— Prze-przemyślałam ten błąd i od tamtego czasu już go nie popełniłam.
— A Wendacjusz? [Spójrz na królową! Trafił ją w czuły punkt.] Zresztą to nieważne. Wendacjusz mógł być po prostu innym rodzajem błędu. Ważne jest to, że stworzyłaś mnie. Przedtem uważałem, że to największe osiągnięcie twojego geniuszu. Teraz… nie jestem już taki pewien. Chcę wprowadzić pewne poprawki. By móc żyć w pokoju. — Po chwili jedna z głów wskazała na Ravnę, inna machnęła w stronę PPII na Ukrytej Wyspie. — Jest przecież jeszcze mnóstwo rzeczy we wszechświecie, które są wyzwaniem dla naszego geniuszu.
— W twym głosie słyszę dawną pychę. Dlaczego miałabym zaufać ci właśnie teraz?
— Pomogłem ocalić dzieci. Uratowałem statek.
— Zawsze byłeś największym na świecie oportunistą. Przechylone na bok głowy Ociosa cofnęły się w tył. [To coś w rodzaju wzruszenia ramionami.]
— Masz sporą przewagę, rodzicu, ale niektóre moje siły zostały na północy. Zawrzyjmy pokój albo skażesz się na kolejne dziesięciolecia podjazdów i wojen.
W odpowiedzi Snycerka wydała z siebie przenikliwy wrzask. [To oznaka najwyższego wzburzenia, na wypadek gdybyś się nie domyślała.]
— Co za tupet! Mogłabym zabić cię tutaj w jednej chwili i cieszyć się niezmąconym pokojem przez sto lat!
— Założę się, że nic mi nie zrobisz. Zagwarantowałaś mi bezpieczne przejście, oddzielnie i w całości. A jedną z najbardziej niezłomnych cech twojej duszy jest nienawiść do wszelkiego kłamstwa.
Stojący z tyłu członkowie Snycerki przysiedli na zadach, jakby czając się do skoku, podczas gdy malcy siedzący z przodu zrobili kilka szybkich kroków w stronę Ociosa.
— Minęło kilkadziesiąt lat, odkąd widzieliśmy się po raz ostatni, Ociosie! Jeśli ty się zmieniłeś, ja również mogłam się zmienić, czyż nie?
Na krótką chwilę wszyscy członkowie Ociosa znieruchomieli. Po chwili jedna część wstała i wolno, bardzo wolno zaczęła się przysuwać w stronę Snycerki. Sfory z kuszami, stojące po obu stronach miejsca spotkania, podniosły w górę gotową do strzału broń celując w Ociosa. Ten zatrzymał się jakieś sześć czy siedem metrów od Snycerki. Głowy falowały na boki, a wszystkie oczy zwrócone były na królową. W końcu dał się słyszeć drżący, zmieszany głos:
— Tak, istotnie, to mogło się zdarzyć. Snycerko, czy po tylu wiekach… wyparłaś się samej siebie? Ci nowi, widzę, są…
— Nie całkiem moi. To prawda. — Z niewiadomych przyczyn Pielgrzym chichotał Ravnie do ucha.
— No, cóż… — Ocios wycofał się na poprzednią pozycję. — Mimo wszystko nadal pragnę zawrzeć pokój.
— [Snycerka sprawia wrażenie zaskoczonej.] Twój ton jest zupełnie inny niż kiedyś. Ilu z twoich członków należało do prawdziwego Ociosa?
Długa chwila ciszy.
— Dwóch.
— …Znakomicie. W takim razie, w zależności od warunków, jakie ustalimy, możemy zawrzeć pokój.
Przyniesiono mapy. Snycerka zażądała wskazania głównego miejsca zgrupowania wojsk Ociosa. Nakazała, by wojska te zostały rozbrojone i by do każdego oddziału dołączono dwie lub trzy sfory spośród jej żołnierzy, którzy mieli meldować jej o wszystkim przy użyciu heliografu. Ocios miał oddać płaszcze radiowe, które Snycerka pragnęła poddać obserwacji. Ukryta Wyspa oraz Wzgórze Gwiezdnego Statku miały zostać przekazane królowej. Oboje wykreślili nowe granice i długo spierali się o charakter nadzoru, jaki Snycerka miała sprawować nad pozostałymi terenami.
Na południowym niebie słońce osiągnęło swój punkt szczytowy. Chłopi z rozciągających się poniżej pól dawno już przestali gniewnie wpatrywać się w dawnego tyrana. Jedynymi obserwatorami, którzy wciąż z wielkim napięciem przyglądali się całej scenie byli dwaj kusznicy królowej.
