– Okej, okej – odpowiedział Patrik. Starał się mówić jak najspokojniej.
– Połóżcie broń na ziemi, tak żebym widział – powiedział Lars. Nadal nie widzieli go zza drzwi.
Martin spojrzał na Patrika pytającym wzrokiem. Patrik kiwnął głową i powoli odłożył pistolet. Gösta i Martin poszli za jego przykładem.
– Kopnijcie je dalej – głuchym głosem rozkazał Lars. Patrik zrobił krok w przód i kopnął pistolety. Poleciały w dół po skale.
– Odsuńcie się.
Posłuchali. Czekali w napięciu, co będzie dalej. Drzwi otwierały się szerzej, powoli, centymetr po centymetrze. Patrik zamiast Heddy, jak się spodziewał, zobaczył twarz Hanny. Nadal wyglądała na chorą: czoło zlane potem i wzrok szklany od gorączki. Ich spojrzenia spotkały się. Patrik sam się zdziwił, że dał się tak oszukać. Jak to możliwe, że pod tak normalną powierzchownością kryje się ktoś tak zepsuty. Przez chwilę wydawało mu się, że Hanna chce im coś powiedzieć, ale Lars popchnął ją przed sobą. Zobaczyli, że trzyma pistolet przy jej skroni. Patrik rozpoznał służbową broń Hanny.
– Odsuńcie się jeszcze dalej – syknął Lars. Patrzył na nich mrocznymi, pełnymi nienawiści, rozbieganymi oczami.
Patrik domyślił się, że zrzucił maskę, że nie potrafił dłużej udawać. Szaleństwo i zło, jakkolwiek je nazwać, zwyciężyło w walce z tą jego częścią, która pragnęła normalnie żyć, pracować, mieć rodzinę.
Odsunęli się jeszcze kawałek. Lars minął ich, trzymając przed sobą Hannę jak tarczę. Drzwi do chaty były otwarte na oścież. Patrikowi wystarczyło jedno spojrzenie, żeby zrozumieć, dlaczego Hedda nie mogła posłużyć za tarczę. Z przerażeniem zobaczył, że siedzi przywiązana do krzesła. Dotychczasowe ofiary wokół ust miały ślady po kleju. Hedda miała usta zaklejone taśmą, z dziurą pośrodku, w sam raz na szyjkę butelki. Umarła tak, jak żyła, upojona wódką.
– Mógłbym jeszcze zrozumieć, że jej życzyliście śmierci. Ale tamtym?
Patrik nie mógł się powstrzymać. To pytanie nurtowało go od kilku tygodni.
– Wszystko nam odebrała. Wszystko. Hanna zobaczyła ją przypadkiem i oboje wiedzieliśmy, że musimy to zrobić. Zginęła od tego samego, co nam zniszczyło życie. Od wódki.
– Chodzi ci o Elsę Forsell? Wiemy, że byliście w tym samochodzie, gdy zginęła Sigrid, kobieta, u której mieszkaliście.
– Było nam u niej dobrze – powiedział Lars piskliwym głosem. Powoli szedł w stronę pomostu. – Opiekowała się nami i przysięgła, że będzie nas bronić.
– Sigrid? – Patrik ostrożnie posuwał się w tym samym kierunku.
– Tak. Ale nie znaliśmy jej imienia. Nazywaliśmy ją mamą. Powiedziała, że jest naszą nową mamą. Było nam u niej dobrze. Bawiła się z nami, pieściła, czytała.
– Bajkę o Jasiu i Małgosi? – Patrik kątem oka zobaczył, że Gösta i Martin podążają za nim.
– Tak. – Lars przysunął usta do ucha Hanny. – Czytała nam tę bajkę. Pamiętasz, jakie to było cudowne? Jaka ona była piękna i jak pięknie pachniała? Pamiętasz?
– Pamiętam – powiedziała Hanna, zamykając oczy. Kiedy je otworzyła, były pełne łez.
– Tylko ta książka nam po niej została. Tylko tyle pozwolili nam zachować. Dlatego chcieliśmy im pokazać, jak mało zostaje po człowieku, kiedy mu zniszczą życie.
– Dlatego nie wystarczyła wam Elsa. – Patrik nie odrywał wzroku od Larsa.
– Tylu innych ludzi dopuściło się tego samego. Tylu innych… – nie dokończył. – Wszędzie, gdzie mieszkaliśmy. Wszędzie trzeba było… czyścić.
– Mordować za to, że ktoś po pijanemu spowodował śmiertelny wypadek?
– Tak – potwierdził Lars z uśmiechem. – Dopiero wtedy osiągaliśmy spokój. Bo pokazaliśmy, że nie zamierzamy tego tolerować ani o tym zapomnieć. Nie można zniszczyć komuś życia, a samemu żyć dalej, jak gdyby nigdy nic.
– Jak Elsa po śmierci Sigrid?
– Jak Elsa – potwierdził Lars. Patrzył na nich jeszcze posępniej.
– A co z Lillemor?
Dochodzili do pomostu i Patrik zaczął się zastanawiać, co zrobi, jeśli Hanna i Lars wsiądą do łodzi ratunkowej, o wiele szybszej od tamtej. Jeśli tak zrobią, nigdy ich nie dogonią. Peter najwyraźniej pomyślał o tym samym, bo właśnie odpływał. Przy pomoście została tylko mniejsza łódź.
– Lillemor – prychnął Lars. – Głupia, bezwartościowa dziewucha. Jak reszta tej hołoty, z którą musiałem pracować. Nigdy bym jej nie rozpoznał, ale skojarzyłem jej nazwisko z miejscem zamieszkania. Wiedziałem, że muszę coś zrobić.
– I dlatego im powiedziałeś, że ich obgaduje, żeby wywołać zamieszanie i odwrócić jej uwagę.
– Wcale niegłupi jesteś. – Lars się uśmiechnął i idąc tyłem, postawił nogę na pomoście.
Patrik przez chwilę zastanawiał się, czy nie spróbować go obezwładnić. Bał się o Hannę, chociaż domyślał się, że wzięcie jej jako zakładniczki było pozorowane, przecież wszystko robili razem. Nie miał broni, została na skale razem z pistoletami Martina i Gösty. Lars i Hanna mieli przewagę.
– To ja zadzwoniłam do Larsa – ochrypłym głosem powiedziała Hanna.
– Wiemy – odparł Patrik. – Martin widział to na nagraniu, ale nie domyśliliśmy się…
– Pewnie, bo jak? – uśmiechnęła się smutno.
– Lars zabrał ją po twoim telefonie?
– Tak – Hanna weszła na łódź i usiadła na ławce pośrodku. Lars usiadł przy silniku i przekręcił kluczyk. Żadnej reakcji. Zmarszczył czoło i spróbował jeszcze raz. Silnik jęknął, ale nie ruszył. Patrik ze zdziwieniem patrzył na jego wysiłki. Zrozumiał, gdy rzucił okiem na łódź ratunkową unoszącą się na fali w bezpiecznej odległości od wyspy. Peter podniósł do góry kanister z benzyną. Pokazywał, że go zabrał. Spryciarz.
– Nie macie benzyny – Patrik mówił spokojnie, chociaż nie był spokojny. – Nie macie wyjścia. Zaraz zjawią się posiłki, więc najlepiej będzie, jeśli się poddacie. Wtedy już nic nikomu się nie stanie. – Jego słowa nie zabrzmiały zbyt przekonująco. Zdawał sobie z tego sprawę, ale nic mądrzejszego nie przychodziło mu do głowy.
Lars nie odpowiedział. Odcumował i kopniakiem odbił od pomostu. Łódź od razu podryfowała, uniesiona przez prąd.
– Nic wam to nie da – powiedział Patrik, zastanawiając się, co może w tej sytuacji zrobić. Nic poza dopilnowaniem, żeby ich zabrano z wody. Bez silnika nie dotrą daleko, prawdopodobnie dobiją do którejś z pobliskich wysepek. Postanowił podjąć jeszcze jedną próbę.
– Hanno, nie wydaje mi się, żebyś to ty kierowała tym wszystkim. Masz jeszcze szansę sobie pomóc.
Nie odpowiedziała. Spokojnie spojrzała mu w oczy. Potem powoli przysunęła rękę do dłoni Larsa. Już nie trzymał pistoletu przy jej skroni. Oparł dłoń na ławce, na której siedziała. Z wciąż tym samym przerażającym spokojem chwyciła dłoń Larsa i podniosła do swojej skroni. Widać było, że się zdziwił i na chwilę przeraził, ale potem ogarnął go ten sam straszny spokój. Hanna powiedziała coś, czego nie dosłyszeli. Lars przytulił jej głowę do piersi. Hanna położyła palec na jego spoczywającym na spuście palcu i nacisnęła. Patrik drgnął. Słyszał, jak Martin i Gösta głośno odetchnęli. Niezdolni się ruszyć, niezdolni, by coś powiedzieć, patrzyli, jak Lars siada na burcie z martwym, zakrwawionym ciałem Hanny w czułym objęciu. Jego twarz, opryskana jej krwią, wyglądała jak maska. Spokojnie spojrzał na policjantów, podniósł pistolet do skroni i nacisnął spust.
Oboje wpadli do wody. Bliźnięta Heddy zniknęły pod powierzchnią. Zanurzyły się w głębinę, do której niegdyś ich zesłała.
Po chwili zniknęły również kręgi na wodzie, wskazujące, gdzie zatonęły ciała. Na fali podskakiwała zakrwawiona łódka. W oddali, jak przez sen, Patrik zobaczył nadpływające łodzie. Przybyły posiłki.