Выбрать главу

No cóż, najłatwiej byłoby odpowiedzieć, że po prostu urodziła się w odpowiedniej rodzinie. Garland to było panieńskie nazwisko jej matki. Stanowiło to rodzaj zabezpieczenia, na wypadek gdyby coś się nie udało. Wkrótce jednak gazety zaczęły rozpisywać się o profesjonalizmie szkolonych przez nią sekretarek, nazywając je „Dziewczynami Garland".

Była z tego bardzo dumna. Nie zamierzała jednak dzielić się żadną z tych informacji z kierowcą, niezależnie od tego, jak bardzo pociągające były jego usta, czy też jak bardzo błękitne miał oczy. O jego ujmującym uśmiechu wolała nawet nie myśleć. To mogłoby okazać się niebezpieczne.

– Skończyłam kurs dla sekretarek, żeby pomóc ojcu. Gdy mnie już nie potrzebował, poszukałam czegoś lepszego. – W pewnym sensie była to prawda.

– Nieźle pani trafiła! Nawet pomimo tych wszystkich plotek o pani szefowej.

Zobaczyła jego odbicie w lusterku. Patrzył prosto na nią. Teraz była już pewna, że się z nią przekomarzał.

Korek uliczny nieco się rozładował i Daniel mógł w końcu przyspieszyć.

– Nie ma pani ambicji osiągnąć czegoś więcej?

Pytał ją o ambicje? Zawsze miała jasno sprecyzowane plany i to zarówno te dotyczące interesów, jak i jej życia prywatnego.

– Czy zawsze chciał pan być tylko szoferem? – odgryzła się natychmiast.

Nie ma co, sam się o to prosił.

– Spotykam w swojej pracy wielu interesujących ludzi. – Zerknął we wsteczne lusterko. Lecz wszystko, co zdołał dojrzeć, to jej pełne, pociągające usta. Niczego w tej chwili tak bardzo nie pragnął, jak je pocałować. Pocałować? Zdał sobie sprawę, że coś wymyka mu się spod kontroli. Poprawił lusterko, włożył ciemne okulary, zdecydowany od tej chwili skoncentrować się wyłącznie na prowadzeniu samochodu. Ale nie przyszło mu to łatwo. – Czasami nawet niektórzy z nich się przedstawiają – rzucił zachęcająco.

– Doprawdy? – Zastanawiała się przez moment, co by było, gdyby powiedziała teraz: „Nazywam się Amanda Garland. Miło mi pana poznać". Pewnie by go zamurowało… Z rozkoszą by się temu przyglądała. Ale zamiast tego powiedziała: – Jestem Mandy Fleming. – Tak, to nie było kłamstwo. Najbliżsi wciąż mówili do niej Mandy.

– Czy nie tak nazywa się twoja szefowa?

Pytanie zbiło ją z pantałyku. Czyżby Daniel znał prawdę? Czy wyszła na kompletną idiotkę?

– Czy nie tak ma na imię twoja szefowa? – poprawił się po chwili. – Mandy jest przecież zdrobnieniem od Amandy.

Odetchnęła z ulgą.

– Nikt nie zwraca się do niej inaczej niż panno Garland – powiedziała. Wszyscy, poza jej sekretarką. Pracowały razem od początku. Beth była pierwszą osobą, którą zatrudniła. Po tygodniu już nie umiała się bez niej obyć.

– No tak, nikt nie zwraca się do niej Mandy.

– Na pewno nikt w biurze – dodała i włączyła laptop. Musiała koniecznie zrobić notatki na dzisiejsze spotkanie.

Nie mogła się jednak zupełnie skoncentrować. Ze wszech miar usiłowała wyrzucić z myśli Daniela Redforda. Bezskutecznie! Zauważyła nagle, że Daniel nie jest ubrany w uniform. Być może firma wolała, żeby kierowcy nosili eleganckie szare garnitury, białe koszule i bordowe krawaty. Amanda natychmiast zaczęła się zastanawiać, jak mogłyby być ubrane opiekunki do dzieci Agencji Garland. Nie umknęło też jej uwagi, że włosy Daniela były świetnie ostrzyżone. Miły profil, pomyślała jednocześnie, zdegustowana swoim cielęcym zachwytem. Boże, ależ ten facet jest zniewalająco męski… A to zawsze robiło na niej piorunujące wrażenie. Obserwowała jego zaciśnięte na kierownicy dłonie. Były piękne i zadbane.

– Od dawna pracuje pan w Capitol Cars? – zapytała, starając się jednocześnie nieco okiełznać swą wybujałą wyobraźnię.

– Jakieś dwadzieścia lat.

Choć nie widziała teraz jego twarzy, mogłaby przysiąc, że się uśmiechał. Boże, co za facet! Na pewno żonaty. Tacy jak on zawsze są zajęci. Daj sobie lepiej spokój, skarciła się w myślach.

– Praca musi panu sprawiać przyjemność? – Na to wychodzi.

Patrzył teraz we wsteczne lusterko. Na nią czy na samochody z tyłu?

– Poza tym, napiwki są nie najgorsze. Na przykład kilka dni temu dostałem dwa bilety do teatru muzycznego. Premiera przedstawienia była zaledwie pięć tygodni temu.

– Całkiem nieźle! Słyszałam, że zdobycie biletów graniczyło z cudem… – Urwała nagle. Zdała sobie sprawę, że zabrzmiało to tak, jakby chciała się wprosić. A może rzeczywiście tak było? – I jak się panu podobało?

– Trudno powiedzieć.

– Nie lubi pan teatru? – Może jego żona woli chodzić do kina? Ale nie miał obrączki, przyjrzała się dokładnie. Samotny czterdziestolatek w obecnych czasach? O Boże! Niech tylko nie będzie gejem.

– Bilety są na przyszły tydzień, A pani?

– Co ja? Ach, czy lubię teatr? – Wreszcie zrozumiała, o co mu chodzi. – Uwielbiam!

Zadrżała z podniecenia. Wydawało jej się, że wie, jakie będzie następne pytanie. A jednak go nie zadał… No cóż, nie zamierzała sobie komplikować życia, wplątując się w jakąś bzdurną aferę. Dotarło do niej, że mówił coś na temat sztuki, którą ostatnio oglądał.

– Ja też ją widziałam! – przerwała. – To było coś niewiarygodnego! – Zamyśliła się. Kiedyś może był łobuziakiem z doków, ale teraz z pewnością zasługiwał na miano kulturalnego człowieka.

– Kilka lat temu poszedłem na koncert Pavarottiego w parku – powiedział po chwili. – Lało jak z cebra, ale było warto. Lubisz operę?

Amanda specjalnie nie wspominała o operze, żeby nie wyjść na snobkę.

– No jasne! Ja też tam stałam pod parasolką. A co z baletem?

Zmarszczył nos.

– Co to, to nie. W operze jest pasja. A balet…

– Może po prostu nie widziałeś baletu z prawdziwego zdarzenia – wpadła mu w słowo.

– Być może – rzucił niepewnie. – Ale na pewno lubię piłkę.

– Dzięki, wolę balet!

– Może powinnaś obejrzeć jakiś dobry mecz, zanim wydasz ostateczny wyrok.

– A co sądzi o tym twoja żona? – Cholera, wcale nie miała zamiaru o to pytać. Teraz Daniel na pewno zorientuje się, że jest nim zainteresowana.

– Moją żona? – Zahamował ostro. Samochód z lewej zajechał im drogę. – Czy lubi piłkę nożną?

Amanda wstrzymała oddech, a serce zamarło jej w piersi.

– Nigdy w życiu nie spotkałem kobiety, która interesowałaby się piłką nożną – odpowiedział wymijająco. A po chwili dodał: – Już dojeżdżamy. Wygląda na to, że nawet się nie spóźniliśmy.

– Wspaniale! – Psiakrew, wręcz idealnie. Tak miałaby zakończyć się ta misternie tkana konwersacja? Amanda była tak zdenerwowana, że drżały jej ręce. Poprawiła apaszkę na szyi i pozbierała swoje rzeczy.

Kiedy Daniel podjechał przed wejście jednego z najdroższych hoteli w Anglii, miała ochotę wyskoczyć z samochodu i czym prędzej się oddalić. Postanowiła jednak zachowywać się godnie, obojętnie i z wyszukaną grzecznością. Zaczekała, aż otworzy jej drzwi. Po chwili szarmancko wyciągnął do niej dłoń. Przedtem jednak zdążył schować swoje ciemne okulary do kieszeni marynarki.

– Mamy jeszcze dwie minutki. Mam nadzieję, że twoja szefowa nie pożre cię, jeśli spóźnisz się o kolejne dwie.

– Wolałabym nie. – Wysiadła, po czym spojrzała raz jeszcze na zegarek. – Dziękuję ci bardzo. – Uśmiechnęła się z przymusem.

– Cała przyjemność po mojej stronie. Do zobaczenia. Spojrzała na niego ze zdziwieniem.