Выбрать главу

– Kończy remontować motocykl, potem Bob i Maggie zaprosili ją do siebie. Są dla mnie jak rodzina, z nimi jest bezpieczna. – Zamilkł na chwilę. – Jesteś głodna?

– Tak, ale wydaje mi się, że sufletowi nie udało się przetrwać. – Z jej lekkiego tonu można było wywnioskować, że suflet był ostatnią rzeczą, o której myślała w tej chwili. – A co proponujesz?

– Do domu nie możemy wrócić.

– Dlaczego? – Zapadła krępująca cisza. – Mogłabym przygotować kanapki z bekonem. A poza tym, robi się coraz chłodniej. – Od jakiegoś już czasu drżała z zimna.

– Zjedzmy tutaj – zaproponował, gdy przechodzili obok małej knajpki.

– Widzę, że nie uwierzyłeś w moje zdolności kulinarne – powiedziała z udawanym wyrzutem.

– Przecież wiesz, że nie o to chodzi – zakończył dyskusję.

Usiedli przy małym stoliku w rogu. Daniel zamówił przekąski i wino. Pożerała go wzrokiem. Siedząc naprzeciwko niego, mogła przynajmniej sycić oczy. Ogarnęło ją szaleńcze pragnienie, by przylgnąć do jego ciała i dotykać go. Na wszelki wypadek wsunęła ręce pod siedzenie krzesła.

– O co chodzi? – zapytał wreszcie, nie bardzo rozumiejąc, co się dzieje. – Mam ubrudzony nos albo coś w tym rodzaju?

Zorientował się, przebiegło jej przez myśl. Nic dziwnego. Wzięła do ręki kieliszek z winem. Po chwili zdobyła się na odwagę i zapytała:

– Dlaczego rozstałeś się z żoną? – No cóż, to w końcu on nalegał, by się lepiej poznali.

– Zapewne nie byłem takim mężem, jakiego sobie wymarzyła.

– Ale… jak ona mogła zostawić dziecko? – Amanda poprawiła się na krześle. – Przepraszam, to właściwie nie moja sprawa.

– Vicky nie była typem kochającej matki. Raczej małej zimnej manipulantki. Powinienem przewidzieć, że macierzyńskie troski, bezsenne noce i brudne pieluchy rozczarują ją.

– Czy nie wspominałeś, że ostatnio właśnie urodziła…

– Historia lubi się powtarzać – wpadł jej w słowo. Obecny partner Vicky jest nie tylko dużo od niej starszy, ale i obrzydliwie wręcz bogaty. A do tego bezdzietny. Myślę, że ten może nieco desperacki ze strony Vicky krok, to sposób na zapewnienie trwałości nowemu związkowi. Pewnie drugi raz nie popełni tego samego błędu.

– Biedna Sadie. To musiało ją bardzo zranić.

– Też tak myślę. Ale popadanie w depresję i zaprzepaszczanie szansy w niczym jej nie pomoże.

– A może Sadie chce swoim postępowaniem zranić matkę? Jak sądzisz?

– Wątpię, czy Vicky to w ogóle zauważy.

Kiedy Amanda miała szesnaście lat, była oczkiem w głowie swego ojca. Matka zaś na tyle dobrze pamiętała swoją młodość, by ustrzec córkę przed popełnieniem bezsensownych błędów i niepotrzebnymi problemami. No i jeszcze był Max, który ją ubóstwiał.

– Przykro mi, ale chyba nie potrafię ci pomóc. Po prostu kochaj ją, bez względu na to, co robi.

– A może raczej, bez względu na to, jak bardzo będzie starała mi się dopiec?

– O, jestem w stanie wyobrazić to sobie. – Uśmiechnęła się od ucha do ucha. – Kiedy skończy dwadzieścia trzy lata, możesz przyjąć, że najgorsze już poza tobą.

Jęknął z niedowierzaniem.

– To jeszcze siedem długich lat. A co będzie potem?

– Potem zacznie się wszystko od nowa. Z wnukami.

– Mandy Fleming, nie zawiodłaś mnie. Już ty wiesz, jak człowieka pocieszyć – powiedział i roześmiał się. – Poza tym, jestem za młody, żeby zostać dziadkiem.

– Masz nastoletnią córkę…

– Przestań, Mandy. Sadie to rozsądna dziewczyna. – Amanda nic nie powiedziała, ale cisza była równie wymowna, jak słowa. – Nie zrobiłaby tego.

– Jesteś pewien?

– Sugerujesz, że mogłaby specjalnie zajść w ciążę?

– Nie znam jej. To posunięcie rozwścieczyłoby oboje jej rodziców. Z jednej strony ty czujesz się za młody, żeby zostać dziadkiem, a z drugiej strony jej matka… – Amanda urwała nagle. – Pomyśl tylko, co czułaby jej matka, gdyby dowiedziała się, że zostanie babcią?

– Szalałaby z wściekłości!

Amanda wzruszyła lekceważąco ramionami. Trafiła w samo sedno. Dan zdruzgotany taką wizją, ciężko oparł się o stół.

– Nie mogę uwierzyć, że byłaby w stanie zrobić coś tak głupiego. Zrujnowałaby sobie życie.

– Może nie tyle zrujnowała, co skomplikowała. Jesteś pewien, że w tej chwili remontuje motocykl z Bobem?

– Oczywiście, że tak. Chociaż właściwie… – W ogóle niczego już nie był pewny. Ten przeklęty Ned Gresham kręcił się ostatnio koło Sadie. – Przepraszam cię na chwilę. Muszę zadzwonić.

Amanda upiła łyk wina. Amando, kochanie – mruknęła sama do siebie – ty naprawdę wiesz, jak zepsuć wieczór.

Poczekała, aż Daniel wsunie się na miejsce naprzeciwko niej. Uśmiechał się z ulgą.

– Pojechała z Bobem wypróbować motor. Zrobiło jej się odrobinę głupio.

– Przepraszam, obawiam się, że mam zbyt bujną wyobraźnię.

– Nie przepraszaj. Mogłaś mieć rację. Przez moment byłem prawie pewien, że Sadie zdolna jest do wszystkiego. – Spojrzał na nią i nagle powiedział: – Chodźmy stąd.

– Dokąd?

Rzucił kilka banknotów na stół i chwycił ją za łokieć.

– Ja też mam bujną wyobraźnię i właśnie teraz pracuje ona pełną parą.

Spojrzała na niego zaskoczona.

– Randki z tobą są lepsze niż najbardziej drakońska dieta. Machnął na przejeżdżającą taksówkę i szepnął:

– Więc mnie opatentuj.

– O nie. Co to, to nie. Zatrzymam cię wyłącznie dla siebie. Otworzył drzwi i podał kierowcy jej adres.

– A więc dzisiaj odstawisz mnie pod drzwi! – Jej oczy błyszczały w świetle mijanych neonów.

– Staram się nie popełniać dwa razy tych samych błędów.

Zapłacił kierowcy i poprowadził ją w kierunku wejściowych drzwi. Otworzył je i czekał. Amanda nie mogła uwierzyć. Czyżby czekał na zaproszenie? Przecież dopiero co mówił, że nie chce się tak spieszyć…

– Napijesz się kawy? – spytała.

– Nie, dziękuję.

– No cóż, to może w takim razie strzemiennego? – zaproponowała.

– Zapomniałaś, że prowadzę?

– Rzeczywiście. – O co mu więc chodziło? Ach, do diabła z nim. Niech czeka. Lecz nie mogła po prostu tak bezczynnie stać. Było jej zwyczajnie głupio. – Może masz ochotę obejrzeć jakiś film? Mam.

Nie zdołała dokończyć. Daniel przycisnął ją swym ciałem do ściany, a potem zaczął szaleńczo całować. Drżała. Czuła się całkowicie pozbawiona woli. To było zbyt cudowne. Bała się, że za chwilę osunie się na podłogę. Wczepiła więc palce w jego silne ramiona. Jego dłonie zsunęły się wzdłuż jej ciała i uniosły ją lekko do góry. To już nie chodziło o dziecko. Chciała Daniela. Dla siebie. Kiedy otworzyła oczy, ujrzała jego rozognioną twarz. Malowało się na niej zdecydowanie.

– Powiedz! Powiedz, co naprawdę miałaś na myśli.

– To, że moglibyśmy obejrzeć ten film w łóżku.

– Mandy? Obudziłem cię?

Przeciągnęła się pod kołdrą. Czuła się lekka i niewymownie szczęśliwa. Wszędzie unosił się jego zapach. A jego głos jeszcze teraz dźwięczał jej w uszach. Wprawdzie czułaby się jeszcze lepiej, gdyby obudził ją pocałunkiem, ale cóż, telefon też nie był zły. Przycisnęła mocniej słuchawkę do ucha.

– Yhmm… dzięki.

– Za pobudkę?

– Za wszystko.

Jej ubrania leżały porozrzucane na podłodze. Znaczyły drogę do łóżka. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie. Wiedziała, że nie mógł zostać na noc. Miała tylko nadzieję, że Sadie nie czekała na niego i poszła spać.

– Co teraz robisz? – zapytała.

– Leżę i marzę. Marzę, że ty jesteś ze mną. A za chwilę spróbuję się zmusić do wstania i pójścia do pracy.