nie jestem taka pewna…

– Pozwól zatem, że rzucę na niego okiem – zaproponowała Beth.

– Jestem przekonana, że flirtuje ze wszystkimi pasażerkami – syknęła Amanda ze złością. Zamyśliła się na moment. – Nie masz pojęcia, jakie to było upokarzające. Wręczył taksówkarzowi zwitek banknotów i nawet nie zapytał, dokąd jadę.

– Innymi słowy, prawdopodobnie doszedł do wniosku, że tym razem ten numer mu nie wyjdzie i wycofał się.

– Nie żartuj sobie, Beth. Sądzę raczej, że chciał zachować się jak dżentelmen starej daty. Może zniechęciły go moje gierki.

– Tak, pewnie o to właśnie chodzi.

– Może… już sama nie wiem.

Beth aż uniosła z niedowierzaniem brew, słysząc te słowa.

– Siedziałam tam przez to całe cholerne przedstawienie i nie mogłam się doczekać, kiedy się wreszcie skończy. Lecz gdy wyszliśmy na zewnątrz, ochłodziło mnie wieczorne powietrze i… Chyba jestem już za stara na takie zabawy w kotka i myszkę.

– To zadzwoń i przeproś go.

– Idiotka!

– Rozumiem, rozumiem. Ktoś tak idealny jak ty nie ma potrzeby nikogo przepraszać. Ale to nie takie straszne. Powiesz po prostu: „Przepraszam, zachowałam się głupio". I już! A najlepiej powiedz mu prawdę. To zrobi na nim wrażenie.

Amanda spojrzała z niedowierzaniem na Beth. Ta jednak niewzruszenie kontynuowała swój monolog:

– A potem zaprosisz go na kolację do siebie na Shepherd's Bush i po sprawie.

– Teraz już nic nie rozumiem. Podobno miałam powiedzieć mu prawdę.

– Amando! Od czego ma się w końcu przyjaciół? – Beth łypnęła figlarnie okiem.

– A jeśli się zgodzi?

Beth uśmiechnęła się od ucha do ucha.

– Wymiotę wszystkie kurze spod łóżka, wyjmę najlepszą pościel i przeniosę się na noc do ciebie. Albo nie… zrobię Mikowi niespodziankę i zostanę u niego.

– Nie, nie. To chyba nie jest najlepszy pomysł. – Jeżeli chodzi o interesy, instynkt Beth był niezawodny. Jednak w sprawach uczuć nie mogłaby uchodzić za eksperta.

– No to co, zrezygnujesz z niego? A te błyszczące oczy i ten diabelski uśmiech? Nie będzie ci żal?

Amanda milczała.

– Przecież ty nigdy nie rezygnujesz z raz wytyczonego celu!

– To fakt. – Amanda pokiwała głową. – Ale Daniel jest uparty jak osioł. Nie zadzwoni!

– No to schowaj na chwilę swoją dumę do kieszeni i ty zadzwoń do niego. – Beth podniosła szybko słuchawkę i bez uprzedzenia wystukała numer. – Zaproś go na kolację. Powiedz, że twoja przyjaciółka wyjechała na kilka dni.

– Nie mogę tego zrobić!

– Capitol Cars, Czym mogę służyć? Beth zakryła mikrofon dłonią.

– Oczywiście, że to wspaniały pomysł. A poza tym potrzebujesz jakiegoś lokum, żeby… no przecież wiesz.

– Halo. Capitol Cars…

– Dzień dobry. Mówi Mandy Fleming. Czy mogę rozmawiać z Danielem Redfordem?

– Dzień dobry, panno Fleming. Czy odebrała już pani swój kolczyk?

– Mój kolczyk? – O rany, zupełnie o tym zapomniała.

– No właśnie. W tej sprawie dzwonię. – Odetchnęła z ulgą. Udało się jej wybrnąć z honorem z tej kłopotliwej sytuacji.

– Daniel miał mi go zwrócić, ale jeszcze nie zdążył.

– O, właśnie wchodzi. Proszę chwileczkę zaczekać. Zaraz zapytam…

Czyżby też spóźnił się do pracy?

– Nie, nie. Proszę tego nie robić – przerwała szybko.

– Będę dzisiaj przejeżdżać koło garażu. Wpadnę do was.

– No i co? Widzisz, nie umarłaś. Nie było to aż takie straszne! – powiedziała z wyraźnym zadowoleniem Beth, kiedy Amanda odłożyła słuchawkę.

– Masz na mnie zdecydowanie zły wpływ – rzuciła Amanda i popatrzyła znacząco najpierw na swoją wspólniczkę, potem na balsam lawendowy, i w końcu dodała: – To bardzo niebezpieczna rzecz! – Wstała, nasunęła na nos słoneczne okulary i złapała torebkę.

– Nie mam sobie nic do zarzucenia. A tak na marginesie, dokąd się wybierasz?

– Odebrać kolczyk. I może… ale tylko może – Amanda podkreśliła dobitnie ostatnie słowo – zaprosić Daniela na kolację.

– Przecież jest dopiero jedenasta?

– Lepiej trochę wcześniej niż za późno. Jeśliby chciał uniknąć spotkania ze mną, to pokrzyżuję mu te plany.

Amanda stała już w drzwiach wejściowych, kiedy Beth powiedziała z uśmiechem:

– Kto by pomyślał, że z ciebie taka spryciara.

– Karen, bądź tak miła i wrzuć to do firmowej koperty wraz z jakimś krótkim, grzecznościowym listem. – Mówiąc to, Daniel położył przed nią kolczyk. – Wyślij go do Mandy Fleming. Na adres agencji sekretarek Amandy Garland. Na pewno gdzieś go znajdziesz.

– O, właśnie miałam ci powiedzieć. Przed chwilą dzwoniła panna Fleming. Ma tu wpaść i odebrać go osobiście.

Daniel poczuł mrowienie na całym ciele. Miał więc stanąć z nią twarzą w twarz?

– Kiedy?

– Mniej więcej za godzinę. – Podniosła kolczyk. – Jest naprawdę cudowny. Zapewne bardzo drogi… Nie dziwię się, że chce go odzyskać. Nie martw się. Zwrócę go jej osobiście.

– Dobrze. – Tak będzie lepiej, pomyślał. – Albo… zaczekaj. – Wyjął kolczyk z dłoni Karen. – Chyba powinienem sam to załatwić. Wprowadź ją do mojego biura, jak tylko przyjdzie.

Karen uśmiechnęła się.

– Teraz rozumiem. To ta ładna? Nie było sensu zaprzeczać.

– Tak, Karen, to właśnie ona.

– Mam zamówić stolik w restauracji?

– Nie, to nie będzie konieczne.

– Szkoda – szepnęła, a uśmiech zniknął z jej twarzy. Tak będzie lepiej. Zdecydowanie lepiej, przekonywał się

Daniel w duchu. Czyż nie miał wystarczająco dużo kłopotów? No właśnie. Postanowił się czymś zająć. Nie dlatego, że musiał. Po prostu nie chciał myśleć o Mandy Fleming.

– Skontroluję plan pracy kierowców na przyszły tydzień – mruknął sam do siebie. – To jest coś, co wymaga skupienia.

Ktoś zapukał do drzwi.

– Proszę.

– Szefie?

– O co chodzi? – zapytał, nawet się nie odwracając. Ostatnią rzeczą, na którą w tej chwili miał ochotę, to utarczki słowne z Sadie.

– Ten srebrny rolls… Bob prosi, żebyś przyszedł i posłuchał, jak chodzi silnik. Coś mu się tam nie podoba.

Daniel odwrócił się i zmarszczył brwi.

– Jest zarezerwowany na jutro na ślub.

– Właśnie dlatego.

Ten olbrzymi stary rolls był dumą i radością Daniela. Spojrzał na zegarek. Ma jeszcze mnóstwo czasu, zanim pojawi się tu Mandy. Poza tym srebrny rolls był o wiele bardziej interesujący niż jakaś tam kartka papieru.