W końcu Ocios wycofał się od swojego końca mapy.
— Zgoda, zgoda. Twoi inspektorzy mogą kontrolować wszystkie moje prace. Nie będzie już więcej… upiornych eksperymentów. Stanę się łagodnym miłośnikiem wiedzy [czy to sarkazm?], tak jak ty.
Snycerka kręciła głowami z zadziwiającą synchronizacją.
— Być może stanie się tak, jak mówisz. Z Dwunogami po mojej stronie jestem gotowa podjąć ryzyko.
Ocios podniósł się. Odwrócił się, aby wsadzić okaleczonego członka z powrotem na wózek. Potem zatrzymał się.
— Jeszcze jedno, droga Snycerko. Nieistotny szczegół. Kiedy Stal chciał zniszczyć statek Jefriego, zabiłem jego dwóch członków. [Ściśle mówiąc rozgniótł ich jak pchły. Teraz wiemy, w jaki sposób został ranny.] Czy macie może resztę?
— Tak.
Ravna widziała to, co zostało ze Stali. Ona i Johanna odwiedziły większość rannych. Istniała możliwość zaadaptowania automatów pierwszej pomocy do leczenia Szponów. Ale w przypadku Stali, budziła się w nich chęć zemsty; to stworzenie było odpowiedzialne za tyle niepotrzebnej śmierci. To, co po nim pozostało, niemal nie potrzebowało opieki medycznej: było kilka krwawych zadrapań (rany te, według Johanny, Stal zadał sobie sam) i jedna skręcona noga. Ale całość wyglądała nader żałośnie, istny kłębek nerwów. Trojak kulił się w ciemnym kącie swego kojca, cały czas drżąc ze strachu, trzęsąc głowami na wszystkie strony. Co jakiś czas kłapał szczękami, albo jeden z członków puszczał się dzikim pędem wprost na ogrodzenie. Sfora złożona z trzech członków pod względem inteligencji nie mogła się równać z ludźmi, ale ten trojak potrafił mówić. Kiedy po raz pierwszy zobaczył Ravnę i Johannę, oczy rozszerzyły mu się ze strachu, ukazując niemal całe białka, i zaskrzeczał w ich stronę w ledwie zrozumiałym samnorskim. Jego mowa przypominała bełkotanie podczas nocnego koszmaru, w którym na przemian groził im i błagał, wołając „tylko nie ciosać, tylko nie ciosać”. Biedna Johanna rozpłakała się na ten widok. Cały ostatni rok nienawidziła sfory, z której pochodziła ta trójka, ale…
— Oni też są w pewnym sensie ofiarami. To bardzo niedobrze pozostać trójką, ale nikt nie pozwoli być im niczym więcej.
— Więc — ciągnął Ocios — pragnąłbym móc zająć się tą resztką. Mógłbym…
— Nigdy! Ta sfora była równie bystra jak ty, pomijając szaleństwo, które doprowadziło ją do przegranej. Nie pozwolę ci go odbudować!
Ocios zbił się w zwartą grupkę, wpatrując się wszystkimi oczami w królową. Jego głos był miękki:
— Proszę cię, Snycerko. To przecież drobiazg, ale raczej zerwę nasz układ pokojowy i wyprę się wszystkich ustaleń — machnął głową w kierunku map — niż zrezygnuję z niego. [A to ci dopiero!]
Sfory z kuszami znów były w pełnej gotowości. Część Snycerki okrążyła mapy i zbliżyła się do Ociosa na tyle blisko, że odgłosy ich myśli musiały kolidować ze sobą. Następnie skupiła wszystkie głowy razem, wysyłając mu ostre spojrzenie zgrupowanych oczu.
— Jeśli to taki drobiazg, dlaczego jesteś gotów ryzykować wszystko?
Przez chwilę członkowie Ociosa biegali w kółko, wpatrując się w siebie. Był to gest, którego Ravna do tej pory nie widziała.
— To moja sprawa! To znaczy… Stal był moim największym dziełem. W pewnym sensie jestem z niego dumny. Ale… czuję się także odpowiedzialny za niego. Czy nie czujesz czegoś podobnego względem Wendacjusza?
— Względem Wendacjusza mam swoje plany — mruknęła niechętnie królowa — [W rzeczywistości Wendacjusz wciąż jest w całości; obawiam się, że królowa poczyniła zbyt wiele obietnic, by teraz mogła z nim coś zrobić.]