Выбрать главу

— Co zrobimy, jak dolecimy na Ixiona, sir? — zagadnął go wyjątkowo ciekawski marynarz.

— Wciąż rozważam kilka opcji — odparł Geary, jakby miał wiele dobrych rozwiązań do wyboru. I marynarz już się uśmiechał pokrzepiony i salutował mu z rozmachem.

Gdy komodor dotarł do sekcji wywiadu, kryjącej się za całym ciągiem opancerzonych włazów, zrozumiał, że porucznik Iger zdołał go wyciągnąć z kabiny, dokonał czegoś, co wykraczało daleko poza możliwości kapitan Desjani i tak wytrawnego polityka, jakim była Rione. Tym samym zaliczył plus w ironicznej skali zasług Geary’ego.

Wywiadowca zerkał nerwowo, gdy komodor siadał i zamieniał się w słuch.

— Sir, dokonaliśmy analizy wiadomości przesyłanych pomiędzy jednostkami Syndykatu, które nadleciały przez wrota hipernetowe, kiedy byliśmy na Lakocie.

— Ile z nich zdołaliście przejąć i złamać? — zapytał Geary.

— Niewiele, ale zawsze kilka szerokopasmowych wiadomości przecieknie i jeśli przebywa się w systemie wystarczająco długo, żeby je przejąć, można później popracować nad ich deszyfracją — wyjaśnił Iger. — To w niczym nie przypomina pracy wywiadowczej w czasie rzeczywistym, ale gdyby nam się kiedykolwiek udało złamać taką wiadomość na tyle wcześnie, że byłaby użyteczna, na pewno byśmy ją panu przekazali.

— Rozumiem, że pozwolilibyście mi ocenić, czy jest rzeczywiście przydatna w walce? — zapytał, choć wiedział, że ludzie z wywiadu na pewno sami wcześniej dokonaliby takiej oceny.

— No tak, sir — zapewnił go porucznik Iger, niewątpliwie odnosząc to stwierdzenie do przyszłych wydarzeń.

— Powiedział pan, że w przejętych przez was na Lakocie wiadomościach jest coś ważnego.

— Tak, sir. — powtórzył Iger. — Niezwykle ważnego. Niezwykle… — przerwał, aby oblizać wargi, i szybko podjął temat: — Mamy powody przypuszczać, że Syndycy byli równie zaskoczeni przybyciem ich tam, jak i naszą obecnością w systemie.

Geary nie był pewien, czy dobrze usłyszał.

— Chce pan powiedzieć, że Syndycy przebywający na Lakocie byli zaskoczeni przybyciem posiłków? — Niby dlaczego miałoby to być takie intrygujące dla oficera wywiadu?

— Nie, sir. Chcę powiedzieć, że z przechwyconych meldunków wynika, iż Syndycy korzystający z hipernetu byli zaskoczeni pojawieniem się na Lakocie. Sądzili, że lecą na Andvari.

Dopiero po dłuższej chwili Geary zauważył, że gapi się na porucznika.

— Jak często takie rzeczy zdarzają się podczas podróży hipernetem? — Nikt nigdy nie wspominał przy nim, że można się zgubić w hipernecie.

— Nigdy, sir! — z naciskiem odparł porucznik Iger. — Używanie kluczy jest bardzo proste. Wybiera pan na panelu sterującym nazwę systemu i leci pan prosto do celu. Przez cały czas trwania podróży klucz wyświetla wprowadzoną nazwę. Trzeba naprawdę wielu aktów bezgranicznej głupoty, żeby polecieć nie tam, gdzie się chciało. Zgodnie z naszymi archiwami, a proszę mi wierzyć, są one niezwykle precyzyjne, jeszcze nigdy w historii żadna jednostka korzystająca z hipernetu nie trafiła do innego systemu gwiezdnego niż ten, do którego zmierzała. To proces tak prosty, że nawet idiota by się połapał.

— Nie docenia pan inwencji idiotów, poruczniku. A może ich klucz był uszkodzony?

Iger machnął tylko ręką.

— Powtórzę jeszcze raz, sir. Z tego co napisano w archiwach, każda awaria klucza, która mogłaby skutkować tak poważnym błędem, kończyła się pozostaniem w miejscu startu. Zepsuty klucz po prostu przestaje działać.

Geary usiadł i zaczął rozważać problem, a porucznik Iger czekał, coraz bardziej się niecierpliwiąc.

Wygląda, jakby się spodziewał, że zaraz rozszarpię całą jego sekcje na strzępy. Dlaczego więc zdecydował się przekazać mi tę wiadomość, skoro sam w nią nie może uwierzyć?

— Zakładam, że wasze analizy są poprawne… — zaczął Geary i zobaczył wyraz wielkiej ulgi na twarzy Igera. — Jak to możliwe, że punkt docelowy tych okrętów był inny niż zakładany?

Iger pokręcił głową.

— Zgodnie z sugestiami naszych ekspertów, coś podobnego nie jest możliwe.

— Rozmawialiście o tym z kapitan Cresidą?

Chyba zaskoczył porucznika wiedzą o tym, że Cresida jest jednym z najlepszych ekspertów od hipernetu w całej flocie.

— Nie, sir. Nie mogliśmy przesłać tak długiej i złożonej wiadomości na jej okręt, ponieważ flota znajduje się już w nadprzestrzeni. Ale sprawdzaliśmy to kilkakrotnie na symulatorze teoretycznym zaprogramowanym przez nią i kilka innych autorytetów naukowych Sojuszu specjalizujących się w badaniu hipernetu. Wprowadziliśmy posiadane dane jako hipotetyczną sytuację i zadaliśmy pytanie, czy mogłaby się wydarzyć. Wszystkie awatary uczonych były zgodne, że to niemożliwe.

— I nie ma możliwości, żeby zmienić kierunek lotu, znajdując się w tunelu hipernetowym? Żadnej możliwości?

— Nie, sir — odparł Iger. — Jedyne logiczne rozwiązanie tego problemu, jakie mi się nasuwa, jest takie, że Syndycy celowo nadali wiele wiadomości o dziwnej treści, aby nas zmylić, ponieważ wiedzą, że potrafimy je przechwytywać i będziemy w stanie rozszyfrowywać część z tych, które przechwyciliśmy.

— Ale pan uważa, że jednak tego nie zrobili. Na jakiej podstawie?

Iger skrzywił się.

— Czysta brzytwa Ockhama, sir. Rozmyślne wprowadzenie nas w błąd byłoby niezwykle skomplikowaną i trudną do przeprowadzenia operacją, sir. A najprostsze wyjaśnienie jest takie, że to prawdziwe meldunki. I one brzmią jak prawdziwe, sir. Nie wyczuwa się w nich żadnej sztucznej nuty. Zostały nadane i zaszyfrowane zgodnie ze wszystkimi znanymi syndyckimi procedurami. No i nie mamy bladego pojęcia, po co Syndycy mieliby nas oszukiwać w taki sposób, sir.

— Może chcą nas zniechęcić do korzystania z ich wrót hipernetowych? Nie sądzi pan, że to oczywiste?

— Ale przecież nie byli w stanie przewidzieć, że zdołamy przechwycić te akurat wiadomości. Zresztą część z nich została nadana tuż po przybyciu wrogiej floty na Lakotę, zanim jeszcze dotarły do jej dowódców informacje, że i my przebywamy w tym systemie.

Geary pokiwał głową.

— Skąd pewność, że syndycka flota, która przyleciała na Lakotę tunelem hipernetowym, wcześniej nie zamierzała tam przybywać?

— To wynika jasno z treści przechwyconych wiadomości, sir — oświadczył porucznik Iger. — Staraliśmy się znaleźć inne wytłumaczenie, ale żadne nie pasuje.

— To mi wystarczy. — Geary wstał. — Wykonaliście dobrą robotę przy tych analizach i słusznie postąpiliście, informując mnie o swoich domysłach. A jednak coś umknęło waszej uwadze.

Iger zaniepokoił się jeszcze bardziej.

— Powiedzieliście, że nie można zmienić trasy lotu, kiedy okręt znajdzie się w nadprzestrzeni. Jeśli wasze odczyty są prawidłowe, w co nie wątpię, mamy widomy dowód, że jednak jest to możliwe. Tylko nie wiemy, jak tego dokonać.

Przerażony porucznik przytaknął skwapliwie, ale po chwili znów się zmieszał.

— Skoro Syndycy znają sposoby na takie zmiany, dlaczego byli tak bardzo zaskoczeni, że trafili na Lakotę?

— Może Syndycy też tego nie wiedzą, poruczniku… — Geary przerwał, aby do Igera dotarło znaczenie tych słów. — Czy macie w swoich archiwach jakieś dane, do których nie mam dostępu? Dane tak tajne, że nawet ja nie powinienem ich oglądać?

— Nie, sir — odparł bez zastanowienia porucznik. — Jako głównodowodzący ma pan dostęp do wszystkich zapisów. Nie mogę się wypowiadać na temat danych znajdujących się poza tym okrętem, ale wszystko co zgromadzono na jego pokładzie, jest dla pana dostępne bez względu na stopień tajności czy inne ograniczenia.