Выбрать главу

— Tak. Jeśli spotkacie ducha kapitana Michaela Geary’ego, przekażcie mu, że robię, co mogę. — Wnuk jego brata niemal na pewno poniósł śmierć na pokładzie Obrońcy w syndyckim Systemie Centralnym.

— Oczywiście. Kiedy powróci pan do przestrzeni Sojuszu, proszę opowiedzieć mojej rodzinie, czego tutaj dokonałem. — Mosko zasalutował i pożegnał się: — Na honor naszych przodków!

Okienko zniknęło, a z nim kapitan Mosko.

— Kapitanie? — Desjani spoglądała w stronę Geary’ego, nie mając pojęcia, co się właśnie wydarzyło.

Nie odpowiedział, wskazał jedynie palcem na wyświetlacz, gdzie Nieposłuszny, Najśmielszy i Niestrudzony wykonywały zwrot wokół osi, aby rozpocząć procedury hamowania.

— Siódmy dywizjon pancerników zawraca, aby bronić naszych tyłów. — Tyle zdołał powiedzieć. — Na ochotnika.

Skłoniła głowę przygnębiona.

— Oczywiście.

W tym momencie Geary pojął, że gdyby rola ta przypadła Nieulękłemu, ona także podjęłaby się jej bez wahania. Bez radości, bez wskakiwania w objęcia śmierci w imię źle pojętego bohaterstwa, ale z poczucia obowiązku wobec ludzi, którzy na nią liczyli. W końcu tak naprawdę tylko o to chodziło. Zrobić wszystko co w twojej mocy, by pomóc tym, którzy na ciebie liczą, albo ich zawieść.

— Spodziewam się — kontynuowała tymczasem Desjani — że kapitan Mosko wycofa się o jakieś trzy minuty świetlne i pozostanie na tej pozycji.

— Trzy minuty świetlne — powtórzył Geary.

Rione podeszła i stanęła obok jego fotela, pochyliła się i zapytała bardzo opanowanym głosem:

— Czy to konieczne?

— Tak.

Spojrzała na niego, bez trudu mogła wyczytać, jakim bólem była okupiona ta decyzja.

— Czy to coś zmieni?

— Jeśli cokolwiek może ocalić tę flotę, to tylko ich poświęcenie.

Nawet pojedynczy pancernik posiadał ogromną siłę ognia, do tego wyposażono go w naprawdę potężne tarcze i niezwykle gruby pancerz. A trzy takie jednostki współpracujące ze sobą stanowiły wyzwanie nawet dla tak potężnej formacji, jaka ścigała teraz flotę Sojuszu.

Kapitan Mosko skierował Nieposłusznego, Najśmielszego i Niestrudzonego prosto na nadlatujących Syndyków, pancerniki utworzyły szyk w kształcie pionowego trójkąta z Nieposłusznym na szczycie. Leciały blisko siebie, aby zapewnić sobie wzajemną osłonę i prowadzić wspólny ostrzał wybranych celów. Po osiągnięciu odpowiedniej odległości straż tylna ponownie przyśpieszyła, starając się wyrównać tempo marszu z nadlatującymi Syndykami, aby wróg musiał ich mijać z niewielką tylko przewagą prędkości, co dawało szanse na dłuższą i celniejszą wymianę ognia.

Nie ulegało jednak wątpliwości, że tym sposobem pancerniki Sojuszu stawały się też o wiele łatwiejszym celem dla okrętów Syndykatu.

Mosko nakazał wystrzelić ostatnie widma i kartacze, gdy pierwsza fala syndyckich lekkich krążowników i ŁZ-etów zrównała się z trzema pancernikami Sojuszu. Wiele lekkich jednostek syndyckich zmieniło kurs, odlatując daleko na boki, unikając ostrzału z potężnej broni pancerników, ale i tracąc szanse na dotarcie do floty Sojuszu.

Około dwudziestu ŁZ-etów i pół tuzina lekkich krążowników spróbowało przelecieć pomiędzy pancernikami siódmego dywizjonu. Kiedy znalazły się w zasięgu strzału, ożyły wyrzutnie piekielnych lanc, setki głowic cząsteczkowych pomknęły w przestrzeń, spadając na lekkie jednostki Syndykatu ze wszystkich stron.

Kosmos rozświetliły błyski eksplozji, tarcze okrętów trafiane raz po raz słabły i poddawały się, a kolejne głowice wbijały się w cienkie pancerze, niszcząc kolejne okręty i zabijając ich załogi. ŁZ-ety i krążowniki eksplodowały, jeden po drugim zamieniając się w obłoki plazmy i gazu, rozpadając się na kawałki, które mknęły dalej przez pustkę albo wpadały w całkowitej ciszy w dryf, gdy ich ostatnie systemy przestawały działać, a wypalone kadłuby tańczyły w takt kolejnych trafień.

Żadna z lekkich jednostek Syndykatu nie przedarła się przez linię obrony, ale tuż za nimi mknęły ciężkie krążowniki i okręty liniowe. Żaden z nich w pojedynkę nie miałby szans z pancernikiem, ale z taką przewagą liczebną nie musiały się niczego obawiać.

Zaciskając pięści, Geary patrzył z poczuciem bezradności, jak główne siły Syndykatu nacierają na dywizjon kapitana Mosko.

— Widma — powiedziała nagłe Desjani.

Miała rację. On też mógł coś dla nich zrobić. Systemy bojowe potwierdziły, że okręty straży tylnej pozostają wciąż w zasięgu widm, którymi jeszcze dysponowała flota.

— Do wszystkich jednostek, wystrzelcie każde widmo, jakie jeszcze macie na pokładzie, celując w syndyckie okręty znajdujące się w pobliżu Nieposłusznego, Najśmielszego i Niestrudzonego. Powtarzam: wszystkie widma, jakie macie jeszcze na pokładzie.

Widział, jak rakiety startują, kołują w przestrzeni, wyszukując cele, a potem przyśpieszają, by pomknąć w stronę walczących pancerników Sojuszu i otaczającego ich wroga. Nie było ich tak wiele, by zmieniły losy bitwy, ale powinno wystarczyć do odwrócenia uwagi Syndyków i zmuszenia ich do przeniesienia choć części ognia w inną stronę. Ale i tak udało im się posiać spustoszenie; jeden ciężki krążownik otrzymał tak wiele trafień, że eksplodował, a okręty liniowe, które utraciły już tarcze w starciu z piekielnymi lancami wystrzeliwanymi z Nieposłusznego, Najśmielszego i Niestrudzonego, zaliczyły sporo dodatkowych trafień. Jednakże nawet mimo tych sukcesów wiele nowych okrętów Syndykatu nadal mknęło na pancerniki Sojuszu.

Nieposłuszny ucierpiał najwięcej, cały jego kadłub lśnił od setek trafień. Najśmielszy wyeliminował właśnie kolejny ciężki krążownik, a potem skierował zmasowany ogień na syndycki okręt liniowy. Niestrudzony manewrował pod silnym ostrzałem całego dywizjonu liniowców wroga, ale i odgryzał się celnie, jego pole zerowe wpiło się w kadłub okrętu, który przeleciał zbyt blisko.

Geary odczuwał niemal fizyczny ból, gdy patrzył na te trzy pancerniki masakrowane przez coraz to nowe jednostki Syndykatu, ale wiedział już, że wykonały swoją misję. Straż przednia floty wroga została spowolniona, zdziesiątkowana albo zepchnięta z kursu, co pozwoli okrętom Sojuszu na dotarcie do punktu skoku. Za cenę trzech pancerników i ich załóg kupili czas potrzebny do ocalenia reszty floty. Flota Sojuszu zbliżała się do punktu skoku nieco powyżej jego osi, aby uniknąć wejścia na syndyckie pole minowe.

— Do wszystkich jednostek, zwolnić do 0.04 i wykonywać manewry w ślad za Nieulękłym — rozkazał Geary. Teraz, kiedy liczyła się każda sekunda, nie chciał wydawać złożonych rozkazów dotyczących zmiany kursów ani pilnować, czy okręty zachowują pozycje w szyku.

Nieulękły wykonał obrót wokół osi, kierując się dziobem w stronę Syndyków, aby wyhamować jak najszybciej za pomocą głównych silników. Wszystkie otaczające go okręty wykonały ten sam manewr, jednakże w różnym tempie, zależnie od stanu i funkcjonalności jednostek napędowych. Ekrany pokazywały Syndyków, którzy już minęli walczące pancerniki siódmego dywizjonu i zbliżali się z ogromną szybkością, podczas gdy flota Sojuszu musiała wciąż hamować.

Desjani nie odrywała wzroku od tych obrazów, dopóki Nieulękły nie dotarł do punktu, za którym nie było już pól minowych blokujących dostęp do punktu skoku.