– Nie wygłupiaj się. Nic mi nie będzie. Zajmij się Sadie – powiedziała nad podziw spokojnie.
Lecz on nie rozluźniał uścisku na jej dłoni.
– Daniel, poszukaj jej. Ona cię potrzebuje!
– A ty nie? Boże, co za pokusa.
– Sadie… znajdź ją – ponaglała Mandy. Rozejrzał się dookoła, ale nigdzie jej nie było. Pamela Warburton pokiwała głową na potwierdzenie.
– Ja się nią zajmę, a ty znajdź Sadie, zanim zrobi jakieś głupstwo.
– Zdaje się, że już za późno – powiedział nieco szorstko, spoglądając z niepokojem na Mandy. A potem mocno uścisnął jej dłoń. – Kiedy wrócę… – zawiesił na krótko, głos – będziemy musieli sobie wyjaśnić kilka spraw.
Jedna z małych dziewczynek poinformowała go, że Sadie jest w garderobie. Jeśli sądziła, że uda jej się tam ukryć, to bardzo się pomyliła, pomyślał z wściekłością, otwierając drzwi. Stała oparta o ścianę, a po jej twarz spływały wielkie łzy. Kiedy wszedł, nawet się nie poruszyła. Stała i tępo patrzyła w jakiś punkt na suficie.
– Więc udało się jej… – powiedziała po chwili z żalem. – Usiłowałam jakoś temu zapobiec, ale teraz będziesz musiał się z nią ożenić.
– Czemu zapobiec? Co chcesz przez to powiedzieć?
– Czy ty naprawdę nie słyszałeś nigdy o bezpiecznym seksie? – zapytała z wyrzutem.
– Czy to właśnie bezpieczny seks próbowałaś zaoferować Nedowi Greshamowi, gdy się przed nim rozebrałaś?
Zamarła.
– Ja tylko chciałam…
– Wiem dokładnie, co chciałaś zrobić. Zajść w ciążę, żeby ukarać matkę.
– To nie takie proste – odpowiedziała, czerwieniąc się. – Dlatego go wyrzuciłeś? – zapytała zdziwiona. – To nie była przecież jego wina. A poza tym, skąd o tym wiesz?
– Po pierwsze, nie wyrzuciłem go. A po drugie, wtedy, kiedy wymknęłaś się z domu, szukałem cię po całym Londynie. Znalazłem was w biurze. Obserwując to całe zajście, doszedłem do wniosku, że i tak nieźle wybrnął z sytuacji. Zaimponował mi.
Jęknęła i opadła ciężko na krzesło.
– A już myślałam, że nic gorszego dzisiaj nie może mnie spotkać.
– To jeszcze nie koniec, moja kochana. – Przytulił ją mocno. – Co miałaś na myśli, mówiąc, że próbowałaś temu zapobiec?
Wymamrotała coś niezrozumiale, z głową wtuloną w jego tors. Nie był pewien, czy dobrze zrozumiał. Odchylił się więc nieco do tyłu
– Przyrzec? Co jej kazałaś przyrzec? Wyprostowała się i spojrzała mu prosto w oczy.
– Obiecałam, że wrócę do szkoły, jeśli ona przysięgnie mi, że nigdy więcej się z tobą nie spotka.
No tak, teraz wszystko jasne. Nic mi nie powiedziała, bo zawarła taką umowę z Sadie. O nie, pomyślał, nie pozwolę sobą manipulować. Przypomniał sobie ostatnie spotkanie z Amandą. Na samo wspomnienie, jak ją wtedy potraktował, krew nieomal zastygła mu w żyłach.
– Czy naprawdę sądziłaś, że po tym wszystkim będzie chciała się ze mną jeszcze widywać?
Spojrzała na niego ze zdziwieniem
– A dlaczego by nie? Przecież jej chodziło tylko o…
– Czy nie dotarło do ciebie, jak jest naprawdę? Ona mnie nie potrzebuje. A już na pewno nie moich pieniędzy. To Amanda Garland! Kobieta sukcesu – przerwał jej w pół słowa.
– Więc dlaczego… no… ta koperta?
– Dlaczego mnie sprawdzała? Bo pozwoliłem jej sądzić, że jestem zwykłym szoferem. Chciałem, żeby pokochała mnie dla mnie samego, a nie dla moich pieniędzy. Ona też wolała przekonać się, czy nie jestem oszustem lub łowcą posagów.
– Ale i tak… Ona jest wyjątkowo atrakcyjna, a ty patrzysz w nią jak w obraz! I wciąż nosisz przy sobie jej kolczyk! Nigdy się z nim nie rozstajesz. A ja jestem zazdrosna i przerażona, że zostawisz mnie tak jak mama… – wyrzuciła z siebie w końcu i zaczęła łkać jak małe dziecko. – Wybacz mi, tato! Ty ją kochasz, a ja wszystko zepsułam.
– Myślę, że i ja nie jestem bez winy. Może jeszcze nie wszystko stracone. – W kieszeni marynarki znalazł chusteczkę. Delikatnie starł z twarzy Sadie czarne smugi rozmazanego tuszu. Będę potrzebował twojej pomocy. Chodź, czas na wielki finał.
Początkowo trochę się opierała. Dorzucił więc jeszcze:
– Po dzisiejszym wystąpieniu staniesz się legendą tej szkoły. To jest historia, którą będą sobie przekazywać kolejne pokolenia.
Te ostatnie słowa zagłuszyła syrena nadjeżdżającej karetki. Twarz Sadie zastygła w wyrazie przerażenia.
– Boże, dziecko! – krzyknęła. – Co ja najlepszego narobiłam? Powinieneś być teraz z nią! – Zanim zdążył zareagować, już wybiegła na korytarz.
Amanda siedziała spokojnie w biurze dyrektorki, a młody lekarz mierzył jej właśnie ciśnienie. Protestowała, że nie ma takiej potrzeby, że czuje się dobrze. Przede wszystkim chciała odnaleźć Daniela i upewnić się, czy z Sadie jest wszystko w porządku. Lekarz jednak nie dawał za wygraną. Zbadał ją bardzo dokładnie, gdyż głosił zasadę, że lepiej dmuchać na zimne, niż potem żałować. Właśnie wyciągał ze swej podręcznej torby stetoskop, kiedy do biura wpadła zaniepokojona Sadie.
– Dziecko! Czy wszystko w porządku z dzieckiem?
– Mercedes!
Sadie zlekceważyła srogą minę pani Warburton i natychmiast podeszła do Mandy.
– Mandy… panno Fleming… panno Garland, proszę mi wybaczyć! Byłam taka głupia. Błagam, niech pani nie obwinia ojca za to, co się wydarzyło. To wszystko moja wina. Byłam przerażona, że mi go pani odbierze.
Amanda dostrzegła kątem oka wchodzącego do pokoju Daniela. Sadie odwróciła się w jego stronę.
– Powiedz jej, jak bardzo ją kochasz! Powiedz jej o kolczyku! – wykrzyknęła.
– No powiedz jej, stary. Ale czy przedtem ktoś mógłby mi wytłumaczyć, co tu się właściwie dzieje?
– Max! – Amanda odetchnęła z ulgą. Daniel spojrzał w jego kierunku.
– A ty, kim do diabła jesteś? – zapytał.
– Maxim Fleming. – Max wyciągnął dłoń na przywitanie.
– Czy my przypadkiem nie spotkaliśmy się kilka miesięcy temu w teatrze?
– Fleming? – Daniel zmarszczył czoło i przeniósł wzrok ż Maksa na Mandy.
– Jestem bratem Mandy – powiedział Max. – To na wypadek, gdyby miał pan jakieś wątpliwości.
– Ach… – Daniel odprężył się i serdecznie uścisnął dłoń Maksa. – Daniel Redford. Chciałbym pana poinformować, że zamierzam ożenić się z pańską siostrą.
– Naprawdę? Czemu nic mi nie powiedziałaś? Mandy jęknęła.
– Bo sama jeszcze nie wiedziałam. A właściwie, to on mi się wciąż jeszcze nie oświadczył.
– Więc pytam cię, moja kochana, tu i teraz: Wyjdziesz za mnie za mąż?
Wszyscy obecni skierowali na nią wzrok i w napięciu czekali na odpowiedź. Jak mogło jej się coś takiego w ogóle przydarzyć? Żeby ona, rozsądna i świetnie zorganizowana Amanda Garland, znalazła się w tak niezręcznej, głupiej sytuacji…
Uniosła powoli głowę i spojrzała Danielowi prosto w oczy. W tę jego przepiękne jasnoszare oczy…
– Nie wygłupiaj się, Daniel. Ostatniej rzeczy, jakiej potrzebuję, to małżeństwo.
Max uniósł brwi i rzucił lekko:
– Kto powiedział, że romantyzm już nie istnieje?
– Ty oświadczyłeś się Jill w bufecie kolejowym. – Amanda stanęła w obronie Daniela. – To rzeczywiście było szalenie romantyczne.
Max uśmiechnął się z satysfakcją.
– Na tyle romantyczne, że się zgodziła. – Odwrócił się do Daniela. – Przepraszam cię, stary. Nie przeszkadzaj sobie.
– Mandy, nie chodzi o to, że jesteś w ciąży. Te sześć miesięcy bez ciebie to był prawdziwy koszmar.
– Być może ze mną byłyby jeszcze gorsze. Max znowu wymamrotał coś pod nosem.
– Wyjdź stąd, Max, proszę cię, wyjdź stąd! – krzyknęła